Wyd.
Świat Książki
Warszawa
2014, 224 str.
Ocena:
10/10 Perełka
Kilka
wieków temu zdrada była czymś nie tylko wielce kontrowersyjnym,
ale i zdarzeniem nie do pomyślenia. W końcu kobieta powinna
pozostawać wierna mężowi, nawet gdy on ma swoje za uszami. Świat
idzie jednak do przodu i choć niewierność budzi niesmak, jest ona
mniej radykalnie przyjmowana przez społeczeństwo. Wiadomo, jest
grupa osób, które patrzą na zdradzającego ze zgorszeniem, jednak
z czasem przywyka się do faktu. Bywają też głosy – każdy ma
swoją moralność, każdy inaczej reaguje na zdradę. Ale czy można
zrozumieć osobę, która pełną świadomością zdradza drugą
połówkę?
„Miłość
to przede wszystkim akceptowanie wszystkich niedoskonałości
partnera. Bo kocha się nie za coś, ale mimo wszystko...”*
Pani
Magda serwuje Nam historię opowiedzianą przez niewierną. Ewa i
Maciek z pozoru są szczęśliwym małżeństwem – dom, praca,
dobrobyt, brakuje jedynie dzieci. Mąż dobry – nie pije, nie bije,
nie wałęsa się z kumplami po knajpach. Nie interesują go nawet
inne kobiety. Więc dlaczego życie obok tego mężczyzny nie
wystarcza Ewie? Przecież kiedy go poznała, nie widzieli świata
poza sobą. Wśród górskiego krajobrazu przeżywali największe
uniesienia w swoim życiu. Teraz pozostały wspomnienia, gdy
zapracowany mąż czeka na obiad, by potem usnąć na kanapie przed
telewizorem. Czy warto więc za wszelką cenę dążyć do utrzymania
małżeństwa, którym Ewa nie może poczuć się kochaną?
Pani
Magdalena Witkiewicz to pisarka pochodząca z Gdańska, która
debiutowała powieścią „Milaczek”. Po pierwszej, przyszły
kolejne jej książki, które zdobywają co raz to większe grono
czytelniczek czekających z utęsknieniem na każdą kolejną
premierę. Jest też grupa czytających, którzy tak jak ja chwytają
za późniejsze publikacje, ciesząc się, że tyle przed nimi, a w
głowie nie musi wiercić się myśl „Kiedy ona (pisarka) w końcu
skończy pisać?!” Chociaż czy widząc promienny uśmiech autorki
i obietnicę, że wkrótce „będzie się działo”, można się
denerwować? ;)
Prozę
Pani Witkiewicz poznałam i pokochałam z „Balladą o ciotce Matyldzie”. Potem przyszła kolej na nieco inną literaturę w jej
wykonaniu - „Szkołę Żon”. Kiedy zobaczyłam na księgarnianej
półce „Opowieść niewiernej”, słyszałam, jak ona do mnie
wołała. Wiedziałam, że bez niej nie wyjdę ze sklepu. Twarda
oprawa, do której mam równie wielką słabość co do samej
pisarki, kusiła swą solidnością równie mocno. Już widziałam
miejsce na szafce, które zajmie. I tak wyszłam z kolejną powieścią
Pani Magdy, która po kilku dniach miała zaskoczyć mnie swoim
wnętrzem...
„Znów
spoglądam na swoje odbicie w lustrze z przekonaniem, że coś
powinno być po mnie widać. Jakiś ślad, powodujący, że wszyscy
będą wytykać mnie palcami.”**
Główną
bohaterką powieści jest ONA – Ewa – tytułowa Niewierna.
Wydawać by się mogło, że osoby, które zdradzają z góry są
winne rozpadowi związku i skazane na potępienie przez
społeczeństwo. Wielce możliwym, a nawet niemalże pewnym jest, że
postać taka stanowi czarny charakter powieści i nie można jej
polubić. Zaczynając lekturę postanowiłam, że nie będę poddawać
kobiety prywatnym osądom. Pragnęłam natomiast zrozumieć ją,
spojrzeć na sytuację z innego punktu widzenia – z jej strony.
Niezwykle
ważną sprawą w tworzeniu powieści opartej na koncepcji zwierzeń
przekazywanych przez bohaterkę znajdującą się w centrum wydarzeń
był portret psychologiczny przekazany przez pisarkę. Mimo
pamiętnych pod względem wyrazistości postaci stworzonych przez
Panią Magdę w innych powieściach, obawiałam się, że słabo
ukazana psychologizacja, nie pozwoli w pełni odczytać przekazu
historii Niewiernej. Bo przecież: czymże jest TAKA publikacja bez
silnie ukazanych motywów, smutków, uczuć, utrapień, radości i
doświadczeń osoby mówiącej?
„Małżeństwo
to przekupstwo, by pomoc domowa myślała, że jest panią domu –
wyjaśnił [Maciek], zwykle na końcu, zaśmiewając się przy tym w
głos.”***
Czytając,
miałam wrażenie, że Pani Witkiewicz pokazując jedno z oblicz
zdrady, pragnie pokazać swoim czytelnikom, że miłość mająca
ogromną siłę, czasem również ulega załamaniom. Przewracając
kolejne strony „Opowieści niewiernej” dochodziłam do wniosku,
iż decyzja o małżeństwie nie powinna być podejmowana pochopnie i
w pośpiechu, a kochający siebie ludzie powinni mieć stuprocentową
pewność, że „to jest TO”. Wiadomo, że uczucie nie umacnia się
jedynie przy wielkich wzlotach serca, wielkich słowach i radościach.
Podczas lektury niekiedy brzmiały mi w głowie słowa piosenki happysadu:
„Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.
To też nie diabeł rogaty.
Ani miłość kiedy jedno płacze
a drugie po nim skacze.
Miłość to żaden film w żadnym kinie
ani róże ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze...”****
Momentami
miałam więc wręcz pewność, że pisarka pragnie powiedzieć
poprzez „Opowieść niewiernej”, że o sile i wartości miłości
nie stanowi wyłącznie to, co piękne. O wiele ważniejszym (a nawet
może i najważniejszym) jest to co trudne i ciężkie – wspólne
przeprawy przez trudności, wsparcie, wspólne łzy, smutki, troska o
drugą osobę. Bo przecież uczucie nie budują wielkie uniesienia,
lecz trudy dnia obok drugiego człowieka niezależnie czy słońce,
czy deszcz.
„Patrząc
na Gośkę, Miśka i ich małżeństwo, czasem sobie myślę, że
ślub powinien być huczny, by wspólne życie się udało. Musi
kilku pijanych wujków spać pod stołem, a jakaś ciotka być
podszczypywana przez seniora rodu, by wszystko było, jak
należy.”*****
Postać
Maćka, mimo że doprowadza czytelnika do rozstroju psychicznego,
także jest niezwykle wartościowa. Osoby, które czytały tę
książkę może to trochę dziwi, jednak starałam się spojrzeć na
tego bohatera nie tylko jak na „dobrego tyrana”, ale na człowieka
podobnego do wielu. Czum wyraża się to podobieństwo? Mężczyzna
tak, jak każdy, pragną mieć u swojego boku najpiękniejszą
kobietę. Chciał by czuła się u jego boku wyjątkową, co
pomogłoby mu ją zdobyć. Pierwszy cel osiągną. Kolejnym było
dobre stanowisko. I tu wywiązał się z danej sobie obietnicy. Aż
przyszła chęć gromadzenia pieniędzy na dom, który miał stanowić
pełnię szczęścia. Co z tego, jeśli mieszkanie, w którym
pozornie dzielili z Ewą wspólne życie, stało się przystankiem,
noclegownią, jadłodajnią? Maciek jest jak wielu – wpadł w
gonitwę za pieniądzem, nie dostrzegając tego, co ważne. Nie
chciał kochać – jego nowym obiektem miłości, ciągle
niedoścignionym, bo przecież „jeszcze za mało” stał się
pieniądz. Szkoda, że zgubił w tym całą swoją radość, którą
na początku tryskał u boku kobiety swojego życia, dając jej
bezpieczeństwo i szczęście... Z jego postawy wynika jakże ważna
i dobrze znana wskazówka - „pieniądze szczęścia nie dają”.
Nie ważne jaki masz duży dom, jakim samochodem jeździsz albo jakie
marki ubrań masz na sobie. Nic z tego nie ma wartości. Ważnym jest
to, jakim jesteś człowiekiem wobec tych, którzy bezinteresownie
podarowali Tobie uczucie...
„Może
mężczyźni nie rozumieją, że czasem te zwykłe słowa są tak
bardzo ważne.”******
Po
przeczytaniu końcowych fragmentów było mi naprawdę ciężko. Nie
sądziłam, że zżyję się tak z postacią, która wedle mojego
kodeksu moralnego, nie zasługiwałaby na słowa pochwały. Teraz
wiem, że dawniej towarzyszące mi myśli, iż osoba zdradzająca z
góry jest zła i winna, były nieco mylne. Myślę, że książka
Pani Magdy pozwala czytelnikowi inaczej spojrzeć na otaczającą
rzeczywistość. Nawet jeśli ktoś ma nieco radykalne poglądy na
małżeństwo, daje ona możliwość uzmysłowienia sobie, iż i taka
osoba ma prawo do szczęścia, miłości i spełnienia – do nowego
życia. Prawda, nie każdy zasługuje na zrozumienie, czasem ludzie
wyrządzają ogromnych rozmiarów zło, ale uważam, że każdy ma
prawo nie tylko do życiowych błędów, ale również możliwości
podniesienia się, gdy wszyscy uważają, że nie zasługuje na
najdrobniejsze uczucie od drugiego człowieka.
„Jakie
to dziwne, że gdy człowiek jest szczęśliwy, często nawet o tym
nie wie. Nie zdaje sobie z tego sprawy. Dopiero później, żyjąc
wspomnieniami, zauważa, że to, co go wtedy spotkało, to było
właśnie szczęście.”*******
Choć
akcji powieści toczy się bardzo wolno, muszę powiedzieć, że
dawno nie czytałam powieści, która byłaby „idealnie skrojona”
jak „Opowieść niewiernej” w każdym calu. Dochodząc do finału
powieści, czytelnik wie, że nic nie jest tu zbędne. Żadne słowo,
gest, scena. Z całego serca polecam wszystkim tym, którzy szukają
prawdy we współczesnej literaturze, bo ta publikacja, choć zapewne
pisana fikcją literacką, pokazuje prawdziwe życie, często pełne
niepowodzeń, bólu. Daje ona wiarę w miłość, jej siłę i myślę,
że pokazując zdradę w pełnej krasie, nie zachęca do niej w jakiś
sposób, lecz stanowi obraz tego, jak można zapobiec temu, po prostu
kochając drugiego człowieka.
*
str. 39
**
str. 121
***
str. 50
****
Fragment piosenki happysadu „Zanim pójdę”.
*****
str. 47
******
str. 147
*******
str. 80
Czytałam tę książkę dokładnie dwa lata temu, ale pamiętam ją doskonale, bo zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Brak słów, aby ją podsumować. Zresztą ty, poprzez swoją recenzję zrobiłaś to idealnie.
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się ta książka, moim zdaniem to jedna z lepszych powieści obyczajowych, którą zdecydowanie warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńMowilam juz, ze pozycze od Ciebie :) ale to pozniej troche, bo poki co czekaja na mnie "Kwiaty na poddaszu" a potem Boy ;)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńoj oj oj - jaka piękna recenzja! dawno takiej nie czytałam..... fantastycznie przedstawiłaś ten tytuł! :) czuję się bardzo zaciekawiona :) mam nadzieję, że trafi w moje łapki!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, recenzja piękna :)
OdpowiedzUsuńMnie również zachęciłaś i mam wielką ochotę na tę książkę. To prawda, że trzeba mieć stu procentową (no może nie 100, bo do końca nie jest się niczego pewnym) pewność, jeśli podejmuje się decyzję o małżeństwie. W końcu to decyzja na całe życie.
Już od dłuższego poluję na tę książkę; a po Twojej recenzji - nie mogę się doczekać, aby ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie chcę przeczytać !:)
OdpowiedzUsuńW naszym prostym zyciu milosc odgrywa bardzo szczególna role. Teraz jestesmy w stanie uczynic twoje zycie milosne zdrowym i nie ma miejsca na zadne klopoty. Wszystko to jest mozliwe dzieki AGBAZARA TEMPLE OF SOLUTION. Pomógl mi rzucic zaklecie, które przywrócilo mojego zaginionego kochanka z powrotem na 48 godzin, które zostawily mnie dla innej kobiety. mozesz takze skontaktowac sie z nim ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp / Call: ( +2348104102662 ), i byc szczesliwym na wieki, tak jak teraz z jego doswiadczeniem.
OdpowiedzUsuń