środa, 28 marca 2012

[88] Agnieszka Monika Polak „Mimo wszystko”

Wyd. Novae Res
Gdynia 2012, 310 str. 
Ocena: 7/10 Dobra



Która nastolatka, ba nawet dorosła kobieta uważa, że dobrze jej z kompleksami i w swoim ciele? Na pewno niewiele takich Pań znajdziemy – we współczesnym świecie narzekamy, że tu mamy za dużo, że nasze usta są za duże, nos za długi, a oczy - za bardzo niebieskie. Na dodatek tylko Nas mogą spotykać wszelakie problemy: począwszy od złamanego obcasa, po bankructwo czy śmierć kogoś bliskiego. Jednym słowem – tak nie idzie żyć. Więc, czy jest możliwość, że istnieją osoby, tak silne, mimo przeciwności i doceniające własną osobę?

Agnieszka Monika Polak urodziła się w 1968 roku w Lubinie. Dzieciństwo i młodość spędziła na Pomorzu. Do 1988 roku mieszkała w Słupsku, gdzie ukończyła I LO w klasie o profilu humanistycznym oraz Państwową Szkołę Muzyczną I i II stopnia im. I.J. Paderewskiego w klasie altówki. Od 1988 roku mieszka i pracuje w Lublinie. Jest magistrem Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS. Jej marzeniem była praca w orkiestrze, jednak życie napisało inny scenariusz. Pracuje w branży metalowej i poszukuje dla siebie alternatywy, która pozwoliłaby jej się w jakiś sposób rozwijać i spełniać. W trakcie studiów swoje umiejętności muzyczne wykorzystywała grając w kapeli Zespołu Tańca Ludowego UMCS prowadzonego przez Stanisława Leszczyńskiego. W zasadzie nigdy nie pracowała w wyuczonym zawodzie , nie licząc jednego roku , kiedy próbowała swoich sił jako nauczyciel gry na skrzypcach .I ten rok w swoim życiu zawodowym wspomina najmilej. Na co dzień pracuje wraz z mężem prowadzą firmę produkcyjno-handlową w branży metalowej. Nie jest to zajęcie ,które przynosi jej satysfakcję dlatego też poszukuje dla siebie alternatywy, która pozwoli jej w jakiś sposób spełnić się czy zrealizować. Jest kobietą aktywną od 2006 r związała się z lubelskim środowiskiem karate. Przez trzy lata aktywnie trenowała. Ten sport i filozofia bardzo ją urzekła i zainspirowała do działania. Ślady tego dość wyraźnie odnajdujemy w jej książce. Odkąd postanowiła reaktywować się jako skrzypaczka zarzuciła treningi karate ,ale cały czas utrzymuje trwałe kontakty ze środowiskiem. Jest zawsze obecna na Wigilii i Balu charytatywnym .Ostatnio dała na nim krótki recital oraz przeznaczyła na licytację swoją książkę. Akcja charytatywna lubelskiego środowiska karate w tym roku wspomogła rehabilitację młodego karateki z Warszawy, który uległ rzadkiej chorobie układu nerwowego i w chwili obecnej porusza się na wózku inwalidzkim. Była również obecna w Warszawie przy wręczaniu czeku z tej aukcji .Promując swoją książkę aktywnie promuje karate .Pokazuje przede wszystkim wielki wpływ tego sportu na rozwój osobowości człowieka. W książce, która jest oparta na prawdziwiej historii promuje pozytywne myślenie i rozwój osobowości. Zachęca do pracy nad sobą pod wieloma względami.*

Pani Agnieszka ;)
 [źródło]
Ewa – kobieta po pięćdziesiątce, mimo że życie co dzień ją doświadcza, stara się nie poddawać. Zmaga się z powikłaniami po chorobie Heinego Medina. Niepełnosprawna, mieszkająca w Koszalinie, porusza się przy pomocy balkonika, który nazywany jest przez nią „mercedesem”. Koszalin jest również rodzinnym miastem głównej bohaterki powieści, a jednocześnie narratorki – Moniki. Choć odległość wystawiła ich być może zaskakującą przyjaźń (znaczna różnica wieku), mimo to kobiety pozostawały w ciągłym kontakcie. Kiedy nadarza się okazja spotkania, wszystko staje się jasne dla czytelnika – możemy poznać życie Ewy i jego „rewolucje”.

Kiedy chwytałam za książkę, miałam ogromne wymagania. Zachęcający opis – lubię pozycje „pisane życiem” - i komentarz Cezarego pazury nie pozostawiał złudzeń, że będzie to genialna lektura. Czy pozycja Pani Agnieszki sprostała moim wymaganiom? Pani Polak obrała idealny temat na pozycję – możemy w jej debiutanckiej powieści poznać życie Ewy, które jest pełne wzlotów i upadków oraz kolejnych przysłowiowych kłód pod nogami. Co może więc spodobać się potencjalnemu czytelnikowi w bohaterce? To bardzo, ale to bardzo silna kobieta. Czytając kolejne literki zapisywane na stronach powieści przekonujemy się, że w parze z mocnym charakterem idzie nie tylko dobroć ale również pozytywne nastawienie do świata i wesołkowatość. Ewy nie idzie nie polubić ;)

Co zachęca do lektury? Dlaczego warto chwycić za powieść Pani Agnieszki? Pisarka ma bardzo lekkie pióro, a cała historia obdarzona jest szczyptą humoru, dlatego migiem wręcz „śmigasz” przez kolejne stronice. Lekturę umilają również typowe polskie powiedzonka jak „Przyszła kryska na Matyska”, z którymi w literaturze spotykamy się bardzo rzadko. Tym właśnie drobiazgiem Pani Polak mi zaimponowała. Ale czym jeszcze? Spodobała mi także wędrówka do przeszłości – czytając to, sama zaczęłam się zastanawiać jak będzie wyglądać moje życie z kilka lat i po jakich przejściach będę.

Minusem lektury są niestety... dialogi. Początkowo powiedzonka Ewy, których używa podczas konwersacji były ciekawą odmianą, która tylko ubarwiała postać. Mimo to, z czasem zaczynały stawać się irytujące. Niestety z czasem zaczyna dochodzić do czytelnika, że rzadko kiedy ludzie rozmawiają w podobny sposób, choć niektórzy mają manierę powtarzania niektórych zwrotów typu: „no nie”.

Podsumowując, muszę przyznać, że kolejny debiut literacki, z jakim mogłam się spotkać nie zawodzi, choć pozostawia pewien niedosyt. Jednak Pani Agnieszka pozycją „Mimo wszystko” pokazuje Nam czytelnikom, iż Ona potrafi pisać, że POLACY potrafią pisać. Lekturę polecam zwłaszcza osobą, które uważają się za najbardziej zakompleksionego pechowca, którego fatum prześladuje nieustannie na świecie ;) Myślę, że publikacja powinna spodobać się też osobą, które lubią poczytać o życiu. Z pewnością ta pozycja zmieni poglądy wielu osób, na otaczającą Nas rzeczywistość.

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

 

*Powyższy opis pochodzi STĄD ;)

-------------------------------------------


Przypominam o KONKURSIE ! Macie czas do 31 marca, godz. 16:00 ;)
Szczegóły TU ^^ 

EDIT.  31.03.12
NA PRACE BĘDĘ CZEKAĆ NAWET DO KOŃCA DNIA DZISIEJSZEGO ;)

niedziela, 25 marca 2012

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie #4

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie to najnowszy, cotygodniowy (każdej NIEDZIELI) cykl na blogu Meme, podczas którego będziemy mówić o polskiej literaturze – Poetach na miarę Leopolda Staffa, kryminałach, które mogą równać się z powieściami Agaty Christie, seriach, których pozazdrościłby Nam sam Harry Potter- bohater książek J.K. Rowling czy powieściach obyczajowych, przy których wylejemy nie tylko łzy, ale również będziemy się śmiać.

Ostatnią nieobecność – moją i cyklu w zeszłą niedzielę – postanowiłam Wam jakoś specjalnie wynagrodzić. Dlatego dziś do tablicy zostaje wywołana Pani Ewa Nowak i jej cykl powieści, który rozpoczęła książka „Wszystko, tylko nie mięta”. Dzisiejsza odsłona będzie obfitować niezwykłością, ponieważ przytoczę kilka opowieści z spotkania z Panią Ewą, na którym miałam to okazję być dwa lata temu ;)

Tradycyjnie zacznijmy słowem wstępu o naszej dzisiejszej bohaterce, choć to ona zazwyczaj tworzy bohaterów, a nie nimi jest ;)

Pani Ewa Nowak
Ewa Nowak urodziła się w 1966 roku w Warszawie, z wykształcenia jest pedagogiem terapeutą. Współpracuje z wieloma czasopismami. Ukończyła XXXVII LO w Warszawie, następnie Wyższą Szkołę Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, wydział rewalidacji, kierunek: pedagogika terapeutyczna. Pracowała jako nauczycielka i pedagog-terapeuta. Mieszka z mężem i córką na warszawskim Tarchominie (wcześniej na Bródnie). Na Bródnie toczy się też akcja wielu powieściowych wydarzeń. Zadebiutowała w 1997 r. w „Filipince” tekstem dotyczącym zdawania egzaminów ustnych pt. 100% skuteczności. Współpracuje z pismami „Cogito”, „Victor Gimnazjalista”, „Victor Junior”, „Trzynastka”, „Witch”, „Edukacja Twojego Dziecka”, „Twój Styl”, „Przyjaciółka”, „Filipinka”. W 2002 roku ukazała się jej pierwsza powieść – Wszystko, tylko nie mięta. Obecnie na rynku dostępnych jest już ponad dwadzieścia tytułów. Ewa Nowak prowadzi także co roku wiele spotkań autorskich w całej Polsce. W 2009 roku powieść Pajączek na rowerze otrzymała wyróżnienie w I Konkursie Literatury Dziecięcej im. Haliny Skrobiszewskiej. Również w 2009 roku powieść Bardzo biała wrona otrzymała tytuł Książki Roku Stowarzyszenia Przyjaciół Książki dla Młodych Polskiej Sekcji IBBY w kategorii literatura młodzieżowa. Autorka felietonów, opowiadań oraz powieści dla dzieci i młodzieży. Jej twórczość podpowiada jak sobie radzić w domu i w szkole, w dobrych i złych chwilach, z przyjaciółmi i z rodzicami. Odnosi się do wartości takich jak uczciwość, szczerość wobec siebie i innych, przyjaźń, miłość i szacunek dla drugiego człowieka.


Idąc dalej spróbuje przytoczyć specjalnie dla Was historię najbardziej intrygującego tytułu publikacji z cyklu - „Diupa”, którą poznałam podczas spotkania autorskiego z pisarką.

Kiedy Pani Ewa zrobiła już dobre (z pewnością) pierwsze wrażenie, zaczęła Nam opowiadać o tym, co początkowo było dla niej bardzo trudne – nadawaniu tytułów. Wiele osób, które znam, spoglądając na powieść Pani Nowak z pewnością przeczytali by zamiast właściwego nagłówka strony tytułowej „Dupa”. Choć napis nieco się różni, z tego co pamiętam, geneza tej nazwy ma związek z tym mało elokwentnym słówkiem. Pani Ewa wspominała Nam, że na studiach miała wykładowce, który kiedy się denerwował, zamiast zbezczeszczać nasz polski język, mówił właśnie Diupa. Ta niesamowita przypadłość pozostała kobiecie w pamięci i tak Papuga Wiktora, wokół której wszystko się kręci w drugiej powieści Pani Nowak, została opatrzona nazwą Diupa ;)

Niezwykła seria Pani Nowak

Jako przerywnik, przed niezwykłą historią z „Lawendy w chodakach”, chciałabym zafundować Wam zaznajomienie się z kilkoma ciekawymi cytatami ;)


„ - Wyszłam przez was na idiotkę!
- Co się stało, kochanie? - odezwał się ojciec, bo tylko on był w domu.
- Analizowaliśmy dziś te rysunki, no, ten test człowieka i okazało się, że... że...
- Że?
- Że wszyscy mają genialne, cudowne dzieci z ostro zarysowaną osobowością i tylko moje dzieci są albo maniakami seksualnymi - Kuba narysował hożą dziewoję o wydatnym biuście beztrosko wylewającym się z dekoltu - albo są niedorozwinięte - Malwinie śpieszyło się bardzo na basen, narysowała więc kółeczko z dwiema krótkimi nóżkami, a z boku serce przebite strzałą. - Nie wspomnę już o twoim arcydziele. - Ojciec (totalne beztalencie manualne) pokrył całą kartkę nieudolnymi próbami narysowania ufoludka. - Grupa uznała, że to praca schizofrenika, i pytała, kim jest dla mnie autor rysunku.
- I co powiedziałaś?
- Że cię nie znam.”
 (mój lider)

(…) ten niekontrolowany wybuch zazdrości sprawił mi przyjemność.
- Kochasz czy nie? Nie drażnij mnie.
- Kocham, i to bardzo.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Daj dowód.
- Przepraszam, tutaj? - Magda parsknęła śmiechem.
- Popatrz na mnie i powtórz: "Ten Soplica to debil".
- Soplica? Dobrze, że też na to nie wpadłam! No, rzeczywiście Soplica! Pasuje jak ulał. Ten Soplica to debil.
- I brzydal.
- No, taki brzy... Oj, nie szczyp! I brzydal. Całkiem ładny brzydal, ale brzydal. (…)”

(...) Takie jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.”

Ojciec wychylił się z kuchni w fartuchu z napisem SZANUJ MĘŻA SWEGO MOŻESZ MIEĆ GORSZEGO”

I nadszedł czas na niezwykle wzruszającą historię, którą po prostu musiałam przepisać „żywcem” z „Lawendy w chodakach”:


„ (…) Był sobie las. Las w średnim wieku. Gdy dorosły człowiek chciał dotknąć górnych gałązek, musiał wspiąć się na palce i jeszcze wyciągnąć rękę do góry. Las był rozległy i nie było w nim żadnych ścieżek. Właśnie w tym lesie pewnego razu zły los porzucił niewidomego człowieka. Człowiek jednak się nie poddał. Z wyciągniętymi rękami, po omacku szedł przed siebie i próbował wydostać się z gąszczu roślin. Jednak nie mógł zobaczyć, gdzie kończy się las. Nie mógł zobaczyć, dokąd iść, nawet po wejściu na drzewo. I tak posiniaczony, poraniony, z obolałą duszą i ciałem błąkał się po lesie...W tym momencie rozległo się ciche chrapnięcie. To Robert zasnął. Wszyscy spojrzeli na niego, a Kinga przykryła go czyjąś rzuconą na koc bluzą. Potem znów spojrzeli na Magdę.- Mam wybitne zdolności narracyjne. Dosłownie przykuwam uwagę słuchaczy, prawda? Widzę, że melisa zadziałała, co? - powiedziała nie wiadomo do kogo. - Ale idźmy dalej. Otóż po kilku dniach, kiedy ten człowiek pogodził się z tym, że już do końca swoich dni jego życie nie będzie niczym innym, jak błądzeniem w ciemnościach, potykaniem się, wstawaniem i znów błądzeniem bez celu i przyszłości, wpadł na coś - dosłownie potknął się. Ach! - usłyszał miły głos tuż przy samej ziemi. Pochylił się i odnalazł kobietę. Była osłabiona i wycieńczona, ale wciąż jeszcze żyła. Nie miała nóg, nie mogła się poruszać. Nie mogła znieść ani litości, którą dawali jej ludzie, ani obojętności, której też jej nie szczędzili. Człapiąc na rękach, doczołgała się aż tam. Chciała się ukryć przed światem. Myślała, że to najlepsze i jedyne dla niej rozwiązanie. Ale po tych kilku dniach samotności i głodu nie była już zdolna do żadnego wysiłku fizycznego. Oboje usiedli koło siebie i postanowili przeczekać noc, a rano zabić się, bo życie żadnego z nich nie miało sensu. Jednak w nocy zdarzył się cud: poczuli swoje ciepło, przytulili się do siebie, pogłaskali i już nie chcieli umierać. Potrzebowali jeszcze dwóch nocy, żeby wiedzieć na pewno, że to jest możliwe. Nawet ślepiec i kaleka mogą być szczęśliwi i mają po co żyć, jeśli mają siebie. On ukląkł przed nią, potem wziął na ręce i posadził sobie na ramionach. Ona z góry od razu umiała wskazać kierunek i dawała mu wskazówki, na co powinien uważać, gdzie jest bagno, a gdzie dobra, twarda, bezpieczna droga. On niósł ją z przyjemnością, czując ciepło jej dwóch kikutów na ramionach. Po kilku godzinach wyszli z lasu. I tak już było do końca życia. Ilekroć mieli kłopoty, on sadzał ją sobie na ramionach. Ona wszystko widziała, a on miał siłę, aby iść w dobrym dla nich kierunku.”




Zbliżając ku końcowi chciałabym jeszcze opowiedzieć o WAŻENIU racji z „Krzywego 10”

Jedna z ważniejszych postaci – Ewa będąca psychologiem – tłumaczyła małemu Piotrusiowi co jest ważniejsze : jego przyjemność z tego, że np. zniszczy mrowisko czy strach jaki ogarnia w tej chwili mrówki. Bardzo spodobało mi się jak kobieta pomogła mu rozwiązać ten problem. Kazała chłopcu zamknąć oczy i wziąć na swoje dwie dłonie ciężar tych obu sytuacji, i ZWAŻYĆ JE. Nie mogłam się nadziwić jej metodom, więc sama tego spróbowałam, gdy miałam do podjęcia trudną decyzję. I muszę przyznać, że skutkuje. Podświadomość człowieka nie daje za wygraną i wyważa to co dobre. To było coś niezwykłego !


Na deser przedstawiam Wam zdjęcie sprzed dwóch lat – Z Panią Ewą i dwiema koleżankami ;)


Zdjęcie z Panią Ewą ;) W kolejności od lewej: Meme, Pani Ewa, Eta z Książkowej Kawiarni i druga z koleżanek ;)

Kończąc dzisiejszą odsłonę cyklu, pragnę nie tylko powiedzieć DOBRANOC wszystkim Molom Książkowym, ale również życzyć pomyślnego tygodnia ;D

Pragnę również przypomnieć o KONKURSIE ! Macie czas do 31 marca, godz. 16:00 ;) Szczegóły TU ^^

wtorek, 20 marca 2012

Podwójnie urodzinowo, czyli konkursu nadszedł czas ;) + Informacja

Kochani! Na wstępie chciałabym przeprosić wszystkich Tych, którzy czekali w niedzielę na cykl – niestety z powodów prywatnych, nie udało mi się dojść do komputera. Na dziś, z okazji podwójnych obchodów planowana była również zmiana grafiki bloga i kilka nowości, jednak w niedzielę mój osobisty grafik i fotograf w jednym trafił do szpitala. Wszelkich zmian możecie spodziewać się po powrocie Karoliny i jej dojściu do zdrowia (2 – 2,5 tygodnia)


Idąc dalej, a jednocześnie pochylając czoło z powodu swojego zaniedbania, chciałabym zaprosić Was do udziału w konkursie ;) Dziś Meme, a właściwie Michalina świętuje swoje (już) 17 urodziny. Z kolei blog 26 stycznia (zaspałam ;/ ) skończył 2 latka. Dlatego w dniu dzisiejszym – 20 marca wesoła siedemnastolatka i prawie 26-miesięczny blog, który potrafi już sam „chodzić”, chcą świętować razem z Czytelnikami!

A zasady są takie :

1. Każdy uczestnik, który posiada bloga proszony jest o wklejenie baneru informującego o konkursie w widocznym miejscu na swojej stronie i podlinkowanie go ;)
2. Mile widziane dodanie do obserwowanych przez biorącego udział.
3. Zadanie konkursowe polegać będzie na zobrazowaniu w dowolny sposób (zdjęcie/ grafika/ rysunek/ opowiadanie (nie dłuższe niż 2 strony A4)/ wiersz lub inne dzieło poetyckie) hasła: WIOSNA – WSZYSTKO RODZI SIĘ NA NOWO ;)


Gotowe pracę proszę przesyłać na mojego maila: meme@poczta.onet.eu , w temacie wpisując: KONKURS PODWÓJNIE URODZINOWY.

Na wasze twórcze przesłanie czekam do 31 marca 2012 do godziny 16:00 ;) W tymże dniu zbierze się szanowna komicja, w skład której wejdą zapewne członkowie mojej rodzin. Wtedy też nastąpi wybór dwóch zwycięzców ( w końcu podwójne święto! ^^). 1 kwietnia ogłoszę szczęśliwców i jeśli uda się, opublikuję ich pracę na blogu (prosiłabym też dlatego o zgodę na upublicznienie waszych dzieł) ;D

A nagrodami będą:

Miejsce I – NAGRODA NIESPODZIANKA
Miejsce II – Książka pt. „Kod Stra Vinci” Toby'ego Clemensa.

Śląc pozdrowienia dla Wszystkich Czytelników, zapraszam na recenzję w piątek i niezwykły cykl, oczywiście w niedzielę, w którym poznance nie tylko kolejną wspaniałą pisarkę, ale również zobaczycie Meme we własnej osobie ;D

EDIT.  31.03.12
NA PRACE BĘDĘ CZEKAĆ NAWET DO KOŃCA DNIA DZISIEJSZEGO ;)

niedziela, 11 marca 2012

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie #3

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie to najnowszy, cotygodniowy (każdej NIEDZIELI) cykl na blogu Meme, podczas którego będziemy mówić o polskiej literaturze – Poetach na miarę Leopolda Staffa, kryminałach, które mogą równać się z powieściami Agaty Christie, seriach, których pozazdrościłby Nam sam Harry Potter- bohater książek J.K. Rowling czy powieściach obyczajowych, przy których wylejemy nie tylko łzy, ale również będziemy się śmiać.

Choć, kiedy tworzyłam cykl, miałam zamiar pisać nie tylko o polskich „legendach”, ale również o zaskakujących debiutantach, nie mogłam sobie odpuścić, aby w jednym z początkowych odsłon nie wywołać pod tablicę mojej ulubionej polskiej autorki. Dziś przy stole, świeżo zaparzonej gorącej herbacie i murzynku upieczonym własnoręcznie przez Meme, postanowiłam „posadzić” Panią Małgorzatę Musierowicz i znakomitą „Jeżycjadę” ;)


Obiecałam dzisiejszej kolacji nadać oryginalności i to postaram się zrobić. Na początek postarałam się Wam przybliżyć nie tylko Panią Małgorzatę, ale również co nieco napomknąć o Jeżycjadzie ;D

Małgorzata Musierowicz urodziła się w Poznaniu, gdzie ukończyła Wydział Malarstwa i Grafiki w PWSSP. Debiutowała w połowie lat 70. XX w. powieścią Małomówny i rodzina, wkrótce potem rozpoczęła cykl humorystycznych powieści Jeżycjada, zwany tak od nazwy poznańskiej dzielnicy Jeżyce, w której mieszkają jego bohaterowie. Musierowicz napisała także wiele książek dla młodszych dzieci. Na motywach powieści Kłamczucha powstał film o takim samym tytule, a na podstawie Kwiatu kalafiora i Idy sierpniowej zrealizowano film ESD. Oba filmy reżyserowała Anna Sokołowska. Jej niezwykle popularne, pełne humoru książki zdobyły wiele prestiżowych nagród w kraju i za granicą, m.in. Kwiat kalafiora wpisany został na Listę Honorową im. Andersena przez jury IBBY przy UNESCO. Noelka zaś została uznana za Książkę Roku przez Polską Sekcję IBBY. Książki Małgorzaty Musierowicz przełożono na wiele języków. Stały się także podstawą adaptacji filmowych.

Jeżycjada – cykl książek dla dziewcząt autorstwa Małgorzaty Musierowicz. Jego nazwa pochodzi od poznańskiej dzielnicy Jeżyce. Wymyślił ją profesor Zbigniew Raszewski, prywatnie wielbiciel serii i przyjaciel autorki, żartobliwie nawiązując do Iliady. Akcja niemal wszystkich książek z cyklu rozgrywa się w Poznaniu. Musierowicz nawiązuje do rzeczywistych miejsc (np. ul. Roosevelta), a także zdarzeń (robotnicze demonstracje w czerwcu 1956). Trzon Jeżycjady stanowią losy rodziny Borejków, mieszkającej w stuletniej kamienicy przy ulicy Roosevelta. Choć poszczególne tomy są niezależne od siebie i można je czytać oddzielnie, to jednak wiele aluzji i odniesień trudno zrozumieć bez uprzedniego zaznajomienia się z poprzednimi częściami.
  1. Szósta klepka
  2. Kłamczucha
  3. Kwiat kalafiora
  4. Ida sierpniowa
  5. Opium w rosole
  6. Brulion Bebe B.
  7. Noelka
  8. Pulpecja
  9. Dziecko piątku
  10. Nutria i Nerwus
  11. Córka Robrojka
  12. Imieniny
  13. Tygrys i Róża
  14. Kalamburka
  15. Język Trolli
  16. Żaba
  17. Czarna polewka
  18. Sprężyna

Przeglądając poszczególne serwisy poświęcone „Jeżycjadzie” znaleźć można wiele perełek. Taką właśnie stroną była Encyklopedia Jeżycjady, z której postanowiłam zaczerpnąć niezwykły słownik terminów jezycjadowych. Przeglądając poszczególne hasła, uśmiech, na wspomnienie wszystkich dobrych chwil spędzonych z książkami Pani Małgorzaty, zagościł na mojej twarzy ;) Dlatego wybrałam moje ulubione pojęcia:

Absztyfikanci – nawiedzający dom Borejków za każdym razem, gdy była w nim jakaś panna na wydaniu (czyli praktycznie bez przerwy), natychmiast oddawali się rozmową o kulturze łacińskiej z ojcem Borejką.

Baba be-be – nazwał tak Józinek Bellę, która wpadła na jego wózek.

Baltona – przezwisko Floriana Górskiego. Wzięło się od koszulki z takim właśnie napisem, którą uparcie nosił przez jakiś czas.

Banana Joe – ulubione lody Róży i Laury. Laura jako klasowa skarbniczka zdefraudowała składki i wydała wszystkie pieniądze właśnie na te lody.

Cyceron – jego portrecik przyniósł dla Ziutka Ignacy Idzie, a ona przyjęła prezent entuzjastycznie i wykorzystała ramkę jako gryzaczek dla syna.

Cześć i czołem – słynny okrzyk Genowefy zarówno na przywitanie jak i pożegnanie.

Dyskusyjna Grupa ESD – grupa, którą założyli 1 stycznia 1978r. Gabrysia Borejko, Robert Rojek i Aniela Kowalik. Grupa miała za zadanie rozsyłać innym ludziom Sygnały Dobra. Później do grupy dołączyli pozostali członkowie – Paweł Nowacki, Danka Filipiak, Joanna Borejko, Janusz Pyziak i Ida Borejko. Po dołączeniu do grupy nowych członków – Krzysztofa Frączaka, Pauliny Jędryś i Klaudiusza Krzyżanowskiego grupa zmieniła nazwę na CZYNNO-DYSKUSYJNE KOŁO ZAMACHOWE „SZWUNGSZAJBA”.

Filipiak Bartek – nazwisko Filipa Bratka przekręcone przez konduktora z pociągu Pomorzanin, podane przez Kłamczuchę Gabrysi. Człowieka o tym nazwisku poszukiwała Ida w Akademii Muzycznej, a znalazła Filipa.

Gazpacho – zupa warzywna, którą trzy siostry zrobiły czwartej – Natalii, która akurat była na wakacjach jako eliksir miłosny.

Gwiazdor – 1. Zwany tak jest Święty Mikołaj w województwie wielkopolskim. 2. Mamert przebierający się dla swoich dzieci i wręczający im prezenty. 3. Rola Tomka, gdy razem z Aniołkiem – Elką chodzili po domach i wręczali prezenty.

Homo sapiens – temat ankiety ulicznej, którą przeprowadziły Róża i Laura w Walentynki 1998r. zadając pytanie „Co by pan/pani zrobił/a gdyby się okazało, że pana/pani kumpel/ przyjaciel/sąsiad to homo sapiens?” i otrzymując bardzo zaskakujące odpowiedzi, tylko Bernard Żeromski zauważył, że pytanie jest podchwytliwe.

Intelektualista – długie i trudne słowo na „i”, jeden z zawodów tatusia Genowefy według jej zeznań.

Juliusz – nazywał tak Ignacy Borejko Janusza Pyziaka myląc go z kolegą Idy – Klaudiuszem. Nawet gdy Pyziak powrócił po dwudziestu latach dziadek nazwał go Juliuszem.

Kaszel – towarzysz Genowefy w wędrówkach po Jeżycach, na który ciągle zapominała pić syrop, co według mamy Borejko mogło wkrótce przejść w zapalenie płuc.

Koziołek Matołek – bajka oglądana przez Bobcia z takim zapałem, że sprawiał wrażenie kompletnie wyłączonego z rzeczywistości tymczasem docierały do niego okrutne zbrodnie cesarza Nerona.

Liceum im. Żeromskiego – szkoła, do której chodziły wszystkie córki Borejków oraz Bebe, Dambo, Cesia, Hajduk, Danusia i Pawełek, Kreska i Maciek. Pracował też tam prof. Dmuchawiec, dyrektor Pieróg, pani Jedwabińska oraz pan Jankowiak.

Lumière – panneau, które namalował Bernard plakatówkami na ścianie w domu (nieswoim), i które po spojrzeniu na nie następnego dnia sprawiło mu wielki zawód.

Matura – oblana z hukiem przez zakochaną Patrycję, co stało się perłą dydaktycznych opowieści rodzinnych.

Nadszczerość – kłopotliwa cecha, która doskwierała Bernardowi, i nad którą nie mógł zapanować. Był to dziwny przymus wewnętrzny skłaniający go do mówienia wyłącznie prawdy niezależnie od okoliczności. Ów przymus nie pozwalał mu ani sekundy do namysłu, toteż efekty były kłopotliwe.
Naszpan polonista – nauczyciel Łusi z kółka literackiego, o którym ciągle opowiadała, czego nie znosiła Laura, ale nie wiedziała, że to przypadkiem ten sam człowiek, w którym się zakochała – Adam Fidelis.

Nuits de Young – róża, którą wybrała Laura z katalogu, który pokazał jej ojciec Adama, tę samą wybrał też Adam, a później pan Hubert podarował jej taką różę w prezencie.

Obiadek – posiłek, na który wpadała do wszystkich domów na Jeżycach Geniusia.

Idąc dalej, chciałabym również przytoczyć kilka cytatów, ale nie będą one zwykłe. W książkach Pani Musierowicz przewijała się masa łacińskich sentencji, które tylko urozmaicały czytelnikowi czytanie:

Nil melis quam cum ranione tacere.
Roodevelta 5
Nie ma nic lepszego nad rozsądne milczenie.

Non qui parum habet, sed qui plus cupit, pauper est.
Nie ten jest biedny, kto posiada mało, lecz ten, kto pragnie więcej.

Quae volumus, ea credimus libenter, et quae sentimus ipsi, reliquos sentire speramus.
Wierzymy chętnie w to, czego pragniemy, i spodziewamy się, że nasze uczucia podzielają inni. (Juliusz Cezar)

Virtus sola homines beatos reddit.
Tylko cnota czyni ludzi szczęśliwymi.

Nemo usque ad mortem beatus mansit.
Nikt aż do śmierci nie był szczęśliwy.

Na koniec postanowiłam zrobić rzecz, której po prostu nie mogę się powstrzymać – przytoczyć cytaty pisane piórem Pani Musierowicz, które wylądowały w moim zielonym notesie:

Słabszy to może tylko ten, kto bardziej potrzebuje miłości”

Im bardziej się kogoś kocha, tym więcej trzeba mu zostawić wolności. Gdybym chciał się komuś zwierzyć, byłabyś może pierwsza, bo jesteś mi najbliższa na świecie. Ale wole zachować taki kąt w duszy, do którego nikt nie wejdzie. Zwłaszcza bez pukania.”

Zawsze tak bywa po zwierzeniach i po odkryciu uczuć. Potem człowiek żałuje, wstydzi się swojej słabości, trochę się boi, co ten drugi zrobi z jego tajemnicą, a trochę się lęka, że ta osoba, która wysłuchiwała zwierzeń, w głębi duszy pogardza tym, komu musiała wycierać usmarkany nos.”

Żyj tak, żebyś w żadnej minucie nie musiała się wstydzić tego co czynisz. Postępuj tak, jakby przez cały czas patrzył na Ciebie ktoś, kto Cię kocha, szanuje i jest z Ciebie dumny.”

Pamiętaj: Wolno Ci stracić autorytet, nie wolno Ci stracić kontaktu.”

Choć cykl dobiega końca, o książkach Pani Małgorzaty, jak i o tej niezwykłej osobie, mogłabym mówić w nieskończoność. Uchylając rąbka tajemnicy, zdradzam, że odkąd pamiętam, chciałabym spotkać Panią Musierowicz i móc z Nią porozmawiać. Kto wie, może to marzenie się spełni? Trzeba wierzyć, bo przecież dzięki temu jesteśmy bliżsi ich spełnienia ;D

Zdjęcia pochodzą stąd: 1 - 2 - 3 - - 5

czwartek, 8 marca 2012

[87] Emilia Przyczyna „Pierwiastek buntu”

Wyd. Novae Res
Gdynia 2012, 311 str.
Ocena: 7/10 Dobra

Wielu z nas narzeka, kiedy rano trzeba wcześnie wstać i iść kolejny dzień z rzędu do szkoły, dobrze wiedząc, że czeka Nas znów ta sama (męcząca) rzeczywistość. Jednak czy tak samo czuje się osoba, która dotąd żyła z dala od cywilizacji, a nauka jest dla niej szansą na wydostanie się z przysłowiowej „dziury zabitej dechami”? Czy warto, zwłaszcza, gdy obok rozwoju idą w parze marzenia, podjąć decyzję wbrew opiniom „życzliwych”?

Mała japonka Ochiyo, kiedy trafia do Akademii sztuk walki, wie, że spełniły się jej najskrytsze marzenia. Los nie mógł być bardziej łaskawy dla nieco wyobcowanej chłopczycy, która pragnęła stać się wielką wojowniczką. Niestety, jej szczęście nie trwało długo. Z biegiem czasu przekonuje się jednak, że nauczyciele również potrafią być nie tylko kapryśni, ale również niesprawiedliwi i agresywni. Dziewczyna przekonuje się również, że walką są nie tylko kopnięcia czy ciosy, ale również pokonywanie własnych lęków i przeciwności losu. W tym wypadku może pomóc tylko prawdziwa przyjaźń, której rozwój będzie możliwy jedynie dzięki zaufaniu. Jednak jak poradzić sobie z dojrzewaniem i przyjaźnią, kiedy za rogiem czyha wróg?

Na drodze mojej czytelniczej wędrówki pojawiła się kolejna debiutantka – Pani Emila Przyczyna. Jest ona osiemnastoletnią uczennicą I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Zamościu. Zaledwie rok starsza ode mnie nastolatka, zafascynowana kulturą japońską, osadziła akcję swojej pierwszej (ale jak mniemam nie ostatniej) powieści właśnie w Japonii, pokazując czytnikom, że na Ziemi istnieją jeszcze zakątki, gdzie ludzie potrafią żyć bez telewizora czy internetu.

Japoński krajobraz
Siedząc na lekcji polskiego usłyszałam, że młodzież powinna więcej czytać, zwłaszcza teraz, póki są jeszcze „piękni”, a na starość ukazywać swoją przystojność intelektualną. Muszę powiedzieć, że będąc osobą czytającą na każdym kroku, mam często problem z doborem lektury. Bardzo często chwytam za pozycję o życiu, które pokazują czytelnikom różne oblicza tego, co może spotkać każdego z Nas. I tak też było w przypadku „Pierwiastka buntu” Emilii Przyczyny. Zachęcił mnie przede wszystkim opis powieści, gdyż sztuki walki nie są mi obce – moja siostra trenuje kilka i bywało, że byłam jej „materiałem” do ćwiczeń ;)

Muszę przyznać, że po lekturze byłam pełna wrażeń. Młoda pisarka świetnie wprowadziła Nas w akcje, ukazując nie tylko japońską rzeczywistość, ale również problemu, z jakim spotykała się mała Ochiyo, która była w swojej wiosce „odmieńcem”. Przyznaję, że z chęcią czytałam kolejne strony lektury. Pani Emilia ma nie tylko lekki styl, ale także potrafi trafnie opisać emocje, jakie mogły towarzyszyć dziewczynce, która została doświadczona przez życie.

- Ochiyo, wiem, że to może zabrzmi śmiesznie i raczej nie zmieni, ale ja nie chcę, żebyś tam szła - wyznała Mika.
- Wiem Mikuś, ja też tego nie chcę, ale tak trzeba – powiedziałam i czule pogłaskałam swoją siostrę z wyboru po głowie, zupełnie tak jak moja mama zwykła głaskać mnie. (...)”

Główna bohaterka przeżywa podczas nauki w Akademii transformację – z dziecka w kobietę. Autorka umiejętnie pokazuje czytelnikowi myśli i uczucia, które krążą po głowie dojrzewającej Japonki. Wszystkie słowa i wyznania Ochiyo zapisane są bardzo realnie, co nadaje lekturze atrakcyjności. Pozycję czyta się jednym tchem, a Pani Emilia, mimo młodego wieku, trafnie zaznacza wartości ważne w życiu nastolatki – przyjaźń i pasję.

Choć często nużą mnie skomplikowane opisy organizacji, czy zgrupowań, tym razem było inaczej. Kilkustronicowy zarys działania Zakonu i poszczególne drogi, które mogą wybrać członkowie, bardzo mnie zainteresowały. Czytając poszczególne możliwości wyboru, zastanawiałam się nie tylko, która byłaby najlepsza dla dziewczynki, ale również gdzie mogłabym się sprawdzić ja, czy moja siostra.

Odkryłam także dwie potężne siły, jakimi były dla mnie kłamstwo i dyplomacja oraz nowe nieograniczone możliwości, jakie te dwie rzeczy dla mnie stwarzały. Na początku było to dla mnie tylko zabawą, niewinnym głupstewkiem, ot takim sobie niepotrzebnym kuszeniem losu, które bardzo lubiłam. Z czasem zauważyłam, że za pomocą tych dwóch rzeczy mogę uzyskać od różnych osób to, co mi się żywnie podoba lub wpaść w tarapaty. (...)”

Bez cienia wątpliwości muszę przyznać, że najlepszym wątkiem „Pierwiastka buntu” była przyjaźń Ochiyo z Miką i Reiką, które jak prawdziwe przyjaciółki, mimo znaczącej pozycji dziewczyny, starały się ją traktować jak równą sobie. Ponadto ich zachowanie i wsparcie oraz otwartość na problemu pokazały, że w myśl słów Zenty Mauriny Raudive: „Czym dla ptaka są skrzydła, tym dla człowieka jest przyjaźń: wznosi go ponad proch ziemi”. Bardzo się cieszę, że Pani Przyczyna umieściła w swej powieści wątek prawdziwej, a przede wszystkim silnej przyjaźni, gdyż działa to tylko na plus lektury;)

Podsumowując, przyznaję, że kolejna debiutująca Polka, mile mnie zaskoczyła. Czym? Przede wszystkim lekkością z jaką stawiane są kolejne słowa. Pozycja Pani Emilii jest przede wszystkim idealna dla osób, które zostały doświadczone przez życie. Myślę, że dzięki publikacji, podążając razem z bohaterką wyboistą drogą w kierunku przyszłości, zrozumieją, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a nawet najgorsza sytuacja może zakończyć się pozytywnie ;)


Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

niedziela, 4 marca 2012

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie #2



CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie to najnowszy, cotygodniowy (każdej NIEDZIELI) cykl na blogu Meme, podczas którego będziemy mówić o polskiej literaturze – Poetach na miarę Leopolda Staffa, kryminałach, które mogą równać się z powieściami Agaty Christie, seriach, których pozazdrościłby Nam sam Harry Potter- bohater książek J.K. Rowling czy powieściach obyczajowych, przy których wylejemy nie tylko łzy, ale również będziemy się śmiać.


Kilka dni, jeszcze zanim pojawił się pierwszy „odcinek” cyklu zastanawiałam się jak to będzie dalej, skąd wezmę pomysły na kolejne odsłony. I tak powstała lista na kilka kolejnych niedziel, na której, zaraz za Panem Miłoszem plasuje się fenomenalne kryminały Pani Joanny Chmielewskiej, które zostały wydane nakładem Wydawnictwa Kobra Media i w 2010 roku ukazywały się w każdy czwartek, w polskich kioskach. Choć mi samej nie udało się uzbierać owej serii, a przeczytałam tylko niektóre z pozycji, myślę, że owy zbiór jest jak najbardziej godny uwagi ;)



1. Klin
2. Całe zdanie nieboszczyka
3. Lesio
4. Romans wszech czasów
5. Wszystko czerwone
6. Dzikie białko
7. Boczne drogi
8. Studnie przodków
9. Kocie worki
10. Krokodyl z Kraju Karoliny
11. Zbieg okoliczności
12. Rzeź bezkręgowców
13. Wszyscy jesteśmy podejrzani
14. Depozyt
15. Drugi wątek
16. Najstarsza prawnuczka
17. Wyścigi
18. Florencja, córka Diabła
19. Szajka bez końca
20. Wielki diament t.1
21. Wielki diament t.2
22. Zapalniczka
23. (Nie)Boszczyk mąż
24. Złota mucha
25. Babski motyw


Joanna Chmielewska, właśc. Irena Kühn urodziła się 2 kwietnia 1932 roku w Warszawie.To nie tylko autorka powieści sensacyjnych, kryminalnych, komedii obyczajowych, ale także książek dla dzieci i młodzieży. Ukończyła Wydział Architektury na Politechnice Warszawskiej, z zawodu jest inżynierem architektem. Pracowała m.in. w Samodzielnej Pracowni Architektoniczno-Budowlanej "Blok", w Energoprojekcie, w Biurze Projektów "Stolica". Pracowała przy budowie Domu Chłopa. Debiutowała w 1958 na łamach czasopisma "Kultura i Życie" jako prozaik. Przez pewien czas pisała w Kulturze i Sztuce na tematy związane z architekturą wnętrz. W 1964 miał miejsce debiut książkowy – wydała sensacyjną powieść Klin. Wiele osób nie miało wtedy wątpliwości, że Pani Joanna z pewnością na dłużej zagości na literackim rynku. Od 1970 r. zajmuje się wyłącznie twórczością literacką. Pod pseudonimem literackim Joanna Chmielewska publikuje od połowy lat 60. jedna z najbardziej popularnych współczesnych powieściopisarek polskich. Bardzo pracowita to autorka: w latach 90. ogłasza średnio dwie książki w ciągu roku. Łącznie opublikowała blisko 50 tomów prozy. Szczególną popularność – już w latach 70. – zyskała jako autorka powieści kryminalnych. Łączny nakład jej powieści w Polsce przekroczył 6 milionów egzemplarzy, a w Rosji - gdzie uważana jest za najpoczytniejszą pisarkę zagraniczną - 8 milionów. Zakochani w Chmielewskiej Rosjanie określają jej powieści mianem „kryminałów ironicznych”. Sformułowanie to niezwykle trafnie oddaje ich specyfikę. Intryga kryminalna, zawrotne tempo akcji, zupełnie nieprawdopodobne sytuacje, w jakich znajdują się bohaterowie – wszystko to nie miałoby takiego uroku, gdyby nie niepowtarzalny komizm sytuacyjny i humor, ocierający się momentami o groteskę. Jej książki tłumaczono na języki obce 107 razy. Prywatnie jest rozwódką, ma dwóch synów: Jerzego (ur. 1951) i Roberta (ur. 1956). O sobie Pani Joanna mawia:

„Mnie się albo kocha, albo nie trawi. Ci, którzy nie trawią, to ludzie, którzy nie mają poczucia humoru, albo mają specyficznie uwarunkowane. No i mają do tego prawo. U mnie poczucie humoru jest bardzo ważne, zresztą to u nas jest rodzinne.”

Co zachwyca w prozie Pani Joanny?

Zawsze, kiedy czytałam poszczególne pozycje Pani Chmielewskiej, zastanawiałam się, jak można pisać o śmierci, a przede wszystkim o masie trupów, jaka przewijała się przez jej pozycje, tak lekko, oczywiście nie zapominając o humorze i poruszaniu znaczących spraw. Ponadto książki Pani Joanny charakteryzują wyraźne postaci, o których nie idzie ot tak zapomnieć. Tytułowy bohater jednej z powieści - Lesio czy Pan Seweryn (uwielbiam!) z „Szajki bez końca” to bohaterowie, którzy na trwałe zapisują się w naszej pamięci. Co ciekawe dla czytelnika – w publikacjach Pani Chmielewskiej pojawia się masa Joann i Teresek ;)

Fragment GENIALNEJ „Szajki bez końca”:

 - Zaraz przyjedzie milicja.
    - Co? zdziwił się mój syn. - Jaka milicja?
     - Nie wiem jaka. Zwyczajna. Powinni być za chwilę.
    - Po co?
    - Wezwałam ich. Zbieraj, mówię! Do kuchni...
    - Zaraz - powiedział mój syn i przytulił pudło do piersi. - Przed milicją to ja bym wolał schować to, a nie mleko. Kupiłem spod lady...
    - Nie wchodź tam!!! - wrzasnęłam okropnie, bo już wyciągał rękę do klamki.
    Mój syn wzdrygnął się gwałtownie i cofnął od drzwi.
    - Dlaczego, co się stało?
    Spróbowałam zachować kamienny spokój. Siódma puszka wymknęła mi się z rąk.
    - Tam leży jakiś facet.
    - Jak to leży? Pijany?
    - Nie, chyba nie. Raczej nieżywy.


Myślę, że wiele osób, co prawda nie z mojego przedziału wiekowego, na hasło dobry polski kryminał wymieniłoby właśnie, którąś z książek Pani Joanny. Dlaczego tak się dzieje? Współcześnie wiele osób zachwyca się Pani Christie czy Panią Jungstedt (nie miałam jeszcze okazji czytać jej dzieła), a nie zauważa ogromnego talentu Polaków. Myślę, że w obrębie literatury kryminalnej POLSKIEJ! Znalazłoby się kilka nazwisk, jednak czy jest wśród nich ktoś z TAKIM dorobkiem literackim i z TAKĄ lekkością narracji w swoich dziełach?


Fragment również lubianej przeze mnie pozycji - „Wszytko czerwone” :



[...] Pan Mulgaard wyraźnie sposępniał, z namysłem przyglądając się Alicji.
- Niedobrze - rzekł. - światłość była na pani osoba. On wykonywa zła zamiara poprzez okno. Pani winna nie siadywać na światłość.
- W ogóle to siadywam na tyłku - mruknęła Alicja. - I co mam zrobić? Zamknąć się w wychodku?
- Zakamuflować otwory - odparł pan Mulgaard uroczyście, czyniąc gest, imitujący zaciąganie zasłon.
Zasłon na oknach nie było. Alicja rozejrzała się niepewnie po oknach.
- Powinnaś to zrobić! - powiedziała Zosia stanowczo. - Masz tyle różnych szmat, że można to coś zawiesić! Uważam, że przesadzasz z tą nieostrożnością!
- Owszem, powiesić jest co, tylko nie ma na czym...
- Jak to? Przecież miałaś taki pręt?
- Tak, ale on zginął...
- Jak to zginął?
- No tak zwyczajnie. Nie ma go już parę miesięcy. Szukałam wszędzie, ale bez rezultatu. Sama się zastanawiam, gdzie on się mógł podziać!
Przyjrzeliśmy się jej w osłupieniu i niemal z podziwem. Pret do zasłon miał przeszło trzy metry długości. Ilość miejsc, w których mógłby się zmieścić w domu, zarówno pionowo, jak i poziomo, była zdecydowanie ograniczona. Zgubić coś równie trudnego do zgubienia to już doprawdy była duża sztuka!
Niemniej jednak pan Mulgaard ... [...]

CIEKAWOSTKI ;)

Z tego co udało mi się dowiedzieć, podczas gromadzenia materiałów do cyklu – Pani Joanna pierwszy raz za talię kart chwyciła mając 2,5 roku. Sympatia do gier karcianych pozostała w niej na długie lata – często razem z przyjaciółmi wybierała się do kasyn. Mistrzyni pokera, przegrywa w black jacka. Posiadła tajniki gry w wojnę, cygana, tysiąca, loteryjkę, kuku, pana, makao i remika. Mistrzyni pasjansa i kabały. Muszę również zdradzić, że doszły mnie słuchy, iż pisarce w 1987 roku udało się rozbić bank, wygrywając 274 tysiące.

Co ciekawe – pani Chmielewska jest również niebywałą znawczynią win – dwa razy do roku zaprasza na degustację dostawców najprzedniejszych win. Uwielbia również czarną herbatę, którą potrafi parzyć na kilka sposobów.

Myślę, że kolejna odsłona cyklu, która właśnie dobiega końca, spotka się z entuzjazmem (przyznaję, że byłam mile zaskoczona) Moich czytelników ;) Ze swojej strony pragnę Was zaprosić na środową recenzję „Pierwiastka buntu” oraz Niedzielny cykl, który w przyszłym tygodniu przybierze nieco inną formę niż jego poprzednicy ;) Jeśli uda mi się znaleźć czas, pod koniec tygodnia postaram się zamieścić moją opinię na temat „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza – lektury, którą czytałam najdłużej w życiu, choć wbrew pozorom pokochałam bohaterów i bardzo emocjonalnie przeżywałam ich losu ;)

Zdjęcia pochodzą stąd:  1 - 2 - 3 - 4