środa, 26 października 2011

TOP 10: ulubione serie książkowe!

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.




Dziś przyszła pora na... Dziesięć ulubionych serii książkowych!


Od dawna przyglądałam się genialnemu pomysłowi Futbolowej, za każdym razem obiecując sobie, że w końcu, również u siebie opublikuję taki ranking. Mój początkowo słomiany zapał udało się okiełznać i oto jest – 10 ULUBIONYCH SERII KSIĄŻKOWYCH wg MEME ;)

Najwyższe podium zajmuje … JEŻYCJADA - MAŁGORZATA MUSIEROWICZ



Pierwszy raz za niesamowite losy pewnej poznańskiej rodziny, chwyciłam jakieś 6 lat temu, kiedy byłam w klasie piątej. Oczarowana „Szóstą klepką”, śledziłam dalej przygody Borejków, aż po dziś dzień ;)



A dalej znajdziemy : JUTRO - JOHN MARSDEN





Moja słabość do wojen znalazła swoje miejsce również podczas lektury kolejnych części „Jutro”. Choć na razie mam za sobą dwie części, nie mogę się oprzeć opowieści Pana Marsdena oraz jej nietuzinkowym bohaterom, o niezwykle silnych charakterach.

I również - WSZYSTKO TYLKO NIE MIĘTA - EWA NOWAK



Seria o rodzinie Gwidoszów i ich przyjaciołach podbiła moje serce. Pani Ewa pisząc życiowe pozycje pokazuje nam nie tylko jakich wartości się wystrzegać, ale również potrafi rozbawić czytelnika do granic możliwości ;)


No i oczywiście - DZIENNIKI Z PODRÓŻY - BEATA PAWLIKOWSKA




Seria Beaty Pawlikowskiej ogromnie przypadła mi do gustu, gdyż z każdą stroną jej niewielkich „książeczek” czuję się, jakbym również podróżowała po Tybecie czy Wyspie Wielkanocnej ;)


Od dziecinnych lat czytuję – OPOWIEŚCI Z NARNII – C. S. LEWIS




Do dziś nie zapomnę, jak mała dziewczynka imieniem Michalina, stawała na paluszkach, kiedy była w 4 klasie, by sięgną po poleconą jej wtedy przez bibliotekarkę – pierwszą część Opowieści z Narnii ;)

Nie zapomnijmy także o : ANI Z ZIELONEGO WZGÓRZA - L. M. MONTGOMERY


 
Uwielbiałam nie tylko małą Anię o rudych jak marchewka (broń mnie Boże) w włosach. Z chęcią wracam do kolejnych tomów przygód tej niezwykłej bohaterki.


Dodaję do tego zacnego grona PRZYGODY MIKOŁAJKA - SEMPE JEAN-JACQUESA ORAZ GOSCINNEGO RENE




W kultowe przygody Mikołajka i jego przyjaciół zaczytywałam się jeszcze w szkole podstawowej, jednak niejednokrotnie zdarzyło mi się za nie chwycić w gimnazjum ;)

Nie może zabraknąć OPOWIADAŃ Z DOLINY MUMINKÓW - TOVE JANSSON




Możecie się śmiać, że to dla dzieci, ale ja śmiało podążyłam na strych w wakacje, kiedy tylko dowiedziałam się, że znajdę tam kilka części.

Choć moje TOP – 10 kończy się na ośmiu, jest jeszcze kilka serii, które zasłużyłyby na zacne miano najlepszych ;) Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się wziąć udział w kolejnych seriach zabawy Futbolowej ;)

-------------------- 



Długo oczekiwana premiera 3 części bestsellerowej serii Zew nocy pt. Kuszące zło
australijskiej pisarki Keri Arthur!
już w księgarniach ;) 

W świecie magii i pokus, nocą budzą się do życia piękni, przeklęci i pożądani.

Riley Jenson musi jednak działać na własną rękę. Jest niespotykanym połączeniem wampira i wilkołaka, pracującym dla organizacji, której głównym celem jest utrzymywanie porządku w świecie nadprzyrodzonych stworzeń. Ufając przełożonym i kochankom niewiele więcej niż swoim najgorszym wrogom, Riley gra według własnych zasad. Jej nową misją jest przeniknięcie do potężnie strzeżonego pałacu rozkoszy, którego właścicielem jest przestępca znany jako Deshon Starr - szaleniec od lat zajmujący się genetyką. Gdy wokół Riley zaczynają kręcić się dwaj seksowni mężczyźni - opanowany i niesamowicie uwodzicielski wampir oraz gorący wilkołak - i zaczynają walczyć ze sobą o jej względy, Riley musi zachować zimną krew. Jeśli ocali świat przed Deshonem Starrem, ocali też samą siebie…

środa, 19 października 2011

[75] Vedrana Rudan „Murzyni we Florencji”

Wyd. Drzewo Babel
Warszawa 2010, 191 str.
Ocena: 7/10 Dobra

Człowiek – pod tym jednym wyrazem kryje się tak wiele. Od wieków wszyscy filozofowie i myśliciele zadają pytanie: czym charakteryzuje się człowiek, jaką jest tak naprawdę istotą? Patrząc z teologicznego punktu widzenia - to twór Boga, stworzony na jego podobieństwo. Z kolei każdy historyk powiedziałby nam, że dzisiejsi ludzie to potomkowie homo sapiens, którzy mają w sobie również coś z małpy. Człowiek, to również masa słów, spojrzeń, uśmiechów, rozważań – wszystkiego co towarzyszy Nam, a przede wszystkim to, co rozgrywa się w naszych duszach.

Pisząca „mocne”, a zarazem niezwykłe pozycje Pani Rudan urodziła się w 1949 roku w Opatii. Przed ostatnią wojną na Bałkanach pracowała w radio, przygotowując audycje satyryczne. Z zawodu Pani Vedrana jest dziennikarką. Obecnie pisuje felietony do największego w Chorwacji tygodnika „Nacional” pod wspólnym tytułem „Złośliwostki i nowalijki”. Dominującym tematem tych tekstów są stosunki społeczne panujące w jej kraju, a szczególnie stosunki między kobietami, a mężczyznami. Wydana w 2002 roku książka Rudan „Ucho, gardło, nóż” wywołała w Chorwacji skandal. „Literacki burdel pełen trujących schematów stworzony przez faszystkę” – pisali zawistni. Debiutancka książka Rudan odniosła wielki sukces w byłej Jugosławii. Wydano ją zarówno w Chorwacji jak i w Serbii. Druga powieść Rudan „Miłość od ostatniego wejrzenia” zgłoszona została do najważniejszej nagrody literackiej w Serbii. Kolejna książka pisarki to wybór jej najlepszych felietonów. Bezpośredniość z jaką Rudan mówi o sprawach płci i ludzkiej fizjologii często szokuje ludzi. Określana jest jako „baba z jajami” , ma ostry język, bywa, że klnie jak szewc. *

Kolejno następujące po sobie monologi babci, mamy, ojca, córki, syna i dwóch płodów, którym autorka również pozwoliła mówić i zmusiła do tego, żeby jeszcze przed narodzeniem walczyły o przetrwanie, budują pozycję, tworząc wielowątkową historię pewnej chorwackiej rodziny w czasach pokoju... Pełna „mocnych słów publikacja opowiada o nadziei i utracie niewinności, o tchórzostwie i odwadze, o starości i przemijaniu.

Pani Rudan
Przyznam, że kiedy zaczynałam czytać pierwsze rozdziały pozycji, początkowo z trudem wczytywałam się w kolejne strony powieści. Jednak około 20- 30 strony nastąpił przełom – kartki, wręcz same przewracały się w moich palcach. Pani Vedrana wybrała najprostszy temat na swoją publikację – życie. Ale czy to faktycznie taki prosty motyw ? Czy łatwo jest pisać o aborcji, problemach rodzinnych czy zbliżającym się spotkaniu ze śmiercią ?

Wnuk mi dał tę kasetę. Babuniu, naciśnij tu i tu i mów. Kiedy skończysz, naciśnij tu i tu. To amerykański projekt. Badają chorwacki rynek. Dostaniesz pięćdziesiąt euro. Mów o sobie.

Tak wielka ilość monologów, z którymi mogliśmy się spotkać w pozycji Pani Rudan, nie spotykamy się dość często. Może dlatego wielu potencjalnym czytelników, książkę czytałoby się z ogromną trudnością. Choć sama nie przepadam za zbyt wielką liczbą długich, ciągnących się na kilkanaście stron wypowiedzi jednej postaci, z przyjemnością zaczytywałam się w poszczególne fragmenty. Autorka, nie tylko świetnie operowała rozgrywającym się kolejno wydarzeniami, ale również jednocześnie wywierała na czytelniku wpływ na to, jak bohaterowie będą wyglądać w naszych oczach.

Myślę, że do najciekawszych części lektury, można z pewnością zaliczyć dialog dwóch płodów. Moim zdaniem ten zabieg, zastosowany przez autorkę, spodoba się niejednemu czytelnikowi, gdyż w współczesnej literaturze z nie spotykamy się z takowymi rozmowami. Szczególnie zapadło mi w pamięci to, jak BLIŹNIACY „odkrywali” świat, poprzez zadawanie sobie nawzajem pytań o słowa i zjawiska, o których usłyszeli. Wydawało się to nie tylko miejscami zabawne, ale również przypominało mi nieco rozmowę dwóch przedszkolaków ;)

- Płód jest osobą, powiedział ojciec Jerko w telewizji, w programie Z Bogiem każdego dnia.
- Jestem osobą, jestem osobą...
- Ja też jestem osobą.
- Jesteśmy dwiema osobami.”

Z moim uznaniem spotkał się również monolog, który prowadziła młoda matka. Autorka świetnie zaznaczyła to, jakie rozterki przeżywają przyszłe rodzicielki. Czy wychować dziecko ? A może lepiej dokonać aborcji, tak przecież będzie łatwiej dla mnie i dla dziecka, które nie będzie musiało się borykać z trudnościami współczesnego świata ? Pani Vedrana poprzez swoją lekturę, pokazuje nam, że każdy przeżywa momenty zwątpienia, ale również to, iż człowiek, w głębi duszy jest dobry i potrafi dokonywać właściwych wyborów.

"Skąd przychodzimy? Czym jesteśmy? Dokąd idziemy?"


Jak już wcześniej pisałam – Pani Rudan porusza w swoim dziele temat aborcji – zjawiska, które jest w dzisiejszym świecie niezwykle kontrowersyjne. Myślę, iż pisarka świetnie poradziła sobie z tak trudnym tematem, jednocześnie ukazując jak trudne wybory czekają nas na naszej życiowej drodze.

Biedne moje dziecko, biedny mój bejbik. Nie wolno mi myśleć o skrobance. Nie jestem jakimś pieprzonym mordercą.”

Zbliżając się ku końcowi, chciałam jeszcze wspomnieć o śmierci i starości, o których to również możemy przeczytać między wersami. Poprzez słowa zawarte na kartkach powieści, możemy zrozumieć, że choć te „etapy” egzystencji człowieka są niezbędne, można je przeżyć właściwie i przygotować się na to, co nieuniknione. Sądzę, że człowiek powinien oczyścić się z wszelkiego lęku prze końcem, tak jak widzowie pierwszych przedstawień teatralnych.

Podsumowując, pragnę polecić lekturę, każdemu. Dlaczego ? Bo jest ona pisana życiem – trudnymi wyborami, skomplikowanymi pytaniami i zaskakującymi sytuacjami. Myślę, że każdemu przyda się przeczytać pozycję „Murzyni we Florencji”, gdyż nie jest ona zwykłą książka i z pewnością różni się od wielu, które posiadamy na swoich półkach. Choć pozycja nie jest łatwą książką, a autorka „rzuca z każdą stroną kolejnym kamieniem”, watro ją przeczytać, ponieważ wątpię, że kiedyś spotkacie się w literaturze z tak szczerym, pełnym wulgaryzmów opisem tego, co wielu z nas z pewnością przemilczałoby ;)

* powyższa biografia pochodzi STĄD ;)


Dziękuję Wydawnictwu Drzewo Babel oraz portalowi Sztukater.pl, dzięki których uprzejmości, mogłam przeczytać ta książkę ;)

          

sobota, 15 października 2011

[74] Agnieszka Masternak „Toskania i Wenecja. W krainie cyprysów, oliwy i win”

Wyd. Bezdroża
Kraków 2011, 252 str.
Ocena: 6/10 Niezła

Nie od dziś wiadomo, że nieodłączne ludzkiej egzystencji jest poznawanie piękna świata. Wiele osób poświęca swoje życie podróżom, które nadają jego sens. Co dzień podziwiają niesamowite zabytki, które zapierają dech w piersiach, a jednocześnie wywołują w człowieku uczucie spełnienia. Dlatego też nieustanna wędrówka, która wiąże się z poznaniem jest niezbędna w życiu człowieka oraz przyczynia się do rozwinięcia w Nas poczucia piękna i estetyki. Ale jak wybrać miejsce, które odwiedzimy? Jak nie zgubić się od razu po wyjściu z pociągu czy samolotu ? Wystarczy chwycić za przewodnik ;)

Kolejną osobą, która stanęła na drodze mojej „czytelniczej podróży” jest Pani Agnieszka Masternak. Z tego co udało mi się dowiedzieć, jest ona nie tylko teatrologiem (koneserem teatru), ale również studentką psychologii w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim, które kontynuuje obecnie na rzymskiej La Sapienzy. Włochami zafascynowała się dobrych parę lat temu podczas stypendium w Udine, gdzie studiowała przez rok. Jak dalej można przeczytać na stornie wydawnictwa, Pani Agnieszka oczarowana krajem pizzy i wina, powracała tam wielokrotnie, posuwając się, jak zauważyła, coraz bardziej na południe i mieszkając krótszy lub dłuższy okres czasu w Sienie, Ankonie, Fano, by osiąść wreszcie w Rzymie. Pani Masternak nie tylko angażowała się w międzynarodowe projekty, podejmując m.in. współpracę z włoskimi reżyserami teatralnymi i pozarządowymi organizacjami, ale również z czasem doskonaliła swój język. Jej zainteresowania obejmują teatr, który odnajduje także w widowiskach i świętach, żywych jeszcze zwłaszcza w południowych obszarach Włoch, oraz muzykę, a w szczególności tradycyjne pieśni Ukrainy, Białorusi i Bułgarii, ale przede wszystkim tarantelle z południa Włoch. Chyba jak każdy z Nas, do szczęścia potrzebuje słońca, dobrego jedzenia, otwartych ludzi i piękna wokoło. Autorka przewodnika ma po prostu wewnętrzną potrzebę podróży i odkrywania ciągle nowych rzeczy. Dlatego zapewne Włochy stały się dla niej drugim domem, bo, jak uważa, działają na każdy zmysł i można poznawać je w nieskończoność, wiecznie dając się czymś zachwycić i zaskoczyć.

Pozycja przedstawia dwie najpiękniejsze części Włoch – Wenecję i Toskanię, będące obok Rzymu, najchętniej odwiedzane przez turystów miejsca we Włoszech. Oba są trochę jak z baśni. Jakby nierzeczywista Wenecja, poprzecinana setkami kanałów, w których wodach odbijają się fasady domów, oraz niemalże idealna Toskania z intensywnością swoich kolorów: soczystej zieleni rozległych pól i ciemnej zieleni cyprysów, sieny palonej, ochry, bieli i żółci kamiennych willi i miast, tak wkomponowanych w krajobraz, że wydają się być od zawsze jego częścią. W obu tych miejscach, których wygląd wciąż niewiele różni się od tego,jakim znamy go z płócien renesansowych mistrzów, widać ingerencję człowieka w naturę, którą udało się ujarzmić w harmonijny sposób, nie pozbawiając jej piękna. I patrząc na to piękno, łatwo uświadomić sobie, że to tu właśnie rodziła się kultura, która zadecydowała o późniejszych losach sztuki całej Europy.*

Bez żadnych ogródek przyznaję, że nie czytuję przewodników zbyt często. Kiedy chcę odpłynąć do nowego, nieznanego świata, najczęściej chwytam za pozycje typowo podróżnicze, zazwyczaj spod pióra Pani Pawlikowskiej czy Pana Kraśko. Tym razem jednak, skuszona magiczną Wenecją, która zachwyciła mnie w publikacji „Król złodziei”, postanowiłam się zdecydować na ten typ literatury. Niektórzy powiedzieliby zapewne, że przewodnik nie jest żadną literaturą, gdyż same w nim obrazki i krótkie opisy zabytków. Ale ja się z tym nie zgadzam. Od razu widać, czytając pozycję Pani Agnieszki, że autorka włożyła w wykonanie swojej pozycji dużo pracy. Ponadto w publikacji znajdują się nie tylko obrazki, ale również ciekawostki dotyczące Włoch, ich kultury, jedzenia i świąt oraz niezwykle wyczerpujące opisy zabytków i historie poszczególnych miast.

Co najbardziej spodobało mi się w dziele autorstwa teatrolożki ? Wiele rzeczy mogłabym tu wymienić, począwszy do informacji praktycznych o kolejnych miastach do niezwykle atrakcyjnych zdjęć. Jednak z moim uznaniem spotkały się szczególnie ciekawostki, które nie tylko pomagały ubogacić wiedzę czytelnika, ale również niezwykle dobrze uzupełniały się z opisami wykonanymi przez autorkę. Z chęcią zaczytywałam się w fragment o Lwie św. Marka, czy pierwszym gettcie w Europie ;)

Strasznie spodobały mi się również, już wyżej wspomniane informacje praktyczne. W tym krótkim, ale treściwym tekście mogliśmy znaleźć wiele przydatnych informacji jak adresy i numery telefonów poszczególnych miejsc noclegowych, oraz ceny za dobę w danym miejscu. Myślę, że ten zabieg spotka się z wieloma słowami uznania i ułatwi życie niejednemu Polakowi wybierającemu się do Włoch.

Zaproszenie do podróży, które rozpoczynało książkę, nie tylko zachęciło do dalszej lektury przewodnika, ale również oczarowało czytelnika. Idąc dalej spotkałam się niestety z małym rozczarowaniem. Publikacja została podzielona na trzy części – pierwszą, niemal stustronnicową dotyczącą Włoch, drugą, równie obszerną dotyczącą Toskanii oraz trzecią, zaledwie pięćdziesięciostronnicową dotyczącą Wenecji. Może i by spotkało się to z moim uznaniem (choć początkowo szkoda było mi, że fragment dotyczący magicznej Wenecji jest tak krótki) jednak myślę, że w opisie Włoch nie potrzebnie zawarto część o polityce czy faunie i florze.

Podsumowując muszę przyznać, że z przewodnikiem Pani Agnieszki wybrałabym się do Wenecji i Toskanii ( a może już nawet wybrałam się w mojej wyobraźni), gdyż wszystko jest wręcz „podane na tacy”, a każdy pis jest tak realny, że czytelnik czuje się, jakbym stąpał po gorących ziemiach Włoch ;) Nie zostaje mi nic, jak polecić pozycję przyszłym podróżnikom po półwyspie Apenińskim, a autorce życzyć dalszych, tak owocnych prac ;)

* przytoczony opis pochodzi ze strony wydawnictwa


Dziękuję Wydawnictwu Bezdroża oraz portalowi Sztukater.pl, dzięki których uprzejmości, mogłam przeczytać ta książkę ;)

         

------------

Korzystając z sposobności, chciałabym poinformować Was również o pozycji objętej patronatem portalu Sztukater ;)

Potrafiłbyś przebiec maraton? Większość osób nie potrzebuje nawet minuty, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiedź brzmi mniej więcej tak: „Ja? 42 kilometry? W życiu!”. Nie jest to właściwy sposób myślenia. Każdy może go przebiec. Prawda, potrzeba do tego dużo czasu na odpowiednie przygotowanie, determinacji i silnej woli. Tim Rogers w książce wydanej przed wydawnictwo Buk Rower: „Mój pierwszy maraton” dowodzi, że nie musisz być zawodowym sportowcem. Jeśli tylko chcesz, i ty możesz ukończyć maraton!

Na przykładzie Maratonu Londyńskiego krok po kroku będziesz poznawał tajniki przygotowań i startu w maratonie. Dowiesz się, jak zaplanować trening, żeby osiągnąć sukces i mieć czas na życie prywatne. Jak wybrać odpowiednie buty, jak dobrać ćwiczenia, które uchronią cię przed kontuzją i co jeść, żeby zyskać dodatkową energię. Ale przede wszystkim dowiesz się, jak nie stracić motywacji, a z wysiłku fizycznego czerpać coraz więcej radości.

W przygotowaniu do pierwszego biegu maratońskiego chodzi o odpowiednie wytrenowanie organizmu i nabranie wytrzymałości pozwalającej pokonać tak długi dystans. Jednak to, o czym musisz pamiętać, to nie tylko cotygodniowe wyrabianie kilometrów, bieg maratoński to nie tylko bieganie. Do ukończenia maratonu oprócz siły fizycznej potrzebna ci będzie naprawdę silna psychika.

Autor Tim Rogers jest niekwestionowanym autorytetem do maratonu przygotował setki początkujących biegaczy, a sam 62 razy przekroczył linię mety. Poznasz prawdziwą historię jednej z jego uczennic, prezenterski stacji BBC. Opowieść kobiety, która pomimo pracy na pełen etat i braku wiary we własne możliwości postanowiła przygotować się do maratonu.

Jeśli jesteś początkującym, jak i zaawansowanym biegaczem, ta książka jest dla ciebie. Nigdy nie myślałeś o maratonie, masz problemy z motywacją, zasiedziałeś się przed telewizorem? Czas ruszyć i odmienić swoje życie. Wyobraź sobie, co możesz czuć, kiedy przebiegniesz swój pierwszy maraton. Tego nie da się opisać. Sprawdź!

I ty możesz zostać maratończykiem!



Książka dostępna od 12 października w sklepie internetowym bukrower.pl

--------------
Pragnę również złożyć najlepsze życzenia urodzinowe dzisiejszej solenizantce – Ecie w godzinę jej urodzin ^^


W dniu tak pięknym i wspaniałym
życzę Tobie sercem całym
moc uśmiechu i radości
szczęścia, zdrowia, pomyślności.
Niech w takim dzionku jak ten
wszystkie troski umkną gdzieś
a marzenia spełnia się !!!

środa, 12 października 2011

Wywiad z Andrzejem Staszewskim – Autorem książki pt. „Paczka”

Każdy recenzent nie posiada się z radości, kiedy znajduje na swojej skrzynce mailowej maila od autora pozycji, którą czytał. I tak też było w moim przypadku ;) Pisząc już, którąś wiadomość z kolei, postanowiłam zaproponować pisarzowi wywiad. Ku mojemu entuzjazmowi zgodził się ;) Ale o kim mowa ? Serdecznie zapraszam do lektury mojego najnowszego wywiadu, tym razem z Andrzejem Staszewszkim, autorem „Paczki” ;)

Andrzej Staszewski


Meme:
Witam serdecznie Andrzeju ;) Bardzo Ci dziękuję, że zgodziłeś się udzielić mi wywiadu. Twoja debiutancka powieść wywołała we mnie wiele pozytywnych emocji. Chciałabym więc zapytać o to, co z pewnością nurtuje wielu czytelników Twojej powieści – skąd pomysł na fabułę ?

Andrzej Staszewski:
Pomysł na fabułę pojawił się w momencie, w którym coraz poważniej myślałem o związaniu swojej przyszłości z lotnictwem. Nigdy nie miałem poważnych problemów zdrowotnych, ale też nigdy nie robiłem żadnych konkretnych badań, więc zacząłem się trochę tego obawiać. Wiem też, że wielu pilotów traci pracę ze względu na zły stan zdrowia. Wyobraziłem sobie po prostu jak może czuć się taki człowiek. A co do reszty fabuły – nie mam zielonego pojęcia jak na to wpadłem. Powiem tylko, że stworzyłem ją głównie po to, by przekazać moim potencjalnym czytelnikom, swoje poglądy i znaleźć w nich poparcie.

Meme: 
Odnosząc się do twojej debiutanckiej publikacji pt. „Paczka”, chciałaby zapytać skąd się wziął pomysł na bohaterów drugoplanowych, do jakich z pewnością można zaliczyć Socho, Oliwię i Andreasa ?

Andrzej Staszewski:
Jeśli chodzi o ich charaktery, to tworzyłem je kompilując cechy większości ludzi, których poznałem i korzystałem tylko z tych odznaczających się cech. Zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Zaś co do wyglądu – nie miał on dla mnie dużego znaczenia więc można powiedzieć, że improwizowałem.

Meme:
„Życie jest jak papier toaletowy: długie szare i do dupy. Moja rolka na początku wydawała się miękka, ale zaraz potem okazała się szorstka i twarda niczym papier ścierny.” - Czy zgadzasz się z przemyśleniami głównego bohatera – Karola ? A może jednak porównałbyś nasz żywot do czegoś innego ?

Andrzej Staszewski:
Nie do końca. Nasze życie na pewno nie jest długie i ciężko jest też do czegoś je przyrównać, ponieważ jest uniwersalne. Każdy prowadzi życie na swój sposób i to jakie będzie jego zależy tylko od niego. Jednak z pewnością znajdzie się wiele osób, które mogą powiedzieć, że ich życie jest długie, szare i do dupy. Ja w każdym razie nikomu takiego nie życzę.

Meme:
Każdy pisarz ma swój ideał, kogoś, kto jest dla niego nie tylko autorytetem, ale również kimś, w kogo książki może się zaczytywać bez opamiętania. Andrzeju, kto króluje na twoim regale ?

Andrzej Staszewski:
Staram się czytać książki wielu pisarzy i niestety trudno mi określić, kto „króluje na moim regale”. Jednak uwielbiam książki Cormaca McCarthy’ego, których niestety w Polsce ukazało się niewiele oraz Borisa Akunina, który w piękny sposób łączy język charakterystyczny dla literatury poważnej z emocjami kryminału. Jego mógłbym w jakimś stopniu zakwalifikować jako mój autorytet.

Meme:
Przechodzą z dalej chciałabym Cię zapytać o to, co z pewnością nurtuje każdego, kto sam zaczyna przygodę z pisaniem. Z pewnością debiutujący pisarze chcą, aby ich publikacja wypadła naprawdę dobrze. Czy miałeś wątpliwości wysyłając swój tekst do wydawnictwa? Czy nie trapiło Cię to, że potencjalny czytelnik nie zrozumie przesłania twojego dzieła ?

Andrzej Staszewski:
Debiutancka powieść Andrzeja
Ależ oczywiście, że tak. Kiedy skończyłem ją pisać, wahałem się przed jej wysłaniem przez jakiś miesiąc. Na szczęście namówiła mnie moja narzeczona i bardzo jestem jej za to wdzięczny. Co do zrozumienia przez czytelników – najlepiej będzie jak każdy zinterpretuje tę książkę samodzielnie. To co chciałem powiedzieć powiedziałem. To czy ktoś się tego doczyta, to już nie mój interes. Jeśli któryś z czytelników nie dojrzy żadnego przesłania, to chociaż przeczyta sobie książkę sensacyjną. Także nie, nie bałem się niezrozumienia.

Meme:
Każdy pisarz w XXI wieku spotyka się z krytyką. Jak Ty reagujesz, na złe słowa o twojej twórczości?

Andrzej Staszewski:
Biorę je pod uwagę, ale nie za bardzo mi to doskwiera. Każdy ma prawo do własnego zdania – niech i tak będzie w przypadku literatury.

Meme:
W ciągu kilku ostatnich lat można niewątpliwie zauważyć, ze literatura polska nie jest tym, za co Polacy chętnie sięgają. Jak myślisz, dlaczego ma miejsce taka sytuacja? Dlaczego, nie tylko młodzież, ale również dorośli, wolą zagraniczną prozę?

Andrzej Staszewski:
Głównie dlatego, że duże wydawnictwa zapierają się rękami i nogami od wydawania młodych pisarzy z bardziej nowoczesnym spojrzeniem na świat i co za tym idzie lansują tych, którzy stają się przedatowani. Młodzi ludzie nie do końca wiedzą o co chodzi (albo może i wiedzą, ale ich to nie dotyczy), a starsi nie mają ochotę sobie przypominać. Czasy się zmieniają a my wraz z nimi. Teraz sięga się po pisarzy zagranicznych, którzy uniwersalnie opisują wiele sfer naszego życia, a nie skutecznie trzymają się problemów politycznych minionego wieku. Nie dziwi mnie to i przyznam, że ja sam nie czytam polskiej prozy (poezję owszem) i uważam ją – przynajmniej jeśli chodzi o najbardziej rozreklamowane pozycje, za mało interesujące. Na koniec, chcę zaapelować do ludzi zajmujących się marketingiem i do dużych wydawnictw: Więcej wiary w młodych ludzi, bo kiedy wy będziecie na emeryturze, ona będzie rządzić waszym krajem!

Meme:
Pisarz to również człowiek. Więc chciałabym zapytać o twoje hobby. Czy jest coś co sprawia, że zapominasz o otaczającym świecie?

Andrzej Staszewski:
Jest to latanie samolotem. Skupienie się na wielu czynnościach i wskaźnikach jednocześnie pozwala zapomnieć o wszystkim, do tego dochodzą cudowne widoki i odczucia. „Jeśli raz posmakowałeś latania, będziesz już zawsze chodził z oczami utkwionymi w niebo; bo tam byłeś i zawsze będziesz chciał tam wrócić" – mawiał Da Vinci. I faktycznie taka jest reguła. Mam nadzieję robić to zawodowo i nie wyobrażam sobie bez tego życia.

Meme:
Teraz czas na najbardziej nietypowe pytanie ;) Czym powinien się charakteryzować pisarz, który chce osiągnąć sukces ?

I jeszcze raz Andrzej ;)

Andrzej Staszewski:
Cierpliwością przede wszystkim. W szkole czy na studiach, człowiek jest często w sytuacji podbramkowej. Jak nie zrobisz – nie zdasz. W pisaniu samemu ustala się zasady, a zasady ustalone przez nas samych łatwo łamać. Także chęci i cierpliwość – uważam, że to główne przywary młodego pisarza.

Meme:
Zbliżając się ku końcowi, chciałabym zapytać tradycyjnie o kolejną powieść. Czy twoi fani (pod których też się podpisuje ^^) mogą liczyć na kolejną publikacje spod twojego pióra? 

Andrzej Staszewski:
Oczywiście, że tak. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć kiedy to nastąpi, no i oczywiście czy któreś z wydawnictw zdecyduje się ją wydać.

Meme:
Śląc moc ciepłych emocji bardzo dziękuję Ci za rozmowę i poświęcony mi czas ;D

Andrzej Staszewski:
Ja również bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam wszystkich, którzy mieli okazję przeczytać moją książkę.

Kolejna przyjemna rozmowa ;) Mam nadzieję, że ten trzeci wywiad nie okaże się ostatnim i już niedługo będziecie mogli przeczytać kolejny ^^

niedziela, 9 października 2011

[73] Ewa Lenarczyk „W poszukiwaniu szczęśliwego domu”

Wyd. Novae Res
Gdynia 2011, 319 str.
Ocena: 7/10 Dobra

Dom, niby takie zwykłe, trzyliterowe słowo, a jak wiele znaczy dla człowieka. To nie tylko nasza prywatna oaza spokoju, ale również miejsce, w którym czujemy się najlepiej. Mamy tam bliskich – osoby, które nas kochają, bez których życie nie byłoby dla nas takie samo. I choć przeżywamy w nim lepsze i gorsze chwile, nie wyobrażamy sobie, jakbym mogło go po prostu nie być. Dom to według słownika języka polskiego przystosowany pod względem konstrukcyjnym i użytkowym budynek, przeznaczony do celów mieszkalnych. Ale czy wiedząc tyle o samym wyrazie i znaczeniu słowa „DOM” możemy powiedzieć czym jest szczęśliwy dom ?

Co kojarzy się Wam z Panią Ewą Lenarczyk ? Gdybym usłyszałam te nazwisko z pewnością powiedziałabym dostojność i rodzina królewska ;) Ale kim jest osoba, z którą kojarzą mi się tak niecodzienne rzeczy ? Ewa Lenarczyk urodziła się w Elblągu, w którym mieszkała do matury w 1975 roku. Potem przeprowadziła się do Gdańska. Po ukończeniu Medycznego Studium Zawodowego pracowała w szkole jako higienistka, później jako ankieterka w Urzędzie Statystycznym, a przez kolejne 9 lat zarządzała Halą Targową na Gdańskiej Zaspie. Dziś zajmuje się marketingiem sieciowym pewnej znanej polskiej marki. Można by o niej powiedzieć, że jest kobietą, która żadnej pracy się nie boi. Autorka przez 15 lat mieszkała w malowniczej kaszubskiej wsi Wilanowo, po czym znów przeprowadziła się do Trójmiasta. Jako pisarka zadebiutowała w styczniu 2010 roku książką „Zojda z Bieszczad”. Jesienią tego samego roku ukazała się jej druga książka „Nasza klasa i co dalej”, która niezwykle spodobała się czytelnikom (a której jak dotąd jeszcze nie czytałam). A co tym razem zaproponowała Nam ta wszechstronna osoba ?

W poszukiwaniu szczęśliwego domu”, to współczesna historia o Kopciuszku. Młoda tłumaczka Ewelina wyjeżdża na saksy do Stanów. Na jednym z wykwintnych bali, które obsługuje, poznaje przystojnego mężczyznę. Tajemniczy nieznajomy okazuje się być księciem Filipem z Oberstdorfu, który zakochuje się do szaleństwa w Ewelinie i proponuje jej wspólne spędzenie świąt w swoim zamku w Austrii. Dziewczyna wyjeżdża z nim i poznaje historię starej, znamienitej rodziny, której członkowie żyją według tradycji i zasad wprowadzanych od wieków przez kolejnych dziedziców. Ewelina krok po kroku zaczyna odkrywać tajemnice starego rodu Oberstdorfów…

Przeszła przez salę balową, bibliotekę i wracając do siebie, stanęła pod drzwiami gabinetu księżnej Wiktorii. Chwyciła za klamkę, lecz drzwi były zamknięte. Odsunęła się o krok i patrzyła, jakby chciała przez nie cokolwiek zobaczyć. Czuła, że coś ją tam ciągnie. Jakieś fluidy wciągały ją do środka. Zamknęła oczy i zdawało się jej, że widzi wnętrze gabinetu z wielkim biurkiem, w którym część blatu jest podniesiona, a stamtąd jakaś niewidzialna ręka wyjmuje pożółkłe kartki.”

Muszę przyznać, ze po raz pierwszy nie wiem co napisać o książce. Z jednej strony zachwyciła mnie, a z drugiej – niektóre opisy najchętniej bym wycięła. Mimo tego konfliktu moich racji, lekturę oceniam pozytywnie, a o samej twórczyni tego dzieła, zawszę będę myślała jak o kimś, kto posiada ogromną wyobraźnię i potrafi wciągnąć czytelnika w swój niezwykły świat literatury ;) Ale zacznijmy od początku ^^ Kiedy chwytałam za lekturę, miałam nadzieję na miłą i spokojną, a jednocześnie zachwycającą pozycję. Zaczęłam czytać i bardzo spodobało mi się to, jak autorka wprowadziła Nas w życie Eweliny. Kolejne etapy jej egzystencji czytałam z równie wielkim uśmiechem co na początku ;)

Najbardziej ujęło mnie to jak autorka sterowała naszymi emocjami i tym co w danej chwili myślimy o głównej bohaterce. Przyznaję, iż początkowo przemiła, prosta, a zarazem niezwykła osoba, jaką z pewnością była „pierwsza” Ewelina, bardzo przypadła mi do gustu ;) Jednak z czasem zaczęła mnie denerwować, kiedy to zaczęła „zgrywać wielką Panią” i wręcz panoszyć się. Cieszę się jednak, że Pani Ewa postanowiła, że tzw. „pierwsza” postać znów zagości na kartkach jej powieści. Za takową operację należą się Pani Lenarczyk ogromne brawa – nie łatwo jest tak grać na uczuciach czytającego ^^

Idąc dalej spodobała mi się sama fabuła. Niby bardzo prosta, a zarazem treściwa i wyczerpująca. Przyznaję się jednak, że bardziej podobała mi się ta część książki, w której bohaterka przeżywała czas swoistej regeneracji i odkrywała tajemnicę rodu Oberstdorfów. Nie mówię aczkolwiek, że podróże z Filipem i romantyczne chwile, które przeżywali zakochani, nie podobały mi się. Było wręcz przeciwnie – z chęcią wczytywała się w tą bajkową historię, która przypominała mi początkowo losy księcia Wilhelma i księżnej Katarzyny ;)

(…) Ja mieszkam w dość dużym mieście w Austrii na trasie z Wiednia do Niemiec. Kiedyś Oberstdorf był stolicą księstwa, a po utworzeniu kantonów stracił swoją rangę.
- Ale jest znane ze skoków narciarskich.
- Byłaś może ? Wasz skoczek bił tam przecież rekordy, czekaj on się nazywał Marysz.
- Małysz Adam, taki malutki, ale odbiegamy od tematu. (...)”
 
Niestety muszę również wspomnieć o tym, co nie obeszło się bez moich negatywnych komentarzy - opowieści Basi o gwałtach. Rozumiem, że Pani Ewa chciała nam uświadomić okropną rzeczywistość zjawiska, które ma miejsce na co dzień, jednak myślę, że dla czytelnika nie była to za „smaczna” lektura, tak jak dla Eweliny, której to Barbara zdawała relację. Wiem również, że takich sytuacji nie powinno się przemilczeć, aczkolwiek te opisy tym bardziej mnie zdegustowały z powodu postawy „pokrzywdzonej”.

Reasumując muszę stwierdzić, że pierwsza publikacja Pani Ewy, która mogłam przeczytać pozostanie w mojej pamięci jako opowieść o błędach przeszłości. Jedno tylko zastanawia mnie nawet tuż po lekturze – skąd pomysł na takowy tytuł ? No cóż, mam nadzieję, iż się kiedyś dowiem, a moja recenzja zachęci choć kilka osób, bo pozycję warto przeczytać, pomimo, że ma kilka niedociągnięć. Z mojej strony – nie mogę się doczekać kiedy chwycę za kolejną lekturę autorstwa Pani Lenarczyk ;D

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.


niedziela, 2 października 2011

[72] J. D Bujak „Spadek”

Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2011, 456 str.
Ocena: 10/10 Perełka

Na polskim rynku znajdujemy coraz to różne pozycje. Jedni polują na romanse, inni na powieści obyczajowe, kryminały czy sensacje. Jednak często jest tak, iż pozycja, która zachwyci nas opisem okaże się totalnym dnem. Z moim uznaniem spotykają się często publikacje kryminalne i sensacje. Nutka tajemniczości jest potrzebna w życiu każdego człowieka. Zagadka rozbudza nie tylko naszą wyobraźnię, ale również kształtuje naszą osobowość, poprzez dążenie do jej rozszyfrowania.

Kto kryje się pod tajemniczym skrótem J. D. Bujak? Od urodzenia zakochana w muzyce. Choć ukończyła architekturę i urbanistykę, zajęła się pisarstwem. Chłodny ścisły umysł otwarty na niewytłumaczalność, inność i mistycyzm. A prywatnie – najmilsza osoba jaką znam ;) Nie tylko uprzejma, ale również kontaktowa, pełna optymizmu pisarka. Kiedy czytałam pierwszą powieść tej autorki - „Listę”, wiele osób myślało, że tylko mężczyzna mógł napisać TAKI kryminał. A jednak my kobiety nie jesteśmy aż tak ocieniane ;P Asia jest dla mnie przykładem na to, że Polak też potrafi ^^

Najnowsza publikacja, która wyszła spod pióra Asi opowiada o młodej, twardo stąpającej po ziemi lekarce Megi, która otrzymuje w spadku po ciotce zabytkową kamienicę nieopodal krakowskiego rynku. Dziewczyna postanawiam przeprowadzić się z Gdańska i zamieszkać w malowniczym Krakowie. W nowym mieście przychodzi się jej zmierzyć nie tylko z nowymi ludźmi, ale też niewyjaśnialnymi z pozoru zdarzeniami. Choć początkowo Małgosia próbuje wytłumaczyć wszystko racjonalnie, z czasem przekonuje się o swojej „inności”. Dar, który staje się nadzieją na przyszłość, otwiera wrota do sekretnej przeszłości, w której wszystko, co dotychczas poznane, zmienia twarz. Co zrobić ze spadkiem, na który składają się strach, zagadki i drzwi do innego świata? Czy młoda lekarka sprosta swojemu zadaniu ? ;D

Kiedy tylko dowiedziałam się od Asi, że pod koniec sierpnia wychodzi jej druga książka, dobrze wiedziałam, że ta pozycja po prostu musi stanąć na mojej półce. Kiedy zaczynała zbliżać się data premiery już liczyłam grosz do grosza, żeby zostawić sobie określoną sumę na „Spadek”. Jednak dzień przed wyjściem na rynek publikacji Joanny czekała mnie miła niespodzianka ;) Przyznam się, że otwierając paczkę, cieszyłam się, jakbym wygrała w Lotto. Pełna optymizmu chwyciłam za pozycję i....

Często jest tak, że debiutancka publikacja to perełka, a kolejna zawodzi oczekiwania czytelnika. Czasami jest jednak tak, że pierwsza powieść to przedsmak, czy swoista „przystawka” dla kolejnych dzieł. Z pewnością mogę powiedzieć, że „Spadek” nie zawiódł mnie, a wręcz przeciwnie – wywarł na mnie tyle pozytywnych emocji, ze długo nie mogłam się otrząsnąć po lekturze i napisać recenzji. Jeszcze dwa tygodnie temu słowa kotłowały się we mnie, a ich przygniatająca ilość nie mogła „wyjść” na światło dzienne za jednym razem ;)

Mogę powiedzieć tylko jedno – zakochałam się w tej książce ^^ Dlaczego ? Na rynku jest teraz masa publikacji. Są genialni autorzy, którzy zachwycają masy. Meyer czy Rowling zachwyca niemal każdego polskiego czytelnika (z książkami tej pierwszej Pani, jak dotąd nie miałam się sposobności spotkać, z kolei z publikacjami Pani Rowling miałam tyko 15-stronicowy kontakt). Mimo to, myślę, że proza Asi ma w sobie to „coś” co przyciąga Cię jak magnez i nie pozwala przestać czytać. Moim zdaniem to coś więcej niż magiczna aura serii o Harrym Potterze czy popularność sagi „Zmierzch”.

Przez następne pół godzinny w milczeniu przeglądali dokumenty. Wokół unosił się zapach starych książek, kurzu, suszonych kulek na mole oraz obłok pyłu – jak mgiełka tajemnicy.”

Śmiało mogę również powiedzieć, że „Spadek” nie ma w sobie momentu kulminacyjnego, czegoś, co najbardziej ujęło by czytelnika. Dlaczego ? Ponieważ cała powieść – poczynając od strony 1 do 456 – jest tym przebłyskiem wspaniałości i niepowtarzalności. Książkę mógłbyś czytać do późnych godzin nocnych, wiedząc, że wcześnie rano musisz wstać do pracy czy szkoły, jednak nadal czułbyś niedosyt i władałaby Tobą ogromna chęć czytania dalej ;) Ta niepowtarzalna moc słów, które wręcz władają czytającym dogłębnie go wciągając to chyba największy atut powieści ^^

Idąc dalej – zachwycili mnie bohaterowie. Bardzo polubiłam Megi, choć początkowo denerwował mnie jej upór z racjonalnym uzasadnianiem zjawisk zachodzących w domu. Mimo to myślę, że gdybym sama znalazła się na miejscu Małgosi, robiłabym pewnie tak samo ;P Muszę zdradzić, że dzięki „Spadkowi” Małgorzata to jedno z moich ulubionych imion ^^ Drugą postacią, która wypadła w moich oczach równie dobrze była Majka. Spodobało mi się jej pozytywne nastawienie do świata i umiejętność rozwiązywania problemów.

Nie potrafiła tego określić, lecz wchodząc pomiędzy rzędy nagrobków, czuła się jak intruz. Nie pasowała tutaj. Buła inna. Żywa.”

Kolejna rzeczą, za która Asi należą się oklaski jest magiczna otoczka powieści. Te wszystkie zaklęcia, wieńce i statua, którą widzą tylko wybrani była strzałem w dziesiątkę ! Dzięki tym drobnym, ale za to bardzo wyrazistym elementom czytelnik był jeszcze bardziej wciągany w świat Megi. Najbardziej spodobał mi się wątek z magicznym wieńcem. Motywy roślinne jeszcze bardziej zachęciły mnie do lektury i mimo iż było już grubo po 23 czytałam dalej.

Jednak było coś co spodobało mi się jeszcze bardziej, a mianowicie herbaciarnia ! Mogłabym się usiąść w niej i pijąc hektolitry herbaty, siedzieć godzinami. Różne herbaciane smaki opisywane w powieści wywoływały na mojej twarzy szeroki uśmiech. Natomiast po mojej głowie chodził zapach tego niezwykłego pomieszczenia ^^ Cieszę się również, że czytając pozycję As mogłam poznać kawałek nieznanego mi dotąd Krakowa ;)

Podsumowując pozostaje mi tylko powiedzieć, że już nie mogę się doczekać kolejnej publikacji spod pióra Asi ;) „Spadek” natomiast polecam fanom mocnych wrażeń i entuzjastą nowości w lekturze. Obiecuję Wam, że ma pewno się nie zawiedziecie, a zakończenie powieści wywrze na Was mocne wrażenie ;)

Za możliwość przeczytania pozycji serdecznie dziękuję Asi oraz Wydawnictwu Prószyński i S-ka ;)