piątek, 13 września 2013

[130] Łukasz A. Zaranek „Torsje”

Wyd. Warszawska Firma Wydawnicza
Sierpień 2013, 228 str.
Ocena: 6/10 Niezła

Recenzja pisana przed premierą!

To co przeżywamy będąc dzieckiem, często kształtuje nasze życie. Nieraz to dobre wydarzenia, ale i zdarzają się te, o których najchętniej byśmy zapomnieli. A co jeśli my nie chcemy zapomnieć? Jeśli przesiąkliśmy tym do szpiku kości?

Aleks, dawniej nikomu nie znany dziennikarz, staje się rozpoznawalnym pisarzem z debiutem „Niewolnic”, które zasłynęły nawet za granicami Polski. Pozornie powinien przedłużyć ten moment sławy i wydać coś równie genialnego. Mijają jednak dwa lata, a młody autor nie ma nawet pomysłu na kolejną powieść. Wszystko zmienia się w momencie, gdy odzywa się do niego znajoma sprzed lat i opowiada swoją poruszającą historię...

Przyznam, że z początkiem lektury byłam zaskoczona jej delikatnością, normalnością, a zarazem osobliwym zagłębieniem się w duszę ludzką. Kiedy chwytałam za książkę, dobrze wiedziałam, że to spotkanie z kontrowersyjną pozycją, w której wulgaryzmy będą pojawiać się na każdej stronie. A po kilku kartkach moje zdziwienie rosło, gdzie podziewa się owe „słowne mięsko”, którego z taką niechęcią słucha się codziennie na ulicach, chodnikach, w sklepach i szkołach...

Z czasem wszystko jednak ruszyło, machina zaczęła się rozkręcać do granic możliwości. Niektóre fragmenty tak strasznie obnażały ludzkie istnienie, że dziwiłam się odwadze Pana Łukasza, iż umieścił tak pikantne albo i nawet odrzucające opisy. Przyznam, ze miałam ochotę wyłączyć plik, usunąć go z komputera i telefonu i zapomnieć, że zaczęłam czytać „Torsje”. Jednak nie zrobiłam tego, licząc na przełom i kawał porządnej lektury, a nie opisu łóżkowych przygód „boga seksu”.

Aleks – główny bohater, będący jednocześnie narratorem powieści, często wraca do wydarzeń z przeszłości, które nawiązują do jego obecnej sytuacji. Wspomina wszystko to, co wydarzyło się od czasu wydania debiutanckiej pozycji, czas, kiedy poznał własną żonę, a potem poznał jej gorsze oblicze. Pan Łukasz bez zbędnych problemów wprowadza kolejne sytuacje z życia Aleksa, a mimo to czytelnik nie traci zapału podczas czytania, a nawet – sprawia to, że wzrasta jego ciekawość. Każdy taki element dodaje tekstu tajemniczości i powoduje, że chce się czytać dalej i odkryć więcej z historii Glorii i Aleksa.

Główny bohater z pewnością niezwykle potrafi zagłębiać się w ludzką duszę i rozmyślać nad sprawami egzystencjalnymi, co sprawia, iż publikacja przypomina człowiekowi o stereotypach wyrytych we współczesnym świecie i myślach, które często dotykają każdego z Nas. Aleks jest jednak strasznie denerwujący. Momentami wydaje się, że myśli tylko o jednym i jest królem każdej nocnej imprezy. Na dodatek – przedmiotowo traktuje kobiety, będące dla niego wyłącznie „nocną rozrywką”. Było mi niezwykle szkoda, że pisarz, który potrafi spoglądać na świat niezwykle inteligentnie, jest takim niemiłym typkiem.

Kobiety tyle samo razy wchodzą, ile wychodzą. Dziwna zależność, ale w moim życiu regularna. Żadna nigdy nie została na dłużej. Z różnych przyczyn. Cierpiałem na syndrom niezamykających się drzwi. Wciąż ktoś przychodził, spędzał ze mną noc i następnego ranka znikał.”

Ogromnym minusem książki jest aż wylewający się z pozycji seks. Główny bohater jest jak „młody bóg”, a każda jest jego. Może i ten motyw aż tak nie rozjuszyłby mnie, gdyby nie fakt, iż niedawno pojawiło się wiele utworów, w których jest on obecny i najnowszy twór Pana Łukasza może momentami kojarzyć się z „Pięćdziesięcioma twarzami Greya” i podobnymi tej książkami.

(…) Wiesz pan – zacząłem używać jego „poetyki” – w życiu każdego faceta są takie okresy, kiedy po prostu musi.”

Łukasz A. Zaranek (źródło)
Pan Łukasz tworząc „Torsje” wprowadza również do utworu jedno z własnych opowiadań. Ten zabieg początkowo wydawał się bezsensowny, a nawet niewłaściwy. Jednak z każdym kolejnym zdaniem czytelnik przekonuje się, że ta poruszająca historia pokazuje, iż wszystko, co ma miejsce w naszym życiu, nie dzieje się bez przyczyny. Ludzie, których poznajemy, przygody i smutki, które przeżywamy mają swój sens i mogą łączyć się z historią innej osoby. Pan Zaranek poprzez historię Loukasa zahacza o filozofię, jednak wbrew pozorom ten „wywód” nie nudzi, a jest ogromnym pozytywem książki.

(…) Jesteśmy tylko punktami na drodze innych ludzi – mówił Loukas. – Pamiętasz słowa swego ojca. Każdy kolejny człowiek, wydarzenie, sens i gest, to tylko kolejna szczelina, przez którą płynie nasze życie, które tworzy Skałę.”

Autor w swojej pozycji ukazuje ciemniejszą stronę życia, poświęcając wiele miejsca nie tylko momentami nawet obrzydliwym opisom ludzkiej egzystencji we współczesnym świecie, jednocześnie nie zapominając, by podjąć się rozważań nad życiem. Jego opowieść kroczy co raz dalej, losy bohaterów przenoszą się do zupełnie innego miejsca, a ciekawość, mimo iż już nie opisuje znanej sobie rzeczywistości, nie maleje.

- Nie da się pracować nad Duszą, kiedy ona krwawi – powiedziała Ermira.
- Właśnie wtedy jest najlepszy czas. Otwarte rany szybciej wchłoną Prawdę.
- Ale ich nie zabliźnią…
- Bo one są jak szczeliny w skałach – tłumaczył Loukas – rwane wartkim potokiem deszczu i popękane blaskiem słońca. Mimo wszystko powodują wzruszenie i zachwyt tak wielu.”

I zakończenie. A wcześniej „przypadek” w domu pielgrzyma. Wszystkie perypetie powodują, że tajemniczość nawarstwia się, a opętanie Glorii rozkłada czytelnika na łopatki. Kiedy czytelnik myśli, że to już koniec nie tylko książki, a i istnienia części bohaterów, kolejne słowa spadają jak grom z jasnego nieba i porażają czytającego. A sceny szpitalne... Normalnie nie mam słów na to, jak Pan Łukasz pozwolił by historia wodziła mnie za nos, powodując, że co po chwilę zastanawiałam się o co w tym wszystkim będzie chodzić, a jednocześnie dochodziłam do apogeum wytrzymałości nerwowej, czytając o wybrykach Aleksa.

Podsumowując, muszę powiedzieć, że nigdy nie czytałam takiej pozycji, w której niemal wszystko denerwowałoby mnie, a nie mogłam się oderwać, chcąc wiedzieć co zrobi Gloria w obliczu poznania swego „oprawcy”. Aleks był częścią tego ordynarnego świata, który Nas otacza i choć opisy jego podbojów były nie do zniesienia i nie stanowiły o wysokiej wartości „Torsji”, Pan Zaranek pokazuje Nam do czego może dojść człowiek żyjąc w świecie seksu, nieustannych imprez, na których przelewają się hektolitry alkoholu i ziółek, które „zawsze poprawią humor”. Cały czas zastanawiam się jak autor był w stanie opisać to wszystko, co dziś jest dla niektórych współczesnych ludzi codziennością, jednocześnie pokazując niebezpieczeństwa degeneracji społeczeństwa. Czy polecam? Myślę, że to dobra książka, aczkolwiek może degustować. Jeśli masz mocne nerwy i jesteś w stanie wytrzymać naprawdę wiele, spróbuj przeczytać „Torsje” i przekonać się, że życie być może nie zbliża jedynie ku co raz lepszemu.

Książkę miałam przyjemność przeczytać przedpremierowo dzięki uprzejmości Autora - Łukasza A. Zaranka, za co serdecznie dziękuję ;)

poniedziałek, 9 września 2013

Meme podsumowuje - Sierpień 2013

Drugi z wakacyjnych miesięcy minął jeszcze szybciej, niż pierwszy z nich. Ku mojemu ubolewaniu (już po jego zakończeniu) również nie był zbyt obfity czytelniczo i nie wszystkie plany zarówno te literackie, jak i prywatne, urzeczywistniły się. Jednak duża dawka pozytywnych myśli zafundowana przez znajomych i przyjaciół, pozwala mi patrzeć w przyszłość w miarę optymistycznie jak na mnie ;)

Spoglądając na półki z trwogą w głosie mogę niestety powiedzieć, że przeczytałam zaledwie 3 książki, z czego zaledwie jedną, czytałam po raz pierwszy. Dwie pozostałe, prócz „Samego szczęścia” postanowiłam odświeżyć z dwóch powodów. „Wesele” powróciło przed moje oczy z racji zbliżającego się roku szkolnego, a „Przepis na torcik..” miał być dawką pozytywnej energii i niejako motywacją do systematycznego pisania recenzji i tworzenia. Książka Pani Agnieszki przyniosła pozytywne skutki, bo czerwony notatnik zapełnił się kilkoma opowiadaniami, szkicami i nie tylko. Jednak moje czytanie nie ograniczyło się jedynie do tych trzech publikacji. Poza nimi oddawałam się również lekturze kilku pozycji, których nie udało mi się ukończyć w sierpniu. Wśród nich znalazł się już wymęczony egzemplarz „Ogrodu Afrodyty”, książka Marcina Wolskiego „Prezydent von Dyzma” oraz lektura szkolna - „Ludzie Bezdomni”. Jedna z nich czeka już w kolejce do recenzji, a pozostałe liczę skończyć w tym tygodniu.

Mimo sierpniowych zmian graficznych na blogu, znów zaliczyłam przerwę w recenzowaniu, a ilość przeczytanych lektur rośnie. Jeszcze w tym tygodniu będziecie mogli przeczytać recenzję „Torsji” Łukasza A. Zaranka, którą to książkę czytałam jeszcze przed jej premierą. Po kilku miesiącach zastanawiam się czy nie oceniłam jej zbyt srogo – będziecie musieli więc sami sprawdzić „smak” prozy mieszkańca mojego powiatu ;) Prócz publikacji Łukasza we wrześniu przeczytacie o „Samym szczęściu”, którego początek, zupełnie nie zapowiadał ostatnich scen powieści; „Stadionie Wrocław” - piłkarskim smaczku, o którym miałam pisać już w sierpniu; a także o „Ogrodzie Afrodyty”, która to lektura, choć przyjemna w czytaniu, była dla mnie lekcją motywacji i trudu pokonywania własnych słabości ;) Ruszamy więc do pracy, bo także matura co raz bliżej... :)