piątek, 27 sierpnia 2010

[30] Andriej Bielanin „Tajny wywiad Cara Grocha”

                                                     Wyd. Fabryka Słów
Lublin 2010, 268 str. 
Ocena: 8/10 Bardzo dobra

O czym:

Za górami, za lasami, żyła sobie Baba Jaga. I miała lokatora - milicjanta, który pewnego dnia wylazł spod podłogi, zbłądziwszy z dalekiej Moskwy hen, aż do bajkowej krainy.
A skoro już się zabłąkał, to robi to, co prawdziwy milicjant z ambicjami, czynić powinien - strzeże porządku i bezpieczeństwa obywateli. Tyle że w miejscu, gdzie aż kipią czary, nie jest to takie proste...

Moje zdanie:

Książkę tą wygrałam w konkursie na portalu na kanapie. Trochę zwlekałam z jej przeczytaniem, bo wiedziałam, że czeka mnie niezapomniana i pierwsza przygoda z rosyjską literaturą.  I nie myliłam się. Lektura ta rzeczywiście jest godna uwagi, jednak znalazłam też elementy, które niezbyt przypadły mi do gustu. Ale oczywiście tych pozytywnych odczuć jest o wiele więcej. Pierwszą ważną kwestią jest to , że ksiązka na długo pozostanie w mojej pamięci, gdyż było to moje pierwsze spotkanie z rosyjską literaturą. Mam nadzieję, że nie ostatnie ;) W książce jest wiele rosyjskich akcentów i zwyczajów, o których zapewnie będę mogła przeczytać czytając inne dzieła z zakresu tej literatury.  Po drugie moją uwagę zwróciła narracja. Jest ona pisana w pierwszej osobie – wydarzenia oglądamy z punktu widzenia samego Nikity. Podporucznik jest człowiekiem inteligentnym i ma spore poczucie humoru,  zatem nie zanudza swoich słuchaczy. Jego opowieść jest precyzyjna jak policyjny raport, skomplikowane sytuacje, rozłożone na czynniki pierwsze, ukazują nam drugie dno, dzięki czemu powoli i mozolnie zbliżamy się, wraz z bohaterem, do źródła wszystkich problemów.Cechą wyróżniającą "Tajny wywiad cara Grocha" jest "rosyjskość" - specyficzny język i stosunek do siebie bohaterów historii, liczne zapożyczenia ze szlagierów rosyjskiej bajkowości (ot, choćby Babuszka Jaga latająca w stępie). Na dokładkę zręcznie wykonane zderzenie realiów carskiego imperium, jego wysokości Grocha, z typowym myśleniem wyrosłego w wierze w służbowe procedury, milicjanta Iwaszowa. Kolejną rzeczą, której należy wspomnieć są bohaterowie. Barwni, nieraz dziwni, a czasem po prostu intrygujący. Jedną z tych właśnie intrygujących mnie postaci była Baba Jaga. Ta postać mnie urzekła. Była opiekuńcza w stosunku do Gwaszowa i mówiła do niego dość pieszczotliwie – Nikituszka . To także mi się spodobało i przyzwyczaiłam się, że starsza pani za każdym razem, gdy porucznik musiał wstać budziła go właśnie takimi słowami . Baba Jaga była także postacią nieco zabawną, zwłaszcza gdy kłóciła się z Mitką- pomocnikiem Iwaszkowa. Jednym z takich właśnie incydentów, który szczególnie utkwił mi w pamięci było to, jak Mitka został zamieniony w szczeniaka o dużych niebieskich oczkach. Kłócił się wtedy z nią o to, że nie może opuścić porucznika na krok. Zwłaszcza gdy on był pijany. Wściekła kobieta nie wytrzymała tego, że Chłop nie chciał wykonać jej polecenia i zaczarowała go. Cała sytuacja była bardzo zabawnie opisana i ja niemalże pokładałam się ze śmiechu. Dlatego, drugą postacią,  która utkwiła mi w pamięci był właśnie Mitka. Ten, na pozór bardzo głupi chłop był mądrym i opiekuńczym człowiekiem. Ogromnie szanował swojego Porucznika i nie odstępował go na krok. Należy, też wspomnieć o samym Nikituszce, który był bardzo mądrym i obeznanym w kryminalistyce milicjantem. Go także polubiłam. Bardzo podobała mi się jego droga dedukcji, którą potrafił rozwikłać wszystkie problemy. Ciekawą postacią wydał mi się także Car, który utożsamiał moje wyobrażenie o rosyjskim władcy. Największym atutem książki jest jednak jeszcze coś innego: intryga kryminalna. Ona skutecznie broni się nawet wtedy, gdy po skończonej lekturze, Czytelnik mściwie wertuje książkę, tylko po to by wynaleźć potknięcia scenariusza. Muszę także wspomnieć o rzeczy która raziła mnie. Była to niezliczona ilość dziwnych nazwisk rosyjskich, w której nie sposób było się połapać. Z trudnością zapamiętałam niektóre z nich i tylko dzięki temu połapałam się w fabule i dowiedziałam się co kto zrobił, czemu kto był winien. Podsumowując muszę stwierdzić, że książka nie jest dla każdego. Mamy w niej elementy fantasy, horroru, komedii i kryminału. Czy jednak to połączenie jest wystarczająco wciągające, by zająć zwykłego czytelnika, znajdującego się w którymś z wymienionych gatunków? Myślę, że jeśli ma otwartą głowę na nowe i zaskakujące rozwiązania, to tak.  A specjalnie dla was jeszcze niezwykła ilustracja z książki. Tak więc szczerze polecam i jeszcze raz dziękuję portalowi na kanapie za tą piękną nagrodę.

Ulubione cytaty :

„ – Ku–ku–ry–kuuu!
Znów ten sen… Co za idiotyzm! Trzeci raz w tym tygodniu. W ogóle nie mogę się wyspać… To była moja pierwsza sprawa. Nic się wtedy szczególnego nie zdarzyło, zapamiętałem ją tylko dlatego, że była pierwsza… i ostatnia – w tamtym świecie. A słońce już dawno wstało, zaczęło przesączać promienie przez okiennice i łaskotać rzęsy ciepłymi poblaskami. Nie chcę jeszcze wstawać…
– Ku–ku–ry–kuuu!
Uff… Zabiję tego koguta. Jeszcze dzisiaj powiem Jadze, żeby zrobiła z niego rosół. Ta bestia w ogóle nie liczy z ciężką pracą milicjanta – budzi, zaraza, równiutko o piątej!
– Nikituszkaa…
No proszę, zaczyna się! Zaraz powie, żebym wstawał, gołąbeczek, bo śniadanie na stole, że dokumenty czekają od wieczora na rozpatrzenie i – poszło… Do grobu mnie wpędzi tą swoją opiekuńczością.”

wtorek, 24 sierpnia 2010

[29] Małgorzata Musierowicz „Brulion Bebe B.”

Wyd. Akapit-Press
Październik 2009, 211 str.
Ocena: 8/10 Bardzo Dobra

O czym:

 Podczas nieobecności mamy, Beatą Bitner i jej bratem Konradem opiekuje się Aniela Kowalik. Bebe i Kozio nie od razu potrafią zapałać sympatią do chwilami zbyt troskliwej lub zbyt opieszałej Anieli, z czasem jednak wspólnie stworzą zgrany zespół powiększony o tak ciekawe osobowości jak Bernard Żeromski czy jego młody przyjaciel Damazy Kordiałek (czyli Dambo). W dodatku Bebe, pełna niewiary w siebie, ukryta przed światem pod obronnym pancerzem nadmiernego spokoju i opanowania, zaczyna nabierać większej pewności, odwagi i zaufania do innych. A wszystko dzięki miłej znajomości z Damazym...

Moje zdanie:

Choć wiele osób już na pewno przeczytało w moim opisie, że jestem fanką Musierowicz jeszcze raz chciałabym to oznajmić. Bardzo lubię jej powieści, gdyż są pisane o codzienności, o czymś co może spotkać każdego z nas. Wiec dzisiejsza recenzja jest właśnie o jednej z wielu części Jeżycjady, do której powracam z miłą chęcią ;) 

„Brulion Bebe B.” jest częścią, za którą bardzo przepadam. Czytałam ją już z 3 razy! To książka, podczas której czytania ciągle zachwycam się na nowo zabawnymi, ale także wzruszającymi sytuacjami z życia bohaterów. Pełna humoru, niezwykła powieść dla młodzieży popularnej pisarki Małgorzaty Musierowicz. Jak zwykle w jej książce, czytelnik znajdzie ponadczasowe, zawsze aktualne problemy młodych ludzi, pozna nowych bohaterów, z którymi nie będzie mógł się już rozstać. Zabawne w tej historii jest choćby to, jak Józefina Bitner, matka Beaty i Konrada, zostawia ich pod opieką swej kuzynki, Anieli Kowalik (znanej nam z "Kłamczuchy"). Bebe i Kozio - jak wszyscy mówią na rodzeństwo - nie darzą zbytnim zaufaniem Kłamczuchy, która faktycznie do roli opiekunki pasuje jak pięść do nosa. Jednak z każdym dniem coraz bardziej integrują się i działają razem. Wynikają z tego przezabawne perypetie. 

Czytając kolejne zdarzenia z życia Anieli z Beatą i Koziem, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Choć początkowo nie lubiłam Anieli, powoli zaczęłam się do niej przekonywać. Z czasem ją polubiłam, a kiedy okazało się, że będzie z Bernardem byłam wniebowzięta. Bernard Żeromski (nazwisko znaczące) to jedna z moich ulubionych postaci w Brulionie Bebe B. Bernarda po prostu nie da się nie lubić. Jak na artystę przystało barwny, wręcz krzykliwy w pomysłach na swój własny image, niezwykle kolorowy, a zarazem o gołębim sercu, spieszący każdemu potrzebującemu z pomocą. Ale w przyjacielu Damba urzeka najbardziej chyba jego język. Mówiąc o sprawach codziennych, językiem stylizowanym na język proroka, jednocześnie bawi, ale też pokazuje swoje aspiracje chęci zmieniania świata, rzeczywistości i wskazywania drogi innym. To mnie szczególnie urzekło w tej barwnej postaci. Swoim stylem bycia i zachowaniem pokazywał swoją niezwykłość, a zarazem różność od typowych ludzi PRL-owskiego świata.  

Kolejną rzeczą, która porwała moje serce i porywa je za każdym razem kiedy czytam którakolwiek część Jeżycjady były ilustracje ksiązki wykonane przez Panią Musierowicz. Nie dziwi mnie wielki talent rysunkowy autorki, gdyż ukończyła ona studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych na wydziale Grafiki. Choć jej ilustracje są czarno-białe, idealnie ubarwiają książkę i pozwalają czytelnikowi lepiej wyobrazić sobie dane postacie, czy sytuacje z ich życia. 

Oczywiście moją uwagę przyciągną także, pewien brulion. Brulion Bebe, o którym sama mówiła Brudny brudas do brudnego pisania. Zwłaszcza podobał mi się sposób w jaki pisała w nim Beata. Sama mam tak zeszyt, w którym trzymam różne niepotrzebne rzeczy i zapisuję ciekawe sytuacje, cytaty i historyjki. Bardzo polubiłam też samą Beatę. Dziewczyna, mimo, że różniła się od wszystkich wydawała się być mądrą i rozważną osobą. Bebe Bitner cechowała się wielkim opanowaniem i uporządkowaniem. Żyła w rodzinie, gdzie dominowała wylewna matka-aktorka. Chcąc zachować odrębność, dziewczyna zaczęła ukrywać uczucia, zamykać się w sobie. Zawsze trochę spłoszona, ożywała dopiero czytając książki lub pogrążając się w strefie własnych przemyśleń. Sądzę, że każdy ma wśród grona swoich znajomych taką osobę. Choć, każdy z nas posiada niektóre z cech Bebe ucieszyłam się gdy jej charakter uległ nieco zmianie. W trakcie rozwoju akcji widzimy, jak Bebe odkrywa, że wpędziła się w pułapkę - nie umie uzewnętrzniać tego, co czuje. Poznaje jednak ludzi, dzięki którym zmienia się i powoli odkrywa, kim naprawdę jest. Spodobała mi się ta całkowita odmiana postać. Bo czy nie każdy z nas skrywa w sobie zupełnie inną osobę?? 

Jak we wszystkich książkach pani Musierowicz, tak i tu można odetchnąć domową atmosferą. Poza tym przepadam wprost za Dambem! Szczerze powiedziawszy chyba nic nie mogę zarzucić tej książce ( Jak także innym częścią Jeżycjady). Podsumuję to wszystko jednym słowem w języku który uwielbia rodzina Borejków ( bohaterzy Jezycjady) : Lego !

Ulubione cytaty :
 
„To nic – pomyślała. – Trzeba powoli. Tak jak ze wszystkim, trzeba po prostu zacząć. Zrobić pierwszy krok. Po nim zrobię drugi i trzeci. A potem będę już umiała przejść cały ten dystans.”

„- Ta twoja Bebe - powiedział - jest podobna do mojej Kreski.
- Inna jest - Dambo pokręcił głową, nie patrząc na Bebe, która na dźwięk słowa "Twoja" zrobiła się czerwona. - A, ja nie mówię, że z twarzy podobna. Mówię o tym, co w środku. - Ja też o tym mówię - mruknął Dambo. - Kreska jest dzielna. A Bebe wciąż się boi.”

sobota, 21 sierpnia 2010

[28] Zina Rohan „Córka oficera”

Wyd. Otwarte
Kraków 2010, 536 str.
Ocena: 10/10 Perełka

O czym:

Marta od dziecka marzyła, by zostać żołnierzem, jak jej ojciec. Wybuch wojny sprawia, że dziewczyna musi wykazać się odwagą godną córki polskiego oficera, i zmusza ją do wieloletniej tułaczki: od polskiego Wilna, przez syberyjskie łagry i bezdroża sowieckiej Rosji, aż do egzotycznej Persji. Wojenna zawierucha poddaje próbie patriotyzm i dumę Marty. Los przynosi jej wielką miłość. Jednak serce dziewczyny rozdarte jest między młodym polskim żołnierzem a charyzmatycznym perskim lekarzem.

Moje zdanie:

Choć książkę przeczytałam już w czwartek, musiałam ochłonąć zanim napisałam recenzję. Egzemplarz ten kupiłam za niewielką cenę - bo zaledwie 9,90 zł . Mogę teraz, po jej przeczytaniu śmiało stwierdzić, że jest warta o wiele więcej . Tak samo jak druga książka, którą kupiłam wraz z tą („Listy miłości”) , jest książką wojenną . Opowiada o losach i wojennej tułaczce Marty. Porywająca opowieść o wojnie, miłości i wierności własnym ideałom, napisana z prawdziwie epickim rozmachem. Życie daje tej młodej kobiecie trudną lekcję pokory i uświadamia, że pochopne decyzje mogą w dramatyczny sposób wpłynąć nie tylko na nas, ale i na tych, których kochamy. 

Książka, ta wywarła na mnie ogromne wrażenie. Od samego początku strasznie mnie wciągnęła i nie mogłam się opanować pochłaniając coraz to więcej rozdziałów. „Córkę oficera” przeczytałam z przyjemnością i bez poczucia straconego czasu. Autorce bardzo sprawnie udało się uciec od chwytów na skalę masową stosowanych przez twórców popularnych „harlequinów”.  

Powieść jest pisana lekkim językiem, który pozwala wpaść czytelnikowi w regularny rytm. Choć, w książce przewija się wiele wątków i niektórzy mogliby uznać ją za gmatwaninę, jej lektura mija wspaniale i zaskakująco szybko. Dzieło to także wspaniały opis tułaczki poznańskiej harcerki przez Ukrainę, Syberyjskie łagry, Iran, powojenną Polskę. Poznajemy historię jej rodziny, jak i odczucia ludzi przeżywających wojnę. Powiązanie wątków historycznych, biograficznych i miłosnych na najwyższym poziomie. Część o zesłaniu Marty jest wzruszająca i porywa serce czytelnika.. 

Nie sposób nie polubić nieco opryskliwego, ale troskliwego Pawła Kuźmicza. Początkowo, postać ta wydawała mi się dziwna i nie zbyt ją polubiłam. Jednak, gdy okazał serce dziewczyną, zaczął z nimi rozmawiać po polsku i wyjawił swoją historię życia Marcie, uznałam go za wartościowego bohatera, którego na swej trudnej drodze spotkała dziewczyna. Bardzo wzruszył mnie jego dar dla Marty – łyżka z wyrytym napisem : WŁASNOŚĆ DOWÓDCY. Choć ich częste wymiany zdań podczas pracy i docinki Pawła mogłyby się wydawać dziwne, przywykłam do zwrotu DOWÓDCA. Dlatego gdy tylko przeczytałam o tym darze, ze strony rosyjskiego żołnierza, wiedziałam, że strata tej osoby, jest jedną z kłód padających pod nogi bohaterki. 

Wydaje się, że autorka dokładnie przemyślała fabułę, jak i charakterystykę bohaterów, od tych kluczowych, aż po występujących jedynie w epizodach. Istotnym również jest fakt, iż postaci pojawiające się na kartach jej powieści nie są tylko kolejnymi papierowymi, bezosobowymi figurkami rzuconymi między akapity. Są barwni, ciekawi, żywi. Jedną z takich właśnie postaci, która szczególnie zdobyła moją sympatię był Antoni. Po pierwsze polubiłam tego bohatera nie tylko za jego wesołkowaty i mocny charakter, ale także dlatego, że przypominał mi mojego ulubionego aktora Antoniego Pawlickiego. Podobnie jak on grając w serialu „Czas honoru” postać Jana Markiewicza zawsze mimo trudnej sytuacji, starał się rozweselić każdego. Pokochał Martę mimo jej uporczywego charakteru i lubił się z nią droczyć. Dziwnym zbiegiem okoliczności, „książkowy” Antoni tak jak Jan Markiewicz był zegarmistrzem. Bohater ten zyskał u mnie kila punktów, gdy mimo wielkiej miłości jaką darzył Martę, umiał się z nią rozstać by nie skrzywdzić kochanej przez nich obojga przyjaciółki i żony- Ani. Drugą taką postacią, a zarazem najrozsądniejszą i najtwardszą kobietą z jaką się spotkałam w literaturze była Babcia Ani- Pani Benka. Ją także ogromnie polubiłam. Spodobał mi się jej sposób bycia, zachowanie i charyzma, którą posiadała mimo niemłodego wieku. Utkwiły mi w pamięci przemyślenia  pani Benki, która w pewnym sensie ceniła czas sprzędziony w łagrach rosyjskich, gdyż w tamtym życiu miała jakiś cel – marzyła o lepszych warunkach bytu, swobodzie, jedzeniu, wolnej Polsce, a ojczyzna którą zastała po wojnie daleka była od tego wszystkiego.

Autorka dość wiernie ukazała rzeczywistość PRL-owskiej Polski. Wzruszyła mnie historia bohaterki, której życie w dużej mierze ukierunkowali inni ludzie, ojciec-oficer, faszyści, komuniści, alianci, przyjaciele, a w końcu ona sama. I choć w efekcie znowu musi walczyć aby przetrwać, odnaleźć swoje nowe miejsce na ziemi, to pociechą dla niej jest to, iż ma cel. 
Jak dla mnie jedna z lepszych, które czytałam w ostatnim czasie. Dla mnie to piękna historia dziewczyny, która podczas zawieruchy historycznej sama stara się uporać ze sobą, swymi uczuciami, życiem i wszystkimi trudnościami, która wiele nie rozumie a charakter jej sprawia, że nie jest jej łatwiej. Tak, o miłości jest  powieść. O miłości, która poświęciła się, by nie zranić kochanej osoby. Ale nie tylko. To także powieść o trwaniu, o wierze w lepsze jutro, o solidarności, i o walce z przeciwnościami. O rozłące i samotności, i o mierzeniu się z kolejnymi stratami bliskich. Powieść o trudnych wyborach, o tym, jak skomplikować życie może jedna błędna decyzja, jeden pochopnie wyciągnięty wniosek i urażona duma.

 „ Córkę oficera” mogę więc śmiało zaliczyć do właśnie do takich dobrych, porządnie napisanych książek o lekcjach, które nieustannie daje nam życie. Bardzo spodobało mi się zakończenie. Początkowo wydawało mi się, że książka jest tak jakby trochę nie dokończona, jednak stwierdziłam, że zakończenie jest dobre, bo pozwala czytelnikowi snuć domysły, co mogło się wydarzyć później. Książkę mogę, więc polecić śmiało każdemu, nie tylko ludziom, którzy sami chcieliby dopisać sobie w głowie jej zakończenie, ale także osobom pragnącym przeżyć, przy czytaniu wzruszenie, ale także skruchę na cierpienie innych.

Ulubione cytaty :

" Czy można winić kogoś, po pierwsze, za to, że ma szczęście, a po drugie - że ma słabość do luksusu? Czy stałyby się lepszymi ludźmi, gdyby przegłodzić je rozmyślnie, jak to zrobiono z Polakami, albo gdyby żyły w ubóstwie przez ogólne zaniedbania, jak ci znad rowu z brudną wodą? Cierpienie nie czyni cię szlachetnym, pomyślała. Jedynie nieszczęśliwym."

„(..)Żeby się cieszyć, trzeba żyć (..)

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

[27] Edmund Niziurski „Sposób na Alcybiadesa”

Wyd. Czytelnik
Warszawa 1972, 245 str.
Ocena: 9/10 Niecodzienna

O czym:

Pełna humoru opowieść o paczce przyjaciół, którzy cenią sobie dobre stopnie, ale nie na tyle, by się uczyć. Szukają więc sposobu, który pozwoliłby im przeżyć rok szkolny bez przemęczania się, i święcie wierzą, że taki sposób na nauczycieli, a szczególnie nauczyciela zwanego "Alcybiadesem", można znaleźć. Efekty tych poszukiwań są absolutnie zaskakujące!

Moje zdanie:

O tym, że posiadam „Sposób na Alcybiadesa” nawet nie wiedziałam. Znalazłam ten egzemplarz przypadkiem, kiedy szukałam czegoś na strychu. Moje oczy skierowały się na ogromną szafkę z książkami i postanowiłam zobaczyć jakie „niezwykłe” dzieła się tam znajdują. I tak trafiłam na tę książkę. Bardzo się cieszyłam ponieważ wiedziałam, że to lektura ponadczasowa. Moje babcie czytały tę książkę moim rodzicom gdy byli mali. Gdy otworzyłam ją i spostrzegłam, że ta książka jest wydana w 1972 roku, nie mogłam uwierzyć, że ma ona tyle lat co moja mama i zachowała się w tak dobrym stanie. Już od początku oczarowana zaczęłam czytać i uśmiech nadal nie schodził z mojej twarzy.

Książka strasznie mi się spodobała, choć nie mogę powiedzieć, że nie było miejsc, które mnie zawiodły. Ale zacznijmy od dobrych stron, których będzie więcej. Bardzo podobało mi się jak umiejętnie autor wszedł w całą historię. Niby niepozorny początek, w którym już posiadacz matury- Ciamciara robi porządki i natrafia na brulion z napisem „Kasa”. I tak, gdy bohater czyta tę listę powracają wspomnienia. Od razu przypomina sobie jak to wszystko się zaczęło. Autor pokazuje nam przez to, że każdą historię można zacząć oryginalnie i z pomysłem. 

Kolejną rzeczą, która mi się spodobała było tło całej historii, jakim był szkolny korytarz. Może to się wydawać dziwnie, ale tam właśnie, na szkolnym korytarzu dzieje się najwięcej. Znam to z własnego doświadczenia. Rozmowy, dzikie śmiechy, figle i psoty właśnie tam mają swoje miejsce. A co za tym idzie nowe historie, opowiadania i powieści, właśnie takie jak Niziurskiego, które można stworzyć. Za każdym razem gdy uczniowie wprowadzali w życie sposób byłam zadowolona, bo podobały mi się te ich „podchody”. Bardzo ważny okazał się WAB, czyli Wielki Asocjacyjny Bluff. Elementem WAB-u był dryf, do którego miał prowadzić zarzucany Wąż Morski. Zastosowanie tej metody polegało na tym, że wcześniej klasa wybierała dwóch uczniów, którzy na wyznaczonej lekcji i na wskazany i opracowany temat zadawali nauczycielowi pytania, prowokując go tym samym do obszernych wypowiedzi. W wyniku czego Alcybiades dryfował. Jednak klasa zamiast zająć się innymi czynnościami, odrabianiem i przepisywaniem lekcji z pozostałych przedmiotów, siedziała zasłuchana, bo profesor opowiadał ciekawie na każdy rozpoczęty przez uczniów temat. W rezultacie nim się spostrzegli, ósmoklasiści zainteresowali się historią, zaczęli aktywnie uczestniczyć w zajęciach i utworzyli nawet kółko historyczne, na które uczęszczała cała klasa. Bardzo polubili historię i pana od historii.

Ot, kolejny przykład na to, że lektury szkolne nie muszą być takie złe ( choć moją lekturą ta książka nie była) . Rewelacyjne jest także słownictwo, które znajdziemy w tej powieści. Chociażby liczne wyzwiska o których nawet nam się nie śniło. Szczerze powiedziawszy, choć lata posunęły się do przodu, bo przecież od powstania książki minęło już 46 lat , teraźniejsi uczniowie jak i nauczyciele nie różnią się zbytnio. Nadal starają się przekazać nam jak najwięcej wiedzy, pytają, czekając na odpowiedź, robią z nami doświadczenia. Choć czasem się na nas złoszczą, dobrze wiedzą, że niektórzy z nas będą tak jak oni zmagać się z kolejnymi pokoleniami. 

Poza tym znajdziemy tu też ciekawe fakty historyczne. Czytając, mamy taką małą lekcję historii. Być może ta książka przekona niektórych, że historia nie jest taka zła. 

Rzeczą, która musi spotkać się z moja krytyką jest zakończenie. Choć było ciekawe, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam, że książka zakończy się np. Egzaminami 8A i ich zadziwiającymi wynikami. Mimo to, książkę oceniam pozytywnie i mogę stwierdzić jedno : I tak chłopcy, którzy nie chcieli się uczyć, historii nauczyli się znakomicie. Może my też wypróbujemy ich Sposób?

Ulubione cytaty :

Mogła być dla Ciebie przysłowiowym ostatnim gwoździem do trumny. Lecz wtedy to jest już obojętne iloma gwoździami Cię zabiją. I tak już leżysz.

„- Przepraszamy my do pana profesora Misiaka.
-Właśnie go znoszą- odpowiedział człowiek w czarnym cylindrze.
Istotnie, po drugiej stronie z otwartych drzwi sześciu żałobnych mężczyzn wyniosło czarną trumnę.(…) Niebawem z domu wyniesiono trumnę. Za nią poczęli wychodzić goście żałobni. Czekaliśmy, aż wszyscy wyjdą, żeby dołączyć do końca konduktu. Ale oni wychodzili i wychodzili, milczący, ze spuszczonymi czołami, wychodzili parami nieskończonym korowodem. (…) Nie było tylko chłopaków z naszej klasy. Nagle spostrzegliśmy ich. Biegli zdyszani z mapami, z planszami, z wykresami, z kasetami filmów… (…)
-Ale po co zabraliście te rzeczy??
-Przecież zawsze odprowadzaliśmy go z mapami. „ ( fragmenty snu Ciamciary) 

piątek, 13 sierpnia 2010

[26] Henryk Sienkiewicz „Krzyżacy” + Nagroda

Wydawnictwo Greg
Październik 2009, 537 str. 
Ocena: 7/10 Dobra

O czym:

W tynieckiej gospodzie Pod Lutym Turem dwaj rycerze z Bogdańca, Maćko i jego synowiec, młodziutki Zbyszko, spotykają się z dworem księżnej Anny Danuty. Zbyszko od pierwszego wejrzenia zakochuje się w jednej z dwórek księżnej, Danusi. Nie spodziewa się, jak bardzo dziewczyna zostanie skrzywdzona przez Krzyżaków, jeszcze nie wie, że w wielkiej wojnie z Zakonem, która wkrótce się rozegra on, Zbyszko, weźmie udział również z osobistych powodów….

Moje zdanie:

Do recenzji „Krzyżaków” jak i do samego ich przeczytania zabierałam się dość długo. Od wielu osób słyszałam, że ta lektura jest strasznie nudna i równie trudną ją się czyta jak „Syzyfowe prace”. Mimo to postanowiłam zapytać domowników o ich odczucia co do tej książki. I doczekałam się odpowiedzi, która mnie zachęciła do czytania. Mama stwierdziła, że to jedna z niewielu lektur, która zrobiła na niej takie wrażenie. Więc zaczęłam czytać.

Początki wydawały mi się ciągną w nieskończoność. Długie opisy początkowo mnie strasznie nudziły. Na całego zaczęłam czytać dopiero gdy Zbyszko napadł na posłów. Według mnie dopiero tam zaczęło się coś dziać. Bardzo spodobało mi się jak autor opisuje wszystkie wydarzenia i mimo dość trudnego języka nasyconego archaizmami książka coraz bardziej zaczęła mnie wciągać. Nie zauważyłam jak przebrnęłam przez pierwszy, a potem drugi tom. 

Lektura jest pełna przeróżnych wątków, które swoją intrygą i zmiennością akcji zaciekawiają czytelnika. Na tle znaczących wydarzeń historycznych autor opisuje dzieje barwnych postaci. Bohaterami powieści są m.in. : Jurand ze Spychowa i jego córka Danusia, a także polski rycerz Maćko i jego bratanek Zbyszko z Bogdańca. Przyznaję, “ Krzyżacy” książką idealną nie są. Są momenty genialne, zapierające dech w piersiach. Są również chwile  przeciętne, niczym się nie wyróżniające. 

Główną uwagę zwróciłam na atmosferę  książki oraz charaktery bohaterów. Nieraz miałam wrażenie, iż jestem jednym z nich, że razem z nimi pędzę ma koniu , przeżywam  liczne przygody , tkwiąc w Średniowieczu po uszy. Fabuła ciekawa, nie nudzi, czasami wzrusza. Intrygujące opisy . Różnorodne postacie, niektóre szczególnie utkwiły mi w pamięci. 

Przyznam się, że w ogóle nie polubiłam Danuśki i nawet trochę się cieszyłam, że umarła, a Zbyszko ożeni się z ciepłą, wesołą, pogodną Jagienką. Dlatego też od początku uważałam, że idealną panną dla Zbyszka byłaby Jagienka, ponieważ była dziewczyną szczera i nigdy nikomu źle nie życzyła (nawet Danusi). Poza tym cechowała ją odwaga i cierpliwość. Jagienka zrozumiała ślub Zbyszka i Danusi i nie próbowała się temu przeciwstawić. Dziewczyna byłaby mu towarzyszką w podróżach i kompanem na wojnę. 

Uważam, ze fabułą „Krzyżaków” H. Sienkiewicz jak najbardziej mogła  pokrzepiać serca Polaków. Jak wszyscy wiemy nasz naród był w niewoli, gdy pisarz stworzył to dzieło. Zwycięska bitwa pod Grunwaldem, jaką w swojej powieści ukazał Sienkiewicz, dawała Polakom nadzieje na wyzwolenie. Nasi rodacy dzięki tej książce mogli czuć, że tak jak ich przodkowie godnie dadzą radę pokonać swoich przeciwników. Treści zawarte w lekturze pozwalały im wierzyć, że wyzwolą się spod panowania zaborców. Henryk Sienkiewicz swoją powieścią dał zrezygnowanym ludziom siły do walki i tchnął w nich nowego ducha. Polacy dzięki niemu uwierzyli w siebie biorąc przykład z wojsk Jagiełły i starali się zwyciężyć wroga. Sądzę, że teraz możemy być wolni właśnie przez takie wspaniałe osoby jak Sienkiewicz, który dał swoim rodakom wiarę w to, że Zasze możemy wygra ć z przeciwnościami losu. 

Dla mnie „Krzyżacy” to jedna z lepszych lektur. Więc skąd taka niechęć do “ Krzyżaków” ? Być może ma to związek ze stereotypowym przylepianiem lekturom etykietki “ nudny”. Nie oszukujmy się, robi tak wiele osób. Dla mnie lektura jednak jest synonimem książki dobrej, wartościowej i sprawdzonej przez pokolenia. I taką właśnie książką są “ Krzyżacy”.

Ulubione cytaty :

„ Wolej pójdę pod sąd, niżlibym się miał Krzyżakowi pokłonić! Nie przystoi mojej czci szlacheckiej. (…)Nie daj Bóg, abych ja hańbę od śmierci wolał. Jam to uczynił: Zbyszko z Bogdańca!”  

„Więc tobie, wielka, święta przeszłości, i tobie, krwi ofiarna, niech będzie chwała i cześć po wszystkie czasy!”

-------------------------------------------------------------------------------------

Choć dziś 13-ego i do tego w piątek , to dla mnie nieco przesądnej osoby ten piątek jest szczęśliwym. Jeszcze takiego 13-stego nie pamiętam ( zawsze jakoś objawiał się ten pech ;P). A szczęśliwy dlatego, że nareszcie doszła do mnie długo oczekiwana przesyłka – Nagroda w konkursie od serwisu na kanapie . Książka ta nosi tytuł „Tajny wywiad Cara Grocha” . Za lekturę zabieram się jak tylko skończę „Córkę oficera” . Oczywiście podzielę się z wami wrażeniami po jej przeczytaniu. Proszę tu macie jej zdjęcie ;D



wtorek, 10 sierpnia 2010

[25] Maria Nurowska „Listy miłości”

Wyd. W.A.B.
Warszawa 2010, 261 str.
Ocena: 10/10 Perełka

O czym:

Nastoletnia Żydówka Elżbieta Elsner, by uchronić siebie i ojca od śmierci głodowej w getcie, decyduje się na prostytucję. Jeden z klientów domu publicznego, wysoki rangą esesman, załatwia jej kenkartę i organizuje ucieczkę na aryjską stronę. Bohaterka, już jako Krystyna Chylińska, za sprawą przypadku trafia do mieszkania doktora Korzeckiego. Pomiędzy żydowską dziewczyną a polskim lekarzem, późniejszym adresatem nie wysłanych listów, rodzi się uczucie, które przetrwa dziesiątki lat. Nowa rodzina, związek z ukochanym mężczyzną, praca tłumaczki – można by pomyśleć, że wszystko to gwarantuje szczęście. Tyle że wojenna trauma wciąż jest żywa. Poza tym nieoczekiwanie pojawia się ten drugi – niczym upiorny cień z getta…

 Moje zdanie:

Kiedy kupowałam tę książkę, po opisie z tyłu okładki spodziewałam się , że będzie to coś w rodzaju serialu „ Czas Honoru” emitowanego na TVP2. Ale kiedy już ją otworzyłam i zaczęłam czytać, okazało się, że tematyka jest nieco inna niż się spodziewałam. Mimo to w kilka wieczorów pochłonęłam całą.

Początkowo byłam zaskoczona, że młoda Elżbieta jest prostytutką. Dopiero po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że dziewczyna zrobiła to tylko dlatego, by ratować siebie i ukochanego ojca od głodu. Wtedy zaczęłam ją uważać, nie za osobę bez skrupułów, ale za kogoś odpowiedzialnego i kochającego swoich bliskich. 

Wbrew podejrzeniom wielu z was to nie jest jakiś tam romans z happy endem, gdzie od początku do końca wiadomo co się stanie. Tu jest tylko główna bohaterka opisująca swoje życie i ludzi, którzy się z nią zetknęli i mieli bezpośredni wpływ na jej losy. Poznajemy jej ojca nauczyciela i matkę Niemkę, z która bohaterka zrywa kontakt wybierając życie w getcie z ojcem. Pierwsza praca, realia wojny, pierwszy mężczyzna, który kształtuje jej pogląd na miłość. Śmierć ojca, ucieczka z "tamtego świata" i spotkanie z niezwykłą kobietą i jej wnuczkiem, dla których staje się niemal jak matka i córka. A kiedy w końcu pojawia się ten ON, kiedy pojawia się miłość i wielka próba, przed którą stają oboje to jej wynik nie jest już taki pewny. Lata wolności przeplatają się ze wspomnieniami z okupacji. Powracają wspomnienia i koszmary a w środku jest ONA i ON... 

Jedną z moich ulubionych scen w książce była reakcja małego Michasia gdy dowiedział się, że babcia umiera. Powiedział tylko jedno „Teraz zostaniemy sami” i włożył swoją małą rączkę w rękę nieznajomej kobiety, która od kilku miesięcy mieszkała z nim. Wiedział, że będą oni skazani teraz tylko na siebie, że tylko ona może się nim zaopiekować do czasu powrotu ojca z wojny. Wiedział, że teraz ani ona- Krysia ani on nie mieli nikogo poza jego babcią. Od tego momentu bardzo polubiłam postać chłopca. W obliczu śmierci zachował się dojrzale, choć wtedy miał dopiero 5 lat ! Dalej krocząc przez życie z Krysią także okazał swoją mądrość i zrozumienie. Gdy dziewczyna prowadziła lekcje języków obcych sam uczył się słuchając w ciszy i nie przeszkadzając w pracy swojej żywicielce. Dlatego też jest on moją ulubioną postacią, ze względu na swoją dojrzałość umysłu i czynów. 

Elżbietę, a później już Krysię gdy wyszła z getta też podziwiałam. Ale jedynie w niektórych sytuacjach.  Bardzo cieszyłam się gdy razem z ojcem Michasia- Doktorem Korzeckim pobrali się . Według mnie byli dobraną parą. Jednak potem w ich życiu, a zwłaszcza w życiu Krystyny zaczęły się dziać różne rzeczy. Była okropnie zawiedziona postawią bohaterki, gdy powrotem wróciła do swojego dawnego „zawodu”. Myślałam sobie jak może tak zdradzać męża?? Ale potem w życiu bohaterki pojawiły się kolejne kłody i zaprzestała tego haniebnego zachowania.

Gdy żona doktora Korzeckiego ciężko zachorowała pomyślałam, że to kara za te wszystkie nieprzyzwoitości. Potem jednak zrobiło mi się jej żal . Znów gdy zdradziła męża w czasie rehabilitacji zaczęłam ją źle postrzegać. Ale po raz kolejny moje nastawienie co do głównej bohaterki zmieniło się gdy przystąpiła do chrztu. Tak więc co do Elżbiety- Krystyny mam mieszane zdanie, chociaż wydawała się być osobą dojrzałą. 

Książka ta nie skupia się głownie na przeżyciach wojennych, ale na dramacie skrzywdzonej kobiety, kobiety, która tak naprawdę jest samotna. Pod postacią pani Chylińskiej, wykształconej, szczęśliwej i zamężnej, chowa się wiele osobistego bólu. Bohaterka zdaje sobie sprawę, że jakaś część jej samej pozostała uwięziona w gettcie warszawskim. Całe jej życie jest gettem, więzieniem, z którego nie może się uwolnić lub wybrać odpowiedniej dla siebie drogi.

Listy miłości Marii Nurowskiej są także spowiedzią kobiety hańbionej i otaczanej czułością, wplątanej w tryby Historii i noszącej znamiona postaci tragicznych. To książka, którą czyta się jednym tchem, i która później żyje w nas, swoim własnym życiem. Intensywna, piękna, dotyka głębi serca. Jej się po prostu nie zapomina. 

Ta powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie! Ta książka pokazuje, jaki człowiek jest słaby i że przeszłość nie jest osobnym, zamkniętym epizodem naszego życia. Raczej przyszłość jest harmonijnym następstwem tego, co było kiedyś. Listy Miłości to lektura, która powinna znaleźć się w każdym domu. Tak naprawdę to książki Nurowskiej odkryłam niedawno ale już wiem, że będzie to jedna z moich ulubionych autorek. Już przymierzam się do pochłonięcia jej kolejnej pozycji.  Polecam każdemu, nie tylko osobą mającym w życiu trudno aby podnieść się na duchu, że Zasze może być lepiej, ale także ludziom, którzy wiodą spokojne życie.

Ulubione cytaty :

„Przyzwyczaisz się (…) Sama widzisz. Zresztą, co tam … co się przejmować. Śmierć stoi za plecami…”
 
„ Dlaczego- mówiłam- uczyłeś mnie, jak trzeba umierać, dlaczego mi nie powiedziałeś, jak trzeba żyć? Książka, którą trzymał wtedy na kolanach, to były Rozmyślania o śmierci Marka Aureliusza. Umierając trzymał przed sobą instrukcję… A ja? Co ze mną?  Przecież ja chciałam żyć. (…) Udawałam, że śmierci nie ma, że jej nie widzę. Mimo, że natykałam się na nią co krok, przecież na drugie imię miała Getto.” 

środa, 4 sierpnia 2010

[24] Moony Witcher „Nina i tajemnica Ósmej Nuty”

Wyd. PANTEON
Listopad 2005, 283 str.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra

O czym:

   Lato się skończyło, ale w Wenecji opowiada się wciąż o pewnym szczególnym dniu sprzed dwóch miesięcy, kiedy to wiele osób widziało, jak statua Skrzydlatego Lwa wzbija się do lotu. Rzeczywistość czy fantazja? Obwieszczenie nowego syndyka ucisza wszystkie plotki, kładzie kres wszelkim podejrzeniom - statua cały czas stała nieruchomo na swoim miejscu. Ktokolwiek odważy się choćby wspomnieć o magii, zostanie skuty łańcuchami i wtrącony do mrocznych cel więzienia Piombi. Ale Nina De Nobili wie jakie mroczne tajemnice kryje jej miasto ...  

Moje zdanie:

Książka ta stosunkowo długo leżała na półce i czekała na swoją kolej. Otrzymałam ją w konkursie w zeszłym roku tuż przed samym końcem roku szkolnego. Stwierdziłam, że będzie to ciekawa pozycja na wakacje. Jednak z braku czasu porzuciłam książkę około setnej strony i znów leżała na półce czekając na swoją kolej. Aż w końcu się doczekała! 

Książkę zaczęłam czytać od nowa by przypomnieć sobie początek historii Niny. Powieść bardzo mi się spodobała. Była taka magiczna- pełna fantazji, czarów i zaklęć. Czytając ją, tak nierzeczywisty świat alchemii wydawał się bliski mojej duszy i sercu. Autorka pisała dość regularnym i prostym językiem, dlatego książkę czyta się dość szybko. 

Robert Rizzo, który pisze pod pseudonimem Moony Wicher ciekawie też opisuje przygody dzieci, ich podróże w przeszłości, przykre incydenty i wiele innych sytuacji. Moim ulubionym wątkiem była podróż w przeszłości- Podróż do Starożytnego Egiptu. Byłam zachwycona, że autorka wybrała akurat Starożytny Egipt. Lubię tę kulturę, ich niesamowite dzieła sztuki jak trzy piramidy w Gizie czy Sfinksy. Dla mnie- osoby, która kocha sztukę była to także niepowtarzalna wycieczka. Mimo, że tylko w wyobraźni. Strasznie spodobały mi się także trzy magiczne kostki. Były one niezwykłe i śliczne.

Kolejną rzeczą, która porwała moje serce był Planeta na której mieszkał zmarły dziadek Niny- Szósty Księżyc. Strasznie spodobał mi się alfabet Szóstego Księżyca i ilekroć było coś napisane w tym języku korzystając z zakładki starałam się sama rozszyfrować zdanie. Kolejną rzeczą, która mnie zainteresowała były zwierzęta z magicznej Planety – Pąpuś Mydlinek i Błogopłoszka. Pąpuś Mydlinek wytwarzał bańki na, których każdy mógł usiąść i przenosić się wraz z powiewem wiatru. Zaś Błogopłoszka umiała naśladować każdy kłos na świecie. Czyż to nie wspaniałe?! Oba zwierzaki pomogły Ninie i jej czwórce przyjaciół w walce ze złem.

Najbardziej niesamowitym miejscem było zaś Acqueo Profundis – leżące na morskim dnie laboratorium należące do posiadłości Niny, w którym mieszkał dobry Android Max 10-pl . Bardzo polubiłam postać miłego Androida Maxa, który by móc dalej żyć musiał jeść marmoladę. Bardzo też polubiłam postać Bezy- opiekunki Niny. Była zabawna, jednak zawsze wiedziała co trzeba zrobić i powiedzieć w danej sytuacji.

Lektura ta pokazuje nam, że dobro zawsze zwycięża. Nina mimo, że czasami potykała się przez pułapki jakie stawały na jej drodze wygrała i zdobyła kolejny Arka, który miał uratować Xorax. Książka ta wywarła na mnie ogromne wrażenia i nie sposób opisać jest tego wszystkiego co przykuło moją uwagę.

Jedyną rzeczą jaka mi się nie spodobała było to, że przygoda Niny nie zakończyła się i urwała się . Ale zobaczymy co się wydarzy w trzeciej części, która ma się niebawem ukazać. Szkoda, że nie dane było mi jeszcze przeczytać pierwszej części, ale obiecuję sobie, że jak najszybciej ją odnajdę, by poznać początki tej niezwykłej historii. Także z niecierpliwością będę czekać na kolejną część i rozwiązanie problemów Niny i jej przyjaciół.

Ulubione cytaty :

„ Wyobraź sobie, że jesteś w pokoju pełnym luster odbijających Twoje ciało. Jak udowodnisz, że to ty jesteś prawdziwą Niną a pozostałe to twoje odbicia? (…)  Jeśli przepadkiem przyszedł Ci do głowy pomysł, by potłuc lustra, by zniszczyć odbicia, popełniasz błąd. Przemoc nigdy nie prowadzi do Prawdy. Mogłabyś pokaleczyć się odłamkiem luster. Rozwiązanie jest prostsze. Jeżeli chuchniesz na lustra, pokryją się one parą. Odbicia znikną i tylko Ty, prawdziwa Nina, będziesz widoczna. ”

 „ Prawda jest w Myśli. Myślenie jest zatem tworzeniem prawdy. (…) Prawda nie potrzebuje się ukrywać, pokazuje się taka jaka jest. Dlatego też wszelka prawda jest przejrzysta. ”