poniedziałek, 23 maja 2011

[57] J. D. Bujak „Lista”

                                                            Wyd. Novae Res
Gdynia 2009, 259 str.
Ocena: 10/10 Perełka

Muszę przyznać, że dawno nie chwyciłam za pozycję, dlatego, że opis wydawał mi się jedną wielką tajemnicą. W przypadku „Listy” Pani Bujak tak właśnie było. Przed lekturą nie miałam pojęcia o istnieniu zarówno autorki, jak i książki. Pierwszy raz przeczytałam o niej przeglądając publikacje wydawnictwa Novae Res. Od razu rzuciła mi się ona w oczy, nie tylko z powodu niebywałej okładki, ale również, jak już mówiłam z powodu tajemniczości opisu lektury. Z wielką nadzieją na na prawdę dobry kryminał ;)

A kim właściwie jest Pani Bujak ? Jak zawsze po lekturze zaczęłam szukać informacji na temat owej autorki. Byłam pewna, że znajdę jakąś stronę internetową lub krótkie info na Wikipedii. Byłam tym bardziej gdyż moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Czułam się jak Mateusz i Michalina szukający „Krwawych róż”. W końcu moje starania zostały uwieńczone sukcesem, dlatego, że znalazłam na pewnym portalu z opowiadaniami inne dzieło Pani Joanny. Przyznaję, że ciekawość wzięła górę i przeczytałam kilka pierwszych wersów. Mam zamiar dokończyć lekturę opowiadania w wakacje.

Trochę miejsca poświęciłam Pani Bujak, która pisze rewelacyjnie i pozwala czytelnikowi razem z bohaterami walczyć o życie, ale należy teraz przejść do sedna sprawy. Kryminał zawarty na 259 stronach opowiada o ucieczce dwójki, nieznającej się przed incydentem osób. Tak jak pozostała ósemka są oni na liście Krwawego Żniwiarza, który każdą swoją ofiarę zabija z ogromnym okrucieństwem. Przykładem jego nieludzkiego zachowania jest fragment książki, który był zawarty z tyłu okładki : „Nie mam pojęcia, co się działo później i jak długo to trwało. W każdym razie pamiętam, że najpierw poczułem ból – potworny, rozdzierający ból wzdłuż prawego boku. (…) Powoli otwierałem zapuchnięte i posklejane powieki. Leżałem na czymś twardym, a wokół panował półmrok. Gdzieś za moimi plecami musiała się świecić niewielka lampka. Nie mogłem sobie przypomnieć, co tutaj robię. (…) Chciałem się podnieść, ale kiedy tylko lekko dźwignąłem ramię z podłogi, ból boku przeszył całe ciało, rozchodząc się ciarkami do każdej z moich komórek. Jęknąłem i spojrzałem w prawo. Przez moment nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Obok mnie leżał Eryk. Był rozebrany do naga, tak jak ja. I...”. Choć opis kończy się w kulminacyjnym momencie zdradzę Wam, że zbrodniarz zszył ich. Możecie pomyśleć, że to jest straszne, ale ja już tak nie sądzę. Dlaczego już ? Bo przeczytałam pozycję do końca i pozostałe zabójstwa okazały się jeszcze bardziej drastyczne. Ale najważniejsze - Czy Mateuszowi i Michalinie uda się uciec ? Dlaczego morderca zabija zupełnie nie związane ze sobą osoby ? Tego dowiesz się tylko wtedy jeżeli przeczytasz „Listę”.

Gdy zaczynałam moją przygodę z bohaterami Pani Bujak zastanawiałam się czy ta pozycja mnie zachwyci. Przyznaję się, lubię czytywać kryminały jednak robię to niezbyt często. „Lista” była moją pierwszą lekturą tego typu w tym roku. Rozmyślałam też czy postaci wykreowane przez autorkę nie będą mi grać na nerwach, a polubię je. Okazało się, że moje obawy były niepotrzebne. „Lista” to lektura pisana z lekkością o bardzo drastycznych rzeczach. Bardzo spodobał mi się wstęp - niezobowiązujący, a za razem konkretny. Dalszej akcji też ie mogę nic zarzucić. Tak jak Krwawy Żniwiarz miał listę dziesięciu osób, tak ja mam spis minimum dziesięciu zalet książki.

Po pierwsze – bohaterowie. Młody architekt, dobry przyjaciel, wspaniały pan Tofika, taki właśnie był Mateusz. Choć początkowo wydawał mi się niewiedzącym czego chce mężczyzną, z czasem myślałam, że bez takowej postaci książka nie byłaby już taka sama. Bohaterką, która przypadła mi do gustu, była druga znacząca postać – Michalina. Dziewczynę polubiłam od samego początku. Ponadto jest moją imienniczką i myślę, że to nastawiło mnie do niej, od początku pozytywnie. Tej młodej, ambitnej dwudziestoparolatki było mi miejscami żal, m. in kiedy opowiadała o swoich przeżyciach z dzieciństwa. Po drugie – zabójstwo. Lubię książki z dreszczykiem. One są dla mnie odmiennym obliczem mojego życia. Pokazują mi, że człowiek może przeżywać nawet najgorsze chwile. Pomimo tego, że lubię czytywać „krwawe” pozycje, nie przepadam (o dziwo) za horrorami na dużym ekranie. Po trzecie – Krwawy Żniwiarz. Każda pozycja ma swój czarny charakter i myślę, że fabułę trudno byłoby budować bez takowej postaci. Ona ubarwia akcje i pozwala czytelnikowi siebie znienawidzić. Według mnie, dzięki takowej kreacji, czytelnikowi łatwiej jest się zatracić w lekturze. Po czwarte - podróż. Ten motyw przewija się bardzo często, nie tylko w literaturze współczesnej, ale także publikacjach ubiegłego stulecia. Uwielbiam poznawać nowe miasta, patrzeć na to co było mi dotąd nieznane i zachwycać się. Choć Mateusz i Michalina nie mieli możliwości dłuższego pobytu w poszczególnych miejscach (związane to było z ucieczką przed śmiercią), widziałam ich oczami np. zabytkowy dworek – hotel czy krakowskie sukiennice. Po piąte – ucieczka. Bohaterowie nie mając wyjścia i chcąc się ratować wyruszają w nieznane. Ucieczka, którą zmuszeni są odbywać, przynosi ze sobą szereg nowych ludzi, trudnych decyzji oraz niespodziewanych zwrotów akcji. Pani Bujak pokazuje nam, że nie jest łatwo uciekać kiedy ktoś dosłownie „siedzi nam na ogonie”, obserwuje nasz każdy ruch i kontroluje nasze poczynania. „Lista” to więc książka, nie tylko o seryjnym mordercy zabijającym bez skrupułów kolejne ofiary, ale również o silnej psychice człowieka w podbramkowej sytuacji. Po szóste – układ rozdziałów. Czytając poszczególny rozdział od początku oczekuję rozwiązania ważnej akcji, pojawienia się nowej poszlaki, czy czegoś w tym rodzaju, a tu okazuje się, że rozdział kończy się w kulminacyjnym momencie i muszę zacząć kolejny. Choć może to być nieco wnerwiające, uwielbiam to. Dla mnie to plus dla książki, ponieważ nie lubię gdy kolejna część publikacji kończy się niezobowiązująco i nie nakłania nas do dalszej lektury. Po siódme -wątek miłosny. Myślę, że romans powinien być, niezależnie od rodzaju pozycji. Ubarwia on fabułę i pokazuje, że swoją drugą połówkę możemy znaleźć nawet w momencie, kiedy nie jest dla nas ważna miłość, ale to żeby przeżyć. Po ósme – tajemniczość. Każda książka ma inny charakter, jednak w wielu z nich czytelnik może rozwikływać zagadkę sam, aż do końca akcji. W tym przypadku, dla mnie taką niewiadomą było to, dlaczego Krwawy Żniwiarz wybrał te, a nie inne osoby (chociaż nie miały one ze sobą nic wspólnego) oraz to, dlaczego w ogóle zabijał. Po dziewiąte – „Krwawe róże”. Tajemnica słabego dzieła zastanawia od przybycie trójki „skazanych” do Jeleniowa.
No i po dziesiąte -podstęp, którego w końcowym etapie dopuści się Żniwiarz. Muszę przyznać, że podziwiam go za to, mimo że był negatywną postacią. Czy bylibyśmy w stanie obrócić swoją sytuację o 360 stopni, jeżeli od początku wydajemy się przegranymi?

Podsumowując stwierdzam, że „Lista” autorstwa Joanny Bujak jest najlepszą pozycja kryminalną, którą czytałam dotychczas. Łączy ona w sobie to co dla czytelnika najważniejsze – świetnych bohaterów, wartką akcje, zasadzkę, romans, naukę dla nas. Polecam ją więc, nie tylko fanom publikacji z dreszczykiem, ale także wszystkim tym, że walcząc z przeciwnościami człowiek może zwyciężyć.

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

--------------------------------

Kochani ! Przepraszam, że tak dawno nic nie pisałam, ale coraz bliżej koniec roku ( w dodatku ostatnia klasa gimnazjalna), a co za tym idzie ostatnie projekty, kartkówki, referaty.... Cóż, taka już rola ucznia ;) W najbliższym czasie postaram się opublikować zdjęcia z konkursu w Murowanej Goślinie, który odbył się 19 maja ( nagrodę, książkę z autografem Pani Onichimowskiej, z która odbyliśmy spotkanie i być może kilka zdjęć z owego spotkania) oraz fotorelacje z wycieczki do Drezna ( 20 maj 2011) ;D Pozdrawiam i obiecuję poprawę w komentowaniu waszych wspaniałych recenzji ;P

wtorek, 10 maja 2011

[56] Ida Jatczak „Szara tęcza”

Wyd. Novae Res
Wrzesień 2010, 193 str.
Ocena: 10/ 10 Perełka

Zanim chwyciłam za książkę kilkakrotnie czytałam o niej na blogach, które obserwuję. Z zaciekawieniem przyglądałam się pozycji, do której moją uwagę przyciągnął nie tylko zastanawiający opis, ale również niezwykła okładka, która urzekła mnie od przysłowiowego „pierwszego wejrzenia”. Wtedy myślałam, że na pewno kiedyś ją przeczytam, choć zbyt wygórowanych oczekiwań wobec tej lektury nie miałam. Z wielkim entuzjazmem przystąpiłam więc do czytania, kiedy tylko książka dostała się w moje ręce ;) 
 
Pani Ida Jatczak jest kolejna debiutantką , ale słowo „kolejną” wydaje mi się tu nie na miejscu. Dzieło, które stworzyła nie jest napisane tak, żeby po prostu było napisane. Wiele jest teraz we współczesnym świecie pozycji bezwartościowych przebitych przez reklamę. Tak jak powiedział Stanisław Lem w jednym ze swoich wywiadów: „ Dzieła wybitne - nawet jeżeli powstają - giną w nieogarnionej produkcji, a przebija się dobrze reklamowana szmira.”. Według mnie, pozycja Pani Idy zasługuje na uznanie nie tylko z powodu swojej niebywałości, ale także dlatego, że bez „wielkiej rozgłośni” zyskuje uznanie czytelników. 
 
Debiutancka powieść Pani Jatczak opowiada o Szymonie, który mając dziewiętnaście lat poznaje dziewczynę nastawioną pesymistycznie do życia oraz o dziwo nie ulegającej jego wdziękom i humorowi młodzieńca. Chłopak z czasem nie może przestać o niej myśleć, stara się za wszelką cenę dowiedzieć czegoś o buntowniczej Debby. Zaczyna się również zastanawiać co tak naprawdę do niej czuje. „ Czy mając dziewiętnaście lat, można zrozumieć słowo „zakochanie”? Można – odpowiedział sobie zaraz. Ale to nie jest zakochanie. To nie to. Bo jak można kochać lodowaty ton, chłodny, opanowany wzrok, usta niewiedzące, co to uśmiech, czasem tylko lekko drżące. Nie można. Nie można tego kochać. Więc Szymon nie kocha. Ale jak można nie kochać przygryzania warg w trudnych momentach, oczu o kolorze dokładnie takim, jak zielone szkiełko oglądane pod słońce, wiecznego zapominania czapki i nerwowego poprawiania grzywki w momentach zakłopotania czy gniewu… Nie można nie kochać.” - ten fragment z lektury, a zarazem opis z tyłu okładki mówi sam za siebie. 
 
Gdy zaczynałam czytać spodziewałam się typowej młodzieżowej książki, opowiadającej o pierwszym poważnym uczuciu w życiu dwojga nastolatków. Z kolejnymi stronami zadrukowanymi masą niewielkich literek zmieniałam jednak zdanie co do pozycji. Od razu polubiłam kontrastujących ze sobą bohaterów. On - Szymon – przystojny młodzieniec, wyskoki brunet, rozdający swymi bystrymi migdałowymi oczami ciepłe i przyjacielskie spojrzenie. Ona – Debby – córka polsko-angielskiego małżeństwa, która po śmierci rodziców nie może się otrząsnąć i chce jak najszybciej do nich dołączyć popełniając samobójstwo. On – przypominający mi mojego kolegę, chłopak, który mógłby mieć każdą dziewczynę, jak się okazuje w trakcie biegu wydarzeń. Ona – dziwna osoba, o imieniu, które nie bardzo przypadło mi do gustu, okazuje się mądrą, ale zamkniętą w swoich „czterech ścianach” . On – opiekuńczy, ale niedoceniany przez Debby. Ona – czująca motylki na jego widok, ale starająca nie okazywać się tego. Bohaterowie idealnie się dopełniają, a dziewczyna dzięki Szymonowi otwiera swoje pudełko i z czasem pozwala mu do niego wejść coraz głębiej.

Kolejną rzeczą, która jest dla mnie ogromnym plusem dla lektury, jest to, w jaki sposób jest napisana pozycja. Autorka posługuje się barwnym językiem, który działa na wyobraźnię człowieka, nie pozwalając odejść od lektury. Ponadto Pani Ida świetnie opisuje emocje z dwóch perspektyw, co dodaje tylko książce atrakcyjności. Uczucia, które towarzyszą w czasie akcji obu bohaterom, motylki w brzuchy Debby, rozterki i smutki Szymona – te wszystkie uczucia są tak realne, jakby opowiadano mi historię pary, którą znam. 
 
Bardzo spodobał mi się także motyw gwiazd. W literaturze spotykamy się z wędrówką, sławą, śmiercią czy zabójstwem. Muszę jednak przyznać, że nigdy nie spotkałam się z tak barwnym elementem o tym co na niebie się błyszczy. Może tak ja Debby nie potrafiłabym odnaleźć rozmaitych gwiazdozbiorów, ale sama często lubię sobie popatrzyć kiedy coś mnie trapi. Najczęściej szukam podstawowych gwiazdozbiorów takich jak Mały czy Duży Wóz. Jednak nie zawsze mi to wychodzi. Po lekturze postanowiłam zacząć baczniej przyglądać się gwiazdom ;)

Myślę, że należy tez podziwiać głównego bohatera – bo, który chłopak w XXI wieku nie poddałby się, mimo że dziewczyna kilkakrotnie go odrzuca? Choć już wcześniej wspominałam o tej kreacji chciałabym jeszcze co nieco dodać. Co mi się w nim najbardziej spodobało ? Szymon wytrwale dążył do celu i nie poddawał się mimo wielu kłód pod nogami. Myślę, że wielu z nas powinno brać z niego przykład. Pokazuje nam on, że nie zawsze wszystko co jest czarne musi być czarne, ale może zmienić swoją barwę jeśli się tylko pomoże. Szymon szedł przed siebie, zbliżając się do Debby, gdyż nie była ona jak te wszystkie dziewczyny, które znał. Z czasem stał się jej pomóc zmienić decyzję. Myślę, że jest on jednym z najbardziej pozytywnych bohaterów w literaturze i na pewno długo pozostanie w mojej pamięci. 
 
Postać Debby również wzbudziła we mnie wiele emocji. Chociaż początkowo jej nie polubiłam z czasem zaczynałam się do niej przekonywać. W dzisiejszym świecie wiele słyszymy o samobójstwach młodych ludzi. Za każdym razem zastanawiamy się dlaczego on/ ona to zrobił/ zrobiła. Ale Debby miała cel swojego dojścia – chciała być znów z rodzicami. Choć ten sposób zakończenia swojego życia jest przykry, a dziewczyna po prostu miała za złe, że odebrano jej rodziców, bardzo żal mi było przez cały czas trwania akcji Debby. Dzięki niej mogłam się przekonać jak bardzo potrafi być skomplikowane wnętrze nastolatka i zrozumiałam, że człowieka tak naprawdę w większości kształtują wydarzenia, które przeżywa. 
 
Podsumowują chciałabym przetoczyć moje dwa ulubione cytaty z „Szarej tęczy” Idy Jatczak, które na pewno i Was urzekną oraz przekonają, że ta pozycja jest dla każdego: „Myślała o czasie. Myślała o dzisiaj. Nie-wczorajszym. Nie-jutrzejszym. O Dzisiejszym Dzisiaj, które odpłynie w przestrzeń Wczorajszego Dzisiaj. Dzisiaj jest tylko dzisiaj i nigdy już go nie będzie. Jutro będzie inne dzisiaj, wczoraj było inne dzisiaj.” ; „Co za sens ma życie, jeśli niczego nie próbujesz i nigdy niczego ni posiadasz, bojąc się to stracić?” .