niedziela, 27 listopada 2011

[78] Bogusław Zalcman „Piłka, goździki i ...”


Wyd. Novae Res
Gdynia 2009, 220 str.
Ocena: 6/10 Niezła

Piłka nożna i kobieta ? Każdy facet powiedziałby z pewnością NIE. Dlaczego ? Tak jak ostatnio stwierdził mój kolega z klasy: „ No przecież ty na pewno nawet nie wiesz co to ten duży prostokąt za facetem w krótkich spodenkach i dużych rękawicach…” – kobiety oglądające mecze to dwie różne sprawy, a co dopiero grające w tą dyscyplinę…

Pan Bogusław Zalcman to 54- letni emeryt mieszkający w Chocianowie. Od wielu lat działa w klubie piłki nożnej kobiet - LUKS Ecoren Ziemia Lubińska , a jego zamysłem było napisanie historii mającej popularyzować piłkę nożną kobiet. W Polsce coraz więcej dziewcząt uprawia tę dyscyplinę sportu, jednak wciąż traktowana jest ona z przymrużeniem oka i nie ma takiej rangi i takiego uznania jak w innych krajach, a kobiety grające w piłkę nożną traktowane są czasami jak jakieś dziwadła.

Muszę przyznać, że od dawna miałam ochotę na tą pozycję. Dlaczego ? Znam kilka osób, które dyskryminują płeć piękną, tylko dlatego, że są kobietami. I o tym właśnie jest owa pozycja – o dziewczynach, które chcą robić „swoje”, choć teoretycznie piłka nożna uznawana jest za sport wyłącznie dla mężczyzn. Moje bardzo pozytywne nastawienie, nie tylko do pozycji, ale również do samego autora, który miał genialny pomysł na publikację, nie zmieniło się (na szczęście!) po lekturze. Mimo to, przyznaję, że książka to nie tylko same plusy, ale również kilka minusów.

Bogusław Zalcman
A co dobrego znalazłam w tymże utworze ? Najbardziej spodobało mi się to w jaki sposób autor opisywał przebieg meczów – poprzez swoje (nader dokładne) opisy pisarz sprawił, że czułam się, jakbym była na dobrym meczu. Na dodatek, choć wydarzenia były opisywane z perspektywy drużyny  „Korenu”, Pan Bogusław pozostawał obiektywny – wytykał nie tylko błędy przeciwników, ale również Anki i jej przyjaciółek. Przyznaję, że tym autor zapunktował u mnie i myślę, że byłby dobrym komentatorem podobnych rozgrywek ;)

„Napastniczka może zawalić i dziesięć razy, ale jeśli tylko strzeli jedną bramkę, szczególnie dającą zwycięstwo, to od razu jest bohaterką meczu. Obrończyni może grać wyśmienicie przez cały czas, ale jak tylko popełni jeden błąd, po którym drużyna traci bramkę i przegrywa, od razu to przez nią mecz jest przegrany.”

Idąc dalej, pragnę zaznaczyć, że ciekawym zabiegiem było również wplecenie wątku młodzieńczej miłości – urozmaicało to rozgrywki i problemy nastolatek. Niestety, muszę powiedzieć, że autor nie do końca spisał się w swoim zadaniu. Tak jak na początku rozkwitająca miłość Mateusza i Ani, pierwsze „końskie” zaloty, były nie tylko ciekawie opisywane, ale również nadawały akcji wigoru, tak z czasem postępy i kryzysy ich uczucia stały się strasznie przewidywalne. Myślę jednak, że było to niewielkim minusem dla powieści, zwłaszcza, że nie w przedstawionej przez autora rzeczywistości nie to było najważniejsze. 

Przechodząc z kolei do kwestii bohaterów sądzę, że tu autor spisał się na medal – były pozytywne osoby, dzięki którym kolejne strony pozycji można było czytać z uśmiechem na ustach, ale również złe ogniwa, które mimo wszystko wzbogaciły akcję, robiąc w życiu „Koguta”, jak to nawiano w drużynie Anki, niezłe zamieszanie. Myślę, że najbardziej kontrowersyjną postacią był Mateusz, którym z pewnością na samym początku książki dziewczęta były oczarowane, a który wręcz grał na nerwach, w dalszym biegu wydarzeń. 

Spodobało mi się to, że Pan Bogusław poruszył ważną w dzisiejszym świecie, nie tylko dla młodzieży, ale również dorosłych sprawę ZAZDROŚCI. Pisarz idealnie pokazał, że częstym powodem kłótni wśród partnerów są „domysły” i plotki, z  których rodzi się zazdrość Pan Zalcman idealnie przedstawił, że bardzo często to właśnie mężczyźni traktują Nas – kobiety jak swoją własność i nawet najmniejszy kontakt z innym chłopakiem, jest przez nich kwitowany głupim uśmieszkiem czy wręcz nieuzasadnionymi pretensjami.

„- (…) Ale jakbym się którejś spodobał, to pewnie by mi o tym powiedziała…
- Jak będziesz czekał, aż Ci się jakaś wprost oświadczy, to rzeczywiście możesz się nie doczekać. (…)”

Cieszę się, że jak na tego typu powieść, były również zabawne sytuacje. Do najlepszej z  zaliczam „inteligencję” Franka – kolegi Mateusza w związku z stosunkami damsko-męskim. Nie ukrywam, że śmiać mi się chciało, kiedy przeczytałam, że według Franciszka, to dziewczyna powinna ujawnić swoje uczucie. Nie ukrywam, że takowe zachowanie jest nie tylko rzadkie, ale również w dzisiejszym świecie wręcz zadziwiające. Mimo to, muszę powiedzieć, że chciałabym kiedyś zobaczyć, jak kobieta oświadcza się mężczyźnie ;)

Podsumowując, przyznaję, że mimo swoich plusów i minusów pozycję oceniam pozytywnie. Myślę jednak, że nie jest to książka, którą przeczytałabym więcej niż jeden raz. Sądzę, że lektury o takowej tematyce są świetnym sposobem na ukazanie współczesnemu społeczeństwu, że przecież „Wszystko jest dla ludzi” ;)

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res.


-----------------

Pierwsze losowanie za nami. No może z małym spóźnieniem (strasznie przepraszam), ale myślę, że zwycięzcy będą zadowoleni. Choć nie wszyscy, którzy komentowali notkę, postanowiłam wziąć pod uwagę również te osoby, które tego nie zrobiły. I tak z 16 osób do losowania, szczęśliwcami są numerki: 4, 10, 14, 12, czyli : Miravelle, Ola123, Kolomanka i KamCia ;) Bardzo proszę Was, dziewczyny o kontakt na mojego maila: meme@poczta.onet.eu



A już dziś rusza kolejna edycja ;) W komentarzu proszę o magiczne słówko zgłaszam się ^^ Szansę na wygranie kodu rabatowego  30% zniżki na dowolne książki w Wydawnictwie ZNAK macie do 4 grudnia. Powodzenia ;)

PS.Przypominam również o konkursie świątecznym ;) 

sobota, 19 listopada 2011

[77] John Marsden „Jutro 2. W pułapce nocy” + mini-konkurs

Wyd. Znak literanova
Kraków 2011, 269
Ocena: 10/10 Perełka

Z czym kojarzy Wam się noc? Mi z ciemnością i chłodem, który owiewa nasze ciało, gdy idziemy ulicą. Ze strachem, że ktoś może czaić się za nami niezauważalny. A pułapka ? To z kolei identyfikuje z klatką, z której nie mogłabym wyjść oraz z zasadzką, którą z trudem idzie ominąć. Ale czy właśnie wojna, zwłaszcza kiedy zajdzie słońce, nie jest swoistą „Pułapką nocy”?

Druga część przygód Ellie opowiada nam o zdarzeniach, kiedy zostaje ich tylko sześcioro. Nastolatkowie, zamartwiając się o przyjaciół, starają się dowiedzieć, czy Ci żyją. Planują ich nawet odbić, choć ich plan, mógłby wydawać się niedoskonałym. W kolejnej części bohaterowie poznają oblicze śmierci i doświadczają jak trudno jest zabić. Książka pokazuje nam również, że nawet w czasie wojny można się zakochać. Dowiemy się również, dlaczego dorośli są dla nas oporą i co robi się, by uciec od trudów życia.

Pan Marsden zaczął pisać, ponieważ uczniowie w prestiżowej szkole, w której pracował, nie chcieli czytać. Jego debiut So much to tell you powstał w zaledwie trzy tygodnie, ale natychmiast trafił na listy bestsellerów. Po pierwszym sukcesie Marsden przez kilka lat łączył karierę pisarską z pracą pedagoga. Później zrezygnował z pracy w szkole, ale nie z pracy z młodzieżą - organizował warsztaty pisarskie, w których brali udział także młodzi ludzie z Turcji czy Indonezji. Sukces tych warsztatów zainspirował go do założenia w 2006 roku szkoły, w której nie tylko pełni funkcję dyrektora, ale też prowadzi lekcje. *

Pełna podekscytowania chwyciłam za kolejną część kultowej serii, która nie tylko w Polsce spotyka się z wielkim uznaniem. Przyznaję – trochę bałam się, że zawiedzie mnie druga odsłona oblicza wojny, gdyż niejednokrotnie druga część z serii okazywała się gorszą. Dlatego też do pozycji podeszłam z małą rezerwą. Jednak już po niecałych dwudziestu stronach znów poczułam ten niesamowity klimat, który tworzy proza pisarza i w pełni zostałam pochłonięta przez lekturę.

Jutro 2, tak jak poprzednia część, jest pisane lekkim, ale pełnym życiowej mądrości językiem. Ponadto czytelnik może poczuć się, jakby to on był jednym z sześciorga przyjaciół i razem z nimi pokonywał przeciwności losu. Przyznam, że bardzo się cieszę, że kontynuacja bestsellerowej serii jest nadal opisywana z punktu widzenia Ellie – nie tylko polubiłam bohaterkę, ale również odnalazłam w niej trochę siebie. Cieszę się, ze po raz kolejny mogłam wręcz „utopić się” w tym trudnym świecie i przemyśleć sobie, czym tak naprawdę jest moje życie i dlaczego powinniśmy szanować to co mamy.

Ktoś powiedziałby pewnie: siedem części? Przecież nawet w dwóch publikacjach trudno byłoby opisywać wojnę. Przecież to cały czas to samo. Walka,a jedni przegrywają lub wygrywają. Myślę, że książka Pana Johna jest idealnym przykładem na obalenie takowych wniosków. Pisarz idealnie rozgrywa wydarzenia, pokazując coraz to nowe możliwości obrony (lub jej braku) i wojny. Szczególnie spodobało mi się to, że bohaterowie spotkali innych ludzi, którzy (teoretycznie) tak jak oni próbowali się bronić i szkodzić wrogowi. Autor świetnie ukazał stosunek młodzieży do dorosłych. W swoim utworze pokazał Nam, że każdy z Nas potrzebuje oparcia, jakie mogą dać nam dorośli. Zaznaczył również, że łatwiej jest Nam – młodym, kiedy ktoś kieruje nami w trudnych chwilach.

Idąc dalej, pragnę wspomnieć o ważnych rzeczach, jakie autorowi udało się ująć w publikacji. Pan Marsden świetnie pokazał Nam, jak często myślimy o przyszłości. Bo czym ona właściwie jest? Czy możemy zmienić jej, z góry zapisany bieg? Myślę, że autor idealnie porównał to co będzie z czystą kartką papieru. W pełni popieram jego idee i myślę, że moja, pewnie krzywo zapisana strona, okaże się tym, czego oczekuje każdy z nas – szczęściem ;)

"- A co mogę powiedzieć? Przyszłość jest... sam nie wiem, jaka jest przyszłość. To czysta kartka papieru, na której rysujemy kreski, ale czasem osuwa nam się eka i kreski nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli"

Rozważania Ellie nad śmiercią i zabijanie, choć wprawiły mnie w nastrój zadumy i niejakiego smutku, myślę, ze były potrzebne w publikacji. Dzięki temu pisarz pokazał Nam, jak trudno jest zabijać, nawet wtedy, kiedy jest to dla Nas ostatecznością. Razem z bohaterami zrozumieliśmy również, że to nie tylko wojna zabija walczących, ale również samotności i chęć ucieczki przed tym trudnym czasem.

Z moim uznaniem spotkało się również to, jak pisarz przedstawił Nas – nastolatków. Pan John pokazał poprzez sytuację Ellie i Lee, że młodzież to nie tylko osoby nie myślące o konsekwencja swoich czynów, ale również jednostki, które nie stawiają życia na jedną kartę. Cieszę się również, że Pan Marsden opisał „pierwszy raz” nastolatków nie tylko momentami gorąco, ale również z silną dawką emocji bohaterów. Spodobało mi się również to, że miłość dwojga nastolatków, nie przerodziła się w stereotypowe wygłaszanie formułek, ale pełne czułości, a zarazem namiętne uczucie.

Poświęcając chwilę nowym bohaterom, którzy pojawiają się w drugiej części, muszę przyznać, że od razu, od pierwszych stron wątku, w którym pojawia się major Harvey, nie polubiłam tego człowieka. Wydawał mi się zimnym, ale pełnym jakiejś nietypowej powagi połączonej ze strachem. Myślę, że pisarz ciekawie ukazał spolegliwość człowieka. Mimo to mam nadzieję, że w kolejnych częściach owy bohater otrzyma zasłużoną nagrodę...

" (...) czułam się upokorzona tym, że ja - Ellie, która wysadza w powietrze mosty, stałam się dziewczyną na posyłki u tej kurduplowatej imitacji Hitlera."

Podsumowując, stwierdzam, że kolejna część nie jest dobra – jest o wiele lepsza od pierwszej ;) Autor pokazuje w tej części coś nowego, świeżego, co daje czytelnikom lekcję życia. Cóż mogę więcej powiedzieć ? Chyba tylko zachęcić Was, moi drodzy czytelnicy, do lektury zarówno pierwszej, jak i kolejnych części „Jutra” ;)

* Opis pochodzi ze strony wydawnictwa ;)

---------------------

Uwaga, uwaga! Obiecałam i jest - Mam dla Was konkurs, który będzie organizowany raz na tydzień, do 15 grudnia. Będziecie mieli cztery okazje by wygrać atrakcyjną nagrodę ;)


Już za tydzień - 26 listopada maszyna losująca (ja lub któraś z moich sióstr) rozlosuje wśród czytelników mojego bloga  kod rabatowy 30% zniżki na dowolne książki w Wydawnictwie ZNAK. Zasady są proste, wystarczy zgłosić się w komentarzu (anonimy proszone są o adres mailowy). Do 3 wylosowanych osób wyślę kod rabatowy, który użyć można będzie do 15 grudnia.

Konkurs trwa do soboty –  ;)
No to na miejsca, gotowi, START ^^

Przypominam również o konkursie świątecznym ;)

Świąteczna niespodzianka ;D

Idą święta, więc każda buzia musi być uśmiechnięta – dzięki uprzejmość wydawnictwa Znak literanova Meme zabawi się w tym roku w Gwiazdora ( bądź Mikołaja ;D) Pod waszą choinką może znaleźć się niezwykła paczka, która na buzi każdego książkoholika wywoła ogromny uśmiech.

ZASADY:

Co zrobić by wygrać niesamowite nagrody ? Wystarczy wykonać zadanie konkursowe: Napisz z czym kojarzą Ci się święta Bożego Narodzenia i jakich potraw nie może zabraknąć w Wigilię na twoim stole ;) Pod wypowiedzą należy umieścić swój mail oraz DWA tytuły pożądanych pozycji ;)

NAGRODY:

Dwie najbardziej kreatywne odpowiedzi zostaną nagrodzone ;)

I miejsce – pakiet dwóch pozycji z poniższej listy ufundowanych przez Wydawnictwo Znak
II miejsce – nagroda niespodzianka, którą specjalnie dla Was przygotuje Meme ;D

1. E.E. Schmitt – „Kiki van Bethoven”
2. Richard Paul Evans - OBIECAJ MI”
3. Marcin Ciszewski - „www.ru2012.pl”
4. Laura Hildenbrand „Niezłomny”
5. Mann i Materna „Podróże małe i duże”
6. Hołownia i Prokop -„Bóg, kasa i rock'n'roll”


DO KIEDY ?

Czas macie do 11 grudnia, godziny 15:00, kiedy to Michalina usiądzie przed komputer i wybierze zwycięzców ;)

niedziela, 6 listopada 2011

[76] Agnieszka Lingas-Łoniewska „Zakład o miłość”

Wyd. Novae Res
Gdynia 2011, 235 str.
Ocena: 10/ 10 Perełka

Premiera 9 listopada !

Miłość... Śmiało mogę powiedzieć, że to temat bez dna. Bo przecież każdy z nas odczuwa kiedyś charakterystyczne motylki w brzuchu, co chwilę zastanawiając się, co to faktycznie znaczy. Kiedy po raz kolejny spoglądam na książkę, leżącą tuż koło mnie, czuje ogrom myśli, które wręcz pchają się na moje usta. Dlaczego aż tyle emocji wywoła we mnie jedna, z wielu pozycji jakie miałam możliwość przeczytać? Czy zmieni ona moje życie, moje spojrzenie na świat, tak jak to było w przypadku głównej bohaterki ? A może dzięki niej w końcu coś zrozumiem ?

Sylwia jest studentką ostatniego roku historii sztuki, a za dwa tygodnie wychodzi za mąż. Od zawsze przykładna córka, wychowana w tradycyjnej, arystokratycznej rodzinie, posłuszna narzeczona Marcela Brodnickiego. Wszystko w jej życiu wytyczała tradycja – nawet długość włosów do ślubu. Jednak młoda Pani Kujawczak nie wie do końca, jaka ma być jej życiowa droga. Gdy przyjaciółki wyciągają ją z domu na wieczór panieński, nie wie również, że ta noc zmieni jej przyszłość, wywróci całe życie do góry nogami i pozwoli odnaleźć prawdziwą Sylwię. Nie tchórza. Aleks „Cichy” to mężczyzna, który nie wierzy w miłość. Wychowywany przez ojca, nigdy nie wybaczył matce, że ich zostawiła. Ale czy Aleks zna prawdę o swoim dzieciństwie? I czy naprawdę jego serce nie potrafi kochać? Pewność siebie niebieskookiego młodzieńca o lodowatym, beznamiętnym spojrzeniu i piętnaście tysięcy stawiane w zakładzie. Ale tak naprawdę co z tego wyniknie ?

O Pani Agnieszce Lingas-Łoniewskiej od dawno jest głośno. Bez cienia ogródek, mogę przyznać po lekturze „Zakładu o miłość” - pierwszej pozycji owej pisarki, którą mogłam przeczytać, że zawdzięcza to swojemu ogromnemu talentowi. Muszę powiedzieć, że ta kobieta, będąca w wieku mojej mamy, potrafi niezwykle zachęcić czytelnika każdą kolejną stroną publikacji, by nie odłożył, pełen objętości, książkę na półkę. Ukończyła ona filologię polską, mimo to zawiązała się z branżą finansową, w której pracuje do dziś. Matka dwójki dzieci pisze sama o sobie: „Zawsze kochałam pisać, jednak przytłoczona codziennością życia często nie miałam czasu, a jeszcze częściej ochoty. Ale zbierało się to we mnie jak spienione wody górskiej rzeki, która tylko czeka, żeby wylać się szerokim i niszczycielskim strumieniem. I tak było z myślami, buzującymi w mojej głowie.”. W 2009 roku zaczęła swoją pisarską przygodę od opowiadań fan fiction, które publikowała w internecie, pod pseudonimem Agnes_scorpio. Zmotywowana pozytywnym odzewem społeczeństwa na jej twórczość postanowiła zabrać się za to na poważnie. Jak można przeczytać na stronie autorki : „lubię pisać, lubię tworzyć nowe postaci, ich charaktery, wrzucać ich w zawirowania życia i patrzeć, czy będą potrafili się z tych odmętów wydostać. Im trudniej, im mroczniej... tym lepiej. A w tle zawsze musi być gorące, spalające wręcz uczucie. Bo to przecież na miłości opiera się nasz cudowny, a czasami dziwny, świat.”...

Chwytając powieść w ręce z przyjemnością wącham jej niezwykły zapach – zapach nie tylko nowości, ale również nutkę niezwykłości, bo niewątpliwie – ta pozycja jest godna uwagi każdego czytelnika. Przyznam, że długo ociągałam się z lekturą książki, która wyszła spod pióra Pani Agnieszki. Od dawna miałam ochotę chwycić, za któreś z dzieł tej polskiej pisarki, dlatego też, obwiałam się rozczarowania. Koniec końcom, po tygodniu, który pozycja spędziła stojąc na półce, postanowiłam się przełamać. Włożyłam książkę do plecaka, wychodząc rano do szkoły. Wiedziałam, że piątkowy powrót do domu, muszę sobie jakoś urozmaicić, żeby nie zasnąć z nudy. I wtedy to się stało – publikacja pochłonęła mnie do reszty, iż kolejne dwa wieczory spędziłam, gorączkowo przewracając strony, pełna ciekawości, co wydarzy się dalej. Ostatnie trzy rozdziały czytałam już z łzami w oczach i dziwnym, ale pozytywnym uczuciem gdzieś w środku, które towarzyszyło mi do początku.

Życie jest dane człowiekowi tylko raz. Należy więc wykorzystać je w taki sposób, by nie odczuwać męczącego bólu po latach przeżytych bez celu (...)”

Zakład o miłość”, tak jak można przeczytać na opisie z tyłu okładki, to piękna historia, która wzrusza i przypomina o tym, że urodziliśmy się po to, aby kochać. Kochać, bo przecież czym byłby człowiek bez miłości ? I czy w ogóle można bez niej żyć ? To ona buduje nasze życie, stając się często priorytetem w naszym codziennym funkcjonowaniu. Od dawien dawna, od Adama i Ewy, ludziom towarzyszyło to wielkie uczucie. Towarzyszyło, będzie i nie przestanie. Moim zdaniem Pani Agnieszka bardzo dobrze postąpiła, wybierając jako główny temat pozycji miłość. Ile to jej wersji mogłaby stworzyć ?

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje (...)”

Idąc dalej, muszę przyznać, że w pozycji Pani Lingas-Łoniewskiej znalazłam to, co uwielbiam – podwójną narrację prowadzoną z dwóch perspektyw. Myślę, że taki zabieg nadaje każdej pozycji wyrazu, gdyż możemy poznać powieściową rzeczywistość z dwóch różnych stron – możemy poznać dwojakie uczucia, pragnienia i złości dwojga ludzi. Bo przecież, czy bohaterowie powieści nie są w pewnym stopniu każdym z nas ?

Nie widzisz, co się ze mną dzieje? Ja...- przejechałem dłońmi po twarzy – ja nie wiem, co to znaczy czuć. Nie umiem czuć, tato... - utkwiłem wzrok w ojcu. Ten zacisnął szczęki, złapał mnie za ramiona i lekko ścisnął.
- I to jest twoje wybawienie, synu. Ciesz się z tego. Ja czułem kiedyś za bardzo. I o mało mnie to nie zabiło. Lepiej nic nie czuć Bo potem nikt i nic nie wyrwie ci serca, nie zdepcze go i nie wyrzuci jak zużytej chusteczki.”

Co jeszcze zachwyciło mnie w pozycji ? Mogłabym na to pytanie odpowiedzieć po prostu: wszystko i zachęcić Was do lektury. Jednak myślę, że to nie wystarczy, że jest jeszcze tyle ważnych rzeczy, o których chciałabym wspomnieć.

Szczególnie spodobało mi się to, jak pisarka ukazała rzeczywistość Sylwii, utożsamiającej każdego z Nas, która była ciągłym „popychadłem”. Decydowało za nią tak wiele osób: ojciec, rodzina, tradycja, Marcel... Czyż z Nami też tak nie jest ? I nie mówię tu tylko o niepełnoletnich osobach (choć to rodzice powinni za nich decydować w nadrzędnych sprawach), które często nie potrafią odpowiedzieć NIE na pytanie: „Zapalisz ?”, tylko idą za tłumem, za rówieśnikami. Mam na myśli również te osoby, które mając po dwadzieścia parę lat, nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Niektórzy, którzy to czytają, pewnie pomyślą sobie: „Co taka szesnastolatka może na ten temat powiedzieć ?”. Mimo to myślę, że już w moim wieku powinniśmy starać się wziąć za stery naszego życia (wybrać odpowiednią szkołę i obrać kierunek dalszej nauki, który Nam odpowiada), bo przecież to my będziemy za kilka lat tym DOROSŁYMI. Ale co man da wiek i plastikowa karta z napisem dowód osobisty, jeśli nauczyliśmy się tylko polegać na innych, których przecież kiedyś zabraknie ?

Moje przyjaciółki starały się czasami wyrwać mnie z tego osobistego świata, ale najczęściej udawało mi się tego unikać. A teraz dobrowolnie opuszczam moją skorupę, zostawiając daleko w tyle zasady, przekonania, od lat wypracowane i pielęgnowane. Bo czy tak naprawdę to były moje zasady? Czy może mojej rodziny, rodziców, a na końcu Marcela? No jasne! To było życie wszystkich dookoła, tylko nie moje.”

Podsumowując, muszę przyznać, ze od czasów „Złodziejki książek” i „Zaufać”, żadna pozycja nie wywołała we mnie (jak zresztą widać) tak wielkich emocji oraz nie wymusiła na mnie tylu pytań. Myślę, że „Zakład o miłość” mogę polecić nie tylko fanom romansów, ale również każdemu, kto chce się zastanowić na własnym życiem i przekonać o sile przypadku, miłości i pewnych zdarzeń. Mam nadzieję, ze nie zawiedziecie się czytając pierwszą, a może kolejną powieść Pani Agnieszki. Z mojej strony mogę tylko stwierdzić, że już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła chwycić za kolejną publikację Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.


Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.


--------------
Kochani! Znów długo się nie odzywałam. Strasznie za to przepraszam – postaram się nadrobić zaległości. Na razie mam dla Was przedpremierową recenzję, jednak wkrótce o wiele więcej niespodzianek ;) W tym konkurs ^^