środa, 23 marca 2011

Kochani!

Jak zapewnie zauważyliście dawno nic nie pisałam. Spowodowane jest to awarią mojego komputera. Mimo to mam gotowe recenzje i stosik po urodzinowy i postaram sięwróićjeszcze w marcu ;P

Do prędkiego zobaczenia ;)

PS. Mamy już wiosnę !

niedziela, 13 marca 2011

[53] Cornelia Funke „Król złodziei”


Wyd. EGMONT
Warszawa 2003, 335 str. + mapka
Ocena: 8/10 Bardzo Dobra

            Jak już wcześniej wspominałam biorąc udział w zeszłorocznej edycji konkursu „Mól książkowy” odkryłam wiele perełek. I w tym roku, mimo małej ilość przeczytanych książek konkursowych znalazłam świetną literaturę ;) Należy do niej m.in. powieść Cornelii Funke pt. „ Król złodziei”. Wielu z Was, autorka ta zapewnie kojarzy się z „Atramentowym sercem” – jedna z jej najlepszych publikacji ( sama jej jeszcze nie czytałam, ale koleżanka ogromnie poleca). Owa autorka jest rodowitą Niemką, autorka książek dla dzieci i młodzieży. Pochodzi z Dorsten. Po maturze przeprowadziła się do Hamburga, gdzie studiowała pedagogikę, a później także ilustrację książek. Po ukończeniu studiów zajmowała się na początku wyłącznie ilustracjami książek dla dzieci - praca ta zachęciła ją w końcu do pisania historii dla młodych czytelników i czytelniczek. Pani Funke nazywana jest co ciekawe ”niemiecką Rowling”. Napisała już 40 książek, między innymi bestseller na rynku niemieckim Smoczy jeździec. Wkrótce ukaże się jej najnowsza powieść Inkheart. Światowym bestsellerem stała się pierwsza część "Atramentowej trylogii", „Atramentowe serce” , której ekranizacją w Hollywood dla New Line Cinema zajął się producent "Władcy pierścieni" Mark Odresky. Film wyreżyserował zaś Iain Softley , a premiera odbyła się wiosną 2007 roku. Światowe prawa do angielskojęzycznych wydań jej książek posiada Barry Cunningham, odkrywca Harry'ego Pottera (wydawnictwo The Chicken House). Do końca 2005 roku jej powieści sprzedały się w sumie w ponad 10 milionach egzemplarzy. W 2005 i 2006 roku do kin trafiły ekranizacje Króla Złodziei i Dzikich Kur. W maju 2005 roku autorka przeniosła się z rodziną z Hamburga do Los Angeles w USA. W marcu 2006 roku zmarł jej mąż Rolf Funke. Cornelia pracuje także w telewizji ZDF, oraz pisze scenariusze. Ponieważ ma również talent do głośnego czytania książek, niektóre ze swoich utworów opublikowała także w wersji czytanej. Ilustrowanie Międzynarodową sławę w 2002 roku przyniósł jej Król Złodziei, którego pierwsze brytyjskie wydanie zostało wykupione w ciągu jednego dnia. W USA "Król Złodziei" przez 20 tygodni zajmował czołowe miejsca w rankingach bestsellerów (m.in. The New York Times). Książka została przetłumaczona na 23 języki.
            Pozycja, którą przeczytałam opowiada o dwóch braciach – Prosperze i Bo, którzy po śmierci matki uciekają przed swoją ciotką. Estera chciałaby zatrzymać tylko młodszego Bonifacego, a starszego odesłać do szkoły z internatem. Rodzeństwo postanawia zostać razem i wyruszają z Hamburga do odległej Wenecji, która w opowieściach mamy jawiła się jako baśniowa kraina, pełna skrzydlatych lwów i rżących koni. Niestety, rzeczywistość przerasta chłopców. Na szczęście z pomocą przychodzi tajemniczy Król Złodziei, który daje im kryjówkę. Mieszka tam już troje innych uciekinierów z domów. Dzieci znajdują przyjaciół, nie muszą martwić się o dach nad głową, a o resztę dba ich orędownik, który co pewien czas przynosi łupy ze swoich zuchwałych włamań. Mali uciekinierzy sprzedają je u chytrego i chciwego handlarza antykami, a za otrzymane pieniądze kupują jedzenie i inne potrzebne rzeczy. Sielanka trwałaby prawdopodobnie jeszcze długo, gdyby nie ciotka chłopców. Estera Hartlieb pchana chęcią posiadania Bo przybywa do Wenecji i zatrudnia detektywa Wiktora, który poszukując chłopców odkrywa wiele ciekawych historii…  
            „Król złodziei” był pierwszą pozycją z listy konkursowej, za którą chwyciłam. Bardzo spodobał mi się opis z tyłu publikacji i niezwykle urokliwa okładka. Kolejnym atutem powieści jeszcze przed jej lekturą była możliwość poznania nieco Wenecji m.in. oglądając ją na mapce zamieszczonej z tyły książki. Nastawiona pozytywnie zaczęłam czytać i muszę przyznać, że nie zawiodłam się. Ogromnie przypadł mi do gustu język jakim posługiwała się autorka – był lekki, dlatego wręcz płynęło się po stronach i chłonęło z zaciekawieniem każdy rozdział licząc na to, że historia wreszcie się rozwiąże. Tytułowane, krótkie rozdziały sprawiały, że czytelnik nie mógł odejść od książki nie przeczytawszy następnej części powieści. Pisarka poruszyła w swym dziele znaczące problemy dzisiejszego świata. W jej historii możemy dowiedzieć się co nieco o pracy detektywa, miłości rodzeństwa, tajemnicy karuzeli…..
            Moje serce najbardziej poruszyła owa Karuzela. Niezwykła opowieść Idy, tajemnica sióstr miłosierdzia… Urządzenie rekreacyjne, które ma umilać czas zostało podarowane siostrom przez bogacza, który chciał zaspokoić wyrzuty sumienia po oddaniu dziecka córki do sierocińca. Karuzela miała pięć figur: jednorożec, koń morski, wodnik, syrena i skrzydlaty lew. Mówiono o niej, że człowiek wsiadający na nią, schodzi całkowicie odmieniony. Ten atrakcyjny przedmiot został m.in. dlatego skradziony, jednak złodzieje zgubili skrzydło niedźwiedzia, bez którego nie mogła działać. Co ja bym zrobiła gdybym miała możliwość przejechania się ową zabawką? Czy dodałabym sobie kilka lat lub wróciła czas? Myślę, że moje życie jest dobre i chciałabym je przeżyć normalnie, a nie eksperymentować. Każdy z nas ma złe i lepsze momenty, jednak nie oznacza to, ze najłatwiej byłoby cofnąć czas. Według mnie należ cały czas iść do przodu, mimo, że na drodze mamy pod nogami kłody.
            Kolejną ciekawą rzeczą jest prowadzenie śledztw. W ostatnim czasie czytałam jeszcze jedną książkę, w której jeden z bohaterów był detektywem. Muszę przyznać, że to ciekawy i zapewnie emocjonujący zawód, mimo to ja z pewnością nie nadawałabym się do niego. Najbardziej w tej pracy wywiadowczej spodobało mi się to, że śledczy może przybierać coraz to różne oblicza, przebierając się w kostiumy i udając rozmaitych ludzi. Myślę, że detektywem może być jedynie osoba, która kochałaby swoją pracę, a nie osoba, która wybiera ową ścieżkę nie znajdując nic dobrego dla siebie.
            No i ostatnią równie ważną kwestią, którą chce poruszyć w mojej recenzji jest piękno Wenecji. Zawsze kojarzyła mi się ona z gondolą i zakochanymi, którzy nią płyną o świetle księżyca. Teraz jednak mam inny obraz tego miasta – zabytkowe kamieniczki, ciemne uliczki, zdobione mosty unoszące się nad niezliczoną ilością kanałów. I oczywiście niezwykły plac Świętego Marka ;) Wenecja będzie mi się teraz zapewnie kojarzyć z czymś wspaniałym, co na pewno muszę zobaczyć chociaż raz w życiu ;D
            Podsumowując stwierdzam, że Pani Cornelia wykonała kawał dobrej roboty pisząc tą powieść. Niezwykłe opisy i wspaniałe ilustracje pomagają czytelnikowi poznać nie tylko przygody Prospera i Bo, ale również Wenecję. Polecam każdemu, kto lubi razem z bohaterami przeżywać każdą chwilę i oglądać z nim piękne miejsca. Polecam ją także fanom przygodowego – tu fabuła naprawdę płata nam figla, gdyż często niektóre wątki mogą nas zadziwić ;)

niedziela, 6 marca 2011

[52] Stephen Clarke „Merde! Rok w Paryżu”

                                                     Wyd. W.A.B
Warszawa 2006, 354 str. 
Ocena: 8/10  Bardzo dobra

W mojej okolicy jest organizowany od kilku lat powiatowy konkurs czytelniczy „Mól książkowy” . W tym roku będę brała w nim udział po raz drugi, gdyż po zeszłorocznej edycji jestem przekonana, że po raz kolejny przeczytam wiele ciekawych pozycji. Jedną z pierwszych książek jakie póki co przeczytałam jest książka Stephena Clarke’a pt. „ Merde! Rok w Paryżu”. Pan Stephen Clarke urodził się w 1959 roku w Wielkiej Brytanii. Studiował zaś w Oksfordzie. Od kilkunastu lat mieszka i pracuje w Paryżu jako dziennikarz i redaktor naczelny gazety Today in English. W 2004 roku wydał na własny koszt pierwszą powieść, Merde! Rok w Paryżu, która szybko stała się bestsellerem - również we Francji. Kontynuacją przygód Brytyjczyka Paula Westa jest Merde! W rzeczy samej. Wkrótce ukaże się trzecia powieść tego cyklu, Merde! chodzi po ludziach. Prawa do jej przekładu kupiły wydawnictwa z kilkunastu krajów, w przygotowaniu jest również adaptacja filmowa.

Powieść ta opowiada o Paulu Wescie, który jest typowym Brytyjczykiem - Hugh Grant połączony z Davidem Beckhamem. Przyjeżdża on do Paryża, by pomóc w otwarciu sieci angielskich herbaciarni. Spędza tam dziewięć miesięcy, podczas których na własnej skórze odczuwa wady i zalety bycia cudzoziemcem we Francji - kraju, gdzie rok zaczyna się we wrześniu, najczęściej uprawianą dziedziną sportu są strajki, a z powodu psich odchodów zostawianych na ulicach do szpitala trafia ponad sześciuset paryżan rocznie. Niezbyt dobre stosunki ze współpracownikami, którzy chcą go oczernić w oczach szefa, tylko utrudniają mu pracę. Jak się później okazuje sam szef, początkowo sprawiający sympatyczne wrażenie, również ma na sumieniu kilka niecnych postępków. Merde! Rok w Paryżu to nie tylko wciągająca i niezwykle zabawna powieść przygodowa. Książka jest również doskonałym przewodnikiem, radzącym, jak skutecznie składać zamówienia w kawiarni, jak przyrządzić sos vinaigrette, żeby się nie zważył, jak kochać francuskie kobiety i wreszcie dlaczego na pewno nie należy kupować domku na wsi.

Muszę przyznać, że mimo pozytywnej opinii mojej koleżanki Ety zastanawiałam się czy książka przypadnie mi do gustu. Trochę się z nią ociągałam, ale w końcu postanowiłam przeczytać książkę w ferie. Czytanie szło mi niestety dość wolno, pomimo że książka przypadła mi do gustu ( to za spawem choroby) ale udało się dobić do końca.  Teraz po lekturze muszę przyznać, że nie dziwię się, że ów pozycja dość szybko stałą się bestsellerem – to bardzo dobra książka. Autor pisze prostym językiem, dzięki czemu numery stron zmieniają się niezauważalnie. Ponadto rozdziały są podzielone w dość ciekawy sposób i w każdym z nich możemy dowiedzieć się coś nowego o Francji i Francuzach.

Najbardziej urzekło mnie w powieści to, że mogłam dzięki niej poznać nieco odległą mi Francję. Mimo to przyznaję, że nie jest to przewodnik po owym kraju. Razem z Paulem poznajemy jednak zakątki stolicy, jej dzielnice i historie. Razem z głównym bohaterem idziemy ścieżką starając się omijać psie kupy i nie wdepnąć w inne niespodzianki na drodze. Autor wykonał kawał dobrej roboty, gdyż w większości sytuacji widziałam oczami głównej postaci obraz Paryża nie tylko pięknego, ale także nękanego przez różnorakie strajki, psie odchody na ulicach i inny bałagan na ulicach. Spodobało mi się też to, że każdy kelner odróżni Francuza od cudzoziemca choćby po tym jak zamawia kawę. Choć to może wydawać się śmieszne wystarczy nie taki zwrot, a  kawę możemy dostać w kociołku wielkim jak krater wulkanu, a nie w filiżance. Muszę przyznać, że słowa trzeba dobierać dobrze, nie tylko w obcym kraju, ale nawet w innym mieście. Dla przykładu wspomnę o tacie mojej koleżanki, który będąc w Warszawie ( a jest z okolic Poznania) nie mógł dogadać się z kelnerem prosząc go o galat czy gzik. Jak się później okazało nasz wielkopolski gzik to ser ze śmietaną, a galat nazywany jest w centralnej Polsce zimnymi nóżkami ;)

Kolejną rzeczą, która spodobała mi się w publikacji jest to, że naszpikowano ją francuskimi wtrąceniami. Niektóre są tłumaczone, niektóre nie, ale w większości idzie się domyślić o co chodzi. Owe wtrącenia wzbudziły tym bardziej moje zainteresowanie, że nigdy nie uczyłam się francuskiego, a w tym języku umiem tylko powiedzieć merci ;) Czytając książkę poznałam kilka ciekawych francuskich zwrotów i stwierdziłam, że z chęcią nauczyłabym się francuskiego, choćby na tyle, żeby móc porozmawiać z Francuzem. Już kiedyś byłam zafrasowana owym językiem – wydawał mi się tak niezwykle elegancki i dostojny. Od dłuższego czasu planuję się go nauczyć, gdyż z chęcią udałabym się w podróż po wielu fascynujących krajach i miastach Europy i innych kontynentów.

Jedynym minusem pozycji jest to, że kończy się w najbardziej ciekawym momencie, a wiele wątków pozostaje nie rozwiązanych. Wiem, wiem, że to pierwsza część przygód Paula, ale czuję jednak pewien niedosyt, gdyż na koniec powieści wszystko wygląda tak jak na początku, z tym szczegółem, że Paul już nie ma pracy.

Podsumowując stwierdzam, ze książka jest idealna nie tylko dla tych, którzy są zakochani we Francji i francuskim, ale również osób nie przepadających za owym krajem lub tych, którzy jeszcze nie wyrobili sobie zdania na temat kraju i jego kultury. Jednym słowem mówiąc książka jest dla każdego, kto chce spróbować coś nowego i przekonać, się czy mu również wpadnie to w oko.

------------------------------------------------------

Przyznaję się bez bicia, że już dawno nic nie pisałam. Spowodowane to było nie lenistwem czy brakiem weny, ale brakiem czasu. Ostatnie dwa tygodnie był dla mnie dość emocjonujące i pracowite już od pierwszego ich dnia. Wszystko zaczęło się od tego jak 21 lutego napisałam konkurs Wiedzy o Wielkopolsce pewna, że nie ma co liczyć na kolejny etap. Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się następnego dnia, że udało mi się przejść dalej ! Po raz kolejny przekonałam się, że jestem człowiekiem małej wiary ;P Awans do etapu rejonowego zobowiązał mnie do pozostawania po lekcjach na zajęciach dodatkowych i mój dzień wyglądał tak, że po powrocie do ze szkoły siadałam do lekcji, trochę poczytałam i zmęczona zasypiałam. „Przygody Tomka….” Szły mi dlatego dość opornie, ale już niedługo kończę czytać i chwytam najprawdopodobniej za Pawlikowska ;) Obiecuje też zrehabilitować się w aktywności blogowej i jeszcze na tygodniu dodać jedną recenzję ;)