środa, 27 listopada 2013

[132] Marcin Wolski „Prezydent von Dyzma”

Wyd. Zysk i S-ka,
Poznań 2013, 352 str.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra

Schyłek II wojny światowej to jeden z najbardziej bogatych pod względem historycznym okresów minionego wieku. Wiele wskazywało na to, że wojna zmierza ku końcowi – sowieci zmierzali przez Generalną Gubernię ku Berlinowi, by zadać decydujący cios. Co stało się dalej, dobrze wiemy Jednak czy Hitler mógł zapobiec upadkowi Berlina? Może była szansa, że pomoże mu polska pomoc zbrojna? Tylko jak przekonać do siebie Polaków, którzy to właśnie nie przez nikogo innego jak Hitlera, zostali wyniszczeni? Pomysł, uciekający czas i Nikodem von Dyzma. Co z tego wyniknie?

Marcin Wolski to pisarz, który urodził się zaledwie kilka lat po zakończeniu IIWŚ, bo w 1947 roku. Jest także dziennikarzem, satyrykiem i autorem audycji radiowych „60 minut na godzinę” i „ZSYP”, a nawet telewizyjnych -„Polskie Zoo” oraz kabaretów. Pan Wolski to autor przeszło trzydziestu powieści, m. in. Agent dołu (1988), Ekspiacja (2004), EuroDżihad (2008), Drugie życie (2009), Jedna przegrana bitwa (2010), Ewangelia według Heroda (2011), Doktor Styks (2011), Skecz zwany morderstwem (2012), Wallenrod (2009, 2012) oraz bestselleru Mocarstwo (2012). Spod jego pióra wyszło także kilkanaście zbiorów opowiadań, wierszy i tekstów satyrycznych.
Przez wielu Pan Marcin uznawany jest za człowieka o nieograniczonej wyobraźni, fantastyce i znacznym poczuciu humoru.

Kiedy wszystko wszystko wskazuje na to, iż wojna zakończy się dla Niemiec fiaskiem, naziści chwytają się ostatniej nadziei. Pomysł jest prosty – na stanowisko prezydenta podstawić należy człowieka charyzmatycznego, ale jednocześnie zależnego od III Rzeszy. Wybór pada na Nikodema von Dyzmę. Jednak ten wydaje się być niemożliwym odnalezienia – podczas napaści na Polskę zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Rozpoczyna się wyścig z czasem – w ciągu siedmiu dni trzeba odnaleźć Dyzmę. Nagroda toczy się o najwyższą stawkę. Na starcie stają: Hans Frank, Heinrich Himmler i Joseph Goebbels. Rozpoczyna się gra o przyszłość Europy. Kto zwycięży i odbierze należyte laury?

„Gdyby im wierzyć, osobnika, który mógł być Dyzmą, widziano w ciągu ostatnich trzech miesięcy w 1289 miejscach. W trakcie pobieżnej selekcji ograniczono wykaz do stu dwudziestu miejsc i tyluż podejrzanych.”

Prezydent von Dyzma” był pierwszą książką Pana Marcina, która wpadła w moje ręce, choć już nie raz słyszałam pochlebne słowa na temat jego prozy. Zachęcona pozytywnymi komentarzami w stosunku do autora, kiedy tylko nadarzyła się okazja, zdecydowałam się przeczytać jego powieść.

Uwielbiam tą okładkę! :)
Już nie pierwszy raz chwyciłam za pozycję, w której pisarz odwołując się do wydarzeń historycznych, tworzy fikcję literacką. Ostatnim razem te podejście nie udało się tak, jak się tego spodziewałam, dlatego też do tej lektury podchodziłam niezwykle ostrożnie. Przyznam, że najbardziej obawiałam się jeżyka autora, bo przecież od niego w dużym stopniu zależy dalsze powodzenie czytanej lektury. Tutaj, jak się okazało, zostałam mile zaskoczona – Pan Wolski pisze niezwykle przystępnie, a z kolejne przeczytane linijki tekstu przemijają wręcz niezauważalnie. W ciągu kilku chwil okazuje się, że zamykamy książkę z zwiedzoną miną, że to już koniec, bo przecież „tak dobrze się to czytało”. 

Mogłoby się wydawać, że opierając się na historii nie można napisać zbyt ciekawej książki, która zainteresowałaby człowieka w każdym wieku. Od razu przychodzą mi na myśl te tłumy, które niejednokrotnie ziewają na lekcji, gdy nauczyciel stara się z jak największą dokładnością przedstawić losy naszych przodków. A po lekturze książki Pana Marcina śmiało mogę powiedzieć niedowiarkom, że publikacja oparta na wydarzeniach historycznych wcale nie musi być nudna, a wręcz przeciwnie porywająca – taką właśnie opowieść stworzył Pan Wolski :)

Kolejną rzeczą, która z pewnością zaskakuje jest znikoma obecność panującej wokół wojny. Autor umieszcza akcję kolejno rozgrywających się scen z dala od najbardziej „krwawych” miejsc w Europie, gdzie widać było przerażające oblicze wojny. Czytelnik z jednej strony ma świadomość toczącej się gdzieś w tle wojny, jednak czasem wydaje się jakby historia była pisana z pominięciem tych najstraszliwszych momentów ludzkiego przemijania. Sprawiało to, że książka była bardziej lekka, mimo że początkowo mogliśmy sądzić, iż nie będzie tak „łatwo, miło i szybko”.

Autor opisuje wydarzenia niejednokrotnie podszywając je humorem, co niewątpliwie sprawia, że czytanie staje się przyjemniejsze. Barwne postacie opisywane bez ogródek i niedopowiedzeń są kolejnym atutem książki. Strasznie przypadło mi również do gustu to, jak Pan Wolski przedstawiał biorących w wyścigu. Nie zamykał ich w drętwych ramach, a wszystko okraszał humorem, pokazując w różnoraki sposób motywacje ich kolejnych działań. Nie myślałam, że przy tej publikacji na mojej twarzy na tak długo zagości uśmiech.

Będzie, co będzie... (…) Jeśli wygra i zrealizuje zamysł Führera, sukces stanie się kamieniem milowym Trzeciej Rzeszy. Ale jeśli przegra...? Od dzieciństwa najbardziej bał się śmieszności. Może ten lęk sprawiał, że przypisywał sobie rolę demona. Wielokroć bardziej wolał wzbudzać strach niż śmiech.”

Tym co niewątpliwie wywołało nieskrywaną nawet w autobusie ekscytację lekturą było proroctwo, które czytała Lusia, a także historia ze Staruchą w domu Błażejów. W obu „wizjach” została ukazana przyszłość, która dziś otacza nas naprawdę. Myślę, że poprzez to Panu Marcinowi już w pełni wciągnąć czytelnika w opowieść i podsycić ciekawość na tyle, by sam zaczął odliczać ostatnie dni poszukiwań i oczekując odnalezienia Dyzmy.

Tymczasem, gdy opuszczali dom Błażejów, jako ostatni z grupy wychodził Ludwig. Starucha zamrugała do niego, dając znak, że chce mu coś powiedzieć. Esesman nie znał polskiego, ale nadstawił ucho. Ku jego zaskoczeniu tym razem nawiedzona mówiła po niemiecku.
- A masz ty kuzynka imieniem Joseph?
- Mam, służy teraz w Hitlerjugend.
- To poproś go, kiedy już biskupem Rzymu zostanie, aby odmówił modlitwę za grzeszną duszę starej Błażejowej.”

Książka z moją oryginalną zakładką :D
Rzadko kiedy piszę o tym jak książka jest wydana. W tym przypadku nie mogę sobie jednak tego poskąpić, z racji wydania, nie tylko przyjemnego dla oka wizualnie, ale również świetnego rozmieszczenia tekstu na kolejnych stronach. Niewątpliwie muszę stwierdzić, ze publikacja „ze skrzydełkami” (co bardzo lubię), a przede wszystkim dość duża czcionka sprawiają, że czytelnik nie ma problemów z czytaniem nawet do późnych godzin nocnych, kiedy to tomiszcze oświetla jedynie wątłe światło żarówki lampki.

Podsumowując, muszę przyznać, że publikacja Pana Marcina to literatura, którą czyta się z przyjemnością. Cieszę się, że są jeszcze osoby, które nawiązując do historii potrafią pisać nie tylko dobrym językiem, ale i wciągnąć czytelnika niczym przygodówka czy romans. Po lekturze śmiało mogę stwierdzić, że „Prezydent von Dyzma” to jedna z pozycji, którą niewątpliwie warto przeczytać nie tylko z racji na wartką akcję siedmiodniowych poszukiwań, ale i radość z czytania, jaka towarzyszy nam podczas ponad trzystustronnicowego tomiszcza ;)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości portalu Sztukater i wydawnictwu Zysk i S-ka, za co serdecznie dziękuję ;)

czwartek, 21 listopada 2013

„Łukasz napisał...” - KONKURS z „Torsjami” w tle

Jak już mówiłam – w końcu nadchodzi obiecany konkurs. Pewnego październikowego popołudnia spotkałam się z Łukaszem, który przygotował specjalnie dla Was – tak! Dla WAS – Moi Kochani Czytelnicy ;) Pisarz z moich okolic pomógł zorganizować mi konkurs, w którym do wygrania będzie (uwaga, uwaga) – jego najnowsza książka „Torsje” z autografem!

Regulamin:

1. Organizatorem konkursu jest Meme (właścicielka bloga), a sponsorem nagrody Łukasz A. Zaranek – autor m.in. „Torsji”
2. Konkurs będzie przeprowadzony w formie losowania. Aby zgłosić się wystarczy wyrazić chęć w komentarzu, podać (dla formalności) tytuł pierwszej książki Łukasza oraz rok jej wydania. W zgłoszeniu należy zamieścić także swojego maila. Byłabym też wdzięczna za umieszczenie banerka konkursu na waszych blogach :)
3. Nagrodą w konkursie będzie książka pt. „Torsje” z autografem Autora :)
3. Konkurs trwa od 21 listopada 2013 roku do Mikołajek – 6 grudnia 2013 roku do godz. 23:59
3. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi w przeciągu trzech dni od zakończenia konkursu.
4. W losowaniu mogą brać udział tylko osoby posiadające blogi.
5. Losowanie jest kierowane do osób mieszkających w Polsce.
6. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi losowanie innego szczęśliwca.
7. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
8. Niniejszy Regulamin wchodzi w życie z dniem rozpoczęcia Konkursu i obowiązuje do czasu jego zakończenia.


Zatem... klawiatury w ruch, bo czasu jest niewiele! ;) Powodzenia ^^

środa, 13 listopada 2013

Meme podsumowuje - PAŹDZIERNIK 2013

Październik był jednym z najdłuższych miesięcy w moim odczuciu. Zwłaszcza w sferze nie-czytelniczej, choć wśród przeczytanych przeze mnie pozycji zagościło wiele perełek ;)

Wszystkie „atrakcje” rozpoczęło przedstawienie w Obornickim Ośrodku Kultury pt. „Zbrodnia”. Po spektaklu wyszłam ze zdecydowanie pozytywnymi wrażeniami :) W październiku przypadały także urodziny mojej najlepszej przyjaciółki Ety z Książkowej Kawiarni, z którą znamy się od gimnazjum. Udało mi się „wyczarować” dla niej niezwykły i być może trochę sentymentalny prezent, nad którym prace pochłonęły mnie na długie wieczory na początku miesiąca. Po przygotowaniach przyszedł czas na niezapomnianą Osiemnastkę przez „duże O” (niestety w niepełnym składzie). Po wspólnych zabawach udaliśmy się na Pieszy Rajd Papieski. Kolejny tydzień zafundował następną osiemnastkę – tym razem przyjaciółki z dzieciństwa. Na dodatek w październiku siostra spędziła w szpitalu trzy tygodnie, co także przysporzyło wiele nerwów nie tylko rodzicom, ale i mi. Pozytywnym było zakończenie miesiąca – spotkanie z Łukaszem Zarankiem, co oznacza, że już jutro ogłoszę konkurs oraz powrót Karoliny do domu ;)

Książkowo udało mi się przeczytać w całości dwie porywające publikacje i chwycić za kilka lektur szkolnych, z których nie wszystkie zostały jeszcze skończone. Miesiąc zaczął się lekturą „Niebieskiej trawy”, z okolicznościową zakładką wyznaczającą mi kolejne miejsca czytania. Po dość dużej przerwie powróciłam też do lektury pozycji Pani Nowak – wraz z Weroniką, bohaterką „Bransoletki” mogłam się wybrać na warsztaty teatralne, które były „oczyszczeniem” duszy ;) Przez moje ręce przewinęło się także „Przedwiośnie”, „Cudzoziemka”, „Granica”. Do wszystkich z nich przyjdzie mi jeszcze powrócić i uzupełnić braki, jednak każda na swój sposób zapadła w pamięci :)

Jak rysuje się listopad? Po raz kolejny chwycę za lektury - „Granicę” (w dalszym ciągu), „Ferdydurke” i najprawdopodobniej „Mistrza i Małgorzatę”. Tej ostatniej szczególnie nie mogę się doczekać. Na moim biurku leży już pierwsza listopadowa przeczytana – ekscytacja podczas czytania powieści Pani Nowak sprawiła, że powróciłam wraz z „Drugim” do serii Miętowej :) Co jeszcze przyniesie listopad? Półka z książkami 'do przeczytania' kurczy się, a że niedługo zbliża się wizyta w bibliotece, zakupy książkowe i przesyłka egzemplarzy do recenzji – wszystko możliwe! :)