sobota, 19 lutego 2011

[51] Haruki Murakami „ Na południe od granicy na zachód od słońca” + Obiecywana foto-relacja

                                                           Wyd. Muza
Luty 2006, 232 str.
Ocena: 9/10 Niecodzienna

Od niedawna powstał ogromny szum wokół książek Murrakamiego i sama chciałam się przekonać, czy są one naprawdę tak dobre. Ów Autor – Haruki Murakami urodził się w Kioto, lecz dorastał w Kobe. Ciekawostką jest to, że jego dziadek był buddyjskim duchownym. O samym Harukim wiemy, że  studiował na Wydziale Literatury tokijskiego Uniwersytetu Waseda teatrologię, w tym pisanie scenariuszy.  Pisarz prowadził ponadto przez kilka lat ze swoją żoną klub jazzowy "Peter Cat" w dzielnicy Kokubunji w Tokio. Mając zaledwie 30 lat wydał swoją debiutancką powieść Hear the Wind Sing (1979). Po napisaniu wysłał ją na konkurs literacki, zajmując pierwsze miejsce i zdobywając nagrodę Gunzō. Kolejnymi utworami Murakami'ego były: Pinball, 1973 (1980) i Przygoda z owcą (1982). Te trzy utwory nazywane są Trylogią "Szczura", od przydomka narratora. Następne książki: Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland (1985, nagroda Jun'ichirō Tanizaki), Tańcz, tańcz, tańcz (1988) i Na południe od granicy, na zachód od słońca (1992) ugruntowały jego pozycję jako pisarza, a także przyniosły mu sławę na Zachodzie, głównie w Stanach Zjednoczonych. Mieszkając we Włoszech napisał jedną z nielicznych powieści realistycznych w swoim dorobku, Norwegia Wood (1987). Książka odniosła oszałamiający sukces, a Murakami stał się gwiazdą mediów. Następnie, już po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych pracował na Uniwersytecie Princeton, potem na Uniwersytecie Williama Howarda Tafta w Santa Ana. Po trzęsieniu ziemi w Kobe, a także ataku gazowym sekty Najwyższa Prawda w tokijskim metrze w 1995 r. powrócił do kraju. W tym samym roku ukazała się Kronika ptaka nakręcacza, oceniana przez krytyków jako największe osiągnięcie literackie pisarza (nagroda Yomiuri w 1996 r.). W 1997 napisał Underground, w 1999 r. Sputnik Sweetheart, a w 2002 – Kafka nad morzem. Ponadto ten świetny Autor jest także autorem kilku zbiorów opowiadań i tłumaczem. Murakami przełożył z angielskiego utwory takich autorów, jak m.in. Francis Scott Fitzgerald, Raymond Carver, John Irving, Truman Capote. Jak sam mówi, poczuł chęć pisania na meczu baseballowym w 1978 r., sam nazywa to "objawieniem". Najbardziej zadziwiającą rzeczą jest to, że regularnie bierze udział w maratonach. 
Spoglądając na dość bogaty zbiór książek autorstwa Murakamiego w pobliskiej bibliotece nie wiedziałam na co się zdecydować. A, że nie było tej, którą sobie upatrzyłam wcześniej ( „Wszystkie boże dzieci tańczą”) zdecydowałam się na tą, która najbardziej kusiła mnie tytułem i opisem z tyłu okładki. Hajime i Shimamoto przyjaźnili się w dzieciństwie. dziewczynka, kiedy była mała, zachorowała na polio i od tego czasu miała sparaliżowaną jedną nogę. Chłopiec był jedynakiem, trochę rozpuszczonym i egoistycznym. Można powiedzieć, że byli zakochaną parą: po szkole godzinami słuchali razem płyt, rozmawiali i trzymali się za ręce. Potem ich drogi się rozeszły. Hajime, już dorosły ma żonę, dwójkę dzieci i prowadzi bar jazzowy. Można powiedzieć, że jest człowiekiem sukcesu – nie ma problemu z pieniędzmi. I wtedy w jego życiu, po dwudziestu pięciu latach, ponownie zjawia się Shimamoto. Nie widzieli się od czasu, gdy mieli dwanaście lat. Już nie jest kaleką - miała operację i jej noga jest zupełnie sprawna. Hajime patrzy na nią zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy słuchali razem muzyki. Teraz naprawdę dostrzega w niej kobietę. A Shimamoto najwyraźniej skrywa przed nim jakąś mroczną tajemnicę. Jest jednak przez to bardziej pociągająca. Co zrobi mężczyzna ? Czy wróci do swojej pierwszej ukochanej porzucając tym samym wszystko co dotąd osiągną i wszystko to co dotąd kochał?   
            Muszę przyznać się, że dołączam do wielu osób, które uległy prozie Murakamiego. Lekkość z jaką pisze pozwalałam mi wręcz płynąć po stronach i poznawać kolejne sceny z życia Hajime. Już od początku swej wędrówki po pierwszym rozstaniu z Shimamoto, główny bohater poszukuje swojej drogi życiowej. Historia opowiedziana słowami mężczyzny, potrafi wciągnąć. Sama chwilami zastanawiałam się co dalej zrobi bohater, co wydarzy się w kolejnych etapach jego życia. Mimo iż spodobał mi się styl autora, początkowo nie polubiłam Hajime. Od początku wyrządzał kobietą krzywdę, nieraz nawet pozostawiając w ich życiu rysę w pamięci, której nie udało się naprawić. Najbardziej złe odczucia w stosunku do owej postaci zdrada swojej pierwszej dziewczyny z jej kuzynka. To był dla mnie druzgocący fakt. Rozumiem jeszcze, że czasem może dojść do zdrady ( zwłaszcza w tak młodym wieku), ale z rodziną swojej „ukochanej” ?  Jednak z czasem zaczynałam się przekonywać do bohatera – wcale nie miał w życiu tak „z górki”. Gimnazjum, ciężkie lata studenckie, pierwsza praca, która była dla niego nudna.  Potem pojawiła się wspaniałą kobieta, z którą ma dwie córki. Prowadzi bar. Wszystko wydaje się być w dobrym porządku, ale kiedy pojawia się Shimamoto wszystko wywraca się do góry nogami. Myślę, że bohatera trzeba ocenić pozytywnie, gdyż mimo swojego złego startu, z niewielkimi potknięciami na drodze zrozumiał w końcu, co tak naprawdę jest, było i będzie dla niego ważne.
            Kolejną ważną kwestią, którą porusza Pan Murakami jest samotność. Dwa zdania dotyczące owej samotności, które zostały zapisane piórem autora szczególnie utkwiły mi w pamięci : „To, czego ci brakuje, nigdy się nie zmienia. Może się zmienić otoczenie, ale wciąż pozostaje tą samą niekompletną osobą.” . Myślę, że pisarz ma racje. Nieraz sama tak mam. Odczuwam brak czegoś, ale nic mi nie pomaga. Mogę spotykać nowych ludzi, zmieniać miejsce, w którym przebywa, ale nadal czuje, że czegoś mi brak. W końcu gdy to dostane, czuję, jakby jakiś ciężar zleciał mi z serca i coś przestało blokować moje myśli, które przez to dążyły tylko w jednym kierunku.
            Zainteresowało mnie także jeszcze jedne stwierdzenie : „Na tym świecie niektóre rzeczy można zmienić, a innych się nie da. Upływ czasu to jedna z rzeczy, których nie można odkręcić. Jeśli się znalazłeś w pewnym punkcie, to nie możesz już wrócić.”. I znów w pełni się z nim zgadzam – co się stało nie odstanie. Czas płynie nieustannie, a my nie możemy już zmienić tego co powiedzieliśmy wczoraj. Możemy to jedynie zmienić, wyprostować itd.
            Podsumowując stwierdzam, że „Na południe od granicy na zachód od słońca” to jedna z lepszych książek, jakie czytałam w ostatnim czasie. Autor swoją prozą pokazuje nam, że niektórych rzeczy nie pójdzie już naprawić i lepiej się zastanowić dwa razy zanim coś powiemy, zrobimy. Kończąc zacytuje jeszcze jeden wspaniały tekst z owej książki: „Wydawało nam się, że wiele wspólnie zbudowaliśmy, ale nie udało nam się osiągnąć ani jednej rzeczy. Byliśmy zbyt szczęśliwi.”….

----------------------------------------------------

A teraz czas na obiecywaną foto-relację z Centrum Nauki Kopernik. Do Warszawy dotarliśmy bardzo wcześnie, a już o 9 weszliśmy z rezerwacją do Centrum. Było dość pusto, więc idealnie udało się zrobić kilka zdjęć specjalnie dla Was ;) 




Pierwszy eksponat, którego mogliśmy sami wypróbować – stawało się na wyżej pokazanym kółeczku, przykładało ucho do specjalnego głośniczka i słyszałeś różne odgłosy. Każde kółeczko było podpisane ;D
    
Równie ciekawy obiekt – jeden z wielu, gdzie mogliśmy pobawić się z wodą ;)

Siadałeś na krzesełko i grało ;P 

A taki wysoki płomień zrobiłyśmy razem z koleżankami ;D

 Tu to naprawdę bałyśmy się wsadzić rękę ;P   

Jak to określiłyśmy z koleżanką – Maszyna losująca poszła w ruch ;D

Niezwykły zegar ;)
 
 I.....
 

Coś dla każdego Książkoholika ;D

To by było na tyle ;P Obiecuję zabrać się jutro za komentowanie Waszych recenzji, bo trochę się opuściłam ;P


poniedziałek, 14 lutego 2011

Wycieczkowo ;D

Co prawda obiecałam dzisiaj Wam kolejną recenzję, ale wstawię ją dopiero w środę, gdyż pochłonęły mnie przygotowania do wycieczki. Gdzie wyjeżdżam? Mianowicie do Warszawy, do Centrum Nauki Kopernik ;) To ja teraz kończę pakować torbę, bo o 0:45 we wtorek wyjeżdżamy ;) Z recenzją pojawią się na pewno zdjęcia. Obiecuję też nadrobić komentowanie waszych postów ;P Więc pozdrawiam i do zobaczenia ;D

piątek, 11 lutego 2011

[50] Małgorzata Musierowicz „ Córka Robrojka”


                                                         Wyd. Akapit-Press
Wrzesień 2003 , 218 str.
8/10 Bardzo Dobra

Jak wiecie, jedną z moich ulubionych pisarek jest właśnie Pani Małgorzata Musierowicz. Dlatego z wielką chęcią przemierzam przez kolejne tomy tak uwielbianej przeze mnie Jeżycjady. Pani Musierowicz, jak wszyscy wiemy ukończyła VII Liceum Ogólnokształcące im. Dąbrówki w Poznaniu oraz Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu. Z zawody jest grafikiem, ale pisywała również felietony do Tygodnika Powszechnego ( wydane później w formie trzech książek Pt. „ Frywolitki, czyli ostatnio przeczytałem książkę!!! ” .  Jednak nie wszyscy wiemy, że autorka ta debiutowała w latach 70. XX w. powieścią „ Małomówny i rodzina”, który rozpoczął dobrze znany wszystkim czytelnikom Musierowicz cykl Jeżycjada. Seria ta może się cieszyć ogromnym sukcesem nie tylko z powodu niezliczonej liczby czytelników, ale również dlatego, że na podstawie trzech części powstały dwa filmy - „ESD” i „Kłamczucha”.  Książki Pani Małgorzaty zyskały wiele nagród: „ Kwiat Kalafiora” został wpisany na Listę Honorową im. Hansa Christiana Andersena, „Kłamczucha” zdobyła zaś Złote Koziołki, a „Noelka” została wpisana na polską listę Międzynarodowej Izby ds. Książek dla Młodych (IBBY). Jej popularne powieści zostały przetłumaczone na wiele języków, m.in. na japoński, czeski, szwedzki, węgierski, niemiecki i słoweński.
W kolejnej części czytanej przeze mnie ( ta nosi numer 11) poznajemy Bellę – córkę Roberta Rojka, którego już oglądaliśmy w pierwszych częściach. Robrojek po niefortunnym pobycie w Łodzi wraca do Poznania i tam próbuje stworzyć swej córce ciepły dom. Jako wieloletni przyjaciel Gabrysi zostaje otoczony troskliwą opieką rodziny Borejków. Z jedną z córek – Natalią nawiązuje silniejszą więź. Bella zyskuje nowych przyjaciół oraz wielbicieli, podczas gdy, wśród kilku awantur i niepowodzeń jej ojciec spowija im ciepłe gniazdko.
Jest to już następna część z serii Jeżycjada, którą czytam i na której nie zawiodłam się.  W tej części powraca lubiany przeze mnie Robrojek – teraz już dojrzały i odpowiedzialny ojciec. Poznajemy też Arabellę - córkę Roberta, której matka – flecistka zmarła, gdy dziewczynka była mała. Dojrzały Rojek przeprowadza się z córką do Poznania jako bankrut. Mimo to jest pozytywnie nastawiony do życia – wie, że w kochanym przez niego Poznaniu, życie znów pobiegnie dobrym torem. Pani Musierowicz pokazuje mam w swojej kolejnej powieści, że chęci są najważniejszym warunkiem do sukcesu. Wiara czyni człowieka silniejszym, a chęci tylko motywują do kolejnych działań. Robrojek wie, że przegrał życie w łodzi i próbuje teraz wstać na nowo z upadku. Nie poddaje się i podejmuje się nawet najgorszej pracy. Te wydarzenia pokazują nam, że człowiek nigdy nie powinien się poddawać. Wiadomo, że porażka jest dla nas dużym ciosem, przykrością. Trudno nam myśleć pozytywnie, gdy nasze życie okazuje się jedną wielką klapą. Mimo to powinniśmy powstać i z wiarą iść do przodu, bo przecież „Sukces polega na tym, by iść od porażki do porażki nie tracąc entuzjazmu.”
Ta część również obfituje w wiele e ciekawych wątków. Moim ulubionym są spacery Idy z Józinkiem. Dlaczego? Według mnie komiczne jest zachowanie Idy, która chcąc rozbudzić  w swoim synku wielki potencjał ciągle do niego mówiła. Chłopiec mimo to nie odzywał się do niej ani słowem, chociaż rodzina twierdziła, że jest straszliwie gadatliwy. Szczerze, nie dziwię mu się , bo ta kobieta ciągle gadała i gadała. Mimo to jestem ogromnie ciekawa, czy rozmowa z małym dzieckiem wpływa na jego dalszy rozwój. Moje zdanie jest mieszane – tak i nie. Tak, gdyż mówiąc do dziecka o różnych rzeczach dajemy mu możliwość poznania nowych słów, zwrotów. Również owe dziecko zaznajamia się z otaczającym światem, poznaje różne ciekawe rzeczy, o których mu mówimy. Ale też myślę, że to nie jest możliwe, gdyż dziecko nie rozumie dokładnie wszystkiego i być może po takiej gadaninie wyłącza się myśląc o zabawkach itp. A my nadal mówimy. Mimo to stwierdziłam, że muszę to wypróbować jak tylko w rodzinie urodzi się jakieś dziecko ;D
Małgorzata Musierowicz [źródło]
Rzeczą, która równie mocno mnie zaciekawiła jest przedstawiona w książce baśń – Piękna i Bestia. Myślę, że autorka wybrała świetny utwór, który idealnie obrazuje Bellę i Czarka. On – niezbyt urodziwy młodzieniec, którego przezywają Przeszczep; ona – pełna entuzjazmu dziewczyna. Przyznaję się, że Pani Musierowicz narobiła mi strasznego apetytu na obejrzenie owej bajki . Z chęcią powrócę do niej, gdyż była to jedna z moich ulubionych baśni w dzieciństwie ;)
Co do bohaterów – ogromnie przypadli mi do gustu. Polubiłam nowo poznaną Bellę, która była specyficznie nastawiona do życia. Najbardziej podobało mi się w niej to, że mimo wielce romantycznego imienia miała zdrowy rozsądek i wolała konkrety od marzycielstwa. Autorka świetnie pokazała nam, że każdy z nas może mieć w sobie kontrasty, nawet taka zwykła szesnastolatka. Polubiłam również Czarka, chociaż początkowo wydawał mi się nieco arogancki i lekkomyślny. Rehabilitacja, jaką przeżył przy Belli jest wręcz niemożliwa. Cieszę się także, że w tej części powrócił Robrojek, którego tak strasznie mi brakowało od czasów ESD ;) Oczywiście wielką radość sprawiło mi to, że w tejże część nie zabrakło rodziny Borejków. Oni zawsze potrafią mnie rozbawić – te różnice różnicami między siostrami są naprawdę niewyobrażalne, a jednak łączą w sobie cechę jaką jest – gadatliwość ;) Autorka w swej pozycji używa prostych zwrotów, przez co książkę czyta się płynnie. W stylu pisania Pani Musierowicz jest jednak coś co wyróżnia ją z innych  pisarzy – uwielbia wplatać w wypowiedzi bohaterów łacińskie sentencje. To właśnie dzięki niej tak bardzo chciałabym nauczyć się choć kilku zwrotów po łacińsku ;)
Podsumowując stwierdzam, że kolejna część Jeżycjady nadaje się idealnie nie tylko dla fanów owej serii, ale również dla innych osób, które nie przepadają za polską prozą, ponieważ przekonają się, że Polacy naprawdę dobrze piszą. Zachęcam do przeczytania tej książki także dlatego, że Pani Małgorzata porusza ważne kwestie jakimi są: walka z przeciwnościami, przyjaźń, zrozumienie. Kończąc moją recenzję chcę wam zacytować mój ulubiony tekst z wyżej opisanej pozycji: „ Im bardziej się kogoś kocha, tym więcej trzeba mu zostawić wolności. Gdybym chciał się komuś zwierzyć, byłabyś może pierwsza, bo jesteś mi najbliższa na świecie. Ale wolę zachować taki kąt w duszy, do którego nikt nie wejdzie. Zwłaszcza bez pukania.”.

niedziela, 6 lutego 2011

Wywiad z Anną Andrew - autorką książki pt. „Kroniki Niebios”


Niedawno pisałam Wam o debiutanckiej powieści Anny Andrew jaką są „Kroniki Niebios”.  Pozycja ta straszliwie mi się spodobała i w ramach współpracy poprosiłam Anię o udzielenie mi „krótkiego” wywiadu specjalnie dla Was- Czytelników mojego bloga. Ona z entuzjazmem się zgodziła, więc poniżej możecie się dowiedzieć to i owo o Ani i jej debiutanckiej powieści ;)

Meme:           
Witam Cię serdecznie Aniu i cieszę się, że zgodziłaś się udzielić mi krótkiego wywiadu. Czy od zawsze chciałaś pisać? A może coś innego było twoim marzeniem związanym z przyszłością zawodową?

Ania:
Ja również Cię witam. To pierwszy wywiad, którego udzielam i bardzo mi miło, że to akurat Ty go prowadzisz ;) Jeśli chodzi o przyszłość zawodową, to muszę przyznać, że już od wczesnego dzieciństwa miałam na siebie wiele oryginalnych pomysłów. Najciekawszym z nich było chyba… prowadzenie zakładu pogrzebowego. (śmiech) Przez pewien czas myślałam też o zostaniu rysownikiem, psychiatrą czy weterynarzem. Teraz uczę się na informatyka, lecz na dłuższą metę nie widzę się w tym zawodzie. Za bardzo mnie ogranicza. Chciałabym pisać, ponieważ w ten sposób mogę wyrazić samą siebie. Za każdym razem, gdy rezygnowałam, z któregoś ze swoich mniej lub bardziej szalonych pomysłów, pisałam. To zajęcie towarzyszyło mi od zawsze i mam nadzieję, że nigdy się to nie zmieni.

Meme:
Kolejną rzeczą, która mnie nurtuje jest to co skłoniło Cię do napisania swojej powieści? Było to jakieś wydarzenie, marzenie, a może cel życiowy?

Ania:
Mam być szczera? Wszystko za sprawą Zmierzchu S. Meyer! (śmiech) Bardzo nie lubię tej sagi i nie rozumiem dlaczego odniosła taki sukces. Kiedy zaczynałam pisać Kroniki panował na nią największy szał. Nawet nie masz pojęcia jak mnie to irytowało. W radiu, telewizji, gazetach i internecie królował wampir, który był nim tylko z nazwy! W końcu co to za wampir, który chodzi do liceum, pije krew zwierząt i brata się z ludźmi? Obiecałam więc sobie, że w ciągu roku napiszę coś o lepszego od Zmierzchu. Czy mi się udało? Hahaha, nie mi to oceniać ;)

Meme:
Jak, to co wydarzyło się w przeciągu ostatnich miesięcy – mam na myśli to, że zostałaś laureatką projektu „Gotowi na przyszłość” i wydałaś własną książkę – zmieniło twoje życie?

Ania:
Właściwie moje życie się nie zmieniło. Nie zostałam milionerką, nie jestem rozpoznawana na ulicach ani nie rozdaje autografów. Wciąż jestem sobą i robię to co lubię. No może mam trochę więcej zajęć na głowie, bo oprócz nauki i prowadzenia bloga doszła mi jeszcze sprzedaż książki. A! I poznałam wspaniałą osobę, z którą wiele mnie łączy. Mowa o Nanase, która zilustrowała dla mnie Kroniki (pozdrowienia dla niej! ^^).

Meme:
Aniu czas na kolejne pytanie, które również nie cierpi zwłoki. Skąd wziął się pomysł na napisanie właśnie takiego, a nie innego dzieła?

Ania:
Zawsze bardzo fascynowały mnie postacie aniołów i demonów. Chciałam stworzyć historię o przeciwieństwach, które są ze sobą ściśle powiązane. O dobru, które nie zawsze jest krystaliczne i złu, które przybiera różne formy. Choć muszę przyznać, że większość pomysłów rodziła się w mojej głowie w trakcie ich pisania. Nie należę bowiem do tych osób, które wszystko dokładnie planują, zazwyczaj idę po prostu na żywioł ;)

Meme:
Często pisarze mają swojego mentora, swój ideał, na którym wzorują swoją prozę. Czy również Ty masz swój autorytet w świecie literatury?

Ania:
W świecie literatury nie, ale wśród autorów japońskich komiksów, którymi się inspiruje mam aż dwóch. Mangi przemawiają do mnie dużo bardziej, niż proza europejskich i amerykańskich pisarzy. Wracając jednak do moich mentorów, są nimi grupa Clamp oraz Kaori Yuki. Oboje słyną ze swoich wielowątkowych oraz zapadających w pamięć tytułów. W niesamowity sposób łączą dobro i zło, pokazując różne – nawet te najgorsze – oblicza człowieka. Są przy tym niezwykle dynamiczni i nigdy nie nudzą swoich czytelników. Chciałabym kiedyś osiągnąć ich poziom. Wiem, że przede mną jeszcze długa droga, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo, prawda? ;)

Meme:
Każdy pisarz w XXI wieku spotyka się z krytyką. Jak Ty reagujesz, na złe słowa o twojej twórczości?

Ania:
Do tej pory nikt z czytelników ani recenzentów nie wyraził się źle o mojej książce, jednak może się to wkrótce zmienić. O ile będzie to konstruktywna krytyka, przyjmę ją z pokorą. Zdaje sobie sprawę z tego, że mój styl pisania nie jest idealny. Muszę się jeszcze wiele nauczyć, więc każda pozytywna i negatywna opinia jest dla mnie bardzo ważna. Jednak krytyki dla samej krytyki nie trawię. Każdy z nas ma inne gusta, ale nie upoważnia nas to do bezpodstawnego obrażania innych. Szanujmy się nawzajem

Meme:
Twoja debiutancka powieść jest książką fantastyczną. Jednak może ona nie zachęcić każdego. Jak przekonałabyś potencjalnego czytelnika do przeczytania twojej powieści?

Ania:
To chyba najtrudniejsze z dotychczasowych pytań. Myślę, że najmocniejszą stroną mojej książki są postacie, tworzące różnorodną i naprawdę niezwykłą grupę. Każdy znajdzie taką, z którą będzie mógł się utożsamić. Dzięki swojemu dynamizmowi i pięknym ilustracjom Kroniki bardzo działają na wyobraźnie. Choć to fantasy zawierają w sobie elementy komedii i horroru przez co są bardziej uniwersalne. Pojawia się nawet wątek romantyczny! To wszystko i jeszcze więcej sprawia, że są warte przeczytania J

Meme:
Wcześniej pytałam Cię co może zachęcić potencjalnego czytelnika do przeczytania twojego dzieła. Nie od dziś wiadomo, że ludzie wolą czytać książki na papierze niż w formie e-booka. Dlaczego więc wydałaś ją w formie e-booka? I jak myślisz czy Twoja pozycja, mimo iż jest wydana w formie e-booka spotka się z entuzjastycznym przyjęciem przez odbiorców?

Ania:
Dlaczego? To proste – nie stać mnie na druk. Choć zostałam laureatką europejskiego projektu, nie otrzymałam żadnego dofinansowania na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Chcąc nie chcą musiałam wydać Kroniki w formie elektronicznej. Przez prawie 4 miesiące cały swój wolny czas poświęcałam na koordynacje prac – czuwałam nad ilustracjami i korektą, opracowałam mechanizm sprzedaży i wszystkie teksty reklamowe, zrobiłam stronę internetową, a na koniec złożyłam jeszcze e-booka. Kosztowało mnie to sporo nerwów i zdrowia, bo wbrew pozorom to naprawdę trudne. Niestety większość ludzi na samo słowo „e-book” reagują alergicznie. Nieważne, że powieść jest w bardzo korzystnej cenie, a dzięki zastosowaniu zasad typograficznych czyta się ją łatwo, przyjemnie i bez bólu oczu. Z góry zostaje spisana na straty. To przykre, bo młodzi ludzie tacy jak ja, bez kontaktów i bogatych rodziców, nie są w stanie się wybić wbrew najlepszym chęciom. Może gdybym udostępniała swoją książkę za darmo, szybciej odniosłaby sukces? Tyle, że ja nie mogę sobie na to pozwolić, ponieważ środki z jej sprzedaży mają być przeznaczone na druk. Warto podkreślić, że e-book jest tylko etapem przejściowym. Niemniej mam nadzieję, że możliwość przeczytania dobrej historii będzie się liczyć dla moich potencjalnych czytelników dużo bardziej niż forma jej wydania.

Meme:
Na koniec zapytam Cię, o coś co z pewnością najbardziej zainteresuje twoich fanów. Kiedy możemy spodziewać się kontynuacji powieści i co stanie się z Julienem w kolejnej części ?

Ania:
Data wydania tomu drugiego nie jest jeszcze znana. Wszystko zależy od tempa i ilości sprzedaży tomu pierwszego. Jeśli więc nie możecie doczekać się kontynuacji przygód Juliena, na razie kupujcie pierwsza część. Bardzo mi to pomoże J Co stanie się w kolejnej części? Hmm, nie wiem czy powinnam zdradzać na tym etapie. (śmiech) Ale nie będę taka, uchylę rąbka tajemnicy! W Niebiosach Julien pod bacznym okiem Gabriela będzie musiał opanować tajniki pradawnej magii. Stanie również twarzą w twarz z Hazaelem, Kanclerzem Niebios.  Ich spotkanie będzie brzemienne w skutkach. W tym samym czasie Wygnani będą musieli zmierzyć się ze swoją przeszłością i znaleźć sposób na zapieczętowanie bram Hadesu. Znaczącą rolę odegra Raziel, który już w chwili obecnej ma sporo wiernych fanek wśród moich czytelniczek ;) Oczywiście nie zabraknie też Hrabiego Caina, którego dusza ostatecznie pogrąży się w ciemnościach. Postaram się, aby było jeszcze bardziej zaskakująco i nieprzewidywalnie niż w tomie pierwszym. Dajcie mi tylko szansę!

Meme:
Aniu ogromnie dziękuję Ci za rozmowę ;)

Ania:
Cała przyjemność po mojej stronie.

Wywiad wyszedł nam trochę więcej niż krótki, ale rozmawiało się przyjemnie (chociaż nie twarzą w twarz). Jeżeli kogoś zainteresowała osoba i książka tej młodej pisarki serdecznie zapraszam na jej stronę – TU ;) Co do wywiadu jako samej formy wypowiedzi – z chęcią przeprowadziłabym go z innym pisarzem, gdyż to bardzo ciekawe doświadczenie ;D

czwartek, 3 lutego 2011

[49] Mariusz Byliński „ Historia nie-skończona”


Wyd. Papierowy Motyl
Październik 2010,  120 str.
Ocena: 7/10 Dobra

            Nie od dziś wiadomo, że książka, aby zachwycić musi posiadać to przysłowiowe „coś”. Na  wysokości tego zadania postarał się stanąć kolejny pisarz, z którego prozą się spotkałam- Mariusz Byliński. Autor kolejnej pozycji – „Historia nie-skończona” – o której chcę wspomnieć słówko, studiował socjologię i filozofię. Najciekawsze dla mnie z jego biografii jest to, że mieszkał w kilku krajach i pracował w kilku zawodach.  Dzięki jego przygodzie z pisaniem możemy czytać takie dzieła jak: zbiór wierszy z 1990-2003 pod tytułem „Podróże lokalne” czy tomik „Park i piasek”. Pan Byliński jest również autorem wielu scenariuszy teatralnych, esejów i tekstów piosenek.
            Najnowsza powieść Mariusza Bylińskiego opowiada o Kolekcjonerze, będącym jednocześnie  Łowcą Słów, który otwiera przed czytelnikiem szkatułkę z językowymi Sekretami, gdzie słowa nabierają semantycznej świeżości. Wraz z Kolekcjonerem oczyszczamy z kurzu wspomnienia z dzieciństwa, które pomieszane są z wątkami autobiograficznymi. Autor w swej książce zabiera czytelnika w podróż w poszukiwaniu Nieskończoności. Czym jest owa nieskończoność?
            Do tej lektury podchodziłam z wielkim entuzjazmem, gdyż jest to nagroda, którą udało mi się zdobyć w konkursie u Leny173. Po opisie z tyłu okładki spodziewałam się porywającej historii o słowach, ich kolekcjonerstwie, językowych łamigłówkach. Choć moje oczekiwania nie do końca się spełniły muszę zaliczyć tą pozycję do jednych z wielu dobrych lektur jakie czytałam. Początkowo trudno było mi przebrnąć przez początkowe strony dzieła, które znacznie różniło się od książek, które czytam na co dzień. Z czasem jednak starałam się osobno zrozumieć każde zdanie napisane prze autora. Z każdym słowem coraz bardziej zagłębiamy się w niezwykłą historię, w której Kolekcjoner wspomina na parkowej ławce jak zdobywał coraz to nowe słowa. Poznajemy małego chłopca, który nie omieszka się z radości słysząc coś nowego. Zachowuje to  w pamięci by kiedyś znów do tego powrócić. Te pozornie dziwne i nietypowe kolekcjonowanie słów najbardziej mnie urzekło. Co dzień koło nas przewija się wiele ludzi. Co dzień słyszymy miliony wyrazów. To one często urzekają nas swoją prostotą lub swoim skomplikowaniem. Każde z nich na pewno pozostaje gdzieś w naszej podświadomości by znów wrócić po latach i wywrzeć na nas równie piorunujące wrażenie.
            Język i słowo to najlepsze co w życiu człowiek mógł dostać. To dzięki niemu możemy porozumiewać się z innymi, zdobywać nowe doświadczenia, czytać, pisać…. I choć różni się ono w różnych kulturach i krajach zawsze jest tak samo niezwykłe i zachwycające. Sama muszę się przyznać, że lubię poznawać nowe języki. Co prawda uczę się w szkole tylko polskiego (ojczystego języka), niemieckiego i angielskiego. Mimo to strasznie fascynowała mnie od zawsze łacina czy język włoski. Ostatnimi czasy czytając książki francuskich pisarzy jestem zaabsorbowana j. francuskim. Każdy z obcych języków ma w sobie swoją magie, każdy z wyrazów w tych językach jest inny. I to właśnie jest najbardziej zachwycające w słowie – ONO może przybierać różne postaci.
            W książce wraz z narratorem możemy się wybrać w poszukiwanie nieskończoności. Ale czym jest ta nieskończoność? Nie wiem. Niemniej myślę, że mogłabym tutaj jako przykład nieskończoności podsunąć słowa. W dzisiejszych czasach z pewnością język jakim posługuje się młodzież znacznie różni się od dorosłych.  Slang młodzieżowy cechuje duża zmienność czasowa. W każdym dziesięcioleciu młodzież używa specyficznych dla siebie określeń, które następnie zmieniają swoje znaczenie, lub zastępowane są przez inne. Na przestrzeni wieków zmienia się slang młodzieżowy, bo wiadomo, że inaczej wypowiadano się w XV w. a inaczej mówi się teraz w XXI w. W dzisiejszych czasach spotykamy się z takim słowami jak : fajnie, spoko, ok, luzik, nara itp. Dla wszystkich, te nowe słowa, które ciągle możemy tworzyć, zmieniać i różnie interpretować są oczywiste. Z pewnością stwierdzam jednak, że gdyby młodzież XXI w. rozmawiała z młodzieżą XV w. trudno byłoby się im dogadać ;) Więc według mnie słowa są tą nieskończonością, gdyż ciągle można je tworzyć ;D
            Co do stylu Autora myślę, że książka nie jest lekturą łatwą, gdyż mi samej się czasami mieszało co wydarzyło się przed chwilą i cofałam się z powrotem o kilka stron. Mimo to dzieło te czyta się płynnie. Podsumowując stwierdzam, że „Historia Nie-skończona” Mariusza Bylińskiego jest pozycją znacznie różniącą się od innych. Myślę, że lektura nie jest dla wszystkich, gdyż słowa Autora nie wystarczy wyłącznie przeczytać, ale trzeba je również spróbować zrozumieć. Na koniec chciałabym polecić Wam mimo wszystko książkę, gdyż może ona być dla każdego czytelnika nowym doświadczeniem. Ponadto chciałabym przytoczyć cytat z dzieła, które mnie kusi, od kiedy omawialiśmy jego fragment na lekcji j. polskiego ( cytat pochodzi z książki „Nowy wspaniały świat”) :  „Słowa mogą być jak promienie Roentgena; jeśli używać ich właściwie, przenikną wszystko. Czytasz i słowa cię przeszywają.”