czwartek, 22 października 2015

Katarzyna Kołczewska "Wbrew sobie"

Wydawnictwo Prószyński i S-ka,
Warszawa 2015, 760 s.
Adam i Ewelina są małżeństwem od lat. Będąc po trzydziestce należą do ludzi sukcesu. On - współwłaściciel agencji reklamowej. Ona - szanowany chirurg. Rajscy wydają się być nie tylko idealnie dopasowani, ale również szczęśliwi. Wykształceni, z dobrze płatną pracą nie myślą o problemach codzienności. Eleganckie mieszkanie, sprzątaczka, urlopy w malowniczych miejscach Europy. O brak środków do życia nie trzeba martwić się, te jednak nie zapewniają wszystkiego, o czym marzyli by. Do nieskazitelnej układanki brakuje tylko jednego elementu...

...dziecka, które jest największym pragnieniem Eweliny. A ta zdecydowanie jest zdeterminowaną kobietą i zrobi wszystko, by osiągnąć upragniony cel. Razem z mężem postanowili podjąć walkę, która okazała się wyboistą drogą do szczęścia. Wpadając w wir badań, zabiegów i kolejnych prób zapłodnienia, liczyli na sukces. Czytelnik poznaje bohaterów, którzy oczekują wizyty w klinice leczenia bezpłodności. Brzuch Eweliny jest delikatnie podkreślony, a wewnątrz kiełkuje nowe życie. Ich radość nie zna granic. Ten obraz zdecydowanie wywołuje uśmiech. Początkowy entuzjazm znika, kiedy ginekolog zupełnie zmienia wyraz twarzy po badaniu USG.

Chwilowe zawieszenie poza rzeczywistością nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Tak też jest w tym wypadku - dochodzi do tragedii, która na zawsze odmieni życie Rajskich. Łzy, żal, ból, który niewyobrażalnie rozdziera serce. Zwłaszcza serce matki. Ewelina musi bowiem urodzić martwy płód.

czwartek, 15 października 2015

Ewa Nowak "Dwie Marysie"

Wydawnictwo EGMONT,
Kraków 2014, 230 s.
W życiu każdego człowieka przychodzi czas na upiorny proces na "D", czyli dorastanie. Wszystko wtedy denerwuje i nic nie jest po naszej myśli. Członkowie rodziny niejednokrotnie wolą usunąć się z drogi, bo nastolatek staje się w pewien sposób "niebezpieczny". Czy na prawdę ten okres jest tak straszny? Czy obcowanie z dojrzewającym jest tak trudne, jakim malują to wszelkie poradniki dla rodziców? A może to jedynie mit mijający się z prawda?

Marysia Gwidosz przestaje tracić cierpliwość. Irytuje ją jej harmonijna rodzina - kochający rodzice, młodsza i ciekawska siostra oraz dorosłe rodzeństwo. Również kot i pies zdają się drażnić dziewczynę, mimo swoich niewinnych min. Bez winy nie pozostaje też Natalia - jej przyjaciółka. Ta z kolei zaczyna zachowywać się zupełnie nieracjonalnie. W końcu czy koniecznym jest udawać się do wróżki, gdy człowiek zakocha się? Gdyby Maria wiedziała jak to wszystko skończy s, z pewnością oponowałaby przed tą wycieczką w nieznane. Jednak i te nietypowe wydarzenia miały swoje dobre strony...

Czekając na Natalię, która wplątała ją w wizytę u kobiety o nietypowej profesji - Sylwany, przypadkowo podsłuchuje rozmowę dwojga ludzi. Leżąc w dywanie z maków zdaje się być niezauważalna. Świat realny odchodzi w niepamięć, głowę ogarnia błogość. Dopiero wesołość Naty przywraca ją do życia. Wtedy staje w oko z Kosiarzem, którego słyszała chwilę wcześniej. Zupełny przypadek sprawia, że intrygujący mężczyzna zamiast sfotografować nastolatki, zostawia swoje zdjęcie, które nie da Marysi spokoju. To okaże się jednym zmartwieniem z wielu. 

wtorek, 6 października 2015

Sue Monk Kidd "Opactwo świętego grzechu"

Wydawnictwo Literackie,
 Kraków 2015, 348 s.

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
 WZNOWIENIA BESTSELLEROWEJ POWIEŚCI! 
Premiera: 8 października.

Czasem przychodzi chwila, kiedy życie pozostawia po sobie niedosyt. Trudno cieszyć się ze spokoju i harmonii, która nas otacza. Wielu tego by oczekiwało - braku trosk, problemów i przeciwności losu. Pozorna beztroska niekiedy jednak napawa jeszcze większym smutkiem i zmusza do poszukiwania szczęścia i odkrywania samych siebie.

Jessie Sullivan od lat jest mężatką, a jej jedyna córka wyfrunęła z gniazda niecały rok wcześniej, wyjeżdżając na studia. Zostaje jedynie ona, mąż, duży dom i małe przyjemności. Z czasem to życie, dotąd satysfakcjonujące, zaczyna nudzić. Jessie nie czuje się spełniona u boku Hugha, nie dostrzega w codzienności pozytywów, które popychałby ją do działania - popada w stagnację. Pragnie wyrwać się z ram, odnaleźć swoje miejsce i wewnętrzny spokój. Z czasem dostaje od losu szansę, by pomyśleć nad tym, co dotychczas ją spotkało.

W środku nocy małżeństwo budzi telefon. Pewien niecodzienny wypadek sprawia, że Sullivan musi powrócić na wyspę dzieciństwa, którą opuściła wiele lat wcześniej. Wraca, by zaopiekować się matką i rozliczyć się z przeszłością, która zdaje się o sobie przypominać. Kobieta od lat nie odwiedzała znajomych miejsc, starała się unikać wspomnień, które przynosiły ból. Oswojenie demonów młodzieńczych lat staje się przyczyną do akceptacji zagadkowej śmierci ojca i pogodzenia się z dotąd osobliwym zachowaniem matki. Droga do rozszyfrowania sekretu nie będzie łatwa, a kiedy prawda wyjdzie na jaw,  Jessie będzie zupełnie innym człowiekiem.

czwartek, 1 października 2015

Marcin Szczygielski "Czarny Młyn"

Wydawnictwo Piotra Marciszuka STENTOR
Warszawa 2011, 248 s.
Będąc dzieckiem często z ciekawością spoglądałam na mroczne okładki powieści, które niekiedy czytał mój tata. Nigdy jednak nie odważyłam się zajrzeć do ich wnętrza, by przeczytać kilka zdań. Może dlatego, że byłam (i niekiedy jeszcze jestem) bojaźliwym dzieckiem. Dorastając co raz bardziej uwielbiałam ten stan napięcia, który towarzyszył mi podczas lektury mrożących krew w żyłach kryminałów i horrorów oraz oglądania filmów z tego gatunku. Głównie w przypadku produkcji filmowych pewnym było, że trzy razy sprawdzę czy niczego nie ma pod łóżkiem, nim zgaszę światło...

Młyny to miejscowość zapomniana przez cywilizację. Nic nie chce tu rosną, hodowla zwierząt nie ma racji bytu i niewielu chce tu mieszkać pozostało jedynie kilka podupadających gospodarstw. Wokół wyrastają jedynie słupy wysokiego napięcia, a na obrzeżach swoim wyglądem straszy teren niedziałającego już kombinatu rolniczego. To tam znajduje się tytułowy czarny młyn, który okaże się centrum wydarzeń.

Cała historia zaczyna się dość spokojnie, nie budząc przestrachu wśród miejscowych. Najpierw dzieci będąc na polanie słyszą potężny huk. Później dochodzi do zaskakującej sytuacji z królikami i autostradą w roli głównej. Tylko Iwo zaczyna łączyć te wydarzenia i obawia się, że to nie koniec niespodzianek dla mieszkańców wsi. Tylko czy dorośli będą chcieli słuchać kilkuletniego chłopca? I tu jest problem bo rodzice zwykle w takich sytuacjach puszczają między uszami opinię dziecka, które niejednokrotnie potrafi znacznie lepiej obserwować rzeczywistość.

Machina ruszyła w ruch, a we wsi dzieją się co raz to bardziej niedorzeczne zdarzenia. Śnieg, który nie jest niczym dziwnym, gdyby nie padał w lipcu, tylko wzmaga zainteresowanie Iwa całą sprawą. Z czasem nieczynny od wielu lat Młyn zaczyna działać co raz silniej. Na dodatek jego skrzydła z niewiadomych przyczyn poruszają się. Gdy znikają nie tylko sprzęty, ale i w kolejnym dniu wszyscy dorośli, dzieci muszą stawić czoła niebezpieczeństwu, ruszając w wyprawę do samego serca zagrożenia.