Wydawnictwo Prószyński i S-ka,
Warszawa 2015, 760 s. |
Adam i Ewelina są małżeństwem od lat. Będąc po trzydziestce należą do ludzi sukcesu. On - współwłaściciel agencji reklamowej. Ona - szanowany chirurg. Rajscy wydają się być nie tylko idealnie dopasowani, ale również szczęśliwi. Wykształceni, z dobrze płatną pracą nie myślą o problemach codzienności. Eleganckie mieszkanie, sprzątaczka, urlopy w malowniczych miejscach Europy. O brak środków do życia nie trzeba martwić się, te jednak nie zapewniają wszystkiego, o czym marzyli by. Do nieskazitelnej układanki brakuje tylko jednego elementu...
...dziecka, które jest największym pragnieniem Eweliny. A ta zdecydowanie jest zdeterminowaną kobietą i zrobi wszystko, by osiągnąć upragniony cel. Razem z mężem postanowili podjąć walkę, która okazała się wyboistą drogą do szczęścia. Wpadając w wir badań, zabiegów i kolejnych prób zapłodnienia, liczyli na sukces. Czytelnik poznaje bohaterów, którzy oczekują wizyty w klinice leczenia bezpłodności. Brzuch Eweliny jest delikatnie podkreślony, a wewnątrz kiełkuje nowe życie. Ich radość nie zna granic. Ten obraz zdecydowanie wywołuje uśmiech. Początkowy entuzjazm znika, kiedy ginekolog zupełnie zmienia wyraz twarzy po badaniu USG.
Chwilowe zawieszenie poza rzeczywistością nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Tak też jest w tym wypadku - dochodzi do tragedii, która na zawsze odmieni życie Rajskich. Łzy, żal, ból, który niewyobrażalnie rozdziera serce. Zwłaszcza serce matki. Ewelina musi bowiem urodzić martwy płód.
Katarzyna Kołczewska to polska pisarka, która zadebiutowała w 2013 roku powieścią Kto, jak nie ja? wydaną nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Z wykształcenia jest lekarzem, przyszło jej jednak trudnić się prywatną działalnością. Pasja sprawiła, że pisanie stało się chlebem powszednim, któremu oddaje się z zamiłowaniem. Co zaskakujące - również blogerka. Prowadzi Wyższy poziom przedsiębiorczości, który cieszy się dużą popularnością w sieci. Dodatkowo matka i właścicielka psa. Mieszka na warszawskim Mokotowie. Wbrew sobie jest jej trzecią powieścią.
Przed lekturą prozy Kołczewskiej liczyłam na to, że uda mi się odkryć kolejną dobrą pisarkę na polskim rynku wydawniczym. I to nie taką, będącą specjalistą od happy endów, bo w tej dziedzinie mam już swoich faworytów. Gdy odłożyłam przeczytaną książkę, pełna wrażeń doszłam do jednego wniosku. Są pozycje, za które chwytamy, by poczuć dreszcz emocji, bądź zrelaksować się. Bywają i takie, które dostarczają nam scen poruszających najtwardsze serca. Czytamy też te, które jak publikacja Kołczewskiej bezceremonialnie odsłaniają rzeczywistość. Nie pokazują tego, co cukierkowo przerysowane. Uwidaczniają samo życie, w którym zwykle nie wszystko idzie z górki.
Mijają dni, tygodnie, miesiące, a ból jaki przyniosła ze sobą strata, nie mija. Ewelina z dnia na dzień oddala się od męża, którego dotyk wprawia ją w obrzydzenie. Nie potrafi już z nim rozmawiać, a nawet przebywać w jednym pomieszczeniu. Chociaż tragiczne wydarzenie rozegrało się już rok temu, kobieta nadal oczekuje litości, współczucia, ubolewania nad stratą. Życie jednak toczy się dalej. Nikt nie jest w stanie jej zrozumieć tak, jakby tego oczekiwała. Ewelina przestaje reagować na pomocną dłoń siostry, nie docenia starań matki, nie rozumie uwag przełożonego. Młoda lekarka zamyka się w swoim świecie, budując granice, przez które nie są w stanie przebić się zewnętrzne bodźce. Kołczewska nie decyduje się jednak spisywać kolejnych etapów powtotu do normalności. Tworzy opowieść o kobietach - tych silnych i słabych - pokazując, jak jedna pochopna decyzja pociąga za sobą szereg konsekwencji.
Katarzyna Kołczewska to polska pisarka, która zadebiutowała w 2013 roku powieścią Kto, jak nie ja? wydaną nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Z wykształcenia jest lekarzem, przyszło jej jednak trudnić się prywatną działalnością. Pasja sprawiła, że pisanie stało się chlebem powszednim, któremu oddaje się z zamiłowaniem. Co zaskakujące - również blogerka. Prowadzi Wyższy poziom przedsiębiorczości, który cieszy się dużą popularnością w sieci. Dodatkowo matka i właścicielka psa. Mieszka na warszawskim Mokotowie. Wbrew sobie jest jej trzecią powieścią.
Przed lekturą prozy Kołczewskiej liczyłam na to, że uda mi się odkryć kolejną dobrą pisarkę na polskim rynku wydawniczym. I to nie taką, będącą specjalistą od happy endów, bo w tej dziedzinie mam już swoich faworytów. Gdy odłożyłam przeczytaną książkę, pełna wrażeń doszłam do jednego wniosku. Są pozycje, za które chwytamy, by poczuć dreszcz emocji, bądź zrelaksować się. Bywają i takie, które dostarczają nam scen poruszających najtwardsze serca. Czytamy też te, które jak publikacja Kołczewskiej bezceremonialnie odsłaniają rzeczywistość. Nie pokazują tego, co cukierkowo przerysowane. Uwidaczniają samo życie, w którym zwykle nie wszystko idzie z górki.
Mijają dni, tygodnie, miesiące, a ból jaki przyniosła ze sobą strata, nie mija. Ewelina z dnia na dzień oddala się od męża, którego dotyk wprawia ją w obrzydzenie. Nie potrafi już z nim rozmawiać, a nawet przebywać w jednym pomieszczeniu. Chociaż tragiczne wydarzenie rozegrało się już rok temu, kobieta nadal oczekuje litości, współczucia, ubolewania nad stratą. Życie jednak toczy się dalej. Nikt nie jest w stanie jej zrozumieć tak, jakby tego oczekiwała. Ewelina przestaje reagować na pomocną dłoń siostry, nie docenia starań matki, nie rozumie uwag przełożonego. Młoda lekarka zamyka się w swoim świecie, budując granice, przez które nie są w stanie przebić się zewnętrzne bodźce. Kołczewska nie decyduje się jednak spisywać kolejnych etapów powtotu do normalności. Tworzy opowieść o kobietach - tych silnych i słabych - pokazując, jak jedna pochopna decyzja pociąga za sobą szereg konsekwencji.
Nawet nie
wiesz, jakie to straszne, kiedy wszyscy wokół udają, że nic się nie
stało. Myślą, że minął rok, to już da się zapomnieć. Pozamiatać i żyć
dalej. A ja nie mogę tak żyć. Nie mogę patrzeć na własnego męża, z którym nie mam dzieci[1].
Najnowsza powieść Katarzyny Kołczewskiej to książka, którą czytelnik pochłania zachłannie. Każde kolejne zdanie, akapit, strona. Kolejne emocje, oceny, refleksje. Niezauważalnie topniejący w dłoniach tom. Przyznaję, że nie pamiętam kiedy ostatnim razem przeczytałam tak pokaźnych rozmiarów publikację, w zaledwie kilka dni. I to nie tylko moja nieposkromiona ciekawość była wyznacznikiem tempa czytania, ale sposób w jaki swoją opowieść o ludziach, stworzyła pisarka. Język, jakim posługuje się autorka jest prosty i przystępny, mimo iż wyzbyty jest kolokwializmów oraz uproszczeń. Kołczewska maluje słowem niczym najsprawniejsi malarze zapierających dech w piersiach obrazów. Każde kolejno dopisane słowo w tej opowieści nie wydaje się zbędne. W sposobie tworzenia świata przedstawionego począwszy od najmniejszych jego cząstek widać ogromną precyzję i dokładność.
Utrzymujące się na najwyższym poziomie napięcie - to najbardziej zaskakuje. Akcja powieści ani na chwilę nie zwalnia. Każde wydarzenie, które zostało stworzone piórem Kołczewskiej ma swoją rolę w fabule. Nic nie wydaje się być zbędnym. Na dodatek - intensywność doznawanych emocji jest bliska nie powieści obyczajowej. Złość, oczekiwanie czy radość zdają się przypominać odczucia, z którymi spotykamy się przy lekturze publikacji sensacyjnych. Ku mojemu zaskoczeniu mogę powiedzieć, że Wbrew sobie to pozycja, w której dreszczyk emocji miesza się z poruszeniem emocjonalnym. To zdecydowanie nietypowe, ale bardzo przyjemne połączenie.
Utrzymujące się na najwyższym poziomie napięcie - to najbardziej zaskakuje. Akcja powieści ani na chwilę nie zwalnia. Każde wydarzenie, które zostało stworzone piórem Kołczewskiej ma swoją rolę w fabule. Nic nie wydaje się być zbędnym. Na dodatek - intensywność doznawanych emocji jest bliska nie powieści obyczajowej. Złość, oczekiwanie czy radość zdają się przypominać odczucia, z którymi spotykamy się przy lekturze publikacji sensacyjnych. Ku mojemu zaskoczeniu mogę powiedzieć, że Wbrew sobie to pozycja, w której dreszczyk emocji miesza się z poruszeniem emocjonalnym. To zdecydowanie nietypowe, ale bardzo przyjemne połączenie.
Sam motyw, temat czy wątek
główny nie wystarczy by stworzyć dobrą książkę. Potrzebni są przede
wszystkim wyraziści bohaterowie, z których problemami i przeżyciami
czytelnik będzie mógł się utożsamiać. Kreacja postaci to jeden większych z atutów Wbrew sobie.
Katarzyna Kołczewska nie tylko zadbała o wyraziste ogniwo w centrum
akcji, ale również świetnie poradziła sobie z bohaterami
drugoplanowymi. Każda z postaci, a także ich relacje interpersonalne, zostały przedstawione na najwyższym poziomie.
Tym, co szczególnie spotkało się z moim zainteresowaniem, była więź matki i córki. Katarzyna Kołczewska poprzez pełne ekspresji oraz emocji opisy idealnie przybliżyła nam uzależnienie Eweliny od matki. Młoda kobieta, niczym dziecko, niejednokrotnie szukała pocieszenia u rodzicielki. W jej mieszkaniu mogła liczyć nie tylko na spokój i dobre słowo, ale również ciepłą herbatę i posiłek. Znów była kilkuletnią księżniczką, która skrywa twarz za spódnicą mamy, odcinając się od świata. Z drugiej strony - Marianna - która nadopiekuńczością próbuje zagłuszyć skrywane od lat poczucie winy. Pragnie, wynagrodzić Ewelinie krzywdę, której ta nie do końca jest świadoma. Tym samym przelewa na nią wszystkie matczyne uczucia, początkowo zapominając, że jest jeszcze ta druga córka, która wycierpiała znacznie więcej.
Justyna - to ona w dzieciństwie dbała o siostrę, chroniła ją od złego. Pozostawiając przeszłość za sobą, boryka się z trudną codziennością. Teraz, już jak
dorosła i doświadczona życiem kobieta troszczy się o swoją rodzinę - nastoletniego syna,
córkę w wieku szkolnymi i ciężko chorego męża. Sam Robert stara się pomagać żonie jak może, chociaż zaawansowana cukrzyca uniemożliwia mu pracę,
a z czasem nawet czynności domowe czy samo poruszanie się. Justyna
prowadzi zakład fryzjerski i jest jedyną żywicielką rodziny. Dobrze wie,
że każda stracona klientka to mniej pieniędzy. Ogromnie podziwiałam jej
charyzmę, chart ducha i wrodzoną odporność na "podbramkowe" sytuacje.
To kobieta, która łączy w sobie męską rękę i solidność oraz ogromną
wrażliwość, którą niejednokrotnie skrywa pod pancerzem.
Te misternie stworzone portrety psychologiczne bohaterów zdecydowanie pokrywają się z otaczającą nas rzeczywistością. Nie możemy zarzucić Autorce przerysowania, mimo iż niektóre zachowania bohaterów mogą wprawiać w osłupienie. Pani Katarzyna zdecydowanie stworzyła pasjonującą opowieść, w które wskazała cenę ludzkiego egoizmu, odcięcia się od społeczeństwa. Jednocześnie polska pisarka pokazała, że zawsze, choć przysłowiowe mleko zostało już rozlane, można w każdym momencie spróbować naprawić relacje i choć w jakimś stopniu odbudować raz pozawalane mosty.
Czas nie goi żadnych ran, może to zrobić tylko zemsta lub odkupienie win[1].
Powieściopisarka w umiejętny sposób wprowadza na karty Wbrew sobie różnorodne problemy, z którymi boryka się współczesne społeczeństwo. Prócz wątku głównego dotykamy istoty destrukcji małżeństwa, tajemnic rodzinnych, depresji, demonów przeszłości, a nawet problemów finansowych. Kołczewska przyglądając się rzeczywistości, odwzorcowuje to, co w życiu napawa smakiem goryczy i wprawia w smutek. Idealnie waży emocje, starając się wpłynąć na pojmowanie świata przez człowieka. Ta niebanalna opowieść o ponoszeniu odpowiedzialności, dojrzewaniu i miłości pokazuje, iż trudności dotykają każdego, a droga do poprawy nigdy nie jest prosta.
Wbrew sobie to nie tylko powieść o utraconym macierzyństwie i żałobie kobiety, która oczekuje współczucia. Najnowsza publikacja Katarzyny Kołczewskiej to przede wszystkim szczera i niezwykle dosadna opowieść o życiu - takim jakim jest. Nie ma jedynie tego, co piękne i podnoszące na duchu. Są problemy, łzy, ból, kłamstwa oraz małe i większe oszustwa. To lektura, w której prawda zmusza do refleksji nad otaczającą rzeczywistością, naszymi zachowaniami i reakcjami osób nam bliskich. Wbrew sobie nie tylko budzi skrajne emocje od złości po wzruszenie. Książka ta przede wszystkim ogłusza, pozostawiając po sobie niezatarty ślad w naszej pamięci. Szczerze polecam!
[1] Kołczewska Katarzyna, Wbrew sobie, Warszawa 2015, s. 51;
[2] Tamże, s. 537.
Wbrew sobie to nie tylko powieść o utraconym macierzyństwie i żałobie kobiety, która oczekuje współczucia. Najnowsza publikacja Katarzyny Kołczewskiej to przede wszystkim szczera i niezwykle dosadna opowieść o życiu - takim jakim jest. Nie ma jedynie tego, co piękne i podnoszące na duchu. Są problemy, łzy, ból, kłamstwa oraz małe i większe oszustwa. To lektura, w której prawda zmusza do refleksji nad otaczającą rzeczywistością, naszymi zachowaniami i reakcjami osób nam bliskich. Wbrew sobie nie tylko budzi skrajne emocje od złości po wzruszenie. Książka ta przede wszystkim ogłusza, pozostawiając po sobie niezatarty ślad w naszej pamięci. Szczerze polecam!
[1] Kołczewska Katarzyna, Wbrew sobie, Warszawa 2015, s. 51;
[2] Tamże, s. 537.
To na pewno książka warta poznania, poruszająca trudną tematykę.. cóż chętnie ją przeczytam - jak tylko będę mieć chwilę wolnego czasu!
OdpowiedzUsuńBezsprzecznie stwierdzam po przeczytaniu Twojej recenzji, że absolutnie książka jest warta uwagi.
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią po nią siegnę :)
Buziaki,
modnaksiazka.blogspot.com
Przepięknie opisałaś swoje wrażenia z lektury. Bardzo się cieszę, że mam tę książkę na półce. Postaram się zatem czym prędzej ją poznać.
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno wywołuje wiele emocji. Chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWidać wiele emocji w twojej recenzji. Po książkę muszę czym prędzej sięgnąć :) Zwłaszcza, że mam ją na półce :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Ech, w ogóle nie się z Tobą nie zgadzam. Mnie czytało się naprawdę topornie, miałam wrażenie, że autorka chciała wszystko wcisnąć do jednej książki, niektóre wątki naprawdę ciekawe... No cóż, każdy ma inne gusta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Bardzo rzeczowo opisałaś i zrecenzowałaś książkę. Widać, że lektura zrobiła na Ciebie wrażenie. Z wielką chęcią i i ja przekonam się czy warto.
OdpowiedzUsuńBardzo rzeczowo opisałaś i zrecenzowałaś książkę. Widać, że lektura zrobiła na Ciebie wrażenie. Z wielką chęcią i i ja przekonam się czy warto.
OdpowiedzUsuńI like it.
OdpowiedzUsuńmau thiet ke biet thu
nha dep
tu bep gia re
Czytałam, bardzo ciekawa książka, wywołała u mnie wiele emocji.Główna bohaterka irytowała mnie i zakończenie nieco przewidywalne, ale mimo to podobała mi się, długo myślałam o bohaterach i ich problemach - już po lekturze.
OdpowiedzUsuńOkropna historia... Tzn.zapewne ciekawa i pełna emocji, ale nie lubię tragedii. Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń