niedziela, 21 kwietnia 2013

[121] Jacek Getner „Pan Przypadek i Trzynastka”

Wyd. Poligraf
Luty 2013, 202 str. 
Ocena: 7/10 Dobra

Detektyw od zawsze kojarzył mi się z mężczyzną w długim płaszczu i charakterystycznym zielonym kapeluszu. Nieodłączną jego częścią była też lupa – niezbędny atrybut odkrywcy sekretów. Jednak czy można być detektywem przez przypadek? Czy to los może zdecydować o naszym być albo nie być? O tym, co będziemy robić w życiu?

Bohaterem rodzącej się serii jest Jacek Przypadek – niemal trzydziestoletni mężczyzna, który nie ma sprecyzowanych planów na życie. Mimo nadziei ojca, nie kończy prawa, a pozostaje wolnym strzelcem, który każdego dnia, u boku co raz to innej kobiety, cieszy się życiem. Dopiero „zlecenie” sąsiadki – Pani Irminy Bamber – pozwala odnaleźć mu w sobie powołanie do rozwikływania ludzkich problemów. To właśnie od skradzionych obrazów starszej Pani zaczyna się jego detektywistyczna kariera, która z każdą rozwiązaną sprawą coraz bardziej irytuje różne ważne osoby. Czy Jacek postanowi zająć się tym na poważnie? Czy będzie chciał afiszować się z swoją przenikliwością banalności ludzkich postępowań? A może podwinie mu się noga?

Pan Jacek Getner to mężczyzna przez wiele lat pracujący jako copywriter to także scenarzystą sitcomu „Daleko od noszy” oraz serialu komediowego „Ale się kręci”. Na półki wielu blogerów trafił razem z książką „Brzydka miłość”, która wywarła wiele pozytywnych odczuć również we mnie. Jedno z opowiadań w tym zbiorze - „Mój kolega Rainman” - zostało nagrodzone w konkursie Polityki i Jerzego Plicha. Czym tym razem zaskoczył Nas ten niezwykły obserwator świata?

Pozycji klimatem i atrakcyjnością przypominających te wzorcowe z serii o Sherlocku brakuje niestety u Nas w Polsce. Tym bardziej wyzwanie, jakiemu podjął się Pan Getner było nie tylko imponujące, ale również niezwykle trudne, gdyż czytelnicy z pewnością oczekiwali bardzo dużo po zapowiedziach czternastotomowej serii. Tak jak pewnie większość, kiedy chwytałam za najnowszą książkę Pana Jacka, liczyłam na pełną tajemnic, a jednocześnie napięcia, powieść z wyrazistą postacią detektywa. Pragnęłam odrobinki grozy, które z pewnością pomogłoby mi, jako czytelnikowi, stać się drugim szukającym rozwikłania zagadki obok Jacka. Wierzyłam, że nie zabraknie też charakterystycznego klimatu towarzyszącego odkryciom zapalonego biegacza. Co zafundował mi Pan Jacek?

Mogę panu obiecać, że jeśli nie znajdziemy tam obrazów, osobiście poproszę prokuratora o dwa lata więzienia dla mnie.”

Tym, co niezwykle mnie urzekło jest niezwykle barwna postać głównego bohatera – Jacka Przypadka. Mężczyzna, który niewątpliwie wielu osobom mógł kojarzyć się z serialowym Przypadkiem z „Lokatorów” emitowanych kilka lat temu przez TVP. Z racji, że Michał Lesiński, który wcielał się w ową postać, przypadł do gustu oglądającym, tym łatwiej było polubić młodego detektywa. Przypadek jest ponadto świetnym obserwatorem, co z kolei skojarzyło mi się z samym Panem Getnerem, którego to opowiadania są efektem wnikliwej obserwacji otaczającej rzeczywistości. Na dodatek zamiłowanie mężczyzny do biegania i treningi do maratonu oraz charakterystyczne usposobienie, może rozbawić niejednego czytelnika. Już nie mogę doczekać się co zafunduje Nam Przypadek w kolejnych częściach serii ;)

(...) podstawą wszystkich przekrętów jest nie tyle ludzka naiwność, co chciwość. Bez niej nie dałoby się skutecznie oszukiwać innych.”

Tym, co niewątpliwie mnie zaskoczyło było to, iż Pan Jacek opowiedział nam nie jedno odkrycie Przypadka, a trzy następujące po sobie zagadki. Spodziewałam się jednej historii, która ciągła by się przez całą pozycję, a nie kilku, połączonym poprzez perypetie głównych bohaterów. Mimo to, całość komponuje się ciekawie, a czytelnik płynnie przechodzi do kolejnej tajemnicy rozwikływanej przez bohatera serii.

Równie zaskakująco prezentował się język powieści. Można by go może uznać za zupełnie
Pan Jacek Getner
zwykłego, podobnego do stosowanego przez wielu polskich pisarzy, jednak Pan Getner posunął się o krok dalej niż pozostali. Wprowadził do swej publikacji drobne, niby nic nie znaczące dla fabuły, a niezwykle ważne dla czytelnika, wtrącenia autora. Poprzez ten maleńki element momentami czułam się, jakby historia Jacka była mi opowiadana przez osobę, która znajduje się w jego środowisku, jest mu bliska.

To było zresztą niesamowite w nowych warszawskich adresach, że wkrótce po ich odbiorze zaczynały w większości wyglądać gorzej niż otaczające je bloki z wielkiej płyty. I co ciekawsze, ściany w nich często były dużo bardziej przepuszczalne niż w socjalistycznych niedoróbkach, że o solidnych kamienicach z lat jeszcze wcześniejszych autor litościwie nie wspomni.”

Moja ocena niestety spada, z powodu braku napięcia. Z jednej strony zastanawiałam się dzięki jakiemu szczegółowi zagadka będzie rozwikłana, jednak z drugiej, nie wątpiłam iż wszystko zakończy się pomyślnie czy bohater nie wpadnie w jakieś niesamowite problemy. Brakowało iskry, zapalnika, który podkreśliłby wyrazistość języka i wykreowanych postaci.

- Sąd to też ludzie, a ludzie często sądzą po pozorach, no i ciężko im uwierzyć, że tak śmieszną rzecz może wymyślić ktoś, to się..
- Aaa. Rozumiem. To może ja spróbuję – Fredro wykrzywił twarz w czymś, co w jego mniemaniu miało być uśmiechem. (…) I jak? 
-Proszę się nie gniewać, Panie Janku, ale chyba będziemy musieli poszukać dla sądu naprawdę mocnych dowodów.”

Podsumowując, muszę powiedzieć że pierwsza część serii detektywistycznej nie do końca spełniła moje oczekiwania, ale również nie zawiodła na całej linii. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach nie zabraknie humoru, zaskakujących rozwiązań czy postaci na miarę Fredry. Wiele radości sprawiłoby mi jednak, gdyby Pan Getner popracował nad „zapalnikiem” niezbędnym w takich pozycjach ;)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Pana Jacka Getnera, za co serdecznie dziękuję ;)

------------------------

Z popołudniowej recenzji zrobiła się wieczorna, więc szczególnie dziękuje tym, którzy czekali i wyglądali wpisu (zwłaszcza Piotrkowi). Pozdrawiam też tych, którym tak jak mi – popołudnie upłynęło pod znakiem owocnego kibicowania Lechowi Poznań ;) Zapraszam również na Facebookowy profil KSIĄŻEK MEME.


sobota, 20 kwietnia 2013

Książki Meme na Facebooku ;)

Od dawna planowałam, by Książki Meme zawitały i na Facebooku, a najwierniejsi obserwatorzy mojego bloga mogli być na bieżąco informowani co dzieje się na blogu i w czytelniczym życiu Meme. Już dziś zapraszam Was do polubienia strony na Facebooku, a w niedzielne popołudnie – na recenzję „Pana Przypadka i Trzynastki”;)


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Wiosenny Piknik z Książką ;)

Kto znajdzie Meme na widowni?
Wydarzenie chlubnie nazwane piknikiem, miało miejsce, jeszcze kiedy zima stałą oporem, a wiosna grzecznie czekała na swoją kolej. 8 marca 2013 roku o godzinie osiemnastej, choć wiał zimny wiatr, razem z trzema niezwykłymi pisarkami w wywoływanie wiosny za pomocą ciepłej, rodzinnej atmosfery, zabrali się wszyscy zgromadzeni na spotkaniu autorskim w pobliskiej Bibliotece Miejskiej w Obornikach Wielkopolskim. Prócz gości honorowych – Pani Iwony Walczak, Pani Joanny Opiat-Bojarskiej i Pani Joanny Jodełki, znalazłam się tam i ja, jako obserwator rozmów prowadzonych przez Panie, ku coraz większej uciesze Nas – widowni ;)

Po raz pierwszy udało mi się wziąć udział w spotkaniu organizowanym przez „moją” bibliotekę. Nigdy nie wiedziałam, ze tego typu przedsięwzięcia są organizowane częściej, a szkoda, bo to coś naprawdę niezwykłego ;) Gdyby nie Marta, z pewnością za szybko nie zasmakowałabym tego, co sprawiło mi tyle radości w ten piątkowy wieczór.

Ale zacznijmy od początku. Wiklinowe fotele, wiosenna nuta w tle – wchodząc do biblioteki mogłam się poczuć, jakby wokół była wiosna, choć szyję okalał ciasno związany szalik. Szybko zdjęłam kurtkę i weszłam do środka. Choć początkowo publiczność była niezbyt wielka, z czasem kolejne miejsca zaczęły się zapełniać. Po kliku minutach weszły Autorki...

Prowadzenie przejęła Pani Opiat-Bojarska – niezwykle pozytywna osoba, tryskająca ogromem energii, choć przeżyła w życiu wiele. Zaczynając od pogody, sprawnie przeszła do książek, pytając pozostałe pisarki o pory roku występujące w ich dziełach. Słuchającemu pojawiał się tym większy uśmiech na twarzy, kiedy spoglądał na panujący za oknem ziąb. Każdej historii towarzyszył entuzjazm opowiadających, a zarazem radość obcowania z czytelnikami ich „dzieci”. 

Czytając...
Najmilszym akcentem spotkania było przeczytanie przez Panie fragmentów powieści. Jedna z czytelniczek siedząca na widowni była na tyle spostrzegawcza, że zauważyła moment, w którym Autorki sięgały po swoje publikacje i instynktownie przyciągały je ku sobie ;) Tą charakterystyczną sytuację, którą można by porównać do troski matki o dziecko, zapamiętam do końca życia ;)

Bardzo się cieszę, że Panie weszły w dialog z siedzącymi na widowni i śmiało odpowiadały na nasze pytania. Niestety prędzej czy później musiał nastąpić koniec rozmów. Czas na autografy, wspólne zdjęcia i prywatne rozmowy z Paniami minął mi równie mile i chyba był jeszcze bardziej ekscytująco, zwłaszcza, że po raz pierwszy odważyłam się powiedzieć komuś spoza znanych mi na co dzień osób o moim blogu, jednocześnie spotykając się z wieloma słowami uznania, co strasznie podbudowało mnie – dziewczynę z niską samooceną ;D Mam nadzieję, że przyjdzie Nam się spotkać jeszcze nie raz. 

A póki co – czekają na mnie dwie książki wprost ze spotkania: „Nagie myśli” z autografem Pani Iwony i „Blogostan”, który niestety dotarł dzień po powstaniu. Mimo to nie powstrzymałam się od zebrania podpisów od Pani Opiat-Bojarskiej i Pani Jodełki ;)

Więcej zdjęć znajdziecie na Facebookowym profilu Biblioteki Miejskiej, a także wkrótce - na Fanpage Ksiazek-Meme, którego końcowe etapy tworzenia nastąpią w tym tygodniu ;)

piątek, 12 kwietnia 2013

[120] Grażyna Jagielska „Miłość z kamienia”

Wyd. Znak
Kraków 2013, 208 str.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra

Miłość, będąca najpiękniejszym uczuciem, jakie może towarzyszyć w życiu człowiekowi, przyjmuje różne oblicza. Bywa niestety i tak, że uczucie pociąga za sobą momenty cierpienia i tęsknoty za drugą osobą, nawet wtedy, gdy jest blisko Nas. Odbiera nam ono całą pozytywną energię, radość dnia i wymaga poświęcenia, z którego wbrew pozorom nie sposób się wyplątać. Bo przecież „kocha się nie za coś, ale pomimo czegoś...”

Pani Grażyna, będąca autorką słów spisanych na tych ponad dwustu stronach kocha właśnie pomimo... pomimo że ta miłość sprawia jej tyle bólu i prowadzi do coraz dalszych zmian własnej koncepcji życia. Kobieta, będąca z wykształcenia dziennikarką, z zamiłowania podróżniczką, a z zawodu pisarką i tłumaczką powraca pamięcią do bolesnych wydarzeń i razem z czytelnikiem, wśród kolejnych zdań, zastanawia się niejako jako to jest kochać mężczyznę, na którego śmierć przygotowuje się od dwudziestu lat.

Prawie jestem gotowa” - pisze.

Pan Wojciech to człowiek, który ma za sobą pięćdziesiąt trzy wojny, a pisanie o wydarzeniach wprost z najdalszych zakątków świata to dla niego sposób na życie, przygoda i nieustanna adrenalina. Człowiek, którego nie raz widzieliśmy na ekranach telewizorów czy mieliśmy przed oczyma reportaże jego autorstwa, za każdym razem jest pierwszy w centrum najbardziej niebezpiecznych wydarzeń. Korespondent wojenny to także mąż i ojciec, który z każdą kolejną wojną pozostawiał w domu rodzinę. Dla niej – żony – to nieustanny, paniczny strach przed
śmiercią tego, który jest dla niej wszystkim. Z czasem poukładany czas co raz bardziej się rozsypuje, a strach miesza się z oczekiwaniem na nieuniknioną wiadomość, że to już koniec.

Miłość z kamienia” to książka, której nie czyta się na jeden raz. Każde kolejne zdanie, kolejny akapit głęboko wchodzą w czeluście naszej duszy, pozostawiając tam na długo, a nawet nie pozwalając myśleć o niczym innym. Początkowo to „działanie” lektury może nie jest widoczne, ale z czasem w sercu znajduje się miejsce na historię Pani Grażyny i jej męża...

Zwierzenia Pani Grażyny poruszają każdy zakątek umysłu i uzmysławiają, że po drugiej stronie ekranu, za mężczyzną, który swymi relacjami z pola walki zasłyną na całym świecie, siedzi ktoś jeszcze – Ona. Wyobrażacie sobie jak to jest bać się odebrać telefon, odrzucać od siebie możliwość, że nadejdą najgorsze wieści, mając jednocześnie świadomość, ze to musi nastąpić?

Czekanie to dziwny okres, powoduje ogromne i nieusuwalne zniszczenia, nawet jeżeli umie się czekać.”

Grażyna i Wojciech Jagielscy
Dla małżeństwa, których połączyła nie tylko miłość, ale i zainteresowania, z czasem zaczyna wręcz znikać upływający czas. Najprostsze czynności, takie jak zapisanie dziecka do szkoły w odpowiednim momencie stają się a-wykonalne dla Pani Grażyny. W niepamięć odchodzą znajomi, przyjaciele, spotkania z innymi ludźmi. W głowie pozostają jednak wciąż niepokojące myśli, które z czasem doprowadzają do obłędu.

Jesteś jak narkoman! - krzyknęłam. - rzucasz to, albo ćpamy razem.”

Wśród zwierzeń Pani Jagielskiej odnajdujemy obraz Wojciecha, jako człowieka, który dogłębnie pochłonięty jest pracą i na każdym kroku towarzyszy mu niezmienny od tylu lat zapał. Mężczyzna często nie zauważa tego, co w życiu tak ważne. Żona, dom, wspólne przeżywanie ograniczają się do momentów powrotów, opowieści pełnych napięcia i ponownych wyjazdów. Nie spostrzega również, jak blisko był śmierci, choć powrót z linii ostrzału nie bywał prosty. Praca staje się jego obsesją, tlenem dla psychicznych płuc. Tak przedstawiony Pan Jagielski wydaje się kontrastować z człowiekiem, który porzucił „taką” pracę, w imię miłości. Bo przecież – Czego nie robi się dla CZŁOWIEKA, który jest dla nas najważniejszy na świecie, mimo że czasem mijamy go z obojętnością...

Ludzie mówią, że podstawą udanego związku są wspólne zainteresowania, nie miłość. Mieliśmy jedno i drugie, a przynajmniej bardzo długo tak sądziliśmy.”

Każdy opis świata, w którym bywał Pan Wojtek i kilka razy jego żona, uzmysławiał czytelnikowi, jak pięknym jest jego życie. Żyjemy bowiem w wolnym kraju, nie musimy się codziennie obawiać o swoje życie lub egzystencje bliskich. Pozycja Pani Grażyny, której z pewnością nie można nazwać powieścią, a raczej zbiorem zwierzeń, pozwala docenić to, co posiadamy, a jednocześnie podkreśla wartość miłości ;)

Podsumowując, muszę powiedzieć, że „Miłość z kamienia” to niezwykle poruszająca książka, która wnika w czytelnika, nie pozwalając mu myśleć o niczym innym. To pozycja, której nie można czytać obojętnie – wymaga zaangażowania od czytających, zrozumienia postaw obu stron uwikłanych w ciąg zdarzeń. Przyznaję, że po lekturze, zwłaszcza przez te kilka pierwszych dni czułam się nieco dziwnie, a jednak – uświadomiona, że z drugiej strony „ekranu” nie zawsze wygląda to tak, jakbyśmy sobie wyobrażali. Szczerze polecam ;)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak, za co serdecznie dziękuję ;)

piątek, 5 kwietnia 2013

[119] Beata Kiecana „Stosunki mega przerywane”

Wyd. Novae Res
Gdynia 2013, 212 str.
Ocena: 5/10 OK

Decyzja o odejściu od dotychczasowego partnera, z pewnością nie jest prosta. Równie trudne (a może i nawet bardziej) jest rozpoczęcie nowego życia, na własną korzyść. W głowie zapewne krążą myśli: „Czy sobie poradzę?” lub „Jak to teraz wszystko będzie?”. Nowe wyzwania, aspiracje i marzenia. Na dodatek córeczka, którą trzeba wychować na człowieka. Jak to wszystko pogodzić? Czy takie życie ma sens i może dawać poczucie szczęścia, którego pragnie przecież każdy z Nas?

Pani Beata to nie tylko debiutująca autorka, ale również matka dla swojej czteroletniej córeczki. To także absolwentka Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie na wydziale Filologii Polskiej. Od zaledwie siedmiu lat Pani Kiecana, która współpracowała z „Tygodnikiem Zamojskim” oraz dwumiesięcznikiem „Twoje 9 Miesięcy”, mieszka w Warszawie. To właśnie tam próbuje zrobić karierę, jednocześnie spełniając się w niezwykle wymagającej roli matki.

Pierwszego czerwca, w dniu święta każdego z Nas (bo przecież wszyscy mają w sobie coś z dziecka) Betii postanawia odejść od męża, zamieniając jednocześnie życie w domu teściów na Karminowej u boku Romka, na spokoje, ale wymagające samotne wychowywanie córki w niewielkiej kawalerce. Na początek planuje się usamodzielnić, zapisując się na kurs prawa jazdy. Tam poznaje instruktora, który z czasem staje się nie tylko powiernikiem problemów codzienności, a kimś więcej. Jest też bezrobotny Borys, który świetnie potrafi opiekować się dziećmi. Jak Betti poradzi sobie na „nowej drodze życia”? Czy prawdziwa miłość czyha za rogiem?

Kiedy tylko przeczytałam opis książki, miałam na nią ogromną ochotę. Liczyłam na ciekawą opowieść, w której zostaną silnie zaznaczone problemy samotnego wychowywania potomka. Wierzyłam, że na kartach powieści poznam silną kobietę, dla której każdy problem będzie wydawał się wyzwaniem do pokonania. Jednak teraz, kiedy jestem już po lekturze, po raz pierwszy nie wiem co napisać...

Milczeniem można zabić drugiego człowieka i Romek mnie zabił. Już nic nie czuję, nie jestem zdolna do miłości, współczucia, do zrozumienia tego obcego człowieka, obok którego żyłam.”

Główna bohaterka nie do końca jest tak, jak się spodziewałam waleczną kobietą, a niezwykle naiwną i strasznie denerwującą osobą. Muszę powiedzieć, że dawno nikt tak mnie nie denerwował podczas wkraczania w świat przedstawiony. Momentami sama zastanawiałam się, jak można postępować tak, a nie inaczej. Najdziwniejszym jednak było to, że Bettii ocierała się głównie o wielką radość lub totalny smutek. Czasami miałam ochotę rzucić książką o ścianę, bo przecież ile można... Ale wtedy w głowie pojawiała się myśl – przecież takie właśnie życie. Ludzie, kiedy kochają drugiego człowieka są skłonni do niestworzonych rzeczy. Mimo wszystko – choć Pani Kiecana przedstawiała to, co naprawdę ma miejsce, niestety ograniczyła się jedynie do „wzlotów” i „upadków”, a zabrakło szarej codzienności i być może rutyny, która chcąc nie chcąc pojawia się w niektórych sytuacjach w naszym życiu ;)
Pani Beata Kiecana (źródło)

(...) kiedy wszystko nam się udaje i przychodzi łatwo, i myślimy o sobie, że jesteśmy wielkimi szczęściarzami, a co gorsza, zaczynamy wierzyć, że nam się to należy, Bóg grozi nam palcem i mówi: 'No, no, no, to ja tu rozdaję karty'. I to wtedy nagle wszystko się wali, ale właśnie w takiej chwili mamy utrzymać nasze pozytywne nastawienie. I to jest sztuka życia. Bycie optymistą nie oznacza, że człowiek nie ma zmartwień czy pecha.”

Głównej bohaterce można zarzucić wiele, ale myślę że jej perypetie mogą być pouczeniem dla niektórych osób. Pani Beata pokazuje Nam, że romans z żonatym mężczyzną/ kobietą, mimo początkowych radości, może być utarczką. Poza tym – wiążąc się z kimś, kto ma obrączkę na dłoni, ranimy w tym momencie innego człowieka, czerpiąc z tego własne szczęście...

Choć język świetnie pokazuje jak mogą wyglądać współczesne matki młodego pokolenia, myślę że niektóre zwroty, którymi posługiwała się Pani Beata były nie na miejscu i choć pozornie miały oddawać charakter słownictwa, którym posługuje się wiele osób, nieco odpychały od czytania. Przekleństwa w literaturze mogą sprawić, że w książce świetnie zostanie oddane tło społeczne lub przy ich wielkim natłoku i nieumiejętnym ulokowaniu, zepsuć wrażenie czytelnika. Pani Kiecana wystrzygła się na szczęście tego błędu, co było dla mnie wielką radością. Posługując się wulgaryzmami, nie nadużywała ich, wplatając w bardziej emocjonalne wypowiedzi i pokazując jednocześnie jakim słownictwem posługuje się wiele młodych ludzi.

Alkohol jest jak lek, wzmacnia żyły, czyści krew, człowiek czuje się jak lew (...)”

Przed lekturą ciekawiło mnie jak Pani Beata przedstawi relacje Bettii z córką. Liczyłam na to, że będę mogła oczami wyobraźni zobaczyć silną matczyną miłość. Początkowo było to jednak a- wykonalne. Mela kilkakrotnie zostaje wysyłana na przymusowe wakacje do babci, a matka (że tak powiem) – korzysta z życia. Jednak z czasem czytelnik może dostrzec, że takie przedstawienie Bettii było celowe, a Mela mimo wszystko jest dla niej najważniejszą osobą w życiu.

Podsumowując, muszę powiedzieć, że debiut Pani Beaty nieco mnie zawiódł, choć odnalazłam w nim wiele pozytywnych aspektów. Mimo wszystko uważam, że nie jest to pozycja, obok której można przejść obojętnie. W prozie Pani Kiecany z pewnością jest potencjał i mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać zapowiadaną kolejną część. A książkę polecam zwłaszcza, by móc zobaczyć obraz współczesnego, zwłaszcza młodego, polskiego społeczeństwa i przekonać się, że nie zawsze wszystko jest takie, jakim się prezentuje ;)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res, za co serdecznie dziękuję ;)

środa, 3 kwietnia 2013

Meme podsumowuje - Marzec 2013

Na kilka dni przed końcem marca zniknęłam nieco z blogsfery. Święta, święta, jednak nie tylko one wypełniały moje ostatnie dni. Tym razem aktywność blogowa zmalała przez przygotowania do imprezy osiemnastkowej, która wypadła genialnie i myślę, że wszyscy byli zadowoleni ;) Strasznie dziękuje za ten niezapomniany czas moim przyjaciołom i rodzinie ;D

A teraz przejdźmy do konkretów. Jak już pisałam przy podsumowaniu lutego – marzec zaczął się wielkim „bum”. Spotkanie autorskie, artykuł w lokalnej prasie... Wszystko to powodowało, że nie zawsze miałam czas na napisanie kilku słów o przeczytanych książkach i zajrzenie na lubiane przeze mnie blogi. Marzec to także czas dalszej pracy nad przygotowaniami do Drzwi Otwartych w moim Liceum. Mam nadzieję, że zachęcimy przyszłych pierwszaków do nauki w naszej szkole ;)

W marcu ukazała się tylko jedna recenzja i niezwykły wywiad z Martą Trzeciak. Liczyłam na to, że zdążę jeszcze napisać o choć jednej lekturze, ale pod koniec miesiąca niezwykle trudno było pokonać mijający strasznie szybko czas. Choć z pisaniem wygląda u mnie w marcu ubogo, udało mi się przeczytać aż 3 książki, mimo wręcz deficytu wolnych chwil. Wynik na pewno nie imponujący, ale dla mnie zadowalający, zważywszy na to, co działo się w tym miesiącu.

Jak zwykle i na kwiecień mam plany, zwłaszcza czytelnicze i blogowe. Największym postanowieniem jest publikacja opinii na temat już sześciu pozycji: „Tygrysich Wzgórz”, „Stosunków mega przerywanych”, „Roku w Poziomce”, „Miłości z kamienia” i „Pana Przypadka i Trzynastki, którą to książkę skończyłam w pierwszych dniach kwietnia. Pierwsza z recenzji już w piątek ;) W niedzielę natomiast planuje Wam pokazać artykuł z lokalnej prasy, który Tydzień Obornicki udostępnił mi na „blogowe potrzeby”. W piątek zawitam też u Was na blogach, nim zacznę oglądać mecz ;) Pozdrawiam i serdecznie zapraszam na KSIAZKI-MEME w najbliższych dniach.