niedziela, 20 maja 2012

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie #10


CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie to najnowszy, cotygodniowy (każdej NIEDZIELI) cykl na blogu Meme, podczas którego będziemy mówić o polskiej literaturze – Poetach na miarę Leopolda Staffa, kryminałach, które mogą równać się z powieściami Agaty Christie, seriach, których pozazdrościłby Nam sam Harry Potter- bohater książek J.K. Rowling czy powieściach obyczajowych, przy których wylejemy nie tylko łzy, ale również będziemy się śmiać.

Dzisiaj obiecałam sobie, że zeszłotygodniową nieobecność cyklu, wynagrodzę Wam śniadaniem z dzisiejszym gościem, jednak przez naukę o konfliktach zbrojnych, nie udało mi się to. Jak to już chyba tradycją się stało – pisarka dociera na późną kolację. Dziś przy jajecznicy z własnym szczypiorkiem i rzodkiewkami również z ogródka (jaką niedawno zjadłam) zasiada Pani Marta Fox ;)

Pani Marta Fox
Marta Fox urodziła się 1 stycznia 1952 w Siemianowicach Śląskich. Maturę zdała w Liceum im. W. Broniewskiego w Katowicach, studia -  filologię polską w Uniwersytecie Śląskim ukończyła w 1974 roku; Studium Podyplomowe przy UŚ w zakresie filologii polskiej ukończyła w 1982 roku. W latach 1974-1995 uczyła języka polskiego i pracowała jako bibliotekarka w V Liceum Ogólnokształcącym im. W. Broniewskiego w Katowicach. Zrobiła także drugi stopień specjalizacji pedagogicznej. Od 1983 zajmuje się dziennikarstwem. W latach 1987-1989 redagowała „Młodą Sztukę” w Warszawie. W latach 1990-1995 była kierownikiem literackim Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie.  W latach 1995-1999 pełniła funkcję specjalistki d/s. programu artystycznego w Miejskiej Galerii Sztuki „Extravagance” w Sosnowcu. Organizowała i  prowadziła tam liczne spotkania z artystami, pisała reportaże o życiu artystów, wstępy do katalogów wystaw Galerii, a także organizowała konkurs poetycki „Inspiracje”. W latach 1993-1994 była zastępcą redaktora naczelnego „Górnosląskiego Diariusza Kulturalnego”. W latach 1996-1997 redagowała dział poezji w kwartalniku humanistycznym „Wyrazy”.  Jest autorką spektaklu poetyckiego z muzyką Bogdana Mizerskiego w Teatrze Śląskim pt. „Zapłakać czerwonym deszczem”, prezentowanego w ramach III Górnośląskiego Festiwalu Kameralistyki. Brała udział w Targach Książki we Franfurcie ( 2000)  -  zaproszenie ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także w programie  „Polen erlesen’ w północnej Nadrenii-Westfalii. Jej wiersze tłumaczone były na język angielski, niemiecki, hiszpański. Teksty drukowała w czasopismach : „Goniec Teatralny”, „Teatr”, „Opcje”, „Górnośląski Diariusz Kulturalny” (z-ca red. nacz. ), „Poezja”, „Autograf” (Gdańsk), „Integracje” (Warszawa), „Już jest jutro” (Poznań), „Przegląd Literacko-Artystyczny” (Toruń), „Tak i Nie”, „Śląsk”, „Wyrazy”, „Odra”, „Pomosty”, „Magazyn Literacki”, „Format”, „Wiadomości Kulturalne” , „Twój Styl”, The Sarmatian Review. Przynależność do stowarzyszeń: członek Towarzystwa Kultury Teatralnej ( w latach 1994-1998) prezes Oddziału Wojewódzkiego) ; członek Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego oraz  Stowarzyszenia Pisarzy Polskich ( oddział we Wrocławiu). Debiut -  w 1989 r. opowiadaniem „Gra” (Grand Prix w Konkursie Literatury Miłosnej w Lubinie, druk w „TAK i NIE”)*

Moja przygoda z pisarką zaczęła się od „Magdy.doc”. Byłym tą pozycją dogłębnie zachwycona – tyle emocji, a na dodatek niecodzienna forma. Bez wahania chwyciłam za „Paulinę.doc”. Obie pozycje bazują na silnym ukazaniu człowieka w trudnym okresie. Autorka idealnie manipulując akcją, bierze pod włos czytelnika, który nie może oderwać się od lektury. I za to uwielbiam Panią Fox – jej pozycje przyciągają jak magnes.

O książkach Pani Marty mogłabym opowiadać i opowiadać, dlatego dziś postanowiłam krótko się wypowiedzieć. Dlaczego? Bo Pisarka pisuje również wiersze i nie mogłam ich tu nie przytoczyć ;):


Jeśli
Czytałam...
                Januszowi Stobińskiemu
Jeśli prawdą jest to co mówisz
jeśli „zawsze” istnieje
jeśli i mnie ono dotyczy
jeśli powinnam uwierzyć
jeśli mogłabym raz jeszcze zaufać
jeśli czasu mam na to coraz mniej
jeśli moja ręka mogłaby znaleźć drugą
to chcę bardzo aby ta druga
była na zawsze twoją
w styczniu 2002-02-11 

Wybór
Domagasz się tych słów na piśmie
bo chcesz na nie patrzeć gdy wyjadę
jakbyś wątpił w ich szczerość
jakbyś podejrzewał że słowa
trwoni się niczym obietnice
Już zapisuję nie ma sprawy
a teraz popatrzę jak przybijasz
je do ściany niczym obraz: jeden gwóźdź
w „kocham” drugi w „cię”
Masz rację: kochaj mnie albo zabij
W styczniu 2002

Nadzieja
Nadzieja nie umiera
zmienia tylko sukienkę
z zielonej na chitynową
i cierpliwie czeka w kącie
Ponownie Pisarka ;)
na odwagę
2000

Wiara
Wiara jest wtedy gdy nie wierzysz
że to co przeszłe było kłamstwem
a co teraźniejsze jest złym snem
2000

Może kiedyś
Może kiedyś zrozumiem
dlaczego nagle zrezygnowaliśmy
z dystansu wyznaczonego
rondem mojego kapelusza
i zbliżyliśmy się na niebezpieczną
odległość trzech milimetrów
bo tyle właśnie wyczułam
pocierając policzkiem o twoją głowę
1998

W tym tygodni, przy tulu wspaniałych lekturach, które ukształtowały mnie w gimnazjum, nie mogłam poskąpić sobie przytoczenia kilkunastu cytatów ;D:

Miłość nie przychodzi z nieba, ale przychodzi z nas, z naszego serca, ciała, oczekiwań, marzeń i pragnień.

Miłość istnieje i nie umiera. Możliwe, że odchodzi, ale po to tylko, by odrodzić się doroślej, mniej zachłannie, bardziej tolerancyjnie i cierpliwie w innym związku.

Wszystko jest po coś. Przynajmniej w moim życiu. A jeśli teraz nie wiem po co, to nie znaczy, że nigdy się tego nie dowiem. A jak się dowiem, to wówczas już będę rozumiała, że tak właśnie miało być i to było dla mnie dobre, choć kiedyś wydawało mi się złe.

W głębi serca, którego przecież nie mam-chciałabym wyzwolić się z [. ... W głębi serca, którego przecież nie mam-chciałabym wyzwolić się z pancerza, w którym tkwię. Z klatki. Wyfrunąć jakoś. Jak Piotruś Pan albo jak sen o lekkości, o balonie, porywającym zamiast Tadka Niejadka-właśnie mnie.

PKP jest moje życie, czyli Piękne Kurwa Piękne.

Plan pracy nad sobą, czyli tak właśnie trzymać:
1. Kochać mądrze, to znaczy tak, by każdy dzień był bogatszy.
2. Kochać rozsądnie, czyli tak, jak ja nie chcę!
3. Nie robić sobie na złość, czyli kochać tak, jak chcę.

To kim jesteśmy (dzisiaj) jest wynikiem tego, co myśleliśmy (wczoraj).

Serce z uszkami - chciałabym takie mieć. I by inni je mieli. Bo to serce, które wszystko słyszy, nawet to, co w duszy gra, a to szansa, by kochać uważnie.

Radość też boli. Ale to nic. Ból urzeczywistnia. Tylko on jest prawdziwy. Wszystko z niego: strach, rozpacz, tęsknota, której zabić nie można, bo przemyca się w kolorze oczu i zapachu. I dlatego jest wieczna, jak trawa.

I dzisiejszy krótki cykl zakończę pięknymi słowami autorki:

Pisarz nie istnieje bez czytelników. Lubię klimat targów w Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu. To przyjemność spotkać się z czytelnikami po półrocznym siedzeniu przy biurku. Z tych samych powodów uczestniczę w spotkaniach autorskich. Do Warszawy przyjechałam prosto ze spotkań promocyjnych nowej książki. To cieszy, że mam czytelników w Chojnie, Gryfinie, Międzyzdrojach i że w bibliotece czytelnicy zapisują się w kolejce po moją książkę.

Meme oTAGowana! ^^

Przyznam się, że kiedy zobaczyłam tą zabawę bardzo mi się spodobała. Tym bardziej byłam uradowana, kiedy zobaczyłam, że sama zostałam oTAGowana ;) Wszystko zawdzięczam Klaudii i Literanovej – bardzo dziękuję Wam dziewczyny i w końcu zabieram się za odpowiadanie na pytania ;D

Pytania od Klaudii

1.Ulubiona książka? Dlaczego?
Wiele jest książek, które czytałam i również mam wielu ulubieńców. Czy to w danym gatunku, czy w danym okresie mojego życia. Taką perełką minionych miesięcy jest „W zapomnieniu” Agnieszki Lingas-Łoniewskiej - lektura, która z każdą stroną uczyłam mnie jak żyć ;)

2.Masz jakieś zwierzęta w domu? Jakie?
Mam kilka zwierzątek, jednak nie mieszkają one ze mną w domu. Jest to pies Odi (na cześć jamnika z Garfielda, choć mój nim nie jest), urocza, ale zadziorna kicia Rózia, którą kocham nad życie, a ona uwielbia swoją Panią i kilka kur. Tata hoduje też rybki, a u dziadka w ogrodzie są jeszcze ule z pszczołami ;)

3.Uprawiasz jakieś sporty? A może wolisz oglądać je w telewizji. Jeśli tak to jakie?
Sporty uprawiam raczej w celach rekreacyjnych, nie żebym trenowała coś konkretnie. Chyba, że... Ale szachów raczej nie nazwiemy „prawdziwym” sportem, mimo że emocje są zawsze ogromne ;) Uwielbiam za to oglądać wszelkie dyscypliny. Moim konikiem jest piłka nożna – zawzięcie kibicuję Poznańskiemu Lechowi. Z chęcią oglądam też poczynania polskich siatkarzy czy piłkarzy ręcznych. Siadam też przed telewizorem, kiedy tata ogląda galę boksu (oczywiście jestem za Adamkiem) czy KSW (tutaj pozostaje wierna Mamedowi Khalidovowi). Interesują mnie też zmagania skoczków narciarskich czy Formuła 1. Stronię raczej od hokeja czy golfa. Nie przyglądam się też koszykówce, chyba, że rozchodzi się o zmagania moich kolegów ze szkoły ;)

4.Ulubiony autor książek?
Autor? Wolałabym wymienić autorkę. W tym wypadku zawsze i wszędzie: Małgorzata Musierowicz ;D

5.A ulubiony kolor?
Niebieski, niebieski, niebieski!

6.Jeśli miałbyś/miałabyś wziąć ze sobą na bezludną wyspę cztery rzeczy, co by to było?
Jeden – stos dobrych książek. Albo nie skrzynka, Albo całą ciężarówkę ;)
Dwa - Komputer, żebym mogła pisać recenzje i prowadzić dalej bloga.
Trzy – kartki i długopisy, żebym mogła pisać listy do moich przyjaciół.
Cztery – drugiego człowieka, z którym mogłabym nie tylko porozmawiać, ale też pokłócić się jak to w życiu bywa ;D

7.Masz ulubiony film? Jaki?
Razem z siostrą i tatą, bądź sąsiadką (w wieku siostry) przynajmniej raz w tygodniu/ raz w ciągu dwóch tygodni urządzamy sobie seans filmowy, więc trudno wybrać ulubiony. Mam jednak sentyment do trzech starszych filmów: „La Bamby”, „Dirty Dancing” i „Kogla-mogla”

8.Kiedy czytasz najchętniej? Pora dnia.
Najczęściej czytam wieczorem, często leżąc w łóżku.

9.W jakiej pozycji czytasz?
W każdej. Czy to na leżąco, siedząc na krześle ;)

10.Co musisz mieć podczas czytania pod ręką? Notatnik, szklanka wody, czy może nic?
Lubię mieć pod ręką ołówek i moją zakładkę, na której zapisuje cytaty oraz szklankę wody lub gorącej herbaty.

11.Dlaczego zacząłeś/zaczęłaś prowadzić bloga z recenzjami książek?
Do założenia bloga namówiła mnie moja przyjaciółka Eta. Miałam na nim wyrażać krótko swoje opinie na temat przeczytanych pozycji. Kilku zdaniowe wypowiedzi przerodziły się w coś na kształt recenzji, a blog stał się dla mnie moich drugim domem ;)

Pytania od Literanovej

1. Jaką przygodę znaną z książki chciałabyś/chciałbyś przeżyć na własnej skórze?
Może i jestem szalona, ale chciałabym przeżyć taką gonitwę pełną napięcia jak w „Liście” Asi Bujak. Lubię mocne emocje, dlatego zaraz obok tej przygody miałbym ochotę na tak gorącą i silną miłość jak w „W Zapomnieniu” Agnieszki Lingas-Łoniewskiej ;)

2. Czy jest jakiś bohater literacki, do którego jesteś podobna/-y (pod względem charakteru, oczywiście)?
Znalazłoby się pewnie kilku bohaterów, którzy są tak uparci jak ja, nawet w ważnych sytuacjach, a jednocześnie uwielbiają pomagać innym ;)

3. Jaką książkę od zawsze chciałaś/-eś przeczytać, ale jeszcze Ci się to nie udało?
Pierwszą część Harrego Pottera. Strasznie nie mogę się przekonać do tej serii i przyznaję, że nawet próbowałam czytać „... Kamień Filozoficzny”, ale odpadłam po kilkunastu stronach. Ponownie planuję się zmierzyć z tą pozycją w tegoroczne wakacje.

4. Próbujesz swoich sił w pisaniu czy tylko czytasz?
Mówiąc krótko: Również piszę. W głowie mam kilkanaście historii, a jedną tworzę aktualnie z dnia na dzień.

5. Czy jest jakaś okładka, którą uważasz za wyjątkowo udaną?
Uwielbiam okładkę „Zakładu o miłość” - ona jest po prostu nieziemska.

6. Gdybyś mógł/mogła sprawić, że powstanie jeszcze jeden tom dowolnie wybranej serii książek, jaki cykl by to był?
Przyznam – nie mam pojęcia. Mogłabym powiedzieć, że Jeżycjady, jednak wiem, iż „McDusia” niedługo ma ujrzeć światło dzienne ;)

7. Jaka książka Twoim zdaniem miała ogromny potencjał, ale jej wykonanie zawiodło?
Z racji, że interesuje się piłką nożną, liczyłam na perfekcyjną pozycję Bogusława Zalcmana. Ona jednak była tylko dobra.

8. Czy byłaś/-eś kiedykolwiek na spotkaniu z pisarzem? Jeśli tak - opisz je pokrótce, jeśli nie - jakiego autora chciałabyś/chciałbyś spotkać?
Byłam już na kilku spotkaniach autorskich: Z Panią Ewą Nowak, Anną Onichimowską, Krzysztofem Koziołkiem... Na każdym z tych spotkań mogłam poznać nie tylko książki danego pisarza, ale również samego autora ;) Spotkania z dwoma pierwszymi Paniami są pisane na blogu, a z Panem Koziołkiem – będzie niebawem.

9. Wzruszasz się czasem, czytając książki?
Jestem bardzo wrażliwą osobą, ale wymagającą czytelniczką. Na razie płakałam podczas lektury trzech pozycji: „Złodziejki książek”, „Zaufać” i „W Zapomnieniu” ;)

      1. Jaka jest książka, którą zaczęłaś/zacząłeś czytać, ale nigdy nie skończyłaś/-eś? 
        Już wyżej pisałam - „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”.
11. Kto z Twojego najbliższego otoczenia także jest molem książkowym?
Tata, siostra i najlepsza przyjaciółka – Eta.

Sama pytań nie zadaje i nie typuję osób – nie mam pojęcia kto nie został jeszcze oTAGowany ;P

czwartek, 10 maja 2012

[92] Agnieszka Lingas-Łoniewska „W zapomnieniu”

Wyd. Novae Res
Gdynia 2012, 340 str.
Ocena: 10/10 Perełka
Premiera 18 maja !

W XXI wieku, gdzie na świecie spotyka ludzi tyle okropieństw od terroryzmu po pedofilia, wiele młodych osób mówi, że nie ma czegoś takiego jak miłość. Oczywiście – zakochać się można, jednak prędzej czy i tak ludzie się rozstają – mówią Ci sami. W ostatnim czasie można spotkać się także z coraz większą liczbą rozwodów czy rozłamem długoletnich związków, co, w czasach kiedy żyli nasi dziadkowie, było wręcz nie niedopuszczalne do myśli. Więc jak wierzyć, że, gdzieś istnieje ktoś, kto jest naszą przysłowiową „polówką jabłka”, a słowa: „Nie opuszczę aż do śmierci” mogą być prawdą?

Michał to mężczyzna z przeszłością. Magda to kobieta z przyszłością. On – charyzmatyczny gangster – mieszka w tym mieście zapomnienia od zawsze, ona – młoda pedagog – wraca po latach do rodzinnych korzeni. Chłopak samodzielnie wychowuje brata, a dziewczyna zna dziecko ze szkoły. Młoda pedagog postanawia nie stać z założonymi rękami, jak jej poprzedniczka – chce pomóc zdolnemu Marcinowi. W świat, gdzie liczą się duże pieniądze, łatwe kobiety, szybkie samochody oraz brudne interesy wkracza dziewczyna szczera i czysta. Oddaje serce mężczyźnie, którego życie nauczyło, by nikomu nie ufać. Tych dwoje ludzi staje u progu uczucia zmieniającego spojrzenie na rzeczywistość i sprawiającego, że przeszłość przestaje mieć znaczenie, a ważne jest jedynie to, co mogą razem stworzyć. Jednak czy to czas na prawdziwą miłość, a los da szansę zakochanym?*

Pani Agnieszka
Zapewne wiele osób zna Panią Agnieszkę. Ukończyła ona filologię polską, mimo to zawiązała się z branżą finansową, w której pracuje do dziś. Matka dwójki dzieci pisze sama o sobie: „Zawsze kochałam pisać, jednak przytłoczona codziennością życia często nie miałam czasu, a jeszcze częściej ochoty. Ale zbierało się to we mnie jak spienione wody górskiej rzeki, która tylko czeka, żeby wylać się szerokim i niszczycielskim strumieniem. I tak było z myślami, buzującymi w mojej głowie.”. W 2009 roku zaczęła swoją pisarską przygodę od opowiadań fan fiction, które publikowała w internecie, pod pseudonimem Agnes_scorpio. Zmotywowana pozytywnym odzewem społeczeństwa na jej twórczość postanowiła zabrać się za to na poważnie. Jak można przeczytać na stronie autorki : „lubię pisać, lubię tworzyć nowe postaci, ich charaktery, wrzucać ich w zawirowania życia i patrzeć, czy będą potrafili się z tych odmętów wydostać. Im trudniej, im mroczniej... tym lepiej. A w tle zawsze musi być gorące, spalające wręcz uczucie. Bo to przecież na miłości opiera się nasz cudowny, a czasami dziwny, świat.”...

Kiedy dowiedziałam się, że mogłabym mieć możliwość przeczytania kolejnej publikacji Pani Agnieszki, po niezwykle emocjonującej lekturze „Zakładu o miłość”, nie mogła nie powiedzieć „TAK”. Choć książka trochę przeleżała na moim biurku, błam pewna, iż chwycę za nią, a tym samym odpłynę w niesamowity świat literatury i wręcz „utopię” się w słowach zapisanych przez Pisarkę. I tak też było. Publikację czyta się niezwykle szybko. Przeżyłam z nią (dosłownie – każda scena, każdy wątek pozostawiał w moim sercu i umyśle cenną rysę) trzy wieczory i gdyby nie szkoła, z pewnością pochłonęłabym ją w jeden ;) Po skończeniu lektury, chodź dochodziła północ, pragnęłam tylko jednego- zacząć czytać od nowa. Dlaczego?

(...) Ale co mogła poradzić na to, że kochała go takiego, jaki był?”

I znów Autorka ;)
Książkę skończyłam czytać już kilka dni temu, jednak tak mocno pozostała we mnie i wywołała tyle emocji, że po prostu brakowało mi słów by wypowiedzieć, jak niezwykła to lektura. Nadal pewnie nie jestem w pełni odzwierciedlić tego, co czuję. Akcja rozgrywa się w Wałbrzychu, a właściwie jego zapomnianej dzielnicy – na Podgórzu. Choć historia ta, mogłaby wydawać się wielu osobą kolejną błahą pozycją o miłości, bije ona na głowę wszelkie romanse, a nawet miłość Romea i Julii (która trwała rzekomo tylko trzy dni). Ciekawi pewnie jesteście skąd taki wniosek i zdecydowanie w tym, co piszę. Tę pozycję z ogroma innych wyróżnia silna gra emocjami, z którą spotykamy się również w „Zakładzie...”. W najnowszej książce Pani Agnieszki jest to jednak jeszcze bardziej widoczne. Tutaj także Pani Agnieszka pokazuje Nam miłość silną, nieustępliwą, aż do końca. Wytrwałą mimo rozstań, bezwarunkową... Po prostu prawdziwą ;)

Mi też jest bez Ciebie bardzo źle. Nie spodziewałam się, że jak to przeżyję.”

Całe trzy wieczory, bo w innej porze po prostu nie potrafiłam usiąść do tej lektury, przepłakałam jak bóbr. Wiele sytuacji z życia Michała I Magdy wpłynęło na to, co myślę o życiu i kochani. Wiele fragmentów przywołało własne, często trudne wspomnienia. Nie mogłam się nadziwić, jak Autorka, stając czołem z trudną sztuką pisania o życiu, wychodzi z tej bitwy na tarczy. Nie tylko realnie przedstawia problemy młodych ludzi bez perspektyw czy zapomnianego, jak w tytule, niewielkiego miasta będącego po prostu „dziurą zabitą dechami”, ale również umiejętnie manipuluje uczuciami czytelnika. Pani Lingas-Łoniewska przypomina Nam swoją pozycją, że w Polsce nadal istnieją miasta, o których ludzie zapominają, a ich niebywałość przyćmiewa ogromna Warszawa czy Kraków. Tam jednak pozostają ludzie, którzy albo uciekają, kiedy nadarzy się możliwość studiowania czy pracowania w wielkim mieście, albo po prostu „giną” w złym towarzystwie, zrodzonym z braku jakichkolwiek możliwości na uczciwą i godną pracę. Pisarka tym szczególnie mnie ujęła, gdyż sama pochodzę z niewielkiej miejscowości i znam wiele osób, które nie mogąc się „przebić” za lepszą stronę Warty, albo musieli wyjechać za granice, albo niestety zmarnowali swój potencjał.

Idąc dalej najeży wspomnieć też o nietuzinkowych bohaterach. Każdy z nich ma w sobie to coś, przez co nie można oderwać się lektury, a obok tych osób, które stają się w wyobraźni człowieka ludźmi z krwi i kości, nie można przejść obojętnie. Podobało mi się, że Pani Agnieszka wplotła postacie z pozoru negatywne, które potem przechodzą swoistą przemianę, zrozumiawszy swoje czyny. Pisarka pokazuje tym samym Czytelnikowi, że każdy, ez względu w jakim położeniu się znajduje, zawsze ma czas na zmianę, a jego, dotąd „krzywa” droga życia, zawsze może zostać wyprostowana, wygładzona ;)

Podsumowując, z ręką na sercu i niepewnym umysłem, w którym ciągle myśli porządkują się w nowych szufladkach, polecam tę książkę każdemu. Łączy ona nie tylko wątki miłosne, ale także kryminalne, obyczajowe i sensacyjne. Jeśli miałabym nakreślić szkic pozycji, która wpłynie na życie człowieka, bez cienia wątpliwości wskazałabym na „W zapomnieniu”. Ze swojej strony mogę już tylko powiedzieć dziękuję. Bardzo dziękuję Pani Agnieszko za TAKĄ lekturę. Dzięki niej wiele rzeczy zrozumiałam, wiele cennych myśli trafiło do mojego kalendarza, a pozycja niewątpliwie stała się jedną z moich ulubionych lektur i przeczytam ją w życiu jeszcze nie raz ;D

Za możliwość czytania tejże pozycji dziękuję Pani Agnieszce, jak i wydawnictwu Novae Res.

* Fragmenty opisu pochodzą ze strony wydawnictwa. 
 
A w czytaniu towarzyszyła mi nieustannie TA piosenka ;)

-----------------

Kochane! Bardzo dziękuję za oTAGowania ;) Z pytaniami już się zapoznałam i postaram się odpowiedzieć na nie po niedzieli ^^


wtorek, 8 maja 2012

[91] L. J. Starakiewicz „Las Ethon i duchy przeszłości”

Wyd. Novae Res
Gdynia 2012, 300 str.
Ocena: 7/10 Dobra

Las – wielu z Nas kojarzy się z grzybami, sarenkami i błogim spokojem wśród uroków natury. Z dala od zgiełku miasta i nieznośnych spalin możemy nie tylko dotlenić się czy nacieszyć oko zielenią, ale również zasmakować dzikiego oblicza świata w postaci prawdziwków czy borówek. Jednak co, jeśli skrywa on swoje mroczne oblicze?

W Ethon, uważanym za spokojne i zupełnie zwykłe miasteczko, na którego obrzeżach znajduje się wiekowy las, żyje rodzina Collinsów. Najmłodszy potomek – Lucas miał zacząć w tym roku naukę w pierwszej „ważnej” szkole. Jednak tuż przed jego urodzinami zaczyna dziać się coś niepokojącego, mającego wkrótce zmienić spokojne życie chłopca. Z każdym kolejnym dniem i kolejnymi „zjawiskami” Lucas zaczyna rozumieć, że jego rodzina skrywa tajemnicę. Wie też, że nic nie będzie takie jak dawniej. Mimo to, nie zdaje sobie sprawy, że sekret, jaki odkryje, będzie tylko początkiem zbiegu wydarzeń, które spowodują, że stanie on przed śmiertelnie niebezpiecznym zadaniem.

Jak zwykle nie mogłam sobie odpuścić węszenia z pomocą Google, aby dowiedzieć się co nieco o autorze. Również jak zazwyczaj zrobiłam to po lekturze. Czytając, zastanawiałam się, kto mógł wpaść na tak magiczną powieść, bo niewątpliwie taka jest. Okazuje się, że po raz kolejny miałam do czynienia z młodym autorem. L.J. Starakiewicz w tym roku skończy zaledwie dwadzieścia pięć lat. „Las Ethon...” jest debiutancką publikacją Pana Łukasza, który aktualnie studiuje na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna na Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Choć pochodzi z Kolbuszowej, tak naprawdę najbardziej związany jest z Rzeszowem. Ukończył I Liceum Ogólnokształcące oraz obronił licencjat z europeistyki na WSIiZ. Interesuje się dziennikarstwem, kinematografią i muzyką filmową.

Pan Starakiewicz
Kiedy chwytałam za lekturę byłam bardzo, ale to bardzo zaintrygowana nie tylko opisem, ale również tym, że została ona opatrzona mianem horroru. Miałam ogromną ochotę na coś z dreszczykiem, po czym każdy człowiek boi się spać samotnie w ciemnym pokoju. Liczyłam na emocje, jakie przynosi lektura publikacji Grahama Mastertona czy Stephana Kinga. Jednak określanie „Lasu Ethon...” mianem horroru było nietrafione, i mimo że patrząc na definicje wszystko się zgadza, mi, jako czytelnikowi, czegoś jednak brakowało, dlatego z trudem wczytywałam się w lekturę. Ku mojemu zaskoczeniu (jak najbardziej pozytywnemu) z czasem zaczęła trzymać w napięciu, a czytelnik nie mógł oderwać wzroku od kartek zadrukowanych drobnym pismem nie dowiedziawszy się, co zaraz się wydarzy.

- Panie dyrektorze, skąd będziemy wiedzieć, że mamy skorzystać z tego, co znajduje się w woreczku? - zapytał, stojąc już prawie na korytarzu, Zobaczył, jak dyrektor uchyla drzwi w gabinecie. Nie wierzył własnym oczom. Czyżby znowu miał zwidy? Jego oczom ukazał się nie stary pokój Lusildy Black, lecz ogromny zielony las.”

Co spodobało mi się w debiucie młodego Polaka? Oczywiście świat wykreowany przez bohatera i wszystkie magiczne rzeczy, które wbrew pozorom, które stwarza ten epitet nie były podobne do zaklęć i niesamowitości rodem z Harrego Pottera. Pan Łukasz stworzył coś oryginalnego i własnego. Niezwykle zaimponowała mi jego wyobraźnia, zwłaszcza jeśli chodzi o zagadkowe postaci i nadprzyrodzone moce.

Ciekawym zabiegiem, którego dokonał autor, było połączenie wydarzeń z przeszłością i powrót do nich w czasie akcji. Mimo trudnej sztuki - manipulacji czasem, z którą próbował sprostać, udało mu się wyjść z tego zwycięsko. Co najważniejsze – czytelnik sam mógł być odkrywcą tajemnicy sprzed lat, jednocześnie czytając o kolejnych niebezpiecznych poczynaniach Lucasa i jego przyjaciół.

Na spotkaniu autorskim
Bardzo polubiłam wszystkich bohaterów. Podobało mi się, że każdy z nich był indywidualnością. Simon – twardy i mężny, a przede wszystkim honorowy, jak przystało na prawdziwego starszego brata; Lucas – tajemniczy, a jednocześnie uparty i silny psychicznie (zachował zdrowy rozsądek, mimo iż spotykało go coraz więcej „dziwnych” zdarzeń). Również Bart, Jacob, a nawet Pam, do której początkowo byłam nastawiona sceptycznie, zdobyli sobie moją sympatię. Z dorosłych najbardziej przypadł mi do gustu dziadek John, który był pełen sił i zapału, jak młody mężczyzna oraz babcia Isabella, będąca jak prawdziwa czarownica z ogromną księgą zaklęć, wyglądająca jednak na spokojną i kochającą swoich bliskich staruszkę.

W sali było dziwnie ciemno, zwłaszcza o tak wczesnej porze. Wydawało się, że ktoś zasłonił okno ciemną narzutą. Za biurkiem siedziała Anna Basilik z głową odchyloną do tyłu. Usta miała otwarte. Nad jej twarzą unosił się dziwny obłok czarnego dymu, który wędrował z ciała martwego zwierzęcia. (…) wyglądała, jakby połykała ducha martwego zwierzęcia.”

Jednak mojemu czujnemu oku nie umknęły także minusy, przez które lektura nie była na przysłowiowe „pięć z plusem”. Według mnie wprowadzenie do utworu było zbyt długie (ciekawiej zaczyna robić się dopiero po pięćdziesiątej stronie). Ponadto w początkowej części akcji autorowi zdarzały się powtórzenia, nawet zdanie po zdaniu. Strasznie tego nie lubię i zwłaszcza kuło mnie to w oczy. Z czasem jednak, Pan Starakiewicz poprawił się nie tylko uatrakcyjniając akcję, ale również nie popełniając pomyłek stylistycznych. Szkoda też, że Pisarz nie kończył wszystkich rozdziałów w momencie kulminacyjnym – bardziej przyciągnęłoby to uwagę czytelnika ;)

Podsumowując, polecam pozycję wszystkim żądnym przeżyć przygodę z Lucasem i jego rodziną, a także tym, którzy lubią czytywać o fantastycznym świecie i „stworach”, których w realnym świecie nigdy w życiu nie potkamy. Nawołuję również: Nie zrażajcie się, jeśli początki będą trudne – dalej jest o wiele lepiej! ;D

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

niedziela, 6 maja 2012

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie #9

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie to najnowszy, cotygodniowy (każdej NIEDZIELI) cykl na blogu Meme, podczas którego będziemy mówić o polskiej literaturze – Poetach na miarę Leopolda Staffa, kryminałach, które mogą równać się z powieściami Agaty Christie, seriach, których pozazdrościłby Nam sam Harry Potter- bohater książek J.K. Rowling czy powieściach obyczajowych, przy których wylejemy nie tylko łzy, ale również będziemy się śmiać.

Osoba, którą pragnę Wam dziś zaprezentować nie tylko na zawsze zapadła w sercach Polaków, ale jej dzieła znalazły swoje miejsce w kanonie lektur. Tegoroczni Maturzyści mieli okazję wykazać się wiedzą na temat dzieła Wieszcza, który dawniej przemierzał moje okolice – przepiękną Wielkopolskę ;) Każdy pewnie już się domyśla o kim mowa – oczywiście o Adamie Mickiewiczu, będącym moim dzisiejszym „gościem” ;)

Choć dziś nieco inaczej przebiegnie ta popołudniowa herbatka, tradycyjnie zacznę od powitania gościa, przedstawiając kilka faktów z życia Adama Mickiewicza.

Adam Mickiewicz urodził się 24 grudnia 1798 roku w Zaosiu koło Nowogródka. Jego rodzina wywodziła się z drobnej szlachty, ojciec pracował w sądzie w Nowogródku. W tamtych okolicach upłynął pierwszy okres życia małego Adama, który tam chodził do szkoły prowadzonej przez dominikanów. Po śmierci ojca (1812) młody Adam udaje się w 1815 roku do Wilna, gdzie rozpoczyna studia na tamtejszym uniwersytecie. W latach 1816 – 1819 studiował bowiem w Wilnie, potem zaś, w latach 1819 – 1823, pracował w Kownie. W tym czasie Mickiewicz nawiązał bliższe kontakty z grupą filomatów i filaretów, pisał także swoje pierwsze utwory poetyckie, takie jak: Oda do młodości czy Pieśń filaretów. W tamtym czasie poznał również Marylę Wereszczakównę, do której miłość wpłynęła na jego całe późniejsze życie, nie tylko osobiste, ale również na jego twórczość. Rodzina Maryli uznała, iż nie był on dla niej odpowiednim kandydatem na męża, (nie był bowiem zamożny). W Kownie Mickiewicz pracował jako nauczyciel, co nie było dla niego szczytem ambicji. W tamtym czasie napisał m.in. Ballady i romanse, Grażynę oraz II i IV część Dziadów. W tym celu korzystał z bogatej tradycji ballad i podań litewskich. W 1823 roku organizacja filomatów, do której przynależał Mickiewicz, została zdekonspirowana. W wyniku postępowania sądowego Mickiewicza skazano na zesłanie do Rosji. Na zesłaniu powstały jego słynne Sonety krymskie oraz Konrad Wallenrod. Po wyjeździe z Rosji znalazł się we Włoszech, gdzie dowiedział się o wybuchu powstania listopadowego. Zdecydował się udać do Polski, gdzie przybył pod koniec 1831 roku, by przekroczyć granicę Królestwa Polskiego i wziąć udział w wojnie polsko-rosyjskiej. Znalazł się m.in w Śmiełowie, gdzie w pobliżu granicy między zaborami kilkakrotnie próbował dostać się do Królestwa Polskiego.Okazało się to jednak niemożliwe. Wreszcie we wrześniu powstanie w Królestwie upadło i zamiar dołączenia do walczących stał się już nieaktualny. Poeta postanowił w Wielkopolsce zatrzymać się na dłużej, zwłaszcza że podejmowany był bardzo gościnnie i serdecznie. Podróżował jako wędrowny nauczyciel pod nazwiskiem Adam Mühl. W 1832 roku razem z falą popowstańczej emigracji znalazł się w Dreźnie, gdzie powstała najsłynniejsza, III część Dziadów. Również w 1832 roku przyjechał do Paryża, gdzie postanowił pozostać na dłużej. Tam w 1834 roku ożenił się z Cecylią Szymanowską oraz wydał Pana Tadeusza. Dwa lata (od 1839 do 1840 roku) spędził w Lozannie jako profesor literatury łacińskiej. Wtedy to napisał cykl liryków, od miejsca nazywanych lozańskimi. W 1840 roku powierzono mu katedrę literatury słowiańskiej w College de France. Później rozpoczął działalność publicystyczną na łamach Trybuny Ludów. Kiedy jego żona zachorowała, Mickiewicz stracił pracę. Nowe zatrudnienie znalazł jako bibliotekarz w Paryżu. Zmarł 26 listopada 1855 roku. Dzieła poety stały się trwałą częścią naszej świadomości narodowej. Są nieustannie wznawiane i komentowane.

Kto czytał biografię uważnie, na pewno odnalazł w niej nazwy wielkopolskich miejscowości. Znalazły się one tam nie przypadkowo, gdyż oprócz „wycieczki twórczością Polaka” chciałabym zafundować Wam Spacer Wielkopolskim Szlakiem Poety ;)

Gdzie więc gościł poeta? Lista miejscowości, w których przebywał na pewno, jest dość długa. Otwiera ją Kopaszewo, gdzie Mickiewicz wpisał się do sztambucha właścicielki już w sierpniu 1831 r. W nadobrzańskiej okolicy, w rejonie Kościana, poeta gościł także w Bielewie, Choryni (najdłużej — około miesiąca — w styczniu i lutym 1832 r.), Lubiniu i Osieku. Blisko trzy tygodnie (począwszy od końca sierpnia 1831 r.) spędził Mickiewicz w nadgranicznym Śmiełowie; odwiedził wówczas także Dębno i Żerków. Jesienią 1831 r. gościł także w Luboni, Oporowie i Drzewcach koło Ponieca oraz w Krzekotowicach i Skoraszewicach między Krobią a Kobylinem. W końcu października 1831 r. zawędrował na południowy kraniec Wielkopolski, w okolice Rawicza. Zatrzymał się tam w Konarzewie, odwiedził Kawcze, Łaszczyn, Sarbinowo i Zakrzewo. Kilkakrotnie zapewne zawitał do Poznania, a najdłużej przebywał tu w styczniu 1832 r. Odwiedził też trzy miejscowości położone na północ od stolicy Wielkopolski: Objezierze, Łukowo (gdzie spędził święta Bożego Narodzenia) i Budziszewko. W wielu innych miejscowościach pobyt poety, choć nie udokumentowany, jest wielce prawdopodobny.*

Dwie z wyżej wymienionych miejscowości znam jak własną kieszeń – znajdują się one w moim powiecie i niejednokrotnie tam bywam ;) Mowa tu o Objezierzu z wiekowym, ale nadal magicznym Pałacem oraz Łukowie, gdzie Mickiewicz odwiedził swojego brata Franciszka ;) Jestem dumna, że mieszkam, gdzie mieszkam, ile kroć spoglądam na te widoki:

Objezierze
Adam Mickiewicz wraz ze Stefanem Garczyńskim przebywał w Objezierzu od 15 do 23 grudnia 1831 roku. Poeta poznał historię sporu między Kwileckimi a małżeństwem Turmo o majątek. Literacką puentą sporów rodzinnych stał się fragment z Pana Tadeusza . Postać Adama Turno posłużyła Mickiewiczowi jako pierwowzór Asesora. W siódmej księdze swej epopei poeta wspomina samo Objezierze Z pobytem w Objezierzu związany jest także wiersz pod tytułem Nocleg. Właściciele pałacu pojawili się później w listach Adama Mickiewicza pisanych do Grabowskiego i do brata Franciszka. Wspominani byli zawsze serdecznie i chętnie. W następnych latach rodzina Turnów trzykrotnie odwiedziła Mickiewicza w Paryżu. Na fasadzie pałacu znajduje się wmurowana w 1956 roku tablica upamiętnia pobyt Adama Mickiewicza w Objezierzu.**


Łukowo
22 lub 23 grudnia 1831 r. Adam Mickiewicz, Stefan Garczyński i państwo Turmowie z Objezierza znaleźli się w Łukowie. 23 grudnia roku przed dwór łukowski zajechał powóz, którym przyjechał Franciszek Mickiewicz wraz z towarzyszącym mu poetą Wincentym Polem oraz trzema innymi oficerami-powstańcami. Przez najbliższy tydzień bracia Mickiewiczowie mogli nacieszyć się sobą. Adam w Wigilię 1931 r. kończył 33 lata i świętował również swoje imieniny. Kiedy Adam i Franciszek wraz z gospodarzami zjedli wigilijną kolację, poszli na pasterkę do drewnianego kościoła św. Michała. We wnętrzu kościoła umieszczona jest tablica upamiętniająca pobyt Adama Mickiewicza na pasterce. W domu parafialnym powstała Izba Pamięci Adama i Franciszka Mickiewiczów . Adam Mickiewicz przebywał w Łukowie do 2 stycznia 1832 roku, później wyjechał do Poznania.***

A teraz czas na podróż przez karty zapisane piórem Adama Mickiewicza. Maturzyści musieli zmierzyć się z „Dziadami”. Dziś oprócz tego tworu chciałabym wypomnieć o epopei narodowej - „Panu Tadeuszu” - oraz niesamowitej pozycji „Konrad Wallenrod”, który znajduje się w mojej domowej biblioteczce ;)

Zacznę od najsłynniejszego utworu Polaka - Pana Tadeusza” przywołując dwa fragmenty. Jeden – znaczący, drugi – lubiany przeze mnie.

Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie.
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.
Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.

Tę apostrofę zna na pamięć każdy. Wielu zaczytywało się w niej niejednokrotnie. W najsłynniejszym fragmencie utworu Poeta zwraca się do Litwy. Wspominając ojczyznę, dalej kieruje swe słowa do Matki Bożej, którą prosi opiekę i możliwość powrócenia do miejsca które kocha najbardziej – do domu. Jednak nie należy sens tych słów rozumieć dosłownie – Mickiewicz „powracać” ma do ojczyzny w bolesnych wspomnieniach, które przesłania życie na emigracji, poza granicami kraju. Poeta chce przekazać potomnym, jak i tym, którzy znajdują się w podobnej sytuacji co on, piękno tego co NASZE. Przy zwrocie do Maryi, czytelnik zauważa silną więź Adama z religią i kultem maryjnym, który był w Polsce popularny. Autor pokazuje Nam również wielkość Maryi, która ozdrowiła Mickiewicza za młodu, której to został wtedy ofiarowany.

Idąc dalej, jak obiecałam: cytuję „kawałek”, którego z chęcią wielu uczniów mojej klasy w gimnazjum, uczyło się na pamięć:


Zaiste, okolica była malownicza!
Dwa stawy pochyliły ku sobie oblicza
Jako para kochanków: prawy staw miał wody
Gładkie i czyste jako dziewicze jagody;
Lewy, ciemniejszy nieco, jako twarz młodziana
Smagława i już męskim puchem osypana.
Prawy złocistym piaskiem połyskał się wkoło
Jak gdyby włosem jasnym; a lewego czoło
Najeżone łozami, wierzbami czubate;
Oba stawy ubrane w zieloności szatę.

Z nich dwa strugi, jak ręce związane pospołu,
Ściskają się; strug dalej upada do dołu;
Upada, lecz nie ginie, bo w rowu ciemnotę
Unosi na swych falach księżyca pozłotę;
Woda warstami spada, a na każdej warście
Połyskają się blasku miesięcznego garście,
Światło w rowie na drobne drzazgi się roztrąca,
Chwyta je i w głąb niesie toń uciekająca,
A z góry znów garściami spada blask miesiąca.
Myślałbyś, że u stawu siedzi Świtezianka,
Jedną ręką zdrój leje z bezdennego dzbanka,
A drugą ręką w wodę dla zabawki miota
Brane z fartuszka garście zaklętego złota.

Kolejny utwór - „Dziady” postanowiłam przywołać w formie moich ulubionych cytatów:

„Bo słuchajcie i zważcie u siebie,  
Że według bożego rozkazu: 
Kto nie doznał goryczy ni razu, 
Ten nie dozna słodyczy w niebie.” (Dziady cz. II) 

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie? (Dziady cz. II)

I mam je, mam je, mam – tych skrzydeł dwoje;
Wystarczą: – od zachodu na wschód je rozszerzę,
Lewym o przeszłość, prawy o przyszłość uderzę
I dojdę po promieniach uczucia – do Ciebie! (Dziady cz. III)

„Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy,
I noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy” (Dziady cz. IV)

„Kobieto! Ty puchu marny! Ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...” (Dziady cz. IV)

Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi:
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;
Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie (...). (Dziady cz. III)

Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi. (Dziady cz. III)

Z kolei o „Konradzie Wallenrodzie” wypowiem się w ten sposób:

Dovate adungue sapere, come sono due generazoni da combattere... bisogna essere volpe e leone.(Macie bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia… trzeba być lisem i lwem). 



Ilustracje z "Konrada..." i pierwsza strona tytułowa
  

  Od kiedy przeczytałam en utwór Mickiewicza powyższe motto chodzi po mojej głowie i zajmuje swoje miejsce w zielonym notesie, do którego trafiają tylko wyjątkowe cytaty. Autor wprowadzając słowa włoskiego filozofa, pokazuje nam dwie drogi walki – poprzez spryt (lis) lub męstwo i odwagę (lew). Choć te słowa odnosiły się do konkretnej sytuacji, wierzę, że i teraz można je uznać za aktualne. Myślę, że ten fragment powinien być dla czytelnika szczególnie ważny, gdyż poniekąd zostają wyodrębnione dwa modele człowieka. Każdemu z nas przychodzi w życiu walczyć. Jedna walka jest łatwiejsza, inna trudniejsza i bardziej wyczerpująca. Mimo trudności warto postawić na samego siebie, będąc odważnym i mężnym, a nie omijając zasady, co byłby w stylu spryciarza.


I tak dobiegł końca nie tylko długi weekend majowy, ale również dzisiejszy cykl. Wszystkim podążającym jutro do pracy czy szkoły/uczelni życzę dobrego tygodnia, a za Maturzystów trzymam kciuki na kolejne dni. Życzę powodzenia zwłaszcza humanistom na matematyce, która leży raczej po stronie umysłów ścisłych ;)

Wybrane fragmenty pochodzą STĄD: 1 | 2 | 3
A obrazy STĄD: 12a | 2b | 3 | 4 | 5 | 6