Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka wojenna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka wojenna. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 listopada 2010

[39] Aleksander Kamiński „Kamienie na szaniec”


                                                              Wyd. Nasza Księgarnia
Warszawa 1999, 240 str.
Ocena 10/10 Perełka

O czym:                                                             

Opowieść o Bohaterach Szarych Szeregów - Rudym, Alku, Zośce, zilustrowana ponad osiemdziesięcioma zdjęciami ze wszystkich epok Ich życia - od gniazda rodzinnego, poprzez czas harcerstwa, miłości, walki, po dni ostatnie! Po raz pierwszy pełny tekst, bez skreśleń cenzury PRL. Wydanie wzbogacone zdjęciami młodzieży z drużyn i szkół noszących imiona Janka Bytnara - Rudego, Alka Dawidowskiego, Tadeusza Zawadzkiego - Zośki, Aleksandra Kamińskiego - Kamyka. Opowieść o działalności konspiracyjnej grupy przyjaciół z "Szarych Szeregów", dla których przyjaźń, wierność, obowiązek, Ojczyzna były autentyczną, a nie tylko deklarowaną wartością.

Moje zdanie:

„Opowieść o wspaniałych ideałach BRATERSTWA i SŁUŻBY, o ludziach, którzy potrafią pięknie umierać i PIĘKNIE ŻYĆ.” – Z pewnością zgadzam się ze słowami autora mojej lektury „Kamieni na szaniec”, która nie uleci z mojej pamięci do końca życia. W tych kilku słowach, którymi autor kończy książkę można ją opisać. Choć te słowa znaczą dosłownie wszystko, sądzę ,że można jeszcze więcej o nich powiedzieć. Od zawsze uwielbiałam czytać książki o II WŚ, więc niemniej moja radość była ogromna, gdy na początku roku szkolnego dowiedziałam się, iż ta wspaniała powieść będzie moją lekturą i to już w listopadzie! Radością więc przystąpiłam do czytania. Jest ona fantastyczna ! To książka o honorze, miłości, walce, zwycięstwie i radości, a zarazem o smutku, trwodze, przegranej i śmierci. Aleksander Kamiński ukazuje losy Polaków walczących nie tylko z hitlerowcami, ale także z przestraszonym narodem, który podporządkowuje się najeźdźcy. Losy młodych Polaków ukazujące ich odwagę, prawdziwe znaczenie słowa przyjaźń i patriotyzm ukazane zostały w sposób zapierający dech w piersiach.  Dzisiejszej młodzieży ( istnieją oczywiście wyjątki) nie interesują lektury, a zwłaszcza lektury o II WŚ. Bo co w tym takiego niezwykłego? Jedni drugich pozabijali i żyje się dalej – mogą tak myśleć niektórzy z moich rówieśników. Jednak robią wielki błąd nie czytając tej książki. Historia Zośki, Alka czy Rudego to historia naszych babć czy dziadków, a więc także nasza. Ci nastoletni wówczas chłopcy podejmowali decyzje, które niejednokrotnie groziły utratą życia, a jednak wykonywali swoje zadania z odwagą i uśmiechem na ustach. To historia najprawdziwszego patriotyzmu i poświęcenia. To historia, która pozwala być dumnym zawsze wtedy, kiedy pomyślimy o naszej Ojczyźnie. Nie możemy więc zapomnieć o tych, dzięki, którym możemy teraz żyć w wolnej Polsce. Składam ogromny hołd uznania Panu Kamińskiemu za tak świetnie wykreowane postaci. Choć bohaterowie mogliby się wydawać zupełnie inni -  Rudy drobny i pomysłowy, Alek szczupły i skromny, a Zośka chłopak o dziewczęcej urodzie wyróżniający się stoickim spokojem, razem ci chłopcy łączą się w całość i czytelnik jest zakłopotany, gdy zabraknie choć jednej części dopełniającej całość. W 100% mogę stwierdzić, że bohaterowie budzą ciepłe uczucia. Trudno jest nam rozstać się z nimi. Książkę chciałoby się czytać i nie przestawać, zachwycać się ich bohaterskimi postawami nie szczędząc łez nad ich trudnym życiem. Choć zawiera ona dużo opisów, a znacznie mniej dialogów, z pewnością mogę przysiąc, że nawet czytelnicy rządni emocji nie zawiodą się. W tej wspaniałej powieści przeplatają się najróżniejsze sytuacje, uczucia, osoby i zdarzenia. Wątkiem, który wywarł na mnie ogromne wrażenie, jest recytacja przez Rudego na łożu śmierci „Testamentu” Słowackiego. Utwór ten nie obszedł się bez mojego zachwalania i zachwytu, więc proszę przeczytajcie sobie go ;) Muszę przyznać, że jednak największą radość podczas omawiania tej lektury sprawia mi to, że jedna z moich koleżanek, mimo uprzedzenia do harcerzy postanowiła już w czasie omawiania lektury przeczytać tę książkę. Z uśmiechem na ustach myślę o tym jak obydwie rozmawiałyśmy kilka dni temu o tym wspaniałym patriotyzmie bohaterów. Moja koleżanka jest dowodem na to, że lektura Kamińskiego jest dla wszystkich. Nie ważne czym się interesujesz, czy lubisz czytać o II WŚ, czy masz może takie uprzedzenia jak ona – z pewnością książka nie zawiedzie Cię, a wręcz przeciwnie zachwyci. Czytając tę książkę płakała, zdając sobie sprawę, że dzięki właśnie takim ludziom jak Alek, Rudy i Zośka, my możemy żyć w wolnym kraju, na który i tak dość często narzekamy. Ale oni nie ponieśli śmierci bez przyczyny. Oni dali nam przykład jak pięknie żyć, z którego czerpiemy wzór. Nie znaczy to, że tak jak oni będziemy walczyć w Wawrze czy działać w Małym Sabotaży, my musimy kontynuować wszystko dobre co oni chcieli pielęgnować. Musimy uczyć się, czytać wartościowe książki, pomagać innym i wierzyć, że te wspaniałe osoby, tak jak mówi Pani Iza Tomala w wywiadzie dla Polskiej Gazety Wrocławskiej – moje aniołki są szczęśliwe w niebie i kiedy ich tam spotkamy będą mogli nam powiedzieć „ Jesteśmy z Ciebie dumni !”  

Ulubione cytaty :

"Istotą każdego cierpienia jest to, że pożąda śmierci jak łaskawej i dobrej wybawicielki."

"Życie byłoby nędzne i zawstydzające - mówił Rudy - gdybyśmy skupiali się tylko na przygotowaniu do zadań jutra, a nie brali udziału w walce już dziś."

„Walka trwa. Trzeba przerwać te opowieść. Opowieść o wspaniałych ideałach BRATERSTWA i SŁUŻBY, o ludziach, którzy potrafią pięknie umierać i PIĘKNIE ŻYĆ.”

”Tak oto bezgraniczna wiara młodości: wiara w siebie samych, wiara w naród, wiara w słuszność polskiej sprawy i w najwyższą sprawiedliwość – kazała tym młodym ludziom traktować całą otaczającą ich rzeczywistość jako coś bardzo nierealnego i przejściowego”.

„ Drugorzędni też nie zaszkodzą (…) bo coś mi się zdaje, że orłów w Polsce było zawsze sporo, mrówek- znacznie mniej.”

„Zapanowała cisza. Czarny Jaś starając się opanować głos, mówił Testament. Rudy trzymał w dłoni rękę Zośki i szeptem powtórzył sinymi wargami jedną ze zwrotek:

Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei
……………………………………….
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...”

sobota, 21 sierpnia 2010

[28] Zina Rohan „Córka oficera”

Wyd. Otwarte
Kraków 2010, 536 str.
Ocena: 10/10 Perełka

O czym:

Marta od dziecka marzyła, by zostać żołnierzem, jak jej ojciec. Wybuch wojny sprawia, że dziewczyna musi wykazać się odwagą godną córki polskiego oficera, i zmusza ją do wieloletniej tułaczki: od polskiego Wilna, przez syberyjskie łagry i bezdroża sowieckiej Rosji, aż do egzotycznej Persji. Wojenna zawierucha poddaje próbie patriotyzm i dumę Marty. Los przynosi jej wielką miłość. Jednak serce dziewczyny rozdarte jest między młodym polskim żołnierzem a charyzmatycznym perskim lekarzem.

Moje zdanie:

Choć książkę przeczytałam już w czwartek, musiałam ochłonąć zanim napisałam recenzję. Egzemplarz ten kupiłam za niewielką cenę - bo zaledwie 9,90 zł . Mogę teraz, po jej przeczytaniu śmiało stwierdzić, że jest warta o wiele więcej . Tak samo jak druga książka, którą kupiłam wraz z tą („Listy miłości”) , jest książką wojenną . Opowiada o losach i wojennej tułaczce Marty. Porywająca opowieść o wojnie, miłości i wierności własnym ideałom, napisana z prawdziwie epickim rozmachem. Życie daje tej młodej kobiecie trudną lekcję pokory i uświadamia, że pochopne decyzje mogą w dramatyczny sposób wpłynąć nie tylko na nas, ale i na tych, których kochamy. 

Książka, ta wywarła na mnie ogromne wrażenie. Od samego początku strasznie mnie wciągnęła i nie mogłam się opanować pochłaniając coraz to więcej rozdziałów. „Córkę oficera” przeczytałam z przyjemnością i bez poczucia straconego czasu. Autorce bardzo sprawnie udało się uciec od chwytów na skalę masową stosowanych przez twórców popularnych „harlequinów”.  

Powieść jest pisana lekkim językiem, który pozwala wpaść czytelnikowi w regularny rytm. Choć, w książce przewija się wiele wątków i niektórzy mogliby uznać ją za gmatwaninę, jej lektura mija wspaniale i zaskakująco szybko. Dzieło to także wspaniały opis tułaczki poznańskiej harcerki przez Ukrainę, Syberyjskie łagry, Iran, powojenną Polskę. Poznajemy historię jej rodziny, jak i odczucia ludzi przeżywających wojnę. Powiązanie wątków historycznych, biograficznych i miłosnych na najwyższym poziomie. Część o zesłaniu Marty jest wzruszająca i porywa serce czytelnika.. 

Nie sposób nie polubić nieco opryskliwego, ale troskliwego Pawła Kuźmicza. Początkowo, postać ta wydawała mi się dziwna i nie zbyt ją polubiłam. Jednak, gdy okazał serce dziewczyną, zaczął z nimi rozmawiać po polsku i wyjawił swoją historię życia Marcie, uznałam go za wartościowego bohatera, którego na swej trudnej drodze spotkała dziewczyna. Bardzo wzruszył mnie jego dar dla Marty – łyżka z wyrytym napisem : WŁASNOŚĆ DOWÓDCY. Choć ich częste wymiany zdań podczas pracy i docinki Pawła mogłyby się wydawać dziwne, przywykłam do zwrotu DOWÓDCA. Dlatego gdy tylko przeczytałam o tym darze, ze strony rosyjskiego żołnierza, wiedziałam, że strata tej osoby, jest jedną z kłód padających pod nogi bohaterki. 

Wydaje się, że autorka dokładnie przemyślała fabułę, jak i charakterystykę bohaterów, od tych kluczowych, aż po występujących jedynie w epizodach. Istotnym również jest fakt, iż postaci pojawiające się na kartach jej powieści nie są tylko kolejnymi papierowymi, bezosobowymi figurkami rzuconymi między akapity. Są barwni, ciekawi, żywi. Jedną z takich właśnie postaci, która szczególnie zdobyła moją sympatię był Antoni. Po pierwsze polubiłam tego bohatera nie tylko za jego wesołkowaty i mocny charakter, ale także dlatego, że przypominał mi mojego ulubionego aktora Antoniego Pawlickiego. Podobnie jak on grając w serialu „Czas honoru” postać Jana Markiewicza zawsze mimo trudnej sytuacji, starał się rozweselić każdego. Pokochał Martę mimo jej uporczywego charakteru i lubił się z nią droczyć. Dziwnym zbiegiem okoliczności, „książkowy” Antoni tak jak Jan Markiewicz był zegarmistrzem. Bohater ten zyskał u mnie kila punktów, gdy mimo wielkiej miłości jaką darzył Martę, umiał się z nią rozstać by nie skrzywdzić kochanej przez nich obojga przyjaciółki i żony- Ani. Drugą taką postacią, a zarazem najrozsądniejszą i najtwardszą kobietą z jaką się spotkałam w literaturze była Babcia Ani- Pani Benka. Ją także ogromnie polubiłam. Spodobał mi się jej sposób bycia, zachowanie i charyzma, którą posiadała mimo niemłodego wieku. Utkwiły mi w pamięci przemyślenia  pani Benki, która w pewnym sensie ceniła czas sprzędziony w łagrach rosyjskich, gdyż w tamtym życiu miała jakiś cel – marzyła o lepszych warunkach bytu, swobodzie, jedzeniu, wolnej Polsce, a ojczyzna którą zastała po wojnie daleka była od tego wszystkiego.

Autorka dość wiernie ukazała rzeczywistość PRL-owskiej Polski. Wzruszyła mnie historia bohaterki, której życie w dużej mierze ukierunkowali inni ludzie, ojciec-oficer, faszyści, komuniści, alianci, przyjaciele, a w końcu ona sama. I choć w efekcie znowu musi walczyć aby przetrwać, odnaleźć swoje nowe miejsce na ziemi, to pociechą dla niej jest to, iż ma cel. 
Jak dla mnie jedna z lepszych, które czytałam w ostatnim czasie. Dla mnie to piękna historia dziewczyny, która podczas zawieruchy historycznej sama stara się uporać ze sobą, swymi uczuciami, życiem i wszystkimi trudnościami, która wiele nie rozumie a charakter jej sprawia, że nie jest jej łatwiej. Tak, o miłości jest  powieść. O miłości, która poświęciła się, by nie zranić kochanej osoby. Ale nie tylko. To także powieść o trwaniu, o wierze w lepsze jutro, o solidarności, i o walce z przeciwnościami. O rozłące i samotności, i o mierzeniu się z kolejnymi stratami bliskich. Powieść o trudnych wyborach, o tym, jak skomplikować życie może jedna błędna decyzja, jeden pochopnie wyciągnięty wniosek i urażona duma.

 „ Córkę oficera” mogę więc śmiało zaliczyć do właśnie do takich dobrych, porządnie napisanych książek o lekcjach, które nieustannie daje nam życie. Bardzo spodobało mi się zakończenie. Początkowo wydawało mi się, że książka jest tak jakby trochę nie dokończona, jednak stwierdziłam, że zakończenie jest dobre, bo pozwala czytelnikowi snuć domysły, co mogło się wydarzyć później. Książkę mogę, więc polecić śmiało każdemu, nie tylko ludziom, którzy sami chcieliby dopisać sobie w głowie jej zakończenie, ale także osobom pragnącym przeżyć, przy czytaniu wzruszenie, ale także skruchę na cierpienie innych.

Ulubione cytaty :

" Czy można winić kogoś, po pierwsze, za to, że ma szczęście, a po drugie - że ma słabość do luksusu? Czy stałyby się lepszymi ludźmi, gdyby przegłodzić je rozmyślnie, jak to zrobiono z Polakami, albo gdyby żyły w ubóstwie przez ogólne zaniedbania, jak ci znad rowu z brudną wodą? Cierpienie nie czyni cię szlachetnym, pomyślała. Jedynie nieszczęśliwym."

„(..)Żeby się cieszyć, trzeba żyć (..)

wtorek, 10 sierpnia 2010

[25] Maria Nurowska „Listy miłości”

Wyd. W.A.B.
Warszawa 2010, 261 str.
Ocena: 10/10 Perełka

O czym:

Nastoletnia Żydówka Elżbieta Elsner, by uchronić siebie i ojca od śmierci głodowej w getcie, decyduje się na prostytucję. Jeden z klientów domu publicznego, wysoki rangą esesman, załatwia jej kenkartę i organizuje ucieczkę na aryjską stronę. Bohaterka, już jako Krystyna Chylińska, za sprawą przypadku trafia do mieszkania doktora Korzeckiego. Pomiędzy żydowską dziewczyną a polskim lekarzem, późniejszym adresatem nie wysłanych listów, rodzi się uczucie, które przetrwa dziesiątki lat. Nowa rodzina, związek z ukochanym mężczyzną, praca tłumaczki – można by pomyśleć, że wszystko to gwarantuje szczęście. Tyle że wojenna trauma wciąż jest żywa. Poza tym nieoczekiwanie pojawia się ten drugi – niczym upiorny cień z getta…

 Moje zdanie:

Kiedy kupowałam tę książkę, po opisie z tyłu okładki spodziewałam się , że będzie to coś w rodzaju serialu „ Czas Honoru” emitowanego na TVP2. Ale kiedy już ją otworzyłam i zaczęłam czytać, okazało się, że tematyka jest nieco inna niż się spodziewałam. Mimo to w kilka wieczorów pochłonęłam całą.

Początkowo byłam zaskoczona, że młoda Elżbieta jest prostytutką. Dopiero po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że dziewczyna zrobiła to tylko dlatego, by ratować siebie i ukochanego ojca od głodu. Wtedy zaczęłam ją uważać, nie za osobę bez skrupułów, ale za kogoś odpowiedzialnego i kochającego swoich bliskich. 

Wbrew podejrzeniom wielu z was to nie jest jakiś tam romans z happy endem, gdzie od początku do końca wiadomo co się stanie. Tu jest tylko główna bohaterka opisująca swoje życie i ludzi, którzy się z nią zetknęli i mieli bezpośredni wpływ na jej losy. Poznajemy jej ojca nauczyciela i matkę Niemkę, z która bohaterka zrywa kontakt wybierając życie w getcie z ojcem. Pierwsza praca, realia wojny, pierwszy mężczyzna, który kształtuje jej pogląd na miłość. Śmierć ojca, ucieczka z "tamtego świata" i spotkanie z niezwykłą kobietą i jej wnuczkiem, dla których staje się niemal jak matka i córka. A kiedy w końcu pojawia się ten ON, kiedy pojawia się miłość i wielka próba, przed którą stają oboje to jej wynik nie jest już taki pewny. Lata wolności przeplatają się ze wspomnieniami z okupacji. Powracają wspomnienia i koszmary a w środku jest ONA i ON... 

Jedną z moich ulubionych scen w książce była reakcja małego Michasia gdy dowiedział się, że babcia umiera. Powiedział tylko jedno „Teraz zostaniemy sami” i włożył swoją małą rączkę w rękę nieznajomej kobiety, która od kilku miesięcy mieszkała z nim. Wiedział, że będą oni skazani teraz tylko na siebie, że tylko ona może się nim zaopiekować do czasu powrotu ojca z wojny. Wiedział, że teraz ani ona- Krysia ani on nie mieli nikogo poza jego babcią. Od tego momentu bardzo polubiłam postać chłopca. W obliczu śmierci zachował się dojrzale, choć wtedy miał dopiero 5 lat ! Dalej krocząc przez życie z Krysią także okazał swoją mądrość i zrozumienie. Gdy dziewczyna prowadziła lekcje języków obcych sam uczył się słuchając w ciszy i nie przeszkadzając w pracy swojej żywicielce. Dlatego też jest on moją ulubioną postacią, ze względu na swoją dojrzałość umysłu i czynów. 

Elżbietę, a później już Krysię gdy wyszła z getta też podziwiałam. Ale jedynie w niektórych sytuacjach.  Bardzo cieszyłam się gdy razem z ojcem Michasia- Doktorem Korzeckim pobrali się . Według mnie byli dobraną parą. Jednak potem w ich życiu, a zwłaszcza w życiu Krystyny zaczęły się dziać różne rzeczy. Była okropnie zawiedziona postawią bohaterki, gdy powrotem wróciła do swojego dawnego „zawodu”. Myślałam sobie jak może tak zdradzać męża?? Ale potem w życiu bohaterki pojawiły się kolejne kłody i zaprzestała tego haniebnego zachowania.

Gdy żona doktora Korzeckiego ciężko zachorowała pomyślałam, że to kara za te wszystkie nieprzyzwoitości. Potem jednak zrobiło mi się jej żal . Znów gdy zdradziła męża w czasie rehabilitacji zaczęłam ją źle postrzegać. Ale po raz kolejny moje nastawienie co do głównej bohaterki zmieniło się gdy przystąpiła do chrztu. Tak więc co do Elżbiety- Krystyny mam mieszane zdanie, chociaż wydawała się być osobą dojrzałą. 

Książka ta nie skupia się głownie na przeżyciach wojennych, ale na dramacie skrzywdzonej kobiety, kobiety, która tak naprawdę jest samotna. Pod postacią pani Chylińskiej, wykształconej, szczęśliwej i zamężnej, chowa się wiele osobistego bólu. Bohaterka zdaje sobie sprawę, że jakaś część jej samej pozostała uwięziona w gettcie warszawskim. Całe jej życie jest gettem, więzieniem, z którego nie może się uwolnić lub wybrać odpowiedniej dla siebie drogi.

Listy miłości Marii Nurowskiej są także spowiedzią kobiety hańbionej i otaczanej czułością, wplątanej w tryby Historii i noszącej znamiona postaci tragicznych. To książka, którą czyta się jednym tchem, i która później żyje w nas, swoim własnym życiem. Intensywna, piękna, dotyka głębi serca. Jej się po prostu nie zapomina. 

Ta powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie! Ta książka pokazuje, jaki człowiek jest słaby i że przeszłość nie jest osobnym, zamkniętym epizodem naszego życia. Raczej przyszłość jest harmonijnym następstwem tego, co było kiedyś. Listy Miłości to lektura, która powinna znaleźć się w każdym domu. Tak naprawdę to książki Nurowskiej odkryłam niedawno ale już wiem, że będzie to jedna z moich ulubionych autorek. Już przymierzam się do pochłonięcia jej kolejnej pozycji.  Polecam każdemu, nie tylko osobą mającym w życiu trudno aby podnieść się na duchu, że Zasze może być lepiej, ale także ludziom, którzy wiodą spokojne życie.

Ulubione cytaty :

„Przyzwyczaisz się (…) Sama widzisz. Zresztą, co tam … co się przejmować. Śmierć stoi za plecami…”
 
„ Dlaczego- mówiłam- uczyłeś mnie, jak trzeba umierać, dlaczego mi nie powiedziałeś, jak trzeba żyć? Książka, którą trzymał wtedy na kolanach, to były Rozmyślania o śmierci Marka Aureliusza. Umierając trzymał przed sobą instrukcję… A ja? Co ze mną?  Przecież ja chciałam żyć. (…) Udawałam, że śmierci nie ma, że jej nie widzę. Mimo, że natykałam się na nią co krok, przecież na drugie imię miała Getto.” 

czwartek, 17 czerwca 2010

[007] Markus Zusak „Złodziejka książek”

Tytuł oryginału: The Book Thief
Wyd. Nasza Księgarnia , 
Styczeń 2008, 496 str.
Ocena: 10/10 Perełka

O czym :

Rok 1939. Dziesięcioletnia Liesel mieszka u rodziny zastępczej w Molching koło Monachium. Jej życie jest naznaczone piętnem ciężkich czasów, w jakich dorasta. A jednak odkrywa jego piękno - dzięki wyjątkowym ludziom, których spotyka, oraz dzięki książkom, które kradnie.
Nietrudno się przekonać, że autor „Złodziejki książek” odpowiada bez słów – albo raczej słowami swoich bohaterów: tak, trzeba! Trzeba, bo nie możemy zapominać, że człowiek zdolny jest nie tylko do wielkich czynów i osiągnięć, ale także do podłości, okrucieństwa, negowania człowieczeństwa innego człowieka; trzeba, bo musimy zrozumieć, jakie uwarunkowania wyzwalają w nim te, a nie inne instynkty.

Moje Zdanie:

Szczerze mówiąc , boję się śmierci. Dlatego gdy dowiedziałam się że narratorem jest śmierć trudno było mi podejść do lektury. Ale jednak przełamałam się . Książka bardzo mnie zaskoczyła. Gdy zaczęłam ją czytać po prostu zakochałam się w tej cudownej historii małej Liesel.
To piękna, poruszająca opowieść o miłości, przyjaźni, odpowiedzialności, lojalności – uczuciach, które żyją nawet wtedy, gdy świat wokół umiera. A także o tym, jaką rolę odgrywają słowa w relacjach między ludźmi. Autor potrafi pisać o tym w sposób bardzo wyrazisty, nasycony emocjami, a równocześnie tak prosty, że przyjemnie się czyta.
II wojna Światowa nie tylko dla nas była „czasem krwi, rozbitych samolotów i pluszowych misiów”. Nie tylko my cierpieliśmy, ale także inni.
Byłam ogromnie zdziwiona, że Niemcy tak źle postrzegali tę wojnę. Wcześniej nie sądziłam, że dla nich też była tak okrutna i trudna. Te pięćset stron, które opowiadają historie niemieckiej dziewczynki , której życie podczas wojny zmieniło się diametralnie urzeka. Dziewczynka mimo tego, że pokochała Hansa i Rosę, musiała ich stracić. Opis bombardowania jej ulicy czytałam ze łzami w oczach. Jestem osobą bardzo wrażliwą i ta śmierć moich ulubionych bohaterów wywarła na mnie piorunujące wrażenie.

Oryginalna technika przerywania narracji wyodrębnionymi cytatami, uwagami, definicjami – wbrew pozorom nie zaburza jej jednolitości, podkreślając tylko najważniejsze elementy akcji.

Książka pokazuje, że kiedy nadchodzi taki czas , nieważne, czy jesteś po wygrywającej stronie. Ważne, czy okażesz się człowiekiem. Czy podasz umierającemu z głodu kawałek chleba albo przechowasz w piwnicy obcego, ściganego za nie popełnione winy, czy przygarniesz cudze dziecko lub zostawisz otwarte okno biblioteki, czy umiesz być ojcem, dzieckiem, sąsiadem, przyjacielem…

 Cytaty:

„Bierz mnie – mówili i nie było możliwości, aby ich powstrzymać. (…). Znali zbyt wiele sposobów, byli bardzo pomysłowi i skuteczni (..) czy pozwoliłby, by dusze tych, którzy pragnęli żyć i zasługiwali na życie, wpychano mu w ramiona bez końca, minuta po minucie, natrysk po natrysku ?? „

„Rasa ludzka od czasu do czasu przechodzi sama siebie. Powstaje wówczas nadprodukcja martwych ciał, a wraz z nimi i dusz”

[005] Elżbieta Jackiewiczowa „Pokolenie Teresy”


Wyd. Nasza Księgarnia, 
Warszawa 1974, 275str.
Ocena: 10/10 Perełka

 O czym:

"Pokolenie Teresy" można by nazwać zbeletryzowanym pamiętnikiem z czasów hitlerowskiej okupacji. Ludzie, fakty, nazwiska są autentyczne. Bohaterami są uczniowie tajnych szkół. Pokolenie, któremu wojna odebrała wszystko, co jest udziałem normalnego życia młodych: prawo do nauki, bezpieczeństwo domu, czar marzeń o osobistym szczęściu, piosenkę, sport. A jednak żyli ci ludzie pełnym życiem. Mieli jasno wytknięty cel - nie oszczędzali siebie. Sięgali po każdą broń. Tą bronią była też zakazana przez wroga nauka.

Moje zdanie:

Bardzo lubię czytać książki o czasach II wojny światowej. Chociaż często zasmucają mnie perypetie bohaterów, lubię zaglądać do tego rodzaju literatury. Dlatego i nie bez powodu ta książka urzekła mnie. Sytuacje w jakich była Teresa i jej matka nie pozwalały mi się oderwać od lektury. To dzieło warto przeczytać choćby ze względu na pamięć. Nie wolno nam zapominać o ludziach, którym przyszło żyć w tak okrutnych czasach. Nie zdajemy sobie sprawy, co przeżywali w trosce o swoich najbliższych, ze strachem czekali, co przyniesie jutro. Całym sercem podziwiam panią Elżbietę Jackiewiczowiczową, że takim prostym językiem potrafiła pisać o swoim życiu w tych trudnych czasach. Szczerze dziękuję Bogu, że nie dane mi było żyć w takich czasach. Refleksja, wzruszenie, smutek - te uczucia przeplatały się ze sobą, kiedy czytałam tę "lekcję polskiej historii". Narratorem książki jest matka dziewczynki- Teresy, która jest główną bohaterką. Opowiada o młodości swojej córki za czasów II wojny światowej.

Dla mnie najbardziej niesamowitą rzeczą jest to jak Ci ludzie byli zdeterminowani. Hitlerowcy chcieli zniszczyć Polską kulturę, dorobek historyczny, oświatę. Jednymi słowy zniszczyć naszą tożsamość narodową. Jednak Polacy wiedzieli, że nie mogą do tego dopuścić! Walczyli, jak mogli. Nie koniecznie chwytali za broń. Walczyli słowem...
Nawet szkoły nie funkcjonowały. Dla Hitlera Polacy byli robotnikami, którzy nie muszą mieć matury... Ale Ci ludzie wiedzieli, że nie można do tego dopuścić! W konspiracji tworzyli "tajne komplety" (komplety tzn. kilkuosobowe grupki uczniów), w których "normalnie" nauczano. Jedną z kolejnych rzeczy jaka mnie zachwyciły było to, że tym ludziom nadzieja nigdy nie zanikała. W porównaniu do nas bardzo kochali szkołę. Była to dla nich jedyna część ich polskości.  Nie marnowali czasu... A my? Wszystko na tacy podane i jeszcze narzekamy...

Oczywiście było tam też wiele momentów, gdzie łzy leciały mi ciurkiem po policzkach gdy uświadamiałam sobie, ze ci ludzie mieli tyle lat, co ja... A teraz : kto oddawałby życie za ojczyznę? Czy o taką Polskę walczyli?

Wielu bohaterów tej książki poświęciło swoje życie za to byśmy my żyli teraz tak jak żyjemy. Z wielkim trudem czytałam o śmierci moich ulubionych bohaterów. Ale oni poświęcili swoje życie, swoją młodość. Dla kogo? Dla czego? Po co?  Odpowiedź chyba jest prosta...
Polecam na 100% ;D

Ulubione cytaty :

"Młodzi się zawsze śpieszą. Na spotkanie życia."

"Leży, ręce rozrzucone, jakby chciał ziemię objąć...lok na czole...śpi. A więc zdał maturę. Już nie będzie się nigdzie śpieszył."