Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Otwarte. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Otwarte. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 czerwca 2013

[125] Sarita Mandanna „Tygrysie wzgórza”

 
Wyd. Otwarte, 
Platforma internetowa Audeo, 22:00 h
Ocena: 9/10 Niecodzienna

Moim literackim podróżom do Indii od zawsze towarzyszył niesamowity klimat, gra barw, smaków i zapachów, z jaką spotykałam się, „będąc” tam. Niesamowite stroje, pełne kolorów świątynie – ilekroć wchodziłam w ten świat, zatracałam się dogłębnie w nieznacznych szczegółach, które intensywnie działały na moje zmysły. Poznawanie innej kultury, próba zrozumienia postaw i determinacji kolejnych bohaterów bywało czymś niezwykłym. Zagłębianie się w historię, często jednak wyznacza jej początek... 

Autorka indyjskiego „Przeminęło z wiatrem” - Sarita Mandanna pochodzi z Coorg w Indiach. W dzieciństwie fascynowały ją historie opowiadane przez dziadka. To właśnie w swoich rodzinnych stronach – w regionie Kodagu - umieszcza akcję powieści „Tygrysie Wzgórza”. Choć mieszka z dala od ojczyzny – w Ameryce – Indie odgrywają wielką wagę w jej życiu i czuje z nimi silną więź. „Tygrysie Wzgórza” to nie pozycja biograficzna, a książka, w której tworzeniu niezwykle ważne były wspomnienia samej Autorki z dzieciństwa.

Historia rozgrywa się w Indiach, kiedy to wiek XIX zbliża ku końcowi. Wszystko rozpoczyna się w momencie, gdy na świat przychodzi dziewczynka o imieniu Dewi. Jej narodziny zwiastowały czaple, będące symbolem więzi między ludźmi, a ich ziemią. Dziewczynka staje się oczkiem w głowie ojca. Dzieciństwo spędza głównie z Dewanną, bawiąc się beztrosko nad brzegiem strumienia. Są nierozłączni niczym ziarenka kardamonu. Wszystkie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy Dewi poznaje na Tygrysim Weselu Maću, sławnego pogromcę tygrysa. Od tego momentu, choć nie ma jeszcze zbyt wielu lat, wie, że nie pokocha nikogo innego. Jednak życie ma dla niej inny plan. Kiedy w sercu Dewanny budzi się uczucie do Dewi, sprawy przybierają tragiczny obrót… 

Mawiają, że zacząć jest bardzo trudno. Tak też było w przypadku mojej przygody z „Tygrysimi wzgórzami”. Wiele dobrego nasłuchałam się o tej książce, dlatego nie miałam zamiaru przesłuchać jej naraz, dwa, trzy... między jedną, a drugą szkolną lekturą. Planowałam zagłębić się w nieznany mi świat, jednocześnie nie oceniając zachowań bohaterów, a starając się je zrozumieć. Jednak przy audiobooku wiele zależy od lektora...

Przez pierwsze kilka części głos czytającego działał na mnie usypiająco. Bywało tak, że zasnęłam, a gdy obudziłam się, byłam kilka rozdziałów dalej. Z czasem jednak „polubiliśmy się” i lektura stała się niezwykle przyjemna. Impulsywnie, kiedy tylko znalazła się chwila wolnego czasu, czy to w autobusie, czy nawet w domu, z chęcią zakładałam słuchawki na uszy i zagłębiałam się w historię, z której każdym kolejnym wydarzeniem, czułam magię indyjskiego świata. 

„Urazy narastają. Jeśli nie zostaną świadomie odrzucone, narastają i karmią się sobą. Nasze serca twardnieją od nich, gęstnieją i wyżłabiają się. Z początku próbujemy zrywać strupy, by pozostać nieskalani i niewinni jak dawniej. Z czasem to jednak coraz trudniejsze. To wymuszone zrywanie bandaży, odświeżanie bolesnych wspomnień. Łatwiej je zamknąć, odsunąć, przemilczeć. Taszczyć je niczym niewiedza...”

Autorka ze swoją książką ;)
Los nie zawsze bywa łaskawy dla człowieka i płata figla w najmniej spodziewanym momencie – Pani Mandanna pokazuje, że jedna nieprzemyślana decyzja, niewłaściwy bodziec, może doprowadzić do tragicznych konsekwencji. Bywa, że one odbijają się nie tylko na Nas, ale i na kolejnych pokoleniach, skalanych błędem poprzedników. Emocje, będące ogromnym atutem powieści, potęgują każde wypowiedziane słowo, sprawiając, że czytelnik nie może przestać czytać. Z czasem też staje się częścią historii Dewi – wydawać by się mogło, że jesteśmy w centrum rozgrywających się wydarzeń, a nie jedynie obserwujemy je zza kart powieści.

„Wzloty i upadki tworzą nasz los na tym świecie.”

Autorka z niezwykłą pasją ukazała też najważniejsze uczucie – miłość. „Tygrysie Wzgórza” jest to jednak obraz nie jednego, a kilku odczuć. Przez uchwycenie go w różnych kontekstach Pani Mandanna pokazała czytelnikowi potęgę miłości, a zarazem wyraziła jej kruchość i słabość wobec niesprawiedliwości otaczającego ludzi świata. Autorka pisząc o tym, co łączy dwoje ludzi w prostu sposób pokazała też jak wiele w ludzkim życiu symboli i magii, a zarazem bólu i okrucieństwa, często wyrządzonego wbrew pozorom wcale nie celowo. 

„Kochać cię to jak mieć skrzydła. To tak, jakby wielka, potężna para skrzydeł wyrosła mi na plecach, żebym nie musiała już więcej dotykać ziemi stopami.” 

„Tygrysie Wzgórza” to również wykład na temat przebaczenia. Dewi, doznaje bólu od człowieka, któremu ufała i którego na swój sposób kochała. Nie spodziewała się, że krzywda może jej być kiedykolwiek zadana przez kogoś tak bliskiego. Czuje żal, smutek i przeogromną złość. Takich uczuć doświadczamy i my na co dzień. Jednak czy potrafilibyśmy tak jak Dewi żyć obok tego, który Nas zranił? Czy bylibyśmy w stanie zaakceptować jego nieustającą obecność, mimo że i dlań byłoby to trudne?

„Zostawiamy rany w spokoju. Nasza skóra twardnieje, warstwa po warstwie, aż w końcu pewnego dnia budzimy się i odkrywamy, że staliśmy się nieodwracalnie uodpornieni. Zakorzenieni w zabliźnionej przeszłości, podczas gdy świat poszedł naprzód.”

Moimi ulubionymi fragmentami były opisy wprost z plantacji kawy. Dzięki nim wszystkie smaki, niezależnie czy chodzi o kawę, którą akurat piłam czy ciasto, która jadłam podczas lektury. Zrozumiałam bowiem, że wszystko gdzieś ma swój początek. Każda paczka kawy to tysiące zmielonych ziarenek, które wcześniej zebrały ludzkie dłonie. Myślę, że niewiele ludzi tak naprawdę zastanawia się nad tym, że nasze istnienie jest możliwe dzięki wzajemnej pomocy drugiemu człowiekowi. Gdyby nie współpraca dwóch osób nie moglibyśmy stąpać po szarym chodniku, czy po prostu – zjeść kawałek chleba, wypić kawę. Pani Sarita pokazała Nam więc to, co najpiękniejsze. Może nie zrobiła tego bezpośrednio, a pozwoliła zastanowić się czytelnikowi nad tym, skąd pochodzą niezbędne dla niego przymioty materialne i jak ważny powinien być dla Nas drugi człowiek. 

„- Każde... każde z nas ma swój przydział smutku i szczęścia.”
Z wielkim entuzjazmem czytałam też rozdziały, w których były opisane obrządki religijne. Przyznam, że opisy zawarte w książce pozwoliły mi nie tylko poznać hinduistyczny świat, ale też stały się świetnym punktem wyjścia do realizowanego projektu z religii. Pani Mandanna stworzyła obraz dla teorii, której możemy naczytać się w albumach czy przewodnikach związanych z religią. W połączeniu z opisami malowniczych okolic, w których rozgrywała się akcja, wszystko to sprawiało, że momentami czułam się, jakbym sama znajdowała się tam lub choćby oglądała historię Dewi na dużym ekranie.

Podsumowując, muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się aż tyle po tej książce. Z pozoru zwykła, opisująca losy konkretnej rodziny publikacja, stała się dla mnie lekcją prawdziwej miłości, poświęcenia, a przede wszystkim tradycji hinduistycznej. Całym sercem chciałabym polecić tą lekturę nie tylko tym, których fascynują religie czy rejony mniej znane, ale także osobą żądnym emocji kipiących z każdą kolejną, przewracaną stroną. Gwarantuję też, że zmysły będą potęgować pozytywne wrażenia, jeśli tylko podczas czytania będzie towarzyszyć Wam kubek parującej kawy ;) Polecam! ;)

Audiobooka miałam przyjemność przesłuchać dzięki uprzejmości platformy internetowej Audeo, za co ogromnie dziękuję ;)

------
Powroty bywają ciężkie. Mnie jednak nastrajają bieszczadzkie wspomnienie widoków zapierających dech w piersiach i chwil z niesamowitymi ludźmi ;)

sobota, 21 sierpnia 2010

[28] Zina Rohan „Córka oficera”

Wyd. Otwarte
Kraków 2010, 536 str.
Ocena: 10/10 Perełka

O czym:

Marta od dziecka marzyła, by zostać żołnierzem, jak jej ojciec. Wybuch wojny sprawia, że dziewczyna musi wykazać się odwagą godną córki polskiego oficera, i zmusza ją do wieloletniej tułaczki: od polskiego Wilna, przez syberyjskie łagry i bezdroża sowieckiej Rosji, aż do egzotycznej Persji. Wojenna zawierucha poddaje próbie patriotyzm i dumę Marty. Los przynosi jej wielką miłość. Jednak serce dziewczyny rozdarte jest między młodym polskim żołnierzem a charyzmatycznym perskim lekarzem.

Moje zdanie:

Choć książkę przeczytałam już w czwartek, musiałam ochłonąć zanim napisałam recenzję. Egzemplarz ten kupiłam za niewielką cenę - bo zaledwie 9,90 zł . Mogę teraz, po jej przeczytaniu śmiało stwierdzić, że jest warta o wiele więcej . Tak samo jak druga książka, którą kupiłam wraz z tą („Listy miłości”) , jest książką wojenną . Opowiada o losach i wojennej tułaczce Marty. Porywająca opowieść o wojnie, miłości i wierności własnym ideałom, napisana z prawdziwie epickim rozmachem. Życie daje tej młodej kobiecie trudną lekcję pokory i uświadamia, że pochopne decyzje mogą w dramatyczny sposób wpłynąć nie tylko na nas, ale i na tych, których kochamy. 

Książka, ta wywarła na mnie ogromne wrażenie. Od samego początku strasznie mnie wciągnęła i nie mogłam się opanować pochłaniając coraz to więcej rozdziałów. „Córkę oficera” przeczytałam z przyjemnością i bez poczucia straconego czasu. Autorce bardzo sprawnie udało się uciec od chwytów na skalę masową stosowanych przez twórców popularnych „harlequinów”.  

Powieść jest pisana lekkim językiem, który pozwala wpaść czytelnikowi w regularny rytm. Choć, w książce przewija się wiele wątków i niektórzy mogliby uznać ją za gmatwaninę, jej lektura mija wspaniale i zaskakująco szybko. Dzieło to także wspaniały opis tułaczki poznańskiej harcerki przez Ukrainę, Syberyjskie łagry, Iran, powojenną Polskę. Poznajemy historię jej rodziny, jak i odczucia ludzi przeżywających wojnę. Powiązanie wątków historycznych, biograficznych i miłosnych na najwyższym poziomie. Część o zesłaniu Marty jest wzruszająca i porywa serce czytelnika.. 

Nie sposób nie polubić nieco opryskliwego, ale troskliwego Pawła Kuźmicza. Początkowo, postać ta wydawała mi się dziwna i nie zbyt ją polubiłam. Jednak, gdy okazał serce dziewczyną, zaczął z nimi rozmawiać po polsku i wyjawił swoją historię życia Marcie, uznałam go za wartościowego bohatera, którego na swej trudnej drodze spotkała dziewczyna. Bardzo wzruszył mnie jego dar dla Marty – łyżka z wyrytym napisem : WŁASNOŚĆ DOWÓDCY. Choć ich częste wymiany zdań podczas pracy i docinki Pawła mogłyby się wydawać dziwne, przywykłam do zwrotu DOWÓDCA. Dlatego gdy tylko przeczytałam o tym darze, ze strony rosyjskiego żołnierza, wiedziałam, że strata tej osoby, jest jedną z kłód padających pod nogi bohaterki. 

Wydaje się, że autorka dokładnie przemyślała fabułę, jak i charakterystykę bohaterów, od tych kluczowych, aż po występujących jedynie w epizodach. Istotnym również jest fakt, iż postaci pojawiające się na kartach jej powieści nie są tylko kolejnymi papierowymi, bezosobowymi figurkami rzuconymi między akapity. Są barwni, ciekawi, żywi. Jedną z takich właśnie postaci, która szczególnie zdobyła moją sympatię był Antoni. Po pierwsze polubiłam tego bohatera nie tylko za jego wesołkowaty i mocny charakter, ale także dlatego, że przypominał mi mojego ulubionego aktora Antoniego Pawlickiego. Podobnie jak on grając w serialu „Czas honoru” postać Jana Markiewicza zawsze mimo trudnej sytuacji, starał się rozweselić każdego. Pokochał Martę mimo jej uporczywego charakteru i lubił się z nią droczyć. Dziwnym zbiegiem okoliczności, „książkowy” Antoni tak jak Jan Markiewicz był zegarmistrzem. Bohater ten zyskał u mnie kila punktów, gdy mimo wielkiej miłości jaką darzył Martę, umiał się z nią rozstać by nie skrzywdzić kochanej przez nich obojga przyjaciółki i żony- Ani. Drugą taką postacią, a zarazem najrozsądniejszą i najtwardszą kobietą z jaką się spotkałam w literaturze była Babcia Ani- Pani Benka. Ją także ogromnie polubiłam. Spodobał mi się jej sposób bycia, zachowanie i charyzma, którą posiadała mimo niemłodego wieku. Utkwiły mi w pamięci przemyślenia  pani Benki, która w pewnym sensie ceniła czas sprzędziony w łagrach rosyjskich, gdyż w tamtym życiu miała jakiś cel – marzyła o lepszych warunkach bytu, swobodzie, jedzeniu, wolnej Polsce, a ojczyzna którą zastała po wojnie daleka była od tego wszystkiego.

Autorka dość wiernie ukazała rzeczywistość PRL-owskiej Polski. Wzruszyła mnie historia bohaterki, której życie w dużej mierze ukierunkowali inni ludzie, ojciec-oficer, faszyści, komuniści, alianci, przyjaciele, a w końcu ona sama. I choć w efekcie znowu musi walczyć aby przetrwać, odnaleźć swoje nowe miejsce na ziemi, to pociechą dla niej jest to, iż ma cel. 
Jak dla mnie jedna z lepszych, które czytałam w ostatnim czasie. Dla mnie to piękna historia dziewczyny, która podczas zawieruchy historycznej sama stara się uporać ze sobą, swymi uczuciami, życiem i wszystkimi trudnościami, która wiele nie rozumie a charakter jej sprawia, że nie jest jej łatwiej. Tak, o miłości jest  powieść. O miłości, która poświęciła się, by nie zranić kochanej osoby. Ale nie tylko. To także powieść o trwaniu, o wierze w lepsze jutro, o solidarności, i o walce z przeciwnościami. O rozłące i samotności, i o mierzeniu się z kolejnymi stratami bliskich. Powieść o trudnych wyborach, o tym, jak skomplikować życie może jedna błędna decyzja, jeden pochopnie wyciągnięty wniosek i urażona duma.

 „ Córkę oficera” mogę więc śmiało zaliczyć do właśnie do takich dobrych, porządnie napisanych książek o lekcjach, które nieustannie daje nam życie. Bardzo spodobało mi się zakończenie. Początkowo wydawało mi się, że książka jest tak jakby trochę nie dokończona, jednak stwierdziłam, że zakończenie jest dobre, bo pozwala czytelnikowi snuć domysły, co mogło się wydarzyć później. Książkę mogę, więc polecić śmiało każdemu, nie tylko ludziom, którzy sami chcieliby dopisać sobie w głowie jej zakończenie, ale także osobom pragnącym przeżyć, przy czytaniu wzruszenie, ale także skruchę na cierpienie innych.

Ulubione cytaty :

" Czy można winić kogoś, po pierwsze, za to, że ma szczęście, a po drugie - że ma słabość do luksusu? Czy stałyby się lepszymi ludźmi, gdyby przegłodzić je rozmyślnie, jak to zrobiono z Polakami, albo gdyby żyły w ubóstwie przez ogólne zaniedbania, jak ci znad rowu z brudną wodą? Cierpienie nie czyni cię szlachetnym, pomyślała. Jedynie nieszczęśliwym."

„(..)Żeby się cieszyć, trzeba żyć (..)