Drugi
z wakacyjnych miesięcy minął jeszcze szybciej, niż pierwszy z
nich. Ku mojemu ubolewaniu (już po jego zakończeniu) również nie
był zbyt obfity czytelniczo i nie wszystkie plany zarówno te
literackie, jak i prywatne, urzeczywistniły się. Jednak duża dawka
pozytywnych myśli zafundowana przez znajomych i przyjaciół,
pozwala mi patrzeć w przyszłość w miarę optymistycznie jak na
mnie ;)
Spoglądając
na półki z trwogą w głosie mogę niestety powiedzieć, że
przeczytałam zaledwie 3 książki, z czego zaledwie jedną, czytałam po raz
pierwszy. Dwie pozostałe, prócz „Samego szczęścia”
postanowiłam odświeżyć z dwóch powodów. „Wesele” powróciło
przed moje oczy z racji zbliżającego się roku szkolnego, a
„Przepis na torcik..” miał być dawką pozytywnej energii i
niejako motywacją do systematycznego pisania recenzji i tworzenia.
Książka Pani Agnieszki przyniosła pozytywne skutki, bo czerwony
notatnik zapełnił się kilkoma opowiadaniami, szkicami i nie tylko.
Jednak moje czytanie nie ograniczyło się jedynie do tych trzech
publikacji. Poza nimi oddawałam się również lekturze kilku
pozycji, których nie udało mi się ukończyć w sierpniu. Wśród
nich znalazł się już wymęczony egzemplarz „Ogrodu Afrodyty”,
książka Marcina Wolskiego „Prezydent von Dyzma” oraz lektura
szkolna - „Ludzie Bezdomni”. Jedna z nich czeka już w kolejce do
recenzji, a pozostałe liczę skończyć w tym tygodniu.
Mimo sierpniowych
zmian graficznych na blogu, znów zaliczyłam przerwę w
recenzowaniu, a ilość przeczytanych lektur rośnie. Jeszcze w tym
tygodniu będziecie mogli przeczytać recenzję „Torsji” Łukasza
A. Zaranka, którą to książkę czytałam jeszcze przed jej
premierą. Po kilku miesiącach zastanawiam się czy nie oceniłam
jej zbyt srogo – będziecie musieli więc sami sprawdzić „smak”
prozy mieszkańca mojego powiatu ;) Prócz publikacji Łukasza we
wrześniu przeczytacie o „Samym szczęściu”, którego początek,
zupełnie nie zapowiadał ostatnich scen powieści; „Stadionie
Wrocław” - piłkarskim smaczku, o którym miałam pisać już w
sierpniu; a także o „Ogrodzie Afrodyty”, która to lektura, choć
przyjemna w czytaniu, była dla mnie lekcją motywacji i trudu
pokonywania własnych słabości ;) Ruszamy więc do pracy, bo także matura co raz bliżej... :)
Gratuluję Ci kolejnego miesiąca na blogu, a co do matury to juz teraz życzę owocnej pracy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie - bloga uzupełniam o vlogi :)
Ja za trzy lata mam maturę, na szczęście, powodzenia oczywiście!:) Raz tak miałem, że po opublikowaniu tekstu zacząłem żałował, że jednak przeholowałem, bo chyba nie była ta książka taka zła, ale cóż.
OdpowiedzUsuńMatura to bzdura ;)
OdpowiedzUsuń