Warszawa
2013, 304 str.
Ocena:
10/10 Perełka
Wiele razy słyszałam już głosy, że „starszy usuwa się nowo narodzonemu, by ten mógł zasmakować życia”. To po nim często odziedzicza cechy, nawet imię. Jednak takie odejście jest niezwykle trudne dla rodziny, bo przecież pożegnaliśmy ukochaną osobę, witając jednocześnie narodzone dziecko i wkraczając w nowy okres w życiu. Jak poradzić sobie bez osoby, która była nie tylko bardzo ważna, ale i dała nowe życie? A może – jak właściwie postępować, kiedy z nieba spogląda na nas ON(A)?
O
Pani Magdalenie słyszałam wiele dobrego w środowisku blogowym.
Wielką rolę w poznawaniu tej autorki odegrało ABC Sabinki, dzięki
której poznałam przemiłą kobietę i bardzo wiele spodziewałam
się po jej literaturze. Pani Witkiewicz mieszka w Gdańsku (pałam
co raz większą sympatią do tego miasta – może za sprawą Joanki
i jej przyjaciół, a może przepięknego stadionu, który chciałabym
zobaczyć na żywo?). Ta pełnoetatowa matka i żona dzieli
mieszkanie nie tylko z rodziną, ale i kotem. Na dodatek Pani
Magdalena jest współwłaścicielką firmy marketingowej Efekt
Motyla, no i oczywiście – pisarką. Spod jej pióra wyszły już
cztery publikacje dla kobiet: „Milaczek”, „Panny roztropne”,
„Opowieść niewiernej”, „Ballada o ciotce Matyldzie” oraz
jedną książkę dla dzieci „Lilka i spółka” oraz kilkanaście
wierszyków. Każdej powieści towarzyszy nie tylko humor, ale
również dzięki Pani Witkiewicz czytelnicy mogą zagłębiać się
w niesamowite opowieści pełne barwnych bohaterów.
Cała
historia rozpoczyna się dlatego, że ciotka Matylda postanawia
umrzeć... Joanka, której trudno pogodzić się ze stratą kobiety,
która zrobiła dla niej tyle dobrego w życiu, może jednak liczyć
na pomoc nieznanych przyjaciół, kiedy zaczyna się dla niej
wyzwanie zwane „Macierzyństwem”. Spadek, małżeński kryzys,
dziecko – choć problemów i obowiązków jest bez liku, Joanka z
pomocą życzliwych jej osób próbuje wyjść na prostą. Oluś i
Przemcio – dwóch barczystych mężczyzn, którzy zdobyli sympatię
Pani starszej, stają się jej bliżsi, niż własny mąż. A na
dodatek ciotka Matylda, która co dzień spogląda na uwielbianą
Joankę... Jak zapisano na okładce „Historia o przyjaźni, która
przychodzi niespodziewanie, i miłości, której trzeba się uczyć
na nowo.” ;)
Pani Magdalena Witkiewicz |
„
Być
dobrym człowiekiem, Joanko, wcale nie jest tak trudno –
powiedziała kiedyś ciotka Matylda. - Czasem po prostu wystarczy się
uśmiechnąć, gdy przechodzisz obok kogoś smutnego. Wiesz, być
dobrym, to po prostu mieć oczy i uczy otwarte. Na cały świat. A
przede wszystkim najbliższych.”
Gdy
zaczynałam czytać najnowszą powieść Pani Witkiewicz spodziewałam
się bardzo wiele po tak wychwalanej prozie. Chciałam odnaleźć w
opowieści o Joance życiową mądrość, wskazówki do szczęśliwego
bytowania. Po opisie spodziewałam się również porywającego
motywu przyjaźni opisywanego z taką lekkością, a zarazem głębią,
jak to bywa w życiu. I oczywiście nie mogło się też obyć bez
śmiechu czy wzruszeń. To co otrzymałam w zamian za moje wygórowane
oczekiwania...
…
było
niezwykłą przygodą, której po prostu nie chciałam kończyć,
choć z każdą kolejną stroną, rosła ciekawość, co może
stanowić zakończenie powieści. Co mam powiedzieć? Po prostu
potrzebowałam tej książki. Teraz, kiedy jestem już po lekturze,
nie wyobrażam sobie, że mogłabym jej prędzej czy później nie
przeczytać w ogóle. Powieść Pani Magdaleny dała mi nadzieję i w
końcu pomogła uwierzyć, że jeśli czegoś bardzo pragniemy, jeśli
w to wierzymy, każde marzenie się spełni – taką zasadę
wyznawali bohaterowie wykreowani przez pisarkę. Dawka pozytywnej
energii, wiary we własne cele, ciepło i humor. A czym dokładnie
mnie zachwyciła „Ballada o ciotce Matyldzie”?
„Trzeba
marzyć! Joanko, przecież wszystko zaczyna się od marzeń. Człowiek
chciał się przemieszczać – wymyślił koło, potem chciał latać
jak ptak – i mamy samolot. Trzeba marzyć i nie wolno się
ograniczać!”
Można
by pomyśleć, że w opowieści, która zaczyna się śmiercią i
wiążącą się z tym samotnością, nie ma miejsca na humor i
optymizm. Jednak już z pierwszymi stronami, a co za tym idzie
charakterystycznymi postaciami, Pani Magdalena pokazuje czytelnikowi,
że wszystko, co dzieje się w naszym życiu jest po coś. Nic nie
dzieje się bez przyczyny, nawet z pozoru najdrobniejsze rzeczy.
Pisarka, tworząc historię Joanki przekazuje, iż każdy koniec,
może stać się początkiem czegoś większego, piękniejszego, a
przede wszystkim wywołującego uśmiech na twarzy ;)
„-
Ciociu, ale to przecież smutne, że kogoś nie ma Że ktoś odszedł
na zawsze. To normalne, że się tęskni.
-
Eee, kochana, jak to odszedł? Po prostu się zdematerializował.
Innymi słowy stara skóra mu się zużyła i musiał wykombinować
coś nowego.”
Niezwykle
ważnym przekazem „Ballady o ciotce Matyldzie” jest to, że
poprzez pozycje Pani Magdalena chciała przypomnieć wielu ludziom,
że śmierć nie jest końcem, a częścią ludzkiej wędrówki. Są
środowiska, w których odejście bliskich manifestuje się radością.
W kulturze chrześcijańskiej, choć wierzymy w zmartwychwstanie,
opłakujemy odchodzących zmarłych, trudno Nam pożegnać ich. W
swojej powieści Pani Witkiewicz pokazuje dojrzałość i empatię
poprzez zachowania bohaterów. Przypomina Nam, że kochająca nas
osoba nadal czuwa, ale już spoglądając z nieba.
„Nie
jestem sama – powtórzyła sobie z uporem – Matylda jest blisko.
I
tylko ona wiedziała, czy chodzi jej o córkę, czy o patrzącą na
nią z góry, z lekka zatroskaną ciotkę.”
Prócz
śmierci Autorka świetnie ukazała również przyjaźń. Pokazała
czytelnikowi, że nie jest to relacja, w której trzeba mieć te
samego poglądy, charaktery, zajęcie, ale po prostu należy być
oparciem i opoką dla drugiego człowieka, kiedy będzie potrzebował
pomocnej dłoni. Rozmowa, ciepłe sowo czy po prostu uśmiech – to
to, co każdy może podarować bezinteresownie drugiej osobie. W
przyjaźni nie jest ważne to, co materialne, a raczej to co duchowe.
I to właśnie jest w niej najpiękniejsze ;) To piękno udało się
uchwycić pisarce na kartach powieści z serii Babie lato, który to
cykl muszę przeczytać (i najlepiej zgromadzić) w całości.
„Życie
jest piękne i trzeba je przeżyć w taki sposób, żeby się nim
pozytywnie zmęczyć. A wtedy już można spokojnie i leniwie
przypatrywać się wszystkiemu z wysoka. Prawda Tadku? - powiedziała
do męża, przytulając kotkę, która właśnie wskoczyła jej na
kolana.”
Myślę,
że największym atutem najnowszej publikacji Pani Magdaleny byli
niezwykle barwni bohaterowie. Moje serce zdobyli oczywiście bracia –
Przemcio i Oluś, którzy okazali się prawdziwymi przyjaciółmi i
strasznie pozytywnymi ludźmi. Charakterystyczna wesołkowatość
barczystych mężczyzn i ich profesja z pewnością mogą pokazywać,
że nie zawsze wszystko jest takim, na jakie wygląda. Pani
Witkiewicz poprzez te dwie postaci pokazuje, że w życiu nie
powinniśmy się kierować stereotypami. Choć początkowo
denerwowało mnie to, że Pani Magdalena nazywała ich zdrobniale, z
czasem przywykłam do tego i te dwie nazwy za każdym razem
powodowały uśmiech na twarzy. Moje radość za to powodowały
entuzjazm innych, z racji, że bardzo często czytałam w komunikacji
miejskiej czy na przystanku autobusowym ;)
Czytając... |
„Siłownia
to nie wszystko. Tam nie uczą, jak kochać. Nie ma ćwiczeń na
serce, a warto by je wzmocnić (…)”
Lekki
styl pisania, humor i optymizm wypływające z kolejno stawianych
słów, sprawiają, że książkę czyta się nie tylko z
przyjemnością, ale przede wszystkim – niczym z prędkością
światła, nie zwracając uwagi na mijający czas i otaczającą
rzeczywistość. Z książką Pani Magdaleny pozostawiamy wszystko za
sobą, nie myślimy o problemach, smutkach, a raczej dostrzegamy, że
wszystko może zmierzać w innym kierunku, jeśli tylko będziemy
tego bardzo chcieli i dołożymy cegiełkę opisaną słowem wysiłek.
„Joanna
pchała wózek. Nawet dość rytmicznie. I nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie to, że był to wózek ze sklepu spożywczego,
załadowany zakupami.”
Podsumowując,
muszę przyznać, że „Ballada o ciotce Matyldzie” to nie tylko
idealna książka, kiedy potrzebujemy wytchnienia od codzienności,
dawki pozytywnej energii czy po prostu nadziei na lepsze jutro, ale
także dla tych, którzy zdążając ku swoim marzeniom, mają
momenty zawahania. To powieść kobieca, która spopod tysięcy
innych wyróżnia się dojrzałością i mądrością życiową jej
twórczyni. Jedyne czego mogę żałować po lekturze to to, że nie
opowiedziałam Wam o niej, kiedy jeszcze wręcz kipiały we mnie
emocje ;) Szczerze polecam!
Książkę
miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości portalu
Sztukater i
wydawnictwu
Nasza Księgarnia,
za co serdecznie dziękuję ;)
Chyba tylko ja jej nie przeczytałam, a mam ogromną ochotę ;) Brzmi naprawdę ciekawie, miło, zabawnie. Nie czytałam jeszcze żadnej opinii poniżej dobrej oceny!
OdpowiedzUsuńCudowna powieść. Podpisuje się pod twoją recenzją w 100%.
OdpowiedzUsuńPozytywna energia zawsze się przyda;) Bardzo zachwalasz...teraz i ja będę miała duże oczekiwania wobec tej powieści;)
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji nie sposób nie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńAle wspaniała ocena. Muszę po nią sięgnąć
OdpowiedzUsuń"babie lato" już kilka miesięcy temu pozytywnie mnie zaskoczyło. bardzo wdzięczna seria, na tygodniach biorę się za powieść pani Ignaciak :)
OdpowiedzUsuńmam wrażenie że czytałam, ale nie wiele swoich wrażeń pamiętam o niej
OdpowiedzUsuń