Kraków
2011, 220 str.
Ocena:
10/10 Perełka
To
nie wzrost, czy postura odzwierciedlają wielkość człowieka –
jego siłę ducha, pozytywne usposobienie czy po prostu talent. Nie
raz ta niewątpliwa zdolność wcielania się we wszelakie postaci
przychodzi z czasem, po latach ciężkiej pracy, a czasami, jak to
jest w przypadku „bohatera” czytanej przeze mnie książki, to po
prostu dar od Boga. Ale jak pokonać pewne bariery, spełniać
marzenia – te mniejsze i te większe, a także cieszyć się życiem
każdego dnia? O tym właśnie opowiada Nam Pan Artur Barciś, przez
wielu kojarzony z Norkiem (niestety, a może wcale nie) w rozmowie
„rzece” z Panią Marzanną Graff.
„(...)
aktorstwo to nie jest coś, czego można się ot, tak nauczyć. To
jest dar, z którym człowiek się rodzi. Można to oczywiście
spaskudzić, zmarnować, rozmienić na drobne albo szlifować.
Jednak, żeby coś z tym zrobić, trzeba najpierw to mieć, czuć w
sobie.”
On
– Artur Barciś – mały, wielki człowiek, który przyszedł na
świat w
1956 roku w miejscowości Kokawa pod Częstochową. Od urodzenia
chłopiec niewielkiej postury, już od najmłodszych lat wyróżniał
się wśród swoich rówieśników- już w zerówce z zapałem
opowiadał bajki swoim koleżanką i kolegom, którzy siedzieli
zgromadzeni wokół niego. Pierwsze recytowane wiersze, aż w końcu
niewątpliwe uznanie wiążące się z Ogólnopolskim Konkursem
Recytatorskim i „Fortepianem Chopina” (który to wiersz osobiście
bardzo lubię ;]). Pierwsze filmy w roli statysty, teatr,
poważniejsze produkcje... Aż do dziś, kiedy jest rozpoznawalny
wśród niemal wszystkich Polaków...
Ona
– Marzanna Graff – osoba, którą aktor zna od lat i z którą
rozmowa nie jest jedynie rozmawianiem z drugim człowiekiem, a
radością z kolejno wypowiadanych słów. A ponadto – pisarka,
autorka wielu tekstów piosenek i scenariuszy teatralnych, a nawet
bajek dla dzieci.
Pani Marzanna Graff |
„Przed
nami leżą rozsypane zdjęcia. Przeglądam je, słucham opowieści,
których dotyczą. Każda historia z fotografii mnie ciekawi. Trzeba
przyznać, że Artur potrafi opowiadać(?) Lubię słuchać, jak
Artur opowiada o innych artystach, słyszę mnóstwo pochwał pod
adresem innych aktorów, reżyserów. niektórych opowiada z takim
zaangażowaniem i ogromną pokorą? Nie każdy potrafi się na to
zdobyć? Po rozmowach z nim i ja mam tę pewność, że powinniśmy
też dostrzec i docenić ludzi, którzy pomagają nam na tej drodze.”
Przemiła
atmosfera, silna relacja osób rozmawiających – momentami czułam
się, jakbym razem z Panią Marzanną i Panem Arturem siedziała w
kuchni i przysłuchiwała się konwersacji, chwytając pojawiające
się na dębowym stole, zaraz obok kubka gorącej, parującej
herbaty, zdjęcia młodego aktora. Nie ma tu sztywności i
niepotrzebnych napięć, dzięki czemu czytelnik nie zdaje sobie
nawet sprawy, że czyta biografię, a wydaje mu się wręcz
(przynajmniej mi), że jeden z najbardziej uzdolnionych polskich
aktorów, siedzi obok Nas. Najpiękniejsze jest jednak to, że żadne
zdanie nie jest tu zbędne, a wręcz przeciwnie – powoduję lawinę
pytań w głowie czytającego, na które odpowiedź za każdym razem
uzyskuje w kolejnej frazie. Na dodatek z każdego wypowiadanego
słowa, zarówno przez Panią Marzannę, jak i samego bohatera
książki, płynie mnóstwo pozytywnej energii, a momentami nawet
humoru. A kiedy Pan Artur zboczy z tematu... Aż żal było do istoty
pytania, kiedy ten człowiek miał tyle do powiedzenia ;)
Wiele
radości sprawiła mi opowieść, w której Aktor opowiadał o tym,
co działo się za młody, kiedy czytał. Uśmiech od razu pojawiał
się na mojej twarzy, bo i ze mną tak jest, że po prostu wyłączam
się i to, co dzieje się wokół mnie, przemija niezauważalnie.
Dobrze, że nie hodujemy żadnych zwierząt pastwiskowych, bo z
pewnością podzieliły by losy tych, wypasanych przez Pana Artura.
„(...)
oczywiście do pasania krów brałem książkę. I jak wchodziłem w
ten magiczny świat, to krowy szły, gdzie chciały. A ja czytałem i
nie widziałem w ogóle, co się dzieje, mnie tam nie było. Zamiast
pilnować krów, przechodziłem w inny wymiar. Do dziś tak mam, gdy
się zaczytam. Żona mówi, że się „zawieszam”. Jak komputer.
Ma racje.”
Padający cień, nie tylko na dębową powierzchnię... |
„Rozmowy
bez retuszu” były dla mnie też lekcją prawdziwego teatru, z
którym w XXI wieku mamy co raz mniejszą styczność, mimo
oferowanej jego dostępności. Dlatego momenty, w których Pan Artur
opowiadał o przygotowaniach do kolejnych spektaklów, trudnością
wcielenia się w niektóre role (np. kobiety), a nawet o szczegółach
wystawiania poszczególnych inscenizacji, w których trema wymagała
dodania sobie odrobinki „odwagi”. Szkoda, że we współczesnym
świecie tak mało osób, które tak PIĘKNIE opowiadają o pasji,
jaką jest dla Pana Barcisia teatr.
„Teatr
ma sens tylko wtedy, kiedy jest widz.”
Wiele
emocji dostarczyło mi oczywiście odkrywanie na nowo człowieka,
którego polubiłam za Norka, a potem jeszcze bardziej Czerepacha. I
muszę podkreślić, że choć Pan Artur nie lubi być utożsamiany z
Tadzikiem z „Miodowych lat” (skądinąd ciekawostką jest, że
ten serial był nagrywany na żywo, w teatrze), to właśnie dzięki
tej roli poznało go szersze grono widzów. I nie chodzi tu tylko o
wzrastającą popularność, ale przede wszystkim o to, że dzięki
temu serialowi wiele osób postanowiło obejrzeć inne produkcje, w
których choć w najmniejszym stopniu pojawił się Pan Barciś,
poznając DZIEŁA, które musiałby po prostu obejrzeć każdy. I
dlatego moim zdaniem rola, którą aktor lubi nieco mniej, pozwoliła
dostrzec jego talent, a także wiele niesamowitych filmów dużej
liczbie Polaków.
„ (…)
Zgodziłem się i tak zacząłem grać Czerepacha. Dla niektórych
ciągle byłem jeszcze Norkiem... Pamiętam, jak jakiś podpity facet
mi wygarnął: `Norek, ale się z ciebie szuja zrobiła`... Ale dla
większości byłem już kimś zupełnie innym.”
Kiedy czytałam, Pan Artur spoglądał wprost z okładki ;) |
Kwintesencją
rozmów, nad którymi wręcz rozpływałam się niezależnie od
miejsca czytania i reakcji otaczających mnie osób, był ostatni
rozdział książki – bajka pisana piórem Pana Artura. Ogromna
świadomość operowania słowem, a także umiejętność dawkowania
czytelnikowi kolejnych wrażeń. Choć nie była to typowa historia,
a raczej opowiastka dla dorosłych, z zapałem zagłębiałam się w
jej kolejne wersu, nie mogąc doczekać się rozwiązania. A kiedy je
przeczytałam... dech mi zaparło z wrażenia. Zdecydowanie
chciałabym pogratulować Panu Arturowi i nie mogę się doczekać,
kiedy będziemy mogli przeczytać więcej jego utworów!
Podsumowując,
muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak dobrej biografii, która
z każdą stroną wydawała się nie książką, a usłyszaną
rozmową. Na pewno nie zapomnę masy wzruszeń i emocji
towarzyszących mi podczas lektury, a przede wszystkim – dawki
pozytywnej energii i wiary w spełnienie się w pełni w mojej pasji,
którą przyniosły mi „Rozmowy bez retuszu”. Szczerze polecając
lekturę tej książki każdemu, chciałabym jednocześnie
podziękować Pani Marzannie i Panu Arturowi za nią ;)
Książkę
miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa
M,
za co serdecznie dziękuję ;)
Zgadzam się w całej rozciągłości - to naprawdę przepiękna, bogata, dobrze opowiedziana historia. Miałam podobne wrażenie, że siedzę z nimi przy jednym stole i biorę udział w tej jakże inspirującej konwersacji :)
OdpowiedzUsuńGenialne doświadczenie, nieprawdaż? ;)
UsuńNie lubię czytać biografii, gdyż nie odczuwam zainteresowania czyimś życiem osobistym/zawodowym ,ale w przypadku powyższej książki zrobię wyjątek, ponieważ bardzo lubię i szanuje Artura Barcisia, jako wspaniałego człowieka i utalentowanego aktora, dlatego z ogromną ciekawością dowiem się, co zawiera jego publikacja.
OdpowiedzUsuńCyrysiu, moim zdaniem ta książka ni jak się ima do stuprocentowej biografii. Myślę, że to zasługa, iż poznajemy Pana Artura jako wspaniałego rozmówcę, albo po prostu człowieka, który tak jak my przeżywał gorsze i lepsze chwile ;)
UsuńWspaniała książka, prawda? :) Tez ją mile wspominam. :)
OdpowiedzUsuńJuż wiele dobrych i zachwalających słów słyszałam o tej pozycji i na pewno kiedyś ją przeczytam, bo mam na nią ogromną ochotę!
OdpowiedzUsuńA ja mam do książek biograficznych wielką słabość. Zdarzało się, że kupowałem nawet te o ludziach, których nawet nie znam - gdy trafiłem na wyprzedaży :-D Chętnie kiedyś przeczytam, zwłaszcza po takiej opinii :-)
OdpowiedzUsuńKupowanie biografii nieznanych osób? Wiesz, zawsze przez to można odkryć kogoś wspaniałego ;D A "Rozmowy bez retuszu" polecam z ręką na sercu ;)
Usuń
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać książki biograficzne, choć nie ukrywam, że nie sięgam po nie często. Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca, także myślę, że prędzej czy później książkę na pewno przeczytam:)
To przykre, że pan Barciś ciągle kojarzony jest wyłącznie z Norkiem. Jako aktora cenię go najbardziej za genialną rolę w Znachorze.
OdpowiedzUsuńSpotkałam już tyle pozytywnych opinii na temat tej książki, że chyba w końcu ją przeczytam :)
Też wydaje mi się to przykre. Choć nie oglądałam "Znachora" ani innych produkcji w jakich wystąpił przed "Miodowymi latami", kiedy usłyszałam o książce od razu pomyślałam o zwrocie związanym z jego nazwiskiem, gdyż znajomy uwielbiał tak mówić ;D Mam nadzieję, że będę mogła poznać bardziej Pana Artura właśnie poprzez wychwalanego "Znachora" ;D
UsuńJak dorwę to na pewno przeczytam. Kunszt artystyczny obydwu jest warty lektury, która na pewno okaże się ucztą literacką.
OdpowiedzUsuń