Spotkania
autorskie to nie lada gratka dla każdego książkoholika. W swoim
dotychczasowym życiu miałam okazję być na paru. Kilka z nich
miało miejsce za „mojego blogowego życia”, jednak z braku czasu
potraktowałam je trochę po macoszemu. W kwietniu 2013 wspominałam
jedynie spotkanie w ramach Wiosennego Pikniku z Książką w
pobliskiej bibliotece. Postanowiłam więc wrócić pamięcią i
przejrzeć notatki (chyba tylko ja zabieram na takie wydarzenie notatnik) i opowiedzieć Wam o marcowym spotkaniu z niezwykłą gdańszczanką w ramach nowego cyklu: Meme na Salonach.
22
marca, w tydzień po akcji „PrzyTARGaj KSIĄŻKI” na poznańskim
Zamku, a w dzień meczu Lech Poznań - Lechia Gdańsk (podróżowałam nawet z kibicami przeciwnej drużyny) postanowiłam wybrać się na spotkanie z autorką, nad której
„Balladą o ciotce Matyldzie” wręcz rozpływałam się. Choć
podróż wymagała ode mnie zmysłu logistycznego (tramwaje i tak
mnie „pokonały”), nie wahałam się ani chwili. Nawet kiedy
dotarłam do Galerii Malta dwie godziny przed czasem, nie mając
żadnych innych spraw w pobliżu w zanadrzu.
Byłam
pierwszą osobą, która pojawiła się na spotkaniu „na obcej
ziemi”, jakim to zwrotem określiła Pani Magda spotkanie w
Poznaniu. Ten optymistyczny akcent i ogromny uśmiech zapowiadał
ciekawe popołudnie. Do rozpoczęcia zebrało się jeszcze kilka
osób, inni dołączyli do nas w trakcie. Znalazły się także
osoby, które przypadkowo trafiły na spotkanie i przysłuchując się
pełnej pozytywnych emocji kobiecie, z zaciekawieniem podeszły
bliżej.
Książka z autografem i zdjęcie z Panią Magdą |
Podczas wydarzenia toczyły się oczywiście rozmowy o „Pensjonacie marzeń”
i „Szkole Żon”, o których wtedy za dużego pojęcia nie miałam. Autorka opowiadała o pisaniu pierwszego w swojej karierze erotyku i o tym,
że tworząc taką pozycję „wszystko wolno, nawet w ciążę można
zajść”. Pani Magda wspominała także o tworzeniu książki,
niezbędnej systematyczności w pisaniu i zaciekawieniu czytelnika już w
pierwszych pięćdziesięciu stronach. Było trochę o jej pierwszej
pozycji i drodze do sukcesu, a także powieściach, które przyjdzie jej w najbliższym czasie ukończyć, napisać, wydać. Pani Witkiewicz mówiła również o tłumaczeniu jej książek, czyli o tym jak jej "dzieci" ruszyły w świat. Nie zabrakło też dawki śmiechu przy
opowiadanych przez pisarkę historyjkach, które na długo pozostaną w miej pamięci.
Dawno
nie wyszłam tak zadowolona z księgarni, bo właśnie w Matrasie
odbywało się spotkanie. Nie zabrakło oczywiście książki opatrzonej autografem i schowanej do torby oraz zdjęcia z autorką (na którym skądinąd wyszłam dość niemrawo). Po fakcie dochodzę do wniosku, że w
odczuciu Pań z wydawnictwa, samej Autorki czy innych osób będących
na spotkaniu musiałam wyglądać dość dziwnie, skrzętnie notując
co po niektóre słowa pisarki. Jednak nie żałuję tego -
„złapałam” kilka ciekawych zdań stanowiących motywację i
poprawiających humor, kiedy tak pochmurny dzień za oknem jak dziś.
Zazdroszczę spotkania. Widać, że przebiegło w bardzo fajnej, serdeczniej atmosferze. Zresztą Magdalena Witkiewicz jest tak ciepłą osobą, że nie mogło być inaczej :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz doświadczyłam spotkania w księgarni (wcześniej uczestniczyłam w spotkaniach w bibliotece) i było tak inaczej, ale mimo wszystko bardzo, bardzo miło :)
UsuńA ja jeszcze nigdy nie byłam na żadnym spotkaniu autorskim, dlatego troszkę ci zazdroszczę :)
UsuńOooo, zazdroszczę!!!! :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że tam pojechałaś i przytaszczyłaś "Szkołę żon" ^_^ W sumie szkoda, że mnie tam nie było, ale ja miałam inną rozrywkę w tym czasie ;)
OdpowiedzUsuńPóki co moim marzeniem jest spotkać osoby z innej branży :P dokłądnie 6 chłopaków z Kalifornii, którzy będą we Wrocławiu w czerwcu - i tu reklama - LINKIN PARK :D
OdpowiedzUsuńNie znam żadnej książki tej pani, ale wydaje się naprawdę przyjemną osobą :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! :))
OdpowiedzUsuńzazdroszczę, bo sama nigdy nie byłam na żadnym spotkaniu autorskim, a Pani Magdalena wydaje się być bardzo miłą osobą :)
OdpowiedzUsuń