czwartek, 21 sierpnia 2014

[155] Katarzyna Meres „Dźwięki wspomnień”


Wyd. Novae Res
Gdynia 2014, 104 str.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra

Miłość, która rozgrywa się niczym utwór grany na fortepianie między dwojgiem ludzi jest tematem zawsze popularnym i pożądanym. Każdy z nas kogoś kochał, kocha, będzie kochał. Nie można rzec – potrzebuje miłości teraz i już, ona przychodzi sama. W najmniej oczekiwanym momencie, jak stara się przekonywać mnie wielu. Uczucie to, niezależnie od wieku, stanu społecznego czy materialnego jest jednak czymś, o co koniecznie trzeba walczyć, jeśli tak podpowiada nam serce, a nie wyłącznie rozsądek. Bo w miłości najważniejsze jest serce.

„Nie wiesz, co masz, dopóki tego nie stracisz.”*

Katarzyna Meres to debiutująca z Novae Res pisarka i blogerka. Wielu z czytelników blogosfery znana jest ze Świata Kasiencjusza, gdzie dziewczyna publikuje swoje recenzje, zdjęcia i nierzadko inne, ciekawe przemyślenia. Kiedy tylko spojrzymy na pełen szczerości uśmiech, możemy w Kasi upatrywać nie tylko niezwykle sympatycznej osoby, ale i kobiety żądnej romantycznej miłości i spełnionych marzeń. To, co jest kwintesencją jej osoby w moim odczuciu, gdy spoglądam na jej bloga, zostało Nam – Czytelnikom zaserwowane w jakże emocjonalnej, choć niezwykle krótkiej publikacji pt. „Dźwięki wspomnień”.

„Pokaż jej piękne życie. I przekaż wszystko, co wiesz. Nikt nie zrobiłby tego lepiej od Ciebie.”*

Niejeden z ludzi stąpających po ziemi, po polskich, jak i zagranicznych gruntach, pisze pamiętnik. Także bohaterki opowiadań młodej pisarki zamykają swoją opowieść w intymnym i bardzo dojrzałym dzienniku. Mimo, że nie piszą wierszem, sprawiają, że słowa wręcz płyną stronami zwartego, ale niesamowicie poetyckiego tekstu. Mają swoje problemy, smutki, ciężary. Są kobietami takimi, jak my wszystkie – potrzebującymi miłości i ciepła. Autorka doprowadza do głosu także mężczyznę, pokazując jak te dwie istoty, zewnętrznie inne, są do siebie podobne.

Od kilku lat sama próbuję swoich sił w pisaniu. Dotychczas moje trzy opowiadania pojawiły się w zbiorach wydawanych razem z Panią Magdaleną Kordel. Od wielu miesiącu marzę o tym, by skończyć opowieść, która będzie w pełni napisana tylko i wyłącznie przeze mnie. Za każdym razem, gdy odkrywam, że ktoś ze znajomych blogerów osiągną tak wielki sukces, jakim jest wydanie pierwszej powieści, patrzę z podziwem i wielką radością licząc, że po jednej, pojawią się kolejne. Moja radość nie znała granic, kiedy dowiedziałam się o „Dźwiękach wspomnień”. Czułam, że w końcu przyjdzie czas, kiedy na zawsze zagoszczą na mojej półce.

Książka Kasi i ciasto mojej siostry - idealne połączenie :)
Po fenomenie „W słusznej sprawie” trudno było mi wybrać lekturę, która będzie mnie w stanie w pełni zadowolić. Długo wahałam się co wybrać, ostatecznie postanowiłam dać szansę pozycji Kasi, która zachwyciła już wielu jej czytelników. Miałam nadzieję, że i u mnie wzbudzi ona równie pozytywne emocje i spędzę z tą krótką opowieścią godzinę, a może więcej pięknych, a także niezapomnianych chwil.

„Nie zapomniałam o Tobie. Ciągle pamiętam Twój głos i Twoje ciepłe dłonie, Dziecko nie zapomina takich rzeczy.”*
 
Początek rysował się niezobowiązująco. Wszystko zaczęło się dość gwałtownie i kiedy zostałam wciągnięta w opowieść nie minęło zbyt wiele czasu, aż dotarłam do jej końca. Niezbyt lubię takie krótkie formy – wydaje mi się zawsze, że nie wszystkie wątki zostają do końca wyczerpane. W przypadku „Dźwięków wspomnień” okazało się jednak, że można w pełni zagospodarować rozrysowane przez siebie wątki, sprawiając, że historia nie straci na wartości w oczach czytelnika przez swoje niewielką objętość.

„Dla obcych osób to wyda się zwykłymi słowami, czymś prostym do napisania, ale miłości nie da się opisać słowami, tak samo jak bólu, żalu i tęsknoty. Wbrew pozorom to ciężkie zadanie.”* 
Opowiadania, które spisała dla swoich czytelników, przesycone są mnogością wielu emocji – radości, czasem bezsilności i złości, nadziei... Przede wszystkim na stronach publikacji odnaleźć możemy kwintesencje uczucia – bezinteresowność miłości została w pełni świadomie i niesamowicie przystępnie ukazana. Młoda pisarka uzmysławia swoim czytelnikom, jak ogromną wartość niesie ze sobą coś, co darujemy drugiemu człowiekowi bez żadnych oczekiwań. Nie chcemy nieziemskich wyznać i zaskakujących czynów. Kasia pokazuje w ten sposób najprawdziwszą prawdę – ludzie nie potrzebują wielkich gestów, a wręcz przeciwnie – zwykłego ludzkiego zainteresowania i ciepła wypływającego wprost z serca.

Wiersz „Dźwięki wspomnień” znajdujący się pomiędzy dwoma opowiadaniami to zbiór najpiękniejszych słów. W tym krótkim tekście ogromnie widać nie tylko dojrzałość Kasi, ale i pełną emocjonalność jej duszy oraz siłę z jaką potrafi kochać drugiego człowieka. Czytałam go kilka razy, za każdym wzruszając się tak samo, a może nawet bardziej. O miłości trudno pisać, a ten wiersz nadaje sensu zarówno zdaniom wypowiedzianym przed jego pojawieniem się, jak i tym, które będziemy czytać zaraz za nim.

„Kto raz prawdziwie dotknie twojego serca, zostanie w nim już na zawsze.”*

W każdym z tekstów autorstwa Katarzyny Meres spotkamy się z licznymi porównaniami. Zabieg ten ma na celu nieco zmaterializować uczucie i stanowi próbę jego opisania. Niektóre z środków stylistycznych, jakie używała pisarka zdecydowanie dziwią i dopiero po chwili widzimy jaśniej, o co tak naprawdę chodziło. Szczególnie spodobał mi się jeden fragment, który odnosił się do pór roku. Zafascynowała mnie tym niecodziennym stwierdzeniem, dodając jeszcze więcej piękna uczuciu rozgrywającemu się między dwoma osobami.

Bardziej malinowo i więcej książki :)
„Dlaczego właśnie porównałam miłość do wiosny, a nie innej pory roku? Mawia się, że miłość przechodzi każdy etap: wiosna, lato, jesień, zima. Ja tak nie uważam, oznaczałoby tom że w zimnie należy się rozstać, bo jesień przynosi płacz, ponieważ niebo płacze deszczem, a przecież nasza miłość zaczęła się pośród tysiąca pożółkłych liści, a wzrastała razem z pojawieniem się pierwszych płatków śniegu. I nie skończyła się, bo jeśli miłość jest prawdziwa i szczera – nie kończy się”*

Druga z historii, która opisuje już miłość dojrzalszą, wydawała mi się słabszym punktem „Dźwięków wspomnień”. Muszę przyznać, że kiedy zaczynałam czytać pierwsze linijki opisów stworzonych kobiety, która trochę przeżyła, nadal żyło we mnie te młodzieńcze, pierwsze i jakże gwałtowne uczucie, które okazało się silniejsze, niż śmierć. W szereg wspomnień płci pięknej wczytałam się w pełni dopiero po kilkunastu stronach, starając się wczuć w emocje, jakie towarzyszyły bohaterce. Muszę przyznać, że momentami jej entuzjazm i radość związana z uczuciem, kojarzyła mi się ze zdaniami wypowiadanymi przez moją szczęśliwie zakochaną przyjaciółkę. Dodawało to unikalnego realizmu i znacznie przekonywało do tej przesyconej na wskroś intensywnością uczucia.

„Każdy potrzebuje pięknej melodii, kiedy noc jest długa, bo nie ma gwarancji, że życie jest proste i potrzeba nadziei, choć trochę nadziei.”*

Zaraz za niecodziennymi opowiadaniami odnalazłam „Hymn o miłości” zwieńczający idealnie całą publikację. Umieszczenie mojego ulubionego tekstu było świetnym posunięciem. Nie mówię tutaj tylko o tym, że z chęcią wczytuję się w ten tekst za każdym razem z równie wielkim uśmiechem na ustach. Teksty napisane piórem Meres zawierały każde z zdań fragmentu Biblii ujęte prozaicznie przez młodą pisarkę. Dzięki jego umieszczeniu książka okazała się jedną całością, a nie jedynie dwoma opowiadaniami o podobnej tematyce.

Kasia, która niejednokrotnie ciepło spogląda z uśmiechem na twarzy ze zdjęć umieszczanych na jej blogu jest moją małą iskierką nadziei, moim promykiem na lepszy dzień. Ta młoda pisarka swoją, jakże prostą, ale niezwykle wymowną opowieścią pokazała jak wiele można powiedzieć, w niewielu słowach. Nie próbowała na siłę rozciągnąć dwóch historii znajdujących się w „Dźwiękach wspomnień”. Każde słowo było u Niej doskonale wyważone i wpasowane w całość. Z całego serca polecam i oczekuję kolejnej jej książki :)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res, za co serdecznie dziękuję ;)

*Cytaty pochodzą z książki "Dźwięki wspomnień" kolejno ze stron: 39, 24, 46, 54, 86, 82, 95

15 komentarzy:

  1. Bardzo interesująca książka i przepiękna okładka.Z chęcią zakupię do swojej własnej biblioteczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i bardzo mi się podobała. Czułam się wspaniale po lekturze, chociaż opowiadania były w pewnym sensie smutne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, wczytałam się w Twoją recenzję i muszę powiedzieć, że z równym zainteresowaniem przeczytałabym książkę !

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmmm... ciasto wygląda przepysznie! Chociaż ja bym pewnie zjadła całe jeszcze przed tym, jak otworzę książkę. ;) Co do książki, to jednak ja podziękuję, bo nie jestem przekonana, a i to nie jets mój ulubiony gatunek. :)
    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra chciała narobić czytelnikom bloga apetytu na maliny ;P

      Usuń
  5. Książkę czytałam i całkiem miło wspominam.
    Ale apetyczny tort! Narobiłaś mi ochoty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło ją opisujesz i ciekawie. Kto wie, może nawet sięgnę. A to ciasto - mniam!
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Z chęcią bym po nią sięgnęła :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam i to prawda, z prozy Kasi czuć ciepło. Jestem ciekawa jej kolejnego dzieła :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna recenzja, a książki jestem bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem co powiedzieć. "Dziękuję" to za mało, żeby opisać moje wzruszenie podczas czytania tej recenzji... Napisałaś piękną recenzję, która idealnie oddaje całość książki. Dziękuję Ci za to. Cieszę się, że Ci się podobała. Moje serduszko się bardzo raduje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, nie mogłam się doczekać Twojego głosu tutaj. Bardzo się cieszę, że spodobała się Tobie moja recenzja, ba - nawet wzruszyła ;) To ogromna radość dla mnie :)

      Usuń
  11. Ale fajnie, że ci się spodobało! :) Znam Kasię, często zaglądam na jej bloga i baardzo cieszą mnie jej sukcesy. A po cytatach widzę, że "dźwięki" znalazły się w tytule nie bez powodu, bo niektóre zdania są niezwykle melodyjne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie - język jest jak melodia, którą czytelnik poznaje z wielką przyjemnością objawiającą się niekiedy szerokim uśmiechem na ustach, a czasem łzami w kącikach oczu :)

      Usuń
  12. Czytałam, bardzo fajna książka :)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)