piątek, 15 sierpnia 2014

[154] Olga Rudnicka „Natalii 5”


Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2011, 560 str.
Ocena: 10/10 Perełka

Imię wydawać by się mogło, że we współczesnym czasie jest naszą „niematerialną legitymacją”. Znajomi po imieniu wołają nas, by znaleźć w tłumie. W pracy zwraca się tak szef, by wezwać na dywanik. Przy sprawdzaniu obecności na zajęciach także słyszymy swoje imię. Wydaje się nam one niepowtarzalne, póki nie spotkamy kogoś, kto nazywa się tak samo, jak my. Może trochę działa na nerwy, ale to tylko imię. Co byłoby gdyby jednak nie tylko imię było identyczne? W dowodzie możemy znaleźć, że jest kilka osób, które noszą część naszych personali. Zazwyczaj nigdy ich nie poznamy. Ale... nigdy nie mówi nigdy. Życie płata figle, a Natalii Sucharskich może być pięć.

„Spoglądały na siebie nieufnie. Ojciec okazał się łajdakiem i jest ich pięć. Pięć Natalii, ale nie pięć sióstr. Umył to rozumiał, serce jeszcze nie. Poczucia pokrewieństwa, ani wspólnoty dusz nie miały. Nie miały też wspólnej przeszłości i, co bardzo prawdopodobne, przyszłości.”*

Olga Rudnicka to młoda pisarka, która zadebiutowała będąc niewiele straszą ode mnie. Ma ona na swoim koncie dziewięć błyskotliwie napisanych pozycji, które cieszą się niewątpliwą popularnością wśród wielu czytelników w Polsce. Będąca baczną obserwatorką otaczającej rzeczywistości dziewczyna, na co dzień pracuje jako asystentka osób niepełnosprawnych w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej w Śremie. W jej niezwykle wybujałej wyobraźni pojawiają się co raz to nowe pomysły na literackie smaczki, przez co rokrocznie dostarcza swoim fanom wiele emocji. Niedawno obiło mi się o uszy, że „Natalii 5” ma zostać zekranizowane, więc śmiało można rzec, iż każde marzenia mogą się zmaterializować.

Testament skupia w biurze notariusza pięć kobiet. Każda jest inna nie tylko pod względem wyglądu, ale jak się później okaże – również charakteru. Wszystkie z Pań jednak mają cechę wspólną – noszą to samo imię i nazwisko. Wszystkie także nie mają pojęcia iż ojciec nie żyje, pozostawiwszy dla nich zadanie i... dom. Budynek, w którym odkrywać siebie, relacje między nimi się rodzące, tajemnice Sucharskiego oraz historię zaginionych monet. Nie zabraknie oczywiście także serii włamań, co dziwne następujących dopiero od momentu nie do końca wyjaśnionej śmierci właściciela domu...

„Warto prowadzić poszukiwania tak, jakby chodziło o coś bardzo, bardzo małego.”*

O książce „Natalii 5” słyszałam już nie raz. Wiele opinii na temat tej pozycji przewijało się przez blogi, a na dodatek moja przyjaciółka Eta nie mogła się nachwalić tej książki. Dlatego, kiedy zobaczyłam ją na bibliotecznej półce, sięgnęłam po nią bez wahania, by nikt nie zwinął mi jej sprzed nosa (choć w promieniu kilku metrów nie było nikogo prócz bibliotekarki). Z zadowoloną miną w pierwszej lipcowej gorączce wracałam busem do domu, by jak najszybciej otworzyć tą tajemniczą księgę :)

Choć powieść Pani Rudnickiej nie należała do najcieńszych, które piętrzyły się na moich stosach na biurku, bez wahania postanowiłam jak najszybciej odkryć świat przez nią wykreowany. Poznając na pierwszych kilkudziesięciu stronach kolejne główne bohaterki, czułam się nieco skołowana zresztą, jak się później okazało, większość osób, które miały do czynienia z siostrami Sucharskimi popadała przy pierwszym kontakcie w podobny obłęd. Natalia Anna, Natalia Sucharska – Dębska, Natalia Magdalena, Natalia i Natalia Anastazja – i jak tu nie przecierać powiek ze zdumienia? Kiedy jednak pozna się wszystkie Panie, aż szokujący jest fakt, że wcześniej nie mogliśmy uch odróżnić. W końcu choć nieco podobne, każda z nich była inna i mała swoje zalety oraz wady.
Proporcje nie takie - zbyt mało książki, za dużo herbaty.

Wspominając już o Pannach Sucharskich należy zaznaczyć, że za wykreowanie tych postaci, zadbanie o najdrobniejsze szczegóły w tworzeniu głównych bohaterek, należą się młodej pisarce nie lada owacje. Zrobiła to wręcz fenomenalnie. Nie tylko nie można ich nie lubić, ale również to, co robią, niejednokrotnie sprawia, że czytelnik się śmieje do tomiszcza (jak to mój tata stwierdził – musi być już z Tobą źle, że się do książki śmiejesz...) ;)

-Natalia Sucharska.
Przez chwilę czuła się jak oszustka. Powoli wchodziło jej w nawyk przedstawianie się drugim imieniem. Jak wyjdziemy z domu dwie, to będziemy musiały recytować komplet danych osobowych, przemknęła jej nagła myśl. Zamiast mówić imię i nazwisko, będę podawać PESEL.”*

Prócz świetnie wykreowanych głównych bohaterek Pani Rudnicka zafundowała nam zabawne postacie z policyjnej komendy. „Policjant z wątpliwościami” jak roboczo zapisałam sobie Potockiego, ciekawił mnie swoją elokwencją i wnikliwością w śledztwie, mimo niemalże pewnych danych. Z kolei Marcin Kurek okazał się kawalarzem, a jego powiedzonka były na miarę tekstów, którymi zaskakiwała nas moja poprzednia germanistka. Także dzieciaki okazały się równie przebojowe. Całe towarzystwo odwiedzając dom w Mechlinie w liczbie wahającej się od siedmiu, przez dziewięć, po... kilkanaście osób mogliśmy obserwować niemalże z bliska dzięki fantastycznym opisom stworzonym plastycznym i przystępnym językiem, jakim posługuje się w swojej prozie Pani Rudnicka.

„Więc to nie zawał ani udar, ani nic bardzo strasznego i groźnego? - Nata z trudem ukryła zawód w głosie. Jak ma napisać powieść, skoro jej życie jest tak żałośnie puste i pozbawione sensacji?!”*

Z wypiekami na twarzy czytałam i odkrywałam co raz to nowe skrytki oraz tajemnicze schowki razem z Natką, próbowałam rozplanować dokładnie działania z Anną, otworzyłam wyimaginowane wzory z kolejną Natalią, opiekowałam się dziećmi z każdą z Pań, a nawet pisałam powieść razem z przebojową Natą, która potrafiła rozłożyć mnie na łopatki. Czułam się, jakbym sama znajdowała się gdzieś pośród sióstr Sucharskich i odkrywała tajemnice ich ojca, który okazał się niezłym ziółkiem.

„ - Co tu się dzieje? - do kuchni wkroczyła mama Natki - Dlaczego macie dziurę w podłodze? - zastygła oszołomiona na widok mrocznej czeluści. - To ich dziura - powiadomił ją Marcin - I ich kuchnia - dodał Adrian - I nikomu nic do tego - ze złośliwym uśmiechem dołożył Krzysztof.”*

Do samego końca nie spodziewałam się rozwiązania, co w kryminałach jest ogromną zaletą. Pani Rudnickiej prócz wciągającej powieści z trupem w tle udało się stworzyć barwną obyczajowo historię rozgrywającą się w Mechlinie. Myślę nawet, że momentami gubiliśmy klimat typowy dla publikacji wpisującej się w ramy literatury kryminalne. Doszłam jednak do wniosku, ze to wcale nie odebrało publikacji uroku, a wręcz przeciwnie – dodało jej oryginalności ni tylko w sferze pomysłu, ale również w samej strukturze powieściowej. Miejscowość, w której rozgrywała się akcja tym bardziej intrygowała, gdyż z tamtych okolic pochodzili Watt-Skrzydlewscy związani z moją rodzinną miejscowością – Ocieszynem.

Muszę przyznać, że gdy znajdowałam się co raz bliżej końca, nie chciałam rozstawać się ze siostrami Sucharskimi i dwoma zabawnymi komisarzami. Całe te towarzystwo spodobało mi się na tyle, że postanowiłam sobie przedłużyć czytanie o jeszcze jeden dzień, zostawiając bodajże pięć stron na poranek. Było to trochę dziwne, ale cóż, tylko ja mogę wpaść na tego rodzaju pomysły. Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że Pani Olga postanowiła nie porzucić po tych ponad pięciuset stronach tej niemal wybuchowej mieszanki charakterów. Dla mnie „Natalii 5” to powieść za krótka. Gdyby od razu dołożyła jeszcze kilkaset stron, z pewnością nie spostrzegłabym się, kiedy bym je przeczytała. W każdym razie kolejną powieść Pani Olgi kupię. Jeszcze nie wiem kiedy, ale koniecznie muszę to zrobić, bo już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła chwycić za „Drugi przekręt Natalii”.

Marmurowo... - bardzo podoba mi się to zdjęcie :)
„Natalia Magdalena, kręcąc z niedowierzaniem głową, zaczęła wspinać się po schodach. O kimś, kto umarł, mówi się, że odszedł. Ale w tym przypadku z jednym odejściem jest związane tyle nadejść, że głowa boli!”*

Zdecydowanie mogę powiedzieć, iż to, co zaserwowała swoim czytelnikom Pani Olga, trudno określić składnymi zdaniami i ładnymi frazesami. W mojej głowie po lekturze powieści „Natalii 5” szaleje niezmierzona burza emocji niezwykle pozytywnych. Nie mogę się nadziwić nad tak dokładnie i skrupulatnie dopasowanymi wyrazami, tworzącymi ciągi nie tyleż nieprawdopodobnych zdarzeń, co spójną całość, mimo braku typowych wyznaczników moich oczekiwań względem powieści z dreszczykiem. Od dziś postanawiam, że pisarkę tę pozostawiam poza tymi granicami, oczekując równie wielkich emocji w kolejnych czytanych przeze mnie publikacjach.

Czytaliście kiedyś świetny i błyskotliwy kryminał? Spotkaliście się kiedyś z niebywała komedią, która sprawia, że śmiejesz się sam do siebie? Czy autor kiedyś zrobił Was tak w przysłowiowe jajo, że mieliście ochotę mu przyklasnąć? Po przeczytaniu „Natalii 5” z pewnością na każde z tych pytań będziecie mogli opowiedzieć „TAK”. Kiedy spoglądam na to opasłe tomiszcze leżące obok mnie, za każdym razem głos ze środka woła „jeszcze raz”. Obstawiam, że z Wami będzie podobnie. Gorąco polecam powieść Rudnickiej, która z pewnością niejednego czytelnika jeszcze zaskoczy! ;)

*Cytaty pochodzą z książki „Natalii 5” kolejno ze stron: 85, 276, 305, 88, 92

13 komentarzy:

  1. Masz rację, ta książka to prawdziwa perełka w swoim gatunku. Bardzo mi się podobała, podobnie jak jej kontumacja. Ale muszę przyznać, że bliższy mojemu sercu jest ''Fartowny pech'', też utrzymany w takim zabawnym, humorystycznym klimacie, ale fabuła kręci się wokół gangsterów i światka przestępczego, a to zdecydowanie moje klimaty:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam nic tej autorki, ale bardzo chciałabym w końcu poznać jej twórczość! Jestem pewna, że to świetne książki, z resztą każda recenzja tylko to potwierdza. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tą autorkę, a ta książka to naprawdę istna perełka:) Polecam ci teraz "Drugi przekręt Natalii":) Bardzo udana kontynuacja:)

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle nie słyszałam o tej książce. Jak to możliwe?! Chyba była jakoś słabo wypromowana.Zapisuje tytuł i będę polować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabawne postacie z komendy jeszcze bardziej mnie przekonują do tej książki. Muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale świetnie, że tak dobrze odebrałaś tę książkę, bo już czeka w moim stosiku, a ja jeszcze bardziej nie mogę się jej doczekać! :D Wcześniej czytałam "Martwe jezioro" i "Czy ten rudy kot to pies?" (obie polecam), ale coś czuję, że "Natalii 5" może być jeszcze lepsze!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tą książkę i jej drugą część i za każdym razem dobrze się bawiłam. Podobno ma być ekranizacja "Natalii5"

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna recenzja i bardzo wysoka ocena. Trzeba przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz, że uwielbiam tę powieść ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka polskiej autorki i tak pozytywna opinia! Chyba trzeba wybrać się do biblioteki, albo księgarni i ją znaleźć! :D

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak 10/10, czyli perełka to muszę ją wreszcie przeczytać - już zdecydowanie za długo czeka na swoją kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak dla mnie książka ma 11 na 10, bo brakuje skali :) Serio. Czytałam ją już dwukrotnie i za każdym razem byłam zachwycona, co chwilę wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Kup sobie drugi tom Natalii

    OdpowiedzUsuń
  13. Po takiej recenzji, koniecznie muszę dorwać ,,Natalii 5" :)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)