poniedziałek, 4 sierpnia 2014

[153] Diane Chamberlain „Szansa na życie”


Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2012, 408 str.
Ocena: 9/10 Niecodzienna

Każdy z ludzi ma tylko raz szansę stąpać po ziemi. Tylko raz może czuć, kochać, smucić się i płakać. Czasem jednak ziemska wędrówka nie trwa latami, a życie niczym światełko na świeczce, które rozpala się gwałtownie, gaśnie w mgnieniu oka. Ważnym jest jednak to, by rodzina swoim ciepłem i radością z małych promieni codzienności, mogła towarzyszyć w tym, co trudne. Tylko co zrobić jeśli stracimy z oczu ukochane dziecko wiedząc, że w każdej chwili może umrzeć? Ale przecież śmiercią nie jest jedynie serce, przestające bić. Kres życia to też lęk odbierający wolną wolę, wyrzuty sumienia nęcące myśli czy odcięcie od świata nie pozwalające oddychać pełną piersią...

„(...) ludzie są w stanie dokonać wszystkiego, na czym im zależy, i jestem pewny, że w tej chwili jakiś naukowiec usiłuje znaleźć lek na chorobę Sophie. I może mu się uda. Mówię tylko, że nie możesz wykluczać takiej ewentualności, nie możesz pozbywać się nadziei.”**

Sophie od kilku lat choruje na niewydolność nerek. To krucha dziewczynka, będąca oczkiem w głowie dziadków i rodziców. Codziennie otaczana najtroskliwszą opieką nie może razem uczyć się z dziećmi i jeździć z nimi na obozy. Wszystko zmienia się za sprawą eksperymentalnej terapii z herbaliną, której wszyscy, prócz Janine są przeciwni. Matka, choć również miała obawy, zaryzykowała, by zobaczyć promienny uśmiech córki, której nie dawano wielu szans. Sophie staje się na tyle silna, że kobieta zezwala jej na weekendowy biwak. Nie ma jednak pojęcia, że straci córkę z oczu na więcej niż trzy dni, może już na zawsze...

„Janine nagle zrozumiała, jak to jest, kiedy człowiek znajdzie się po drugiej stronie informacji wypełniających dzienniki. Dla widzów zniknięcie trzecich osób jest tylko kolejną odległą tragedią, dla rodzin to wydarzenie oznaczające koniec świata.”*

Pani Chamberlain była jedną z zagranicznych pisarek, o których dość dużo się naczytałam, jednak ciągle brakowało odwagi (?) lub czasu (?) by chwycić za ich prozę. Autorka powieści, za którą chwyciłam była wielokrotnie nagradzana. W swoim literackim dorobku ma już dwadzieścia dwie publikacje, które cieszą się sympatią czytelników na całym świecie. W Polsce nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazało się sześć książek, a sama autorka trafiła swoimi słowami do serc wielu Polaków.

Kiedy przeczytałam recenzję jednej z książek Pani Chamberlain u Książkówki, uparłam się (jak nigdy), że koniecznie już teraz, a nie później, muszę przeczytać powieść tejże pisarki. Wiele nie trwało i między maturami (o zgrozo!) wypożyczyłam „Szansę na życie”, która po prostu wpadła mi w ręce. Minął jednak maj, zaczął mijać powoli czerwiec, a ja, choć spoglądałam nadal na publikację z nadzieją, nie umiałam tak po prostu zacząć jej czytać. Czekałam na moment, w którym proza w pełnym tego słowa znaczeniu, będzie mi potrzebna. Słowa zapisane piórem Pani Diane rozpoczęły wędrówkę przed moim oczami ostatniego czerwca, by zaczarować pięknem każdej kolejno stawianej frazy...

„Kiedy skupiasz się wyłącznie na przyszłości, tracisz dzień dzisiejszy – dla was obu. Jeśli tematem przewodnim staje się niepokój o przyszłość, nie jesteś w stanie cieszyć się tym, co jest możliwe teraz.”**

Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak chłonna nieskomplikowanych zdań, czasem nasyconych tajemnicą, znacznie częściej po prostu emocjami. Po próbach przebicia się przez początek „Domu nad jeziorem smutku”, musiałam na jakiś czas odłożyć tę powieść. Wtedy nieśmiało spoglądała na mnie pozycja biblioteczna, na którą oczekiwał już kolejny czytelnik. Otworzyłam, przeczytałam pierwszy rozdział i kolejny, kolejny, kolejny... Aż zaczęło mi się wydawać, że sama siedzę obok Joego, Pauli, Lucasa i Janine na plastikowym krzesełku, nie mogąc w duchu wytrzymać tej bezczynności. Bo przecież Sophie zaginęła i na pewno żyje.

"Ostatnie pożegnanie" przed biblioteką :)
Muszę przyznać, że Pani Chamberlain trudno cokolwiek zarzucić. Świetnie poprowadzona akcja i idealnie wypracowane napięcie to tylko jedne z wielu zalet, jakie można odnaleźć w jej powieści, która „stanęła” na mojej drodze. Wśród licznych zalet mogę wymienić jeszcze niezwykłą płynność słowa, mimo zmiennej perspektywy narracji. Pani Diane nie pozwalała porzucić od tak książki, co rusz przerywając poszukiwania Sophie rozmyślaniami Zoe, dojrzewającej z każdym spotkaniem z czytelnikami do umiejętności trzeźwego patrzenia na człowieka, którego kocha się od maleńkości mimo wszystko – na córkę.

„Rodzice cię kochają, ale przywykli do mówienia 'czarne' w odpowiedzi na twoje 'białe', i teraz po prostu nie jesteś w stanie z nimi wygrać.”*

„Szansa na życie” to nie tylko świetna powieść z wątkiem detektywistyczno-kryminalnym, ale także idealny obraz matek, ich trosk, problemów, drobnych radości i niekiedy rozdzierającej serce i niepozwalającej na realne spojrzenie – macierzyńskiej miłości. Po lekturze pozycji uświadomiłam sobie, że Pani Chamberlain pokazała nam nie tylko pełną determinacji Janine, która była wiecznie krytykowana przez swoją rodzicielkę. Powieściopisarka genialnie zilustrowała psychikę jednej z głównych bohaterek, pokazując, jak niezwykle ważne są słowa kobiety, która niegdyś dzierżyła nas w swoich objęciach. Młoda Donohue choć często stawia czoło słowom rodziców i Joego bez zawahania, walczy jednocześnie z burzą emocji i poczuciem winy w głębi duszy. W końcu nie każda matka potrafi latać helikopterem i nie brała udział w wojnie. Zoe stanowiła zaś matkę, która pragnęła nadrobić miniony czas, nie zauważając żadnych wad swojego dziecka. Chciała zrekompensować stracone lata Marti, nie dostrzegając jej prawdziwego oblicza...

„Magia nie istnieje. Myślisz, że odwagę bierzesz od drzewa, ale tak naprawdę odwaga jest w tobie.” *

„Szansa na życie” świetnie pokazuje również czym jest odwaga. Nie mam na myśli jedynie postawy Sophie, która mimo choroby codziennie starała się uśmiechać, by sprawić tym radość otaczającym jej ludziom i dodać im otuchy, ale również o Lucasie, Janine i Joem. Ci dorośli ludzie wykazali się hartem ducha w momencie, kiedy śmierć była blisko i wszystko wskazywało na to, że Sophie zginęła. Ich odwaga i siła woli pozwalały im wierzyć, że to jeszcze nie koniec poszukiwać, że w końcu staną na drodze, która poprowadzi ich do chorej dziewczynki.

„Kiedy weszli do lasu, Janine usłyszała warkot ciężarówki, którą odjeżdżała Valerie. Jak się czuje po nieudanej akcji? Czy Sophie będzie prześladować ją w snach, czy może po prostu kobieta zostawi ten tydzień za sobą i rozpocznie nowe, inne poszukiwania z nadzieją na szczęśliwsze zakończenie?”*

Myślę, że tajemnica piękna, które odkryłam na kartach powieści pt. „Szansa na życie” tkwi w prostocie. Pani Chamberlain nie sięga po sytuację skrajnie nierealną, przecież wiele razy widzieliśmy na ekranach telewizorów zrozpaczonych rodziców. Nie przerysowuje żadnych elementów świata przedstawionego od bohaterów, po kolejno następujące zdarzenia. Świetnie miarkowała też emocje bohaterów, które w mig stawały się odczuciami samego czytelnika. Z czasem nie tylko Janine i Joemu mocno bije serce, kiedy nadchodzą kolejne wieści na temat Sophie i przez ułamek sekundy nie mamy pojęcia czy będą one negatywne, czy pozytywne.

Dziś wiem, że proza Pani Diane nie jest tą, którą można mijać z obojętnością. Operując słowem sprawia, że z prostych i nieskomplikowanych pomysłów powstają niecodzienne konstrukcje. To piękna i wzruszająca powieść nie tylko dla kobiet w każdym wieku, ale również mężczyzn żądnych emocji, których nie możemy doznawać na co dzień. Napięcie,strach i niesamowite nerwy, a momentami drżenie rąk i łzy w oczach gwarantowane. Szczerze polecam i już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę lekturę „W słusznej sprawie”, która to książka czeka już na moim biurku na swoją kolej ;)

*Cytaty pochodzą kolejno ze stron: 160, 200, 407, 315.
** Cytaty nieoznakowane stronami z książki „Szansa na życie”.

18 komentarzy:

  1. Słyszałam o tej książce, ale nie jestem do niej przekonana. Myślę, że mnie nie zainteresuje, więc tym razem sobie chyba odpuszczę.

    im-bookworm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O tej książce nie słyszałam, ale o autorce za to już tak. Lubię twórczość Picoult i z tego, co miałam okazję usłyszeć, to ta pani porusza podobną tematykę, dlatego sądzę, że mogłaby mi się spodobać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam jedną książkę Picoult i kiedy sobie o niej przypomnę przyrównując do Chamberlain, masz rację z tą tematyką :)

      Usuń
  3. Przygodę z twórczością tej pani zaczęłam od "Zatoki o północy" i średnio przypadła mi do gustu, ale już kolejne książki - "W słusznej sprawie", "Kłamstwa" - sprawiły, że chcę więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W słusznej sprawie" to jedna z lepszych książek jakie czytałam w ostatnich miesiącach. Wczoraj skończyłam jej lekturę, także niedługo i o tej publikacji napiszę ;)

      Usuń
  4. Od dawna planuję zapoznać się z twórczością tej autorki. Czuję, że jej proza do mnie dotrze i wzbudzi wiele emocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awiolo, póki nie przeczytasz sprawie, ze będziesz miała ochotę na jej powieści, gdyż kolejna pozycja, którą czytałam, okazała się jeszcze lepsza ;)

      Usuń
  5. Słyszałam o powieściach Chamberline, ale jakoś mi z nimi nie po drodze :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książki tej autorki to dla mnie na razie zagadka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że książka jest dopracowana i nie jest przesadzona. Współczuję matce, mogę się jedynie domyślać, co przeżywała. Ja też nie mogę się zebrać, żeby przeczytać książki Diane, kurcze, a wiem, że by mi się spodobały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Mój usunięty komentarz to sprawka mojej młodszej siostry, której czasami nie wiem, co siedzi w głowie...

      Usuń
    2. Kasiu, po stokroć warto. Działam teraz na zasadzie - jedna książka Chamberlain miesięcznie. Kiedy przychodzę do biblioteki, Pani już dobrze wie, co będę rezerwować.

      PS. Skąd ja znam "zaskakujące" pomysły młodszego rodzeństwa. Tak się składa, że mam aż dwie siostry, więc nie jest mi to obce ;)

      Usuń
  8. Od dłuższego czasu mam ochotę na książki autorki. Dzisiaj akurat przeglądałam tytuły jej książek w necie i się zastanawiałam od której zacząć. A tu u Ciebie recenzja jednej z nich. :) Jak uda mi się ja znaleźć w bibliotece to od razu wypożyczam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chamberlain nie czytałam i raczej nieprędko to zrobię. Jakoś nie ciągnie mnie do tego typu literatury :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie napisałaś o tej książce :) Czytałam tylko "Zatokę o Północy", ale jestem oczarowana. Autorka nie przerysowuje sytuacji, emocji czy portretów psychologicznych bohaterów. Ona stawia na realizm, na codzienność, ukazując wszystko tak, jak mogłoby być, jak było, jak jest, dodając do tego szczere emocje. Podoba mi się styl jakim pisze, jakie tematy porusza. Na swojej półce mam "W słusznej sprawie" i zamierzam w tym miesiącu ją przeczytać. Mam nadzieję, że czas pozwoli. A "Szansa na życie" czeka na liście ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię i cenię twórczość Chamberlain, ponieważ w swoich powieściach zazwyczaj porusza bardzo ciekawe, zarazem trudne, społeczno- moralne tematy, które niejednokrotnie zmuszają czytelnika do pewnych przemyśleń i refleksji. W sumie bardzo podobnie pisze też inna pisarka, którą lubię, mianowicie Jodi Picoult. Tak mi się przynajmniej wydaje.
    Wracając jednak do sedna sprawy, powyższej książki akurat nie znam, lecz skoro oceniasz ją tak bardzo pozytywnie, to nie pozostaje mi nic innego, jak się na nią skusić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Widzę, że w komentarzach padają porównania do Picoult, a ja nie znam ani jednej, ani drugiej autorki, co za wstyd. ;) Chyba czas to zmienić. Tylko tematyka trochę nie moja, na ogół unikam chorych bohaterek dziecięcych.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnio głośno o tej pisarce, no i ocena mówi sama za siebie. Muszę jakoś zdobyć tę powieść. :)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)