wtorek, 6 października 2015

Sue Monk Kidd "Opactwo świętego grzechu"

Wydawnictwo Literackie,
 Kraków 2015, 348 s.

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
 WZNOWIENIA BESTSELLEROWEJ POWIEŚCI! 
Premiera: 8 października.

Czasem przychodzi chwila, kiedy życie pozostawia po sobie niedosyt. Trudno cieszyć się ze spokoju i harmonii, która nas otacza. Wielu tego by oczekiwało - braku trosk, problemów i przeciwności losu. Pozorna beztroska niekiedy jednak napawa jeszcze większym smutkiem i zmusza do poszukiwania szczęścia i odkrywania samych siebie.

Jessie Sullivan od lat jest mężatką, a jej jedyna córka wyfrunęła z gniazda niecały rok wcześniej, wyjeżdżając na studia. Zostaje jedynie ona, mąż, duży dom i małe przyjemności. Z czasem to życie, dotąd satysfakcjonujące, zaczyna nudzić. Jessie nie czuje się spełniona u boku Hugha, nie dostrzega w codzienności pozytywów, które popychałby ją do działania - popada w stagnację. Pragnie wyrwać się z ram, odnaleźć swoje miejsce i wewnętrzny spokój. Z czasem dostaje od losu szansę, by pomyśleć nad tym, co dotychczas ją spotkało.

W środku nocy małżeństwo budzi telefon. Pewien niecodzienny wypadek sprawia, że Sullivan musi powrócić na wyspę dzieciństwa, którą opuściła wiele lat wcześniej. Wraca, by zaopiekować się matką i rozliczyć się z przeszłością, która zdaje się o sobie przypominać. Kobieta od lat nie odwiedzała znajomych miejsc, starała się unikać wspomnień, które przynosiły ból. Oswojenie demonów młodzieńczych lat staje się przyczyną do akceptacji zagadkowej śmierci ojca i pogodzenia się z dotąd osobliwym zachowaniem matki. Droga do rozszyfrowania sekretu nie będzie łatwa, a kiedy prawda wyjdzie na jaw,  Jessie będzie zupełnie innym człowiekiem.

Sue Monk Kidd to bestsellerowa pisarka, która swoją prozą zachwyciła nie tylko tysiące Polaków, ale również czytelników na całym świecie. Zasłynęła publikacją Sekretne życie pszczół [moja recenzja], która dogłębnie porusza najgłębiej skryte emocje. Jej powieść została przetłumaczona na trzydzieści sześć języków i zekranizowana. Kolejna Opactwo świętego grzechu również okazała się hitem. W 2014 roku ukazała się trzecia z lektur spisanych piórek Kidd Czarne skrzydła [moja recenzja]. Dwie poprzednie powróciły natomiast w pięknych i spójnych okładkach. 
 
Tę książkę chciałam przeczytać już od dłuższego czasu. Dwa razy omal jej nie kupiłam, ale kiedy zaczęły pojawiać się wznowienia poprzednich publikacji pisarki, postanowiłam poczekać i na tę zagadkową historię. Nie myliłam się Wydawnictwo Literackie postanowiło ponownie opublikować Opactwo świętego grzechu. Długo nie wahałam się. Mimo braku entuzjazmu przyjaciółki postanowiłam jak najszybciej zapoznać się z lekturą. Chwyciłam w dłoń pachnący świeżą farbą drukarską egzemplarz i zatopiłam się w opowieści. 
 
Siedziałam w osłupieniu, w klarowności, która pojawia się, gdy życie zastyga w tak przejrzystą kroplę, że widać je jak na dłoni. Widać, jakie jest naprawdę: przytłaczające, porażające, druzgoczące. Widać wielkie dziury, jakie czyni w ludziach i to, do jak olbrzymich ofiar jest zdolna miłość, aby je wypełnić[1].

Gdy uczelnia wyznacza rytm pisania i czytania...

Opactwo świętego grzechu okazało się fascynującą powieścią, w której nie wszystko od początku było jasne i klarowne. Po raz kolejny Kidd umieściła opisywane wydarzenia w bliskiej swemu sercu Karolinie Południowej. U jej wybrzeży, na małej wysepce Egret znajduje się klasztor Benedyktynów, w którym centralne pomieszczenie zajmuje owiany legendą syreni tron. Na wpół mityczny i religijny relikt związany jest z boginią Senarą. Dawniej syreną, która znalazła własną ścieżkę do nawrócenia, budzi ogromne zainteresowanie turystów. Każdy chce choć zobaczyć to niezwykłe siedzisko... 
 
Swoboda języka, a także lekkość stylu pozwoliły, by czytelnik niezauważalnie wniknął w głąb czytanej historii i spróbował zrozumieć główną bohaterkę oraz motywy postępowania wszystkich bohaterów powieści. Każdy z nich miał bowiem przeszłość, która ich dogoniła. Rozliczenie się z tym, co minęło, nie mogło zostać odrzucone na później. To był moment, w których postaci wykreowane przez Kidd znalazły się nad urwiskiem.  Nie mogły wrócić musiały skoczyć i spróbować skonfrontować się z konsekwencjami.
 
Powieściopisarka bardzo ciekawie zakreśliła trudną relację matki z córką. Na początku opowieści w oczy rzucał się wzajemny brak zaufania, niemoc dotarcia do drugiego człowieka słowem czy uczynkiem. Z czasem obraz kobiet wyklarował się i czytelnik mógł poznać utrapienia, uczucia i niepewność obu Pań. Zafascynował mnie sposób, w jaki ich więź umocniła się dzięki gotowości zrozumienia. 
 
Apetyczną mieszanką okazało się również grono przyjaciół Nelle. Bardzo polubiłam nietypową Hepzibah, która była wyjątkowo zanurzona w ludowości, obyczajach i tradycjach pradawnego rodu. Wydawała mi się nie tylko ostoją, ale również imponowała opanowaniem i życiową mądrością. Natomiast Kat swoim usposobieniem powodowała, że każdorazowo na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Ileż ta kobieta miała w sobie energii! Benne córka Kat również miała znaczący wpływ na przyjaciółki, które mimo upływu lat, nadal w sercu miały młodość. 
 
Opactwo świętego grzechu okazało się fascynującą powieścią, w której miłość została poddana walce z pożądaniem. Wątek romansowy został szczególnie wyeksponowany i bywały momenty, kiedy to on wiódł prym. Osoba, którą Jessie obdarzyła uczuciem budziła zdecydowane zdziwienie i niemałe zmieszanie. Kolejne rozdziały nie tylko odznaczały się co raz to większa subtelnością w opisach więzi, jaka połączyła dwoje kochanków, ale również niepoprawną intymnością, która nie wywoływała niesmaku. Sue Monk Kidd z taką lekkością tworzyła kolejne etapy wzrastającego zafascynowania, że w myślach krążyły mi białe pelikany, które wzbijały się w górę, ku słońcu, by potem zniknąć za linią horyzontu. Takie też było ich uczucie Jessie i Whita. 
 
Tu byłam. W miejscu, w którym serce i jego zachcianki przesłoniły wszystko: sumienie, wolę, rozum i pieczołowicie tkane wspólne losy[2]. 
 
Tak jak w poprzednich opowieściach spisanych piórem bestsellerowej pisarki nie zabrakło wyrazistego głosu w sprawie kontrowersyjnej. Tym razem Kidd podjęła się tematu eutanazji. Czy warto spełnić prośbę umierającego i dać mu odejść w momencie, który sam wybierze? Czy takie postępowanie jest zgodne z naszym sumieniem i etycznym postępowaniem? A może odmówienie bliźniemu takiej pomocy jest złe? Kidd nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Nie ma dosłownego tak lub nie. Swoją historią stara się natomiast zmusić czytającego do rozważań. Sama również poddaje się rozmyślaniom Powieściopisarka razem z bohaterami wybiera jedną z dróg. Jaka będzie nasza decyzja? 
 
W XXI wieku, kiedy sprawa eutanazji nadal budzi niemałe zamieszanie w społeczeństwie, Sue Monk Kidd zdecydowała się na dość odważny krok. Wyłożyła przysłowiową "kawę na ławę" jak to ma w zwyczaju i  postanowiła pokazać, że każdy kij ma dwa końce. Kiedy jedni oburzają się, iż to poniżej ludzkiej godności, inni pragną dla człowieka śmierci i wyzwolenia z cierpienia. Nigdy nie ma jednego dobra, które zadowoli wszystkich. Nie ma też sytuacji w której podjęcie decyzji sprawi, że z serca spadnie kamień. Trudno określić granicę, a jeszcze więcej kłopotu przysparza podjęcie konkretnego werdyktu. 
 
Wśród marmurów, na mojej uczelni.
 
Szczególnie zainteresował mnie motyw biblijny, który pojawił się, gdy Jessie próbowała odkryć prawdę o wypadku matki. Dość dobrze znam Pismo Święte, ale z tym fragmentem spotkałam się na papierze po raz pierwszy. Słowa zawarte w Ewangelii św. Mateusza regularnie są odczytywane w konkretnym momencie okresu liturgicznego, jednak nigdy nie poświęciłam im bliższej uwagi. Dzięki Sue Monk Kidd możemy zastanowić się nad istotą pokuty człowieka grzesznego. Odcięty palec symbol porzuconego grzechu nabiera zdecydowanie szerszego kontekstu, a opowieść co raz bardziej wciąga i zastanawia. 
 
Dusza. To słowo trafiło mnie rykoszetem i podobnie jak wiele razy w przeszłości zaczęłam się zastanawiać, co dokładnie oznacza. Ludzie mówią o niej bez przerwy, ale czy ktoś to rzeczywiście wie[3]? 
 
W Opactwie świętego grzechu poruszona zostaje kwestia posiadania przez człowieka duszy. Ciało, to tylko element przejściowy, tu na ziemi. Każdy ją posiada duży i mały, gruby i chudy, dobry i zły. W religii chrześcijańskiej jest znacznie ważniejsza od materialnego ciała danego nam przy narodzeniu. Ludzie wyobrażają sobie duszę w różny sposób. Jedni identyfikują ją z czymś nierzeczywistym, inni wyobrażają sobie pod postacią kropelek czy płomyków ognia. Postać Ojca Tomasa pokazała czytelnikom, że każdego dotykają rozterki i niekiedy trudno usłyszeć głos duszy, która bezustannie usiłuje przemówić. Fragmenty, w których zakonnik próbował odnaleźć schronienie u Boga po traumatycznych wydarzeniach, wprowadzają w szczególny nastrój. Z czasem, tak jak bohater dochodziliśmy do różnych wniosków... 
 
Mityczny wątek szczególnie intryguje czytelnika. Z każdą stroną stajemy się jak odwiedzający wyspę chcemy ujrzeć tron oczyma wyobraźni. Ciekawi jego rzekome działanie i fakt spełniania próśb skierowanych w modlitwach do świętej. Zainteresowanie wzbudza też sama legenda oraz książeczki i pamiątki sprzedawane przez tubylców. Syrena i jej wizerunek stają się niezatartym obrazem, który przychodzi na myśl, gdy spojrzymy na tytuł. 
 
Ta powieść zdecydowanie różni się od poprzednich dokonań pisarki. Opactwo świętego grzechu niesie ze sobą niesamowitą dojrzałość słowa pisanego. Opisując ludzkie dylematy, problem straty bliskiej osoby i kryzys, jaki rozgrywa się w każdym człowieku Sue Monk Kidd pokazała niebywałą siłę miłości, która kruszy wszelkie granice, zwłaszcza te, zbudowane na kłamstwie. Bowiem właśnie na prawdzie, zaufaniu i wzajemnym zrozumieniu można budować wartościową relację. Serdecznie polecam tę, jak i inne książki Kidd. Mogę zaręczyć, że nie zawiedziecie się na jej prozie. 
 
[1] Sue Monk Kidd, Opactwo świętego grzechu, Kraków 2015, 305;
[2] Tamże, s. 262;
[3] Tamże, s. 118.

11 komentarzy:

  1. Wspaniała, wyczerpująca recenzja. Mam tę książkę w planach od dłuższego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, przez natłok obowiązków oraz chorobę nie wiem kiedy ją przeczytam, a bardzo lubię pióro autorki. I z tego co piszesz wnioskuję, że i przy tym tytule się nie zawiodę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Marmury prawie jak klasztor" :D zaczęłam, nie skończyłam. Nie mogłam się "wbić" w tekst, więc porzuciłam ideę przeczytanie tej książki, dawno, dawno temu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, ponieważ niedługo zaczynam ją czytać :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam wznowienia. Nawet gdy nie jest to lektura która teoretycznie byłaby moim pierwszym wyborem, gdy wiem, że to seria z "historią" często po nią sięgam. Z reguły można znaleźć niezłe perełki dzięki temu.

    www.mocnosubiektywna.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaka piękna, analityczna recenzja. Jestem pod wrażeniem.
    Co do samej książki zastanowię się jeszcze, gdyż najpierw zamierzam przeczytać ''Sekretne życie pszczół''.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale pięknie napisałaś o książce. Mam ochotę przeczytać już teraz, w tej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno przeczytam coś autorstwa tej pani, ale nie wiem czy akurat "Opactwo..." :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy ja zostałam jedyną osobą, która nie zna jeszcze twórczości tej autorki? -.-

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem w niej totalnie zakochana! Uwielbiam, pochłonęłam ją jednym tchem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Studiujesz na UAM-ie? ;)
    A książkę ogromnie chciałabym przeczytać i mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)