Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2014, 456 str.
Ocena: 10/10 Perełka
Wolna wola to jedna z
najważniejszych rzeczy, jaka została przyrodzona człowiekowi z
jego pierwszym tchnieniem. Wybieramy czasem dobrze, niekiedy źle,
jednakże robimy to sami, bez żadnych nacisków i presji. Możemy
tylko siebie winić za błędy, nie mając pretensji, że ktoś
uniemożliwił nam wybór. Samodzielna decyzja jednak niejednokrotnie
była odbierana ludziom na całym świecie. O wielu sytuacjach tego
typu mówiło się przez lata, do dziś pozostaje to w naszej
pamięci. Niektóre z nich zostały tymczasem zostały pominięte i
schowane przed światem...
„A przecież to właśnie
jest najważniejsze, czyż nie? Móc wybrać to, czego pragniemy.”*
Diane Chamberlain to
pisarka, która olśniła mnie przed kilkoma miesiącami swoim
spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość. Ta amerykańska pisarka
w ostatnich latach staje się co raz bardziej poczytną autorką w
Polsce, której publikacje wypełniają nie tylko półki w
księgarniach, ale i w bibliotekach. Do jej najbardziej znanych
publikacji należy „Prawo matki”. Kilka miesięcy temu
wydawnictwo Prószyński i S-ka opublikowało jej kolejne dzieło pt.
„ Dobry ojciec”. Dotąd miałam okazję czytać jedynie dwie jej
książki: „Szansę na życie” oraz recenzowaną przeze mnie
powieść „W słusznej sprawie”.
Jane rozpoczyna swoją
pierwszą pracę. W wyniku pechowych wydarzeń od razu zostaje
rzucona na głęboką wodę. Rozpoczyna opiekę nad kilkoma
rodzinami, wśród których jest Ivy Hart, jej babka oraz siostra z
synem. Fatalna sytuacja materialna sprawia, że opiekunka społeczna
nie ma wyjścia – musi zastosować się do praw panujących w
Karolinie Północnej i doprowadzić do sterylizacji młodej
dziewczyny, by ta nie poszła w ślady siostry, rodząc dziecko. Jane
ma opory przed podjęciem decyzji za nastolatkę, jednak kiedy
zostaje do tego przymuszona przez przełożonych, jest już za późno
– Ivy zachodzi w ciążę. Wg planu opieki społecznej po
narodzinach dziecko ma zostać oddane do adopcji, a młoda panna Hart
– poddana sterylizacji. Czy uda się tego uniknąć?
„Uczucia nigdy nie są
dobre albo złe. - odrzekła po chwili. - One po prostu są.”*
Proces eugeniki kojarzy
się wielu, tak jak i mi przed lekturą powieści Chamberlain,
wyłącznie z Hitlerem i czasami rządów nazistowskich, kiedy to
istniało pragnienie stworzenie nieskażonej genetycznie, czystej
rasy. Jednak czytając powieść amerykańskiej pisarki zrozumiałam,
że człowiek może wykorzystywać coś, co dawniej było określane
jako złe, dla pozornego dobra człowieka i zdecydowanej wygody
otaczającego społeczeństwa. Szczytne idee przez wiele lat były
używane w celu przerażających procesów. Obok dobrze znanego
ludobójstwa i segregacji rasowej pojawia się pojęcie sterylizacji,
której to Pani Diane poświęciła swoją powieść.
W nietypowej scenerii... |
Od samego początku można
było domyślać się, że „W słusznej sprawie” podejmuje tematy
nie tylko trudne, ale często bardzo bolesne w skutkach dla osób,
które objął przed laty program. Czytając słowa od autorki możemy
dowiedzieć się, że ta postanowiła unaocznić nie tylko swoim
rodakom, ale i całemu światu szczegóły sterylizacji eugenicznej,
która dozwolona była wg prawa Karoliny Północnej ponad
trzydzieści lat temu. Dziś po tych wydarzeniach pozostali jedynie
dojrzalsi już ludzie, którzy pamiętają piekło minionych dni.
Pisarka tworząc fikcyjne postaci wraca do wydarzeń sprzed lat,
chcąc zauważyć panującą wtedy niesprawiedliwość i
nieprawidłowość systemu prawnego.
„Do ulotki ktoś włożył
złożony na trzy części artykuł z jakiegoś magazynu. Rozwinęłam
go i przeczytałam tytuł: 'Lepsze ludzkie istoty – jutro'. I
pierwszą linijkę tekstu: 'Przyszłe pokolenia powinny powstać z
najlepszego, jakim dziś dysponujemy, ludzkiego materiału'.
Przebiegłam oczami artykuł, który opowiadał się za sterylizacją
'mentalnych kalek'. Jedyne co przyszło mi na myśl, to Hitler i jego
'rasa panów'. Czy była tu jakaś różnica?”*
Po pierwszym sukcesie,
jaki odniosła w moich oczach proza Pani Chamberlain, długo się nie
wahałam – zarezerwowałam w bibliotece kolejną powieść
amerykańskiej pisarki, by po raz kolejny zatopić się w tej jakże
prostej, przejrzystej i lekkiej językowo powieści. Kiedy po
kilkunastu dniach odebrałam publikację, od której wszystko zaczęło
się u Książkówki, nie posiadałam się z radości, że „W
słusznej sprawie” trafiło w moje ręce tak szybko.
Rozemocjonowana wspomnieniem przeżyć doznawanych podczas lektury
przez Ewę, rozpoczęłam niezwłocznie czytanie, by poznać sekret
skrywany na kartach powieści Amerykanki.
Tak jak przy poprzedniej
książce Chamberlain, przystąpiłam do lektury na przełomie
miesięcy – lipca i sierpnia. Miło było poczuć smak słów i
kolejnych zwrotów, które sprawiły, że z późnego wieczoru robiła
się noc, a rankiem oczy bolały od niewyspania. Mimo wszystko warto
było, gdyż historia Ivy i Jane przesiąknięta jest prawdą i
smutkiem, z którym należy się oswoić... Jest ogromnie wdzięczna
pisarce, że i ja mogłam poznać historię, która mogła wydarzyć
się naprawdę.
Jane dopiero zaczyna
pracę, kiedy wszystkie obowiązki spadają na nią, jak grom z
jasnego nieba. Jako opiekunka społeczna musi jednak stanąć na
wysokości zadania – są rodziny, które wyczekują dnia przyjazdu
kogoś z miasta, a dokładniej Charlotte. Nikt jednak nie spodziewa
się, że w ciągu kilku minut jej miejsce może zająć ktoś inny.
Nieznajoma. Ktoś gorszy? Lepszy? Nie mają pojęcia. Podchodzą do
młodej kobiety początkowo nieufnie, by potem nabrać śmiałości.
„Czasem jednak można
zrobić coś dobrego, a i tak czuć się podle z powodu dręczących
wątpliwości.”*
Podobne podejście ma też
czytelnik, poznając kobietę. Młoda i pełna zapału dziewczyna z
czasem, zdobywając sympatię czytelnika i bohaterów.
Współpracownicy z opieki społecznej uważają ją jednak za
niedoświadczoną i twierdzą, że wkrótce popełni błąd. Przecież
nie łatwo upilnować jest młodą dziewczynę, której wszyscy wróżą
drogę o dwa lata starszej siostry. Mary Ella uważana za opóźnioną
w rozwoju, została zaraz po urodzeniu Williama uparcie nazywanego
Dzidziusiem, poddana procesowi sterylizacji. Teraz musi się
pilnować, by nie straciła syna, nienależycie się nim opiekując.
W końcu nie łatwo upilnować ruchliwego chłopca, którym zajmuje
się babka – Winona Hart wychowująca dziewczynki, kiedy te pracują
w polu u farmera - Pana Gardinera. Nad domem Hartów zaczyna krążyć
widmo niebezpiecznych zdarzeń, które przy pierwszych krokach
nowicjuszki -Jane następują niebłagalnie szybko...
„Tak już zostałam
wychowana. Człowiek musi pomagać innym, nawet gdy napotyka na
trudności. Zwłaszcza wtedy.”*
Mimo niepowodzeń, jakie
napotykają bohaterów, nikt się jednak nie poddaje, zwłaszcza
czołowa postać jaką jest młoda mężatka i jednocześnie świeżo
upieczona opiekunka. Mimo traumatycznych przeżyć jakie są
dostarczane wszystkim bohaterom, między kobietą a Ivy wykształca
się nić porozumienia i zaufania, która okaże się niezwykle
ważna.
„- Nic dobrego nie
przyjdzie ze wspominków. Tak zawsze powtarza Nonnie i chyba ma
racje, Co to da?
- No... być może
jesteśmy to winni osobie, którą straciliśmy. Dobre wspomnienia
trzeba zachowywać.”*
Uwielbiam to zdjęcie :) |
Pani Chamberlain stworzyła
nie tylko niezwykle wciągającą, ale także wzbudzającą
najbardziej niespodziewane emocje, powieść, o której nie zapomina
się z zamknięciem strony. Wzruszająca, al także przepełniona
bólem i cierpieniem historia Ivy i rodziny Hartów pozostaje w
pamięci powodując nie małe rozważania w czytelniku. Do głosu
dochodzi nasza moralność i poczucie krzywdy, kiedy patrzymy na
perypetie drugiego człowieka.
Przyznam, że
zadziwiającym było dla mnie momentami życie Ivy i osób, które
podobnie jak ona były objęte programem opieki społecznej. Czytając
kolejne strony powieści Chamberlain mogłam ujrzeć skrajną biedę,
a przy tym wielką radość z codziennych radości, która często
umyka. Bardzo polubiłam środowisko pracujące na farmie Davinsona
Gardinera, co powodowało, że dalsze perypetie i kolejne zdarzenia
były momentami, kiedy serce przekrzykiwało rozum, podobnie jak w
przypadku bardzo wrażliwej na potrzebujących Jane.
„Mój ojciec zawsze
powtarzał, że prawdziwe szczęście płynie z pomagania innym.”*
Czytając ostatnie strony
powieści płakałam ze wzruszenia. Uwielbiam w prozie Chamberlain
to, że potrafi zachwycić wzbudzając najbardziej skrajne emocje
dosłownie w chwilę – tak, że czytelnik nie spostrzeże się, a
po policzku będą mu ni stąd ni zowąd kapać łzy. Koniec powieści
świetnie pieczętuje niekiedy wręcz nerwowo przeżywane podczas
czytania wnętrze, rozjaśniając całą historię, dając jej
promyczek radości i optymizmu.
Pamiętam, jak żałowałam,
ze to już koniec. Wiedziałam, że po czytaniu „W słusznej
sprawie” będzie mi trudno chwycić za jakąkolwiek inną powieść,
nie krzywdząc jej wspomnieniem niezwykłości publikacji Pani Diane.
Jeśli chcecie tak, jak ja przeżywać równą niepewność przy
jednoczesnym ogromnych cieple na sercu, gorąco polecam nie tyle
jedynie perełkę, jaką stworzyła Pani Chamberlain, ale również
inne jej pozycje. Jestem pewna, że kto, jak kto, ale ta amerykańska
pisarka Was nie zawiedzie :)
Cytaty pochodzą z książki "W słusznej sprawie", kolejno ze stron: 223, 175, 200, 311, 139, 174, 34.
Uwielbiam Chamberlain. Tej książki jeszcze nie czytałam, ale słyszałam o niej wiele dobrego. Na pewno sobie nie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńhttp://czytanie-moja-milosc.blogspot.com/
Cóż i kolejna książka dołącza do mojej listy do przeczytania! Po takiej recenzji mam na nią ogromną chęć :)
OdpowiedzUsuńWszyscy polecają mi książki tej autorki. Po prostu muszę przeczytać
OdpowiedzUsuńTeż chcę płakać ze wzruszenia! Fabuła jest taka, jakie lubię :) Wkrótce ją zdobędę.
OdpowiedzUsuńTa książka czeka i czeka u mnie na półce. Po twojej recenzji czuję, że muszę się za nią zabrać jak najszybciej:)
OdpowiedzUsuńLubię twórczość Diane Chamberlain, przypomina mi ona trochę Jodi Picoult, która również w swoich książkach porusza bardzo trudną tematykę. W każdym razie ogromnie się cieszę, że „W słusznej sprawie” odbierasz tak pozytywnie. Coś czuje, że będę musiała przygotować pudło chusteczek podczas czytania tej pozycji.
OdpowiedzUsuńCenię sobie jej twórczość tak samo, jak i Picoult, obie muszę sobie jednak dawkować, bo zawsze mocno mną wstrząsają. Już dawno nic Chamberlain nie czytałam i chyba muszę to zmienić. ;)
OdpowiedzUsuń