piątek, 22 lutego 2013

[116] Marta Precht „Cień ważki”

Wyd. Warszawska Firma Wydawnicza
Warszawa 2012, 102 str.
Ocena: 6/10 Niezła

Ważka z pewnością kojarzy się z kruchością, a nawet delikatnością. Może ona kojarzyć się z życiem – taka jak owada, może zniszczyć je krzywda, ból, cierpienie. Jednak kiedy wypowiadam słowo „ważka” nie przychodzi mi na myśl wyłącznie to, co łamliwe. Małe stworzonko przywołuje swoją obecnością magię i niezwykłość, gdy spoglądamy na jej lekki, ale pełen uroku lot, któremu towarzyszy trzepot połyskujących się skrzydeł. Ten niewątpliwy symbol nieśmiertelności od zawsze kojarzył mi się z odnowieniem natury po burzy, gdy ta wzlatuje nieśmiało nad stawem, dając nadzieję, na nowy, lepszy dzień. Ale czy ważka może mieć cień?

Pani Marta Precht to debiutantka na polskim rynku wydawniczym. Choć, będąca grafikiem kobieta napisała już kilka innych historii m.in. „Bajki ze śniegu” czy „Cyrk przyjechał”, dopiero teraz za namową przyjaciół jej twórczość ujrzała światło dzienne w pełnej krasie. W 2009 roku, jedno z opowiadań mieszkanki Julianowa koło Piaseczna pt.„Dziewczyna w ciemnozielonych szpilkach” zostało opublikowane w miesięczniku „Bluszcz”. Swojej publikacji doczekała też antologia poetycka „21 w skali Beauforta”. Pani Marta pisuje również wiersze, a nawet prowadzi własnego bloga.

Zagłębiając się w "Cień ważki", spotykamy się z historią trzech, zupełnie różnych od siebie kobiet. Jedna rodzina, trzy pokolenia, inne problemy. Krystyna to kobieta, która wbrew pozorom wiedzie normalne życie: dom-ogród-córka-mąż. Jednak na pozór szczęśliwy związek, nie jest tym, dzięki czemu mogłaby uważać się za szczęśliwą. Jej córka Marianna to wykształcona romanistka, tłumaczka. Wśród przyjaciół ma ludzi o wszelakich zainteresowaniach. Najbliżej żyje jednak z Norą, pełną pasji, a jednocześnie poszukującą wyciszenia u boku człowieka podobnego do niej. Marianna ma także męża Ludwika -zapewniającego byt rodzinie mężczyznę, który czasami szuka „rozrywki” w ramionach innych. Ciągle zdradzana kobieta, z czasem odkrywa inny świat - wirtualnych przyjaźni, a nawet miłości. Najmłodsza – Tunia będąca córką Marianny – od dziecięcych lat mieszkająca z rodzicami, z wiekiem decyduje się na życie w innym kraju. Co łączy te wszystkie kobiety,a co postać ważki z ludzką rzeczywistością?

Muszę przyznać się, że kiedy chwytałam za książkę, liczyłam na wyczerpującą opowieść o poszukiwaniu szczęścia, miłości i akceptacji. Po przeczytaniu opisu pozycji spodziewałam się, że w krótkiej noweli zobaczę wyraźny kontrast między życiem trzech pokoleń kobiet. Byłam również świadoma, że dzięki Pani Marcie Czytelnik zobaczy jak kruche jest życie, mogąc docenić to, co ma.

Pani Marta Precht
Choć zaczynając czytać, nie do końca było wiadomo, w którym momencie życia będziemy poznawać bohaterki, z czasem wszystko stało się niezwykle jasne i klarowne. Pisarka postawiła na niezwykle ciekawy wariat budowy fabuły, z którym dość rzadko spotykamy się w literaturze. Perypetie Marianny, jej rodziny i znajomych były wspomnieniami minionych lat Nory, będącej mieszaną Domu Spokojnej Starości. Ciekawy pomysł idealnie dopełniło lekkie pióro Pani Precht.

Główny prym nie wiedzie jednak historia wszystkich kobiet jak się spodziewałam, a losy Marianny i jej męża. Przeplatają się one z poszukiwaniem spełnienia Nory, która po śmierci Adama postanowiła wieść życie samotnie, a jednak spotkała swą bratnią duszę – Juliana.

„Wszystko było na swoim miejscu, ale zabrakło troski i czułości.”

Choć autorce nie udało uchwycić się kontrastu pokoleniowego, świetnie przedstawiła dwa, zgoła od siebie inne, związki. Relacja Marianny i Ludwika mogłaby wydawać się idealna, jednak zdrady pozostawiają po sobie znamię, które z dnia na dzień co raz bardziej ciąży kobiecie. Jego „skok w bok” podczas wspólnych wakacji w Egipcie powoduje, że niegdyś ukochane sobie osoby, powracają jako dwie, całkiem obce osoby. Pani Marta przedstawiając obraz zdrady, pokazała jak wygląda to od wewnątrz, a nie jakim wydaje się to być. Wnikając niejako w duszę partnerów pokazała, iż niewierność powoduje następstwa w dwie strony i może być przyczyną straszliwych wydarzeń.

„Czas nie tylko leczy albo przynajmniej się stara, ale tworzy mniej lub bardziej twardą skorupę, zamykającą żal, skruchę, poczucie winy, i utratę zaufania.”

Postaci Nory i Juliana łączyła pasja i poszukiwanie życiowego spokoju. Przedstawiając dwie bratnie dusze Pani Precht pokazała jak ważne są w związku wspólne priorytety i zainteresowania. Kochający nas człowiek to osoba, w której odnajdujemy również cząstkę siebie. Często przywoływane w rzeczywistości dwie dusze w jednym ciele, urzeczywistniły się na kartach noweli debiutującej Pisarki. Jednocześnie, pokazując relację Nory i Juliana, Pani Marta uświadamia, że na szczęście i magię miłości pada czasem cień.

„ (…) należy nauczyć się akceptować wszystko, co się nam przydarza, , ponieważ wszystko jest takie, jakie być powinno. Cokolwiek się dzieje, po prostu się dzieje i nie należy szukać winnych ani w sobie, ani w innych ludziach.”

Spodobało mi się również to, że autora nie bała się poruszyć tematu starości i przemijania życia. Będąca Narratorką Nora, wspominając przyjaciół, przekonuje czytelnika, że życie, tak jak ważka może być kruche i nie zawsze odporne na ból. Myślę, że z książki wypływa przesłanie, iż mamy szanować nasze szczęście i to, co teraz mamy.

Strasznie szkoda było mi, że opowieść krążyła tylko wokół Marianny i Nory. Po lekturze czułam niedosyt. Wydawało mi się, że wiele spraw zostało tu niepotrzebnie pominiętych i nieco ograniczyło poznanie stworzonego przez Autorkę świata. Krystyna i Tunia zostały przedstawione strasznie zdawkowo, jakby tylko miały pokazać ciągłość życia kontrastującą z jego niepowtarzalnością.

Podsumowując, muszę przyznać, że Pani Marta zaliczyła całkiem niezły debiut, poruszając przy tym wiele ważnych spraw. Myślę jednak, że krótkość utworu nie pozwoliła w pełni wyrazić tego, czego mógłby spodziewać się czytelnik. Mimo to polecam pozycję zwłaszcza tym, którzy również poszukują szczęścia i spełnienia jak Marianna, a może spokoju i wyciszenia, jak Nora. Mam jednak nadzieję, że ten „krótki lot ważki” być może niezauważonej przez potencjalnego czytelnika, poprzedzi kolejna, pełna emocji i rozważań nad życie (już) powieść Pani Marty Precht ;)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości portalu Sztukater i Warszawskiej Firmy Wydawniczej, za co serdecznie dziękuję ;)

13 komentarzy:

  1. Ogółem rzecz biorąc, lubię książki o życiu i ważnych kwestiach naszego żywota, o których często zapominamy. Jednak mimo to jakoś nie przekonałam się do tej książki, bo to chyba nie do końca to, czego poszukuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Generalnie przeraża mnie ta okładka. Raczej wątpię, żebym przeczytała, jednak trochę książek do lektury mam, a czasu coraz mniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka faktycznie jest nieco straszna, ale mnie raczej zaintrygowała ;)

      Usuń
  3. Mignęła mi niedawno gdzieś okładka tej książki, ale jakoś niespecjalnie mnie zaciekawiła i nie interesowałam się nią bardziej. Lubię sięgać po debiuty, ale ten niestety mnie zbytnio nie zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, ostatnio coraz więcej na rynku historii różnych kobiet ;) może jak raz się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak - książka nie dla mnie, ale recenzję przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Masz lekkie pióro i bogate słownictwo, a to mi się baaardzo podoba, przez co będę wpadać częściej :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekkie pióro i bogate słownictwo? Ale komplementy ;) W życiu bym się nie spodziewała. Piszę dość emocjonalnie, więc spodziewałam się, że czasami może się ciężko czytać moje opinie. A tu taka niespodzianka ;) Bardzo się cieszę z częstszych odwiedzin. Sama też z chęcią do Ciebie zaglądam, gdyż piszesz ciekawie, a grafika strony sprawia, że miło mi się tam "przebywa" ;D

      Usuń
  6. Okładka bardzo mi się podoba, ale co do treści nie mój klimat- wystarczy mi przyjemność czytania Twojej recenzji

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka raczej nie w moim guście. Muszę jednak pochwalić Twoje recenzje. Są naprawdę dobre. Wyczerpujące. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Choć wiem, że nie ocenia się książek po okładce, to jednak powyższa bardzo mi się podoba. Ogólny zarys fabuły również wzbudził moją ciekawość, ale za to twoje niezwykle emocjonująca recenzja skusiła mnie na amen :-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo wszystkim dziękuję - autorka książki. Recenzja jak miód na moją duszę! Cieszy mnie szczerość wypowiedzi. Jest to mój debiut, a wiec każda opinia jest dla mnie skarbem.

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)