Książka
wydana własnym nakładem w ramach
Akademickich
Inkubatorów Przedsiębiorczości
Warszawa
2012, 222 str.
Ocena:
6/10 Niezła
Testy
projekcyjne od dawien dawna kojarzą mi się z filmami, na których
jeden z bohaterów ogląda obrazy i widzi coś zupełnie innego,
czego oglądający spodziewałby się. Charakterystyczne plamy
atramentu zawsze podsycają akcję, bo przecież i ja mogę w nich
dostrzec coś ciekawego, związanego z moim nastrojem albo sytuacją
w jakiej się znajduję. A co powiecie na powieść projekcyjną? Czy
taka książka może mieć racje bytu?
Pan
Krzysztof Bielecki jest autorem czterech książek. W minionym 2012
roku miałam okazję czytać jedną z jego najbardziej
kontrowersyjnych powieści pt. „Defekt pamięci”. Wcześniej,
przed lekturą, kora była moim pierwszym spotkaniem z zakręconą
prozą Pana Krzysztofa ukazały się takie powieści jak: "Miasto
to gra" , "Kod, czyli rzeczy, które zauważasz w mieście,
gdy wpatrujesz się w nie odpowiednio długo" oraz "Raz na
kilkaset lat" Jego pozycje wychodzą poza schematy, a kolejny
szereg niestandardowych rozwiązań fabularnych z pewnością i tym
razem wywoła wiele kontrowersji.
Istotą
powieści jest to, że John
Johnson znika, kiedy jego przyjaciel odpływa w objęcia Morfeusza.
Cały czas pozostaje jednak we wnętrzu pociągu, do którego wsiedli
przecież razem. W pociągu, który nie jest zwyczajną maszyną, z
jaką spotykamy się w XXI wieku i służy do zupełnie innych celów.
Wszyscy jej pasażerowie za czymś tęsknią i nie uwierzysz, co jest
powodem przepełniającej ich nostalgii. I jak tu połapać się o co
chodzi, skoro to literacki test projekcyjny?
„I
choć nie dokonał tego dnia niczego niezwykłego, nic nie stworzył,
niczego nie osiągnął, to jednak nigdy nie określiłby go mianem
dnia straconego. To nie był koniec, to nie była pauza w życiu, to
był początek czegoś zupełnie nowego.”
Kiedy
dowiedziałam się, że Pan Krzysztof wdaje kolejną pozycję,
zrodziła się we mnie wielka ochota jej przeczytania. Po lekturze
opisu książki wiedziałam, iż będzie to „coś” jeszcze
bardziej zakręconego, zwłaszcza, że podczas słynnych testów
projekcyjnych każdy może zobaczyć coś innego. Ta koncepcja
wydawała się wielce kusząca, zwłaszcza, że podczas lektury
„Defektu pamięci” mogłam przekonać się o bezkresie wyobraźni
młodego autora.
Choć
opis wydawał się znacząco jasny, wiedziałam, iż spodziewać się
mogę wszystkiego, nawet tego, co nie mieści się normalnemu
człowiekowi w głowie. Z tym przeświadczeniem zaczęłam czytać.
Jednak „Rekonstrukcja” wydawała się jakby pisana tą samą
ręką, a jednak innym piórem. Wiem, to co napisałam jest strasznie
zakręcone, jednak taka właśnie jest ta pozycja.
Najnowsza
książka Pana Bieleckiego jest zbiorem sześciu opowiadań, które
początkowo wydające się zupełnie niezwiązane, łączą się w
jedną całość, kiedy czytelnik przeczyta ostatnią z opowieści.
Historie przedstawione przez pisarza poprzedza wstęp, w którym
autor kilkakrotnie podkreśla, że John Johnson zniknął, a jednak
nadal pozostaje w pociągu, z którego nie sposób wysiąść. Dzięki
temu chaotycznemu wstępowi czytelnik może przekonać się, iż
autor jest ponad historiami, wtrąca słówko o tym i o tamtym,
opowiadając wręcz bezpośrednio czytelnikom, co ma po kolei
miejsce. Podobało mi się to, że Pan Krzysztof był jakoby tym,
który pokazywał czytelnikowi wielokształtne kleksy i oczekiwał
odpowiedzi.
„Niektóre
pytania są piękniejsze, gdy nie znamy na nie odpowiedzi, prawda?”
Zaskakującym
było jednak dla mnie to, że wstęp nie kończył się po pierwszym
rozdziale, a czytelnik musiał czekać na przedstawienie samego
zniknięcia Johna, aż do ostatniego rozdziału. „No nic” -
pomyślałam - „Trzeba czytać dalej”. I tak też zrobiłam.
Każda kolejna historia wywołuje w czytelniku zaskoczenie począwszy
od „Upalnych dni” po „Czerwone usta” (w których pogubiłam
się na tyle, że czytałam tą opowieść dwukrotnie). Jednak mimo
rozbieżności problemów bohaterów i tematyki tych króciutkich
utworów, miały połączyć się w całość, a ostatni rozdział
powinien sprawić, że wiele rzeczy staje się jaśniejszych (choć
nie do końca zrozumiałych).
Czasami
opowiadanie pochłaniałam w dziesięć minut, w innych przypadkach
liczyłam strony, które pozostały mi do końca jego lektury.
Wiedziałam, że nic nie mogę pominąć w wyczekiwaniu na końcowe
wielkie „BUM!”. Dotarłszy do ostatniej strony poczęłam się
zastanawiać czy odnalazłam kwintesencję lektury, czy waściowie
odczytałam tą nieszablonową publikację. Ale czy można dobrze
odpowiedzieć na pytanie: Co przedstawia kleks? A zła odpowiedź
wchodzi w grę?
„A
szaleństwo? Jest fascynujące, ponieważ dotyka jedynie materialnych
umysłów. Wariactwo to choroba mózgu, a jeśli nie masz ciała , to
nigdy nie zasmakujesz tego stanu psychiki. Zapamiętaj to sobie.”
Podsumowując,
chciałabym podkreślić, że jeszcze dziś, kilka dni po lekturze, z
zaciekawieniem przyglądam się „temu kleksowi” i zastanawiam się
czym dla mnie jest. Choć czuję mimowolny niedosyt po lekturze
spowodowany brakiem tej „iskierki”, która napędzałaby machinę
„chcę, chcę”, uważam, że pozycję warto przeczytać.
Dlaczego? Książka Pana Krzysztofa pozwala ruszyć komórkami
mózgowymi, zastanowić się, a nawet zaangażować się w lekturę,
co zdarza się niezwykle rzadko. To powieść, która sprawia, że
zaczynamy się zastanawiać czy czarne jest faktycznie czarne, a może
nie białe.
Za
egzemplarz serdecznie dziękuję Panu Krzysztofowi Bieleckiemu ;)
Cieszę się, że komuś się podobało. Ja nie dawałam rady i ostatecznie znacznie niżej oceniłam "Rekonstrukcje"
OdpowiedzUsuńBywały momenty trudne - jak pisałam - ale lubię pióro Pana Krzysztofa i jego umiejętność swobodnego omawiania najbardziej niemożliwych historii ;)
UsuńMyślę, że to jednak książka nie dla mnie - jakoś mnie nie przekonuje... ;)
OdpowiedzUsuńAleż fajnie, że wypada całkiem dobrze. Pokochałam 'Defekt pamięci' i chętnie zapoznałabym się również z 'Rekonstrukcją'. Lubię takie zakręcone, nieco dziwaczne historie :)
OdpowiedzUsuń"Rekonstrukcja" wg mnie stoi w cieniu "Defektu pamięci". Jest jednak równie mocno (a może i bardziej zakręcona) i chyba bardziej wymagająca (chodzi oczywiście o skupienie w czasie lektury i odkrywania kolejnych zawiłości) ;)
UsuńCiekawa recenzja,a książke mam w planach :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło i polecam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam ,,Defekt pamięci'', lecz niestety muszę przyznać, że jak dla mnie, była to zbyt pogmatwana historia i nie ,,przemówiła'' do mnie, dlatego i w przypadku ,,Rekonstrukcji'' także podziękuję.
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią zapoznałabym się z tym autorem, tym bardziej, że wiele o nim słyszałam i chciałam sama wyrobić sobie o nim opinię. ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba będzie zajrzeć do tej książki:D
OdpowiedzUsuńO "Defekcie pamięci" słyszałam, ale niestety nie miałam okazji przeczytać. Nie wiem czy odnajdę się w takim pomieszaniu z poplątaniem, ale zawsze warto spróbować :)
OdpowiedzUsuń