Nawet
nie zdążyliśmy się obrócić, a kolejne dwanaście miesięcy mamy
już za pasem. Jak każdy był on sumą smutków i radości, czasem spełnienia
mniejszych i większych marzeń, niekiedy goryczy porażki. Mimo
potknięć żegnam rok 2014 z uśmiechem, w nadziei spoglądając na
nadchodzący, oby nie gorszy :)
Długo
się zastanawiałam, czy tak jak dawniej napisać wyczerpujące
sprawozdanie, które dostarczało mi dotąd wiele radości. Ten rok
nie był jednak tak obfity w doświadczenia kulturalne i społeczne,
jak w ubiegłych latach. Wiele było w nim nerwów, niepewności,
smutków i słabości. Jakim rokiem był dla mnie 2014?
Styczeń był najtrudniejszy pod względem prywatnym. Ale ni zabrakło też pozytywnych akcentów. Blog obchodził ku mojej ogromnej radości już czwarte
urodziny! Jak zwykle zaczęłam się zastanawiać, kiedy minęło
tyle czasu. Miesiąc ten był też okresem, w którym przeczytałam
„Ogród Afrodyty” - świetną książkę, która długo
przeleżała na mojej półce, nim doczekała się swoich dni
świetności. W styczniu odbyła się też moja studniówka, z której
teraz wspominam poloneza, moc balonów wypełniających salę i
wspaniałą zabawę ze znajomymi :)
Luty
i przerwę zimową umiliły mi przygotowania do pracy maturalnej. Z
rozmiłowaniem na twarzy wertowałam książkę Gruchmanowej i zbiór
Sobierajskiego, które na stałe zagościły w mojej biblioteczce.
Chociaż ciekawa publikacja o zespole ABBA to lektura styczniowa,
opinia na jej temat pojawiła się dopiero w lutym. Wzbudziła ona
liczne dyskusje wśród czytelników bloga, które niejednokrotnie
dostarczyły mi wypieków na twarzy. Luty, który okazał się
najbardziej obfitym miesiącem był także szaleństwem Igrzysk
Olimpijskich. Głośne kibicowanie przed telewizorem, okrzyki radości
nie mniejsze niż komentatorów sportowych oraz hymn śpiewany na
stojąco – żyć nie umierać ;) Podczas olimpiady udało mi się
między kolejnymi transmisjami przeczytać fenomenalnego „Mistrza i
Małgorzatę”. Ach, co to za książka :)
W
marcu, kiedy obchodzę urodziny zorganizowałam na blogu konkurs o
chlubnej nazwie „Całkiem w połowie”. Jeszcze przed moimi
urodzinami, bo 15 marca miałam okazję brać udział w
przedsięwzięciu „PrzyTARGaj KSIĄŻKI” zorganizowanym przez
Czytelnisko w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu. Był to istny raj dla
książkoholików! :) Tydzień później, bo 22 marca udałam się po
raz kolejny do Poznania – tym razem na spotkanie z Panią Magdaleną
Witkiewicz. Pełna optymizmu i energii pisarka z entuzjazmem
opowiadała o pisaniu, życiu i swoich książkach. Byłam
zachwycona!
Kwiecień
był zwariowany – tylko miesiąc do matury, a tak dużo do
zrobienia. Takie przynajmniej miałam wrażenie, kiedy on się
zaczynał. Mimo gorączkowych przygotowań udało mi się sięgną za
nadprogramowe lektury m.in. godną uwagi powieść Magdaleny Kordel
„Malownicze. Wymarzony dom”. Mam już drugą część tej
opowieści w domu, jednak jeszcze stoi na półce nieruszona.
Sukcesem kwietnia było ukończenie „Zbrodni i Kary”, z którą
nieźle się namęczyłam.
Majowe
czytanie rozpoczęłam dopiero po egzaminach pisemnych. Tutaj
znalazło się kilka autorek, które mnie zachwyciły. Witkiewicz
zaciekawiła „Opowieścią niewiernej”, a Hauck wybitną „Suknią
ślubną”. Trzecią z pisarek była Joanna Opiat-Bojarska, z którą
miałam okazję po raz kolejny spotkać się i porozmawiać, gdy do
końca „Blogostanu” zostało mi zaledwie kilka stron.
Czerwiec
to czas, w którym odreagowywałam stresy maturalne. Spotkania z
przyjaciółką i znajomymi oraz wyjazd do wuja, gdzie mogłam
podziwiać piękne jezioro w Chodzieży, okazały się strzałem w
dziesiątkę. To też miesiąc wielkich odkryć literackich. „Żółta
sukienka” poruszyła emocjonalnie, a „Słodkich snów, Anno”
wyzwoliła we mnie chęć odkrycia prawdy przed główną bohaterką.
Kwintesencją i wisienką na torcie okazała się lektura
„Migdałowego drzewa”.
Drugi
miesiąc moich wakacji to ciąg dalszy uczty obcowania z literaturą.
Tu fenomenem okazała się powieść Chamberlain, którą dosłownie
pochłonęłam i publikacja Olgi Rudnickiej „Natalii 5”, przy
której zabrakło mi słów (kiedy ciągle musiałam się śmiać) :)
W lipcu przeczytałam też książkę „naszej” Kasi Meres, o
której więcej pisałam tutaj. Ogromnie ucieszył mnie jej debiut i
kibicuję wydaniu kolejnych opowieści.
W
sierpniu, kiedy zaczęłam letnią pracę, pochłonęłam kolejną
pozycję Chamberlain – tym razem „W słusznej sprawie”, którą
to lekturę tak zachwalała Ewa – Książkówka. Wcześniej jednak
chwyciłam za przedpremierowy egzemplarz „Czarnych skrzydeł”, z
radością powracając do prozy Sue Monk Kidd, której nie czytałam
już kilka lat. Trzecią sierpniową publikacją, którą najmilej
wspominam jest „Święta tajemnica” Krzysztofa Koziołka, do
której podchodziłam bardzo sceptycznie. Autor nie zawiódł i
zasłużył na moje uznanie.
Wrzesień
to czas przygotowań do studenckiego życia. Kompletowałam mój
„przybornik” kupując skoroszyty, folie, zakreślacze, pisaki,
fiszki i wiele innych. Między pracą a urządzaniem się w nowym
pokoju starałam się czytać. Najwięcej emocji (i wylanych łez)
pozostawiło po sobie czytanie powieści Forman „Jeśli zostanę”.
Książka i jej ekranizacja to dwie najlepsze rzeczy we wrześniu :)
Radością tego jesiennego miesiąca była też lektura debiutu
Łukasza Zaranka i „Stu imion” Ahern. Obie dostarczyły wielu
wrażeń, a książka Ahern sprawiła, że znów postanowiłam
zagościć w kreowanych przez nią rzeczywistościach na dłużej,
nabywając inne jej publikacje.
Październik
i listopad okazały się ciężkim czasem dla blogowania. Na
KSIĄŻKI-MEME nie trafiło za wiele recenzji i postów, a ja czułam
się momentami bezsilna i zmęczona . Tygodnie niesamowicie szybko mi
mijały, a i dni nie chciały się dłużyć. Niewiele czytałam dla
czystej przyjemności, starając się na bieżąco czytać lektury na
zajęcia. Czas umykał też przez weekendową pracę, którą
podjęłam od września.
Grudzień
był czasem mobilizacji. Może zbliżające się święta, a może
poczucie winy, że zaniedbuje moich czytelników sprawiły, że
postanowiłam przed końcem roku rozstrzygnąć wiele nurtujących
mnie kwestii i na nowo zacząć cieszyć się życiem. Spisałam
sobie listę i sumiennie wykreślałam kolejne punkty. Większą
część udało się „zaliczyć”. Finisz roku, ostatnie kilka dni to bardzo płodny
okres czytelniczy. Lektury i powieści wręcz topniały w moich
rękach. Oby i tak było w styczniu! :)
W
2014 roku przekroczyłam zeszłoroczną granicę i przeczytałam
więcej książek, a mianowicie 64 publikacje. Były też lektury,
które czytałam podczas tego roku w mniejszych lub większych
fragmentach. Na blogu pojawiły się ogółem 53 posty w tym 32
recenzje. Jestem zadowolona z polepszenia wyników, ale niepokoi mnie
słaba końcówka roku. Obym w 2015 nie popadła w jesienne
zmęczenie. Póki co życzę pomyślności w Nowym Roku i żegnam
się, zapraszając w kolejnych dniach na recenzje. A jest ich sporo –
sześć już w gotowości czeka na publikacje :)
Ciekawe sprawozdanie, przeczytałaś wiele książek. Życzę Ci, aby 2015 r. był owocny w pozytywne chwile i wiele świetnych książek :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tak co roku sobie powspominać... ;)
UsuńOby 2015 był obfitszy w czytanie i jeszcze lepsze książki :) Widać, że miałaś intensywny i stresujący rok, ale tak to już jest, kiedy przychodzi matura i pierwszy rok studiów, pomyśl, że większość stresów już za Tobą :)) Dużo uśmiechu na 2015!
OdpowiedzUsuńŚwietnie czytało się Twoje podsumowanie :) Życzę Ci wielu ciekawych książek w 2015 roku, więcej cierpliwości i wytrwałości i samodyscypliny :)
OdpowiedzUsuńPiękne wyniki. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńZrobiłaś bardzo szczegółowe podsumowanie, życzę Ci czytelniczo idealnego roku 2015 ;)
OdpowiedzUsuńJakie piękne podsumowanie. Widzę, że ubiegły rok był dla ciebie całkiem dobry. Bardzo mnie to cieszy i życzę pomyślności w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńPiękny staż. Nawet nie zauważyłam, że aż tak długo prowadzisz bloga. Owocnego dalszego blogowania! :)
OdpowiedzUsuńSą osoby w blogosferze, które mają jeszcze dłuższy staż :) Pamiętam również takich, którzy niestety przestali pisać. Przez te lata co rusz pojawiają się nowe blogi, a inne zostają zawieszane lub całkowicie opuszczane przez swoich właścicieli... Dziękuję za życzenia pomyślności :)
UsuńPiękne wyniki i bardzo ciekawe podsumowanie. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci,aby w nowym roku trafiały w Twoje ręce same wspaniałe książki :)