Wydawnictwo
Nasza Księgarnia
Warszawa 2010, 248 s.
Warszawa 2010, 248 s.
Ocena:
9/10 Niecodzienna
Czy
łatwo jest powiedzieć „chcę odejść” ? Bo przecież co
pozostało z życia, które jak domek z kart przewróciło się w
bezkształtną kupkę. Stos, w którym brak uśmiechu mamy,
naleśników taty i wiecznej walki o wybór muzyki z bratem.. Bo
przecież jeden ułamek sekundy, w którym nie jesteś w stanie nawet
mrugnąć, stał się chwilą, w której wszystko straciło sens. Jak
żyć, gdy giną Ci, którzy są dla nas najważniejsi? Czy w ogóle
słowo „żyć” jest w takim przypadku właściwym?
Mia i jej rodzina ulega tragicznemu w skutkach wypadkowi samochodowemu. Jej najbliżsi giną, a ona widzi, jak jej ciało zostaje przewiezione karetką do szpitala. Widzi jak jest operowana, jak zostaje podpięta pod monitorujące jej życie urządzenia. Ma możliwość zobaczenia tego wszystkiego, choć nikt nie ma świadomości, że znajduje się obok. Wszystko przez to, że trafiła w dziwny stan zawieszenie. Musi zdecydować, czy nadal chce walczyć i żyć, po tym, co się stało.
Wielu
może powiedzieć, że książka Forman, która na polskim rynku
wydawniczym pojawiła się początkowo niezauważalnie, opowiada o
kolejnej nastoletniej miłości, że wielkie uczucie jakie dotyka Mie
to przeżytek. Jednak zatrzymując się na chwilę w czasie z tą
powieścią, stając „obok rzeczywistości” jak główna
bohaterka, widziałam piękną opowieść o wartościach, które są
dla mnie najważniejsze w życiu. Publikacja Gayle Forman, której
fenomen obiegł cały świat to ujęcie kwintesencji ludzkiej
egzystencji. Rodzina – to ona jest początkiem (i wydawać by się
mogło, że także końcem) tego, co czujemy, robimy, doświadczamy.
Nie wyobrażamy sobie bez niej istnienia, nawet nie zakładamy, że
moglibyśmy stracić coś tak stałego w życiu.
Fabuła
książek młodzieżowych w większości brnie przez utarty schemat.
Przedstawia skromną, często nieśmiało dziewczynę i zbuntowanego
oraz pełnego uroku chłopaka, którzy wspólnie muszą walczyć o
swoją wielką miłość. Banał niejednokrotnie goni banał, jednak
są tacy, którzy próbują pokazać, że powieści młodzieżowe nie
muszą być skazane na śmiech i ignorancje. Zaczynają poruszać
ciężkie tematy, choroby, śmierci – piszą o tym, o czym często
milczą w literaturze pisarze dla starszego grona odbiorców. Chcą
uwrażliwić, sprawić, żeby spojrzano na życie inaczej, nie tylko
jak na świat, w którym rodzice wiecznie sprzeciwiają się
dzieciom, a to stanowi wieczną udrękę. Są rzeczy ważniejsze, o
których twórcy literatury młodzieżowej nie chcą milczeć... i
dobrze.
„-
Jestem jak urzędnik poczty – odpowiada tato, zdrapując z wozu
śnieg jednym z plastikowych dinozaurów Teddy'ego, które
poniewierają się po trawniku.- Ani śnieg z deszczem, ani ulewa,
ani nawet centymetrowa warstwa śniegu nie zmuszą mnie, żebym
przebrał się za drwala.”*
Po
tragicznym w skutkach wypadku dziewczyna niezwykle przeżywa swoją
rozłąkę z rodziną. Nie może sobie wyobrazić świata, który
miałby dalej biec bez nich. Gayle Forman pokazuje czym jest rodzina
w życiu człowieka, zwłaszcza młodego. Każde kolejne zdanie
jednocześnie przywołuje smutek i radość. Ile to razy uśmiechałam
się przyglądając się zza papierowych kart życiu Mii, jej brata i
rodziców. Podziwiałam miłość między nimi panującą, wsparcie
wobec córki i typowe zachowania dla matek i ojców. Fragmenty pełne
ciepłych myśli związanych z domem były miodem dla mojego serca.
Za każdym razem przywoływałam w pamięci równie zabawne
wydarzenia w mojej rodzinie. Wspominałam też trudniejsze chwile,
które nas zespoliły. Z końcem każdego takiego urywku przychodził
jednak smutek i ciężar, jaki niosły ze sobą kolejne zdania
powieści.
Kreatywne fotografowanie :) |
„Jak
to będzie, jeśli zostanę? […] Nie jestem pewna, czy jeszcze
należę do tego świata. Nie jestem pewna, czy chcę się obudzić.”*
Czytając
książkę płakałam jak bóbr. Nie mogłam sobie poradzić z
emocjami, jakie wywoływała lektura tej niepozornej książki.
Myślałam, że będzie to kolejny ślepo upatrywany fenomen, który
postanowiono przenieść na kinowe sale, zbijając na tym całkiem
niezły interes. Jednak zagłębiając się w tragedię dziewczyny,
która mogłaby być każdym z nas, także mną, co raz bardziej
przywiązywałam się do historii, szukałam w niej prawdy. Było to
bolesne, aczkolwiek dopiero kiedy zamknęłam publikację rozpłakałam
się na dobre. Niewyobrażalnym byłby dla mnie, gdybym tak, jak Mia
straciła rodzinę. Czy byłabym wstanie podnieść się? Podjąć
dalszą walkę z i tak już nie sprawiedliwym życiem?
Dobrze,
że kolejny autor nie poszedł w stronę miłosnego trójkąta i
„ciężkich” wyborów, jakich pełno w publikacjach zalewających
rynek. Polubiłam Adama za muzyczną stronę osobowości oraz
niepoprawny luz, który o dziwo nie był denerwujący. Niezwykle
zaimponował mi też swoją postawą w krytycznym momencie, w
szpitalu. Pokazał tam, że o sile człowieka nie świadczy jedynie
pancerz, jakim się okala, ale dusza, która mimo że się łamie,
pragnie walczyć.
Czynnikiem, który niezwykle zachęcił mnie do lektury powieść był wątek muzyczny. Uwielbiam wsłuchiwać się w melodię, wyszukiwać w dźwiękach konkretnych instrumentów. Przyznam, że niezmiernie się ucieszyłam, iż główna bohaterka gra na tak niecodziennym instrumencie jak wiolonczela. Uwielbiam surowe, a zarazem płynne i kojące zmysły brzmienie, które słychać, gdy wiolonczeliści z miłością i pasją rozpoczynają swoją grę. Mam znajomych, którzy grają na klawiszach, gitarach basowych i akustycznych, saksofonie, a nawet perkusji. Lubię patrzeć, kiedy wchodzą w świat muzyki. Forman genialnie oddała na kartach powieści ten klimat, iskierkę radości w oku i bijące serce z każdy dźwiękiem. Tego oczekiwałam i cieszę się, że mnie nie zawiodła :)
„Zawsze
uważałam, że wiolonczela to samoistny instrument, teraz jednak
zaczynam się zastanawiać, czy to nie ja jestem samotniczką.”*
Czynnikiem, który niezwykle zachęcił mnie do lektury powieść był wątek muzyczny. Uwielbiam wsłuchiwać się w melodię, wyszukiwać w dźwiękach konkretnych instrumentów. Przyznam, że niezmiernie się ucieszyłam, iż główna bohaterka gra na tak niecodziennym instrumencie jak wiolonczela. Uwielbiam surowe, a zarazem płynne i kojące zmysły brzmienie, które słychać, gdy wiolonczeliści z miłością i pasją rozpoczynają swoją grę. Mam znajomych, którzy grają na klawiszach, gitarach basowych i akustycznych, saksofonie, a nawet perkusji. Lubię patrzeć, kiedy wchodzą w świat muzyki. Forman genialnie oddała na kartach powieści ten klimat, iskierkę radości w oku i bijące serce z każdy dźwiękiem. Tego oczekiwałam i cieszę się, że mnie nie zawiodła :)
„Lekarze
na sali operacyjnej debatują, jaką puścić muzykę – zupełnie
jak my w samochodzie dziś rano. Jeden życzy sobie jazz. Drugi
rocka. Pani anestezjolog stojąca przy mojej głowie prosi o klasykę.
Kibicuje jej i mam wrażenie, że to pomogło, bo ktoś nastawia CD z
Wagnerem [...]”*
Najbardziej wzruszającym momentem była dla mnie wizyta dziadka przy łóżku wnuczki. Jego postawa była maksymalnie zadziwiająca, chociaż bardzo odważna i silna. Ten starszy człowiek swoimi słowami pokazał, co to znaczy kochać bezgranicznie. Mówił o rzeczach trudnych, jednak pozostawił decyzję dziewczynie. Wiedział, że nikt nie może jej pomóc mówiąc „WSTAŃ!”. Kiedy leży się na szpitalnym łóżku wszystko zależy wyłącznie od nas, od tego, czy będziemy chcieli podjąć walkę.
„[...] zrozumiem,
jeżeli odejdziesz. To w porządku, jeśli musisz nas opuścić. To w
porządku, jeśli chcesz przestać walczyć”.*
Kwestie
umierania i przemijania silnie wybrzmiewały w tej jakże prostej,
ale nie błahej fabule. Całe zawieszenie Mii między światem
żywych, a umarłych uruchamia ciąg myśli. Nie są to łatwe
sprawy. W końcu wielu boi się śmierci, a myśl o niej wywołuje
mimowolne poruszenie i lęk. Nie co dzień tracimy tych, których
kochamy. „Jeśli zostanę” przybliża nam kwestie przemijania,
dając do zrozumienia, byśmy cieszyli się tym, co jest tu i teraz.
Bo muzyka jest wszędzie... |
"Uświadamiam
sobie nagle, że umieranie jest proste. To życie jest trudne.”*
Co
zrobilibyśmy, gdybyśmy znaleźli się na miejscu postaci
wykreowanej przez Forman? Jaką decyzję byśmy podjęli? Wcale nie
dziwił mnie dylemat, jaki rozgrywał się w sercu dziewczyny. Nie
zaskakiwał on zapewne żadnego z czytelników. W niezwykle prostych
zdaniach, przyjemnym w odbiorze i nieskomplikowanych językiem
pisarka opowiada historię o przyjaźni, wyborach, śmierci. Nic nie
ubarwia, niczego nie opisuje ze zbyt wielkim dramatyzmem. Wykłada
wszystko tak, jak jest, nie stosując przedziwnych manier językowych
i wyolbrzymień. Jednocześnie pokazuje, jak pokonać barierę i lęk
przed życiem, gdy traci się coś najważniejszego na świecie,
czego nie można zmierzyć żadną miarą.
„Czemu
ktoś nie może rozstrzygnąć za mnie? Czemu nie mogę dostać
pełnomocnika do spraw śmierci? Albo postąpić jak drużyny
baseballowe, kiedy mecz się koczy i potrzebny jest świeży piłkarz,
aby gracze mogli wrócić do bazy domowej? Czemu nie mogę poprosić
o gracza rezerwowego, by mnie zaprowadził do domu?”*
Prócz
języka chciałabym pochwalić sposób zapisu i jego konsekwencje.
Zmieścić w jedną dobę tyle wydarzeń – to jest wyczyn.
Przyznam, że gdy po raz pierwszy pojawiło się zdarzenie z
przeszłości, obawiałam się, że retrospekcje zburzą wydźwięk
wydarzeń aktualnych. Gayle płynnie porusza się jednak między
teraźniejszością i przeszłością, mając w tym swój konkretny
cel. Bez wspomnień książka nie byłaby już tym samym, straciła
by swoją niezwykłość.
Muszę
przyznać, że nigdy nie byłam przekonana do ekranizacji książek.
Zawsze starałam się najpierw przeczytać, potem obejrzeć. Kiedy
jednak w końcu zagościła przed „wielkim ekranem” bywał różnie
– rzadko czułam ogromną radość, jaką udało się wnieść w
życie scenarzyście i autorowi. Zawsze zadowalał mnie tylko jeden.
Mimo to coś mną tchnęło, by wcisnąć „play” i obejrzeć film
pt. „Jeśli kochasz, zostań”. Za tą niechlubną zmianę nazwy
trochę ze wstrętem podchodziłam do produkcji. Jak można zmienić
tytuł powieści na rzecz filmu? - myślałam. Jednak po
kilkudziesięciu minutach miałam pewność, że ten, kto tworzył
ekranizacje, nie przeszedł, jak wielu, dość obojętnie obok
publikacji. Były w niej zdania wprost wyjęte z kart „Jeśli
zostanę”, chwile, które zapadły mi w pamięci podczas lektury.
Była pasja, miłość i radość. Nie zabrakło tej wolności, jaką
codziennie niesie za sobą muzyka. Odtworzyć powieść na ekranie
jest nie łatwo, jednak w tym przypadku aż nie mogłam się
nadziwić, że w punkt padają nawet najkrótsze słowa, gesty,
chwile. Kawał roboty!
Za
takie publikacje jak ta, powinna chwytać nie tylko młodzież, ale i
dorośli. Pokazują one, że literatura zmierza w dobrym kierunku,
wyzbywając się niepotrzebnych i często mocno wydumanych historii.
Moim zdaniem życie pisze najlepsze scenariusze, a wyobraźnia
podsuwa często zbyt bardzo skoloryzowane rzeczywistości. Szczerze
polecam „Jeśli zostanę”. To niezwykła powieść o miłości,
która nie zna granic i decyzjach, które na zawsze zmienią bieg
życia.
Cytaty
pochodzą z książki „Jeśli zostanę”, kolejno ze stron: 17,
174, 47, 142, 190, 185, 191.
W takim razie chętnie przeczytam tę książkę, ciekawa jestem czy i mnie treść poruszy.
OdpowiedzUsuńLubię czasami popłakać przy książce, o ile ona na to zasługuje. Możliwe, że się skuszę :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją przeczytać przed obejrzeniem filmu :)
OdpowiedzUsuńPospieszyłam się i najpierw obejrzałam film... I z tego co piszesz, to chyba nie odbiegał bardzo od książki i też spłakałam się przy nim jak bóbr jak Ty przy książce. Poruszająca historia. Gdybym straciła rodzinę tak jak Mia to nie wiem, czy potrafiłabym się obudzić...
OdpowiedzUsuńTo bardzo wartościowa książka:) czekam teraz na drugi tom:)
OdpowiedzUsuńCo rusz natykam się na recenzje tej książki. Chyba już wszyscy ją przeczytali, oprócz mnie. Muszę to w końcu nadrobić, zwłaszcza że uwielbiam takie poruszające lektury.
OdpowiedzUsuńUwielbiam i nie mogę się doczekać, aż będę miała okazję przeczytać drugi tom! ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą książkę, już nie mogę sie doczekać kiedy przeczytam drugi tom. A film był nawet lepszy- istna lawina emocji ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Właśnie zrecenzowałem tą książkę :)
OdpowiedzUsuńCudowna.
Recenzja świetna :) Na pewno przeczytam tą książkę :)
OdpowiedzUsuń