niedziela, 18 stycznia 2015

Joanna Jodełka „Polichromia”


Wydawnictwo TimeMachine
Poznań 2009, 304 s.
Ocena: 7/10 Dobra

Morderstwo czasem zostaje misternie zaplanowane, częściej jednak jest wynikiem chwilowego impulsu. W tym drugim przypadku zwykle trudno osądzić, dlaczego dokonano przestępstwa. Niekiedy sam „wykonawca” nie do końca rozumie irracjonalność bądź błahość własnych motywów. Kiedy rozgrywa się pierwszy wariant, nawet śledczym trudno jest wniknąć w psychikę mordercy, który niejednokrotnie swoim postępowaniem odpowiada na to, co wydarzyło się w przeszłości. Obraz codzienności na tyle jednak zatarł przeszłość, że trudno odnaleźć w dwóch zbrodniach wzajemne powiązania...

Joanna Jodełka to laureatka nagrody Wielkiego Kalibru. To właśnie za kryminał „Polichromia” otrzymała te prestiżowe wyróżnienie. Gdy inspiracją dla pisarza jest to, co kocha, trudno by dzieło nie okazało się sukcesem. W końcu codziennie obserwując architekturę i sztukę, można odkryć w niej pole do snucia w wyobraźni zaskakujących opowieści. A że od myśli do stworzenia powieści nie jest daleko, czytelnicy mają od 2009 roku szansę zatracić się na chwilę w znanych dziełach sztuki, widzianych okiem poznańskiej pisarki.

W spokojnej dzielnicy Poznania zostaje odnalezione ciało starszego mężczyzny. Antoniusz Mikulski mieszkał sam po śmierci żony, jego syn mieszkał za granicą, a i znajomi i przyjaciele (których można by policzyć na placach jednej ręki) niezbyt często odwiedzali konserwatora zabytków. Nic też nie wskazuje, by zginął w wyniku rabunku. Wszystko wygląda na „nieruszone” prócz właściciela willi, ułożonego na posadzce w nienaturalnej pozycji. Dopiero, kiedy zaczynamy przyglądać się bliżej, okazuje się, że nawet czerwony materiał z łacińską(!) sentencją ma wielkie znaczenie...

Wiele dobrego słyszałam o kryminalnym obliczu prozy Jodełki od koleżanki, mimo to najpierw w moje ręce wpadła powieść młodzieżowa, która wyszła spod pióra poznańskiej pisarki. W opowieści zatytułowanej „ARS Dragonia” były elementy, które bardzo mi się spodobały, ale i takie, które zawiodły. Szybko więc postanowiłam wypożyczyć wychwalaną „Polichromię”, by przeczytać ją po jakże długim czasie oczekiwania.

Debiutancka powieść Joanny Jodełki to gra szczegółów. Zarówno tych, które znamienne są dla śledztwa, jak i takich, które niezbędne są dla zadowolenia z lektury czytelnika. Choć kryminały często czytamy szybko, nie zastanawiając się nad sensem poszczególnych zdań, w przypadku publikacji Jodełki musimy uważnie obserwować każde kolejno składane słowa i zdania, które w jakiś sposób prowadzą do wysnucia odważnych wniosków i zauważenia minimalnych w swym rozmiarze dowodów.

Kiedy łacina jest wszędzie...
„[...] zawsze trzeba zaczynać od najprostszej diagnozy, dopiero potem szukać ciekawych przypadków. Ciekawy przypadek to pokusa, a prawda jest często bardzo banalna.”* 

Początkowo, widząc tylu wymienionych bohaterów na początku rozdziału, pomyślałam, iż trudno będzie swobodnie poruszać się między kolejnymi nazwiskami, które zwykle trudno zapamiętać i szybko ulatują z głowy. Kiedy powieść w miarę nikła z przewracanymi stronami, czytelnik dochodzi do wniosku, że trudno tutaj o kimś zapomnieć, kogoś pomylić. Każda z postaci, a zwłaszcza współpracownicy Bartola (ach, jakże polubiłam tajemniczego Lentza!), została na tyle skonkretyzowana przez autorkę, że zaraz po pojawieniu się imienia, w głowie pojawiał się konkretny obraz. Co najważniejsze – w bohaterach nie zabrakło realizmu, który pozwalał wierzyć, że historia ta może wydarzyć się w rzeczywistości.

„Dbał o pogodny wyraz twarzy tak, jak ludzie dbają o zęby – systematycznie i do znudzenia. Przyzwyczajał i trenował ją, nie chciał zostawić wolnej ręki czasowi, za wiele mógł wyjawić i za bardzo przeszkadzać, Genom nie chciał i nie mógł zaufać. Śmiał się więc często i lekko. W oczach kobiet – rozbrajająco.”*

Polubiłam na swój sposób Macieja Bartola, choć był dość dziwnym mężczyzną. Czasem irytujący, niekiedy tak zwyczajny i nieroztropny jak większość ludzi, że stawał się bliższy czytelnikowi. Mi zaimponował jednak swoim uporem, który nie pozwolił mu porzucić zupełnie niepozornych i na pierwszy rzut oka niezwiązanych ze sprawą, poszlak. Jak dla trzydziestoparolatka nie było godnym pochwalenia jego przywiązanie do matki, ale przywiązanie do rodzicielki było częścią wspaniale zbudowanej kreacji postaci. Aż szkoda, że po ponad trzystu stronach musieliśmy pożegnać się z tym charakterystycznym policjantem.

„Gołąbki były takie jak zawsze, przynosiły ze sobą ten niepowtarzany smak błogości i bezpieczeństwa, i mimo niezwyczajnych okoliczności, mimo tych ciągłych ostatnio utarczek, smakowały tak samo – spokojem, niezmiennością, domem i czymś jeszcze, czego nie da się określić słowami.”*

Jednak to nie on – główny bohater – zasłużył moim zdaniem na postać najbardziej silną osobowością, jak przystało na śledczego. Moje serce skradła Daniela. Z całym tym swoim uporem, nadopiekuńczością i genialnym poczuciem humoru często, a może nawet zbyt często kradła sympatię czytającego i odwracała uwagę do bezbarwnego przy niej syna. Kiedy do głosu dochodziła Pani Bartol, do głosu podsuwała się myśl, że kobieta zdecydowanie żyje, a nawet myśli za siebie i syna nie tylko w świecie wykreowanym piórem Jodełki, ale i w kolejnych etapach śledztwa.

Obok Danieli, także Magda Walichnowska stanowiła niemalże jedną z komórek umysłu Bartola. Bez niej, jak i bez matki Maciej zdecydowanie nie doszedł by do sedna sprawy. Muszę powiedzieć, że gdyby nie napęd akcji, jaki stanowiło wprowadzenie wypowiedzi tłumaczki, „Polichromia” nie byłaby tak barwną opowieścią, a główny bohater zdecydowanie stanowiłby o fiasku opowieści. Po lekturze muszę stwierdzić, że dobrze, iż są kobiety, bo jak mężczyźni byliby w stanie bez nich żyć...

Genialnym jest fakt, iż autorka jako trzon opowieści wybrała dobrze znany sobie motyw. Czytając kolejne opisy „ułożenia” ofiar po dokonanym morderstwie z zafascynowaniem starałam się wyobrazić sobie te sceny w głowie. Już przy Mikulskim byłam pewna, że w jednostajności skrupulatnie dopracowanego aktu nie ma przypadkowości. Trudno było mi dokleić znane malowidło do przedstawianej sytuacji. Kiedy prawda wyszła na jaw, moje uznanie do Jodełki tylko wzrosło!

... nie tylko na zajęciach.
Joanna Jodełka zdecydowanie jest mistrzem budowania napięcia. Z każdym „aktem” opowieści czytelnik wysnuwa nowe koncepcje, próbuje odkryć prawdę na własną rękę. Pisarka nie pozostawia jednak wielkiego pola popisu dla nas, skutecznie dozując znamienne dla opowieści fakty. Kiedy wydaje się, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki, autorka pokazuje, że zbędne są wybujałe fantazje i skomplikowane schematy. Gdy rozwiązanie zostaje wprost podane czytelnikowi na tacy, zadziwia konsekwencja i misterność w budowaniu akcji.

Język, choć często zachwycający swoją surowością, a jednocześnie prostotą, nie był wyzbyty pomyłek. Najbardziej bolały powtórzenia, których straszliwie nie lubię w prozie. Mimo to współgrająca powaga wiążąca się z obcowaniem ze sztuką i ubarwienia tekstu humorem, nie pozwalały stracić wiary w kunszt literacki Jodełki. Ta kobieta potrafi tworzyć wspaniałe intrygi bez zbędnego bajkopisarstwa. Kryminał to forma, w której umiejętności, jakimi dysponuje poznańska pisarka, ukazują się w pełnej krasie :)

„Nieważne, jaką życie dało nam rolę do odegrania – czasami nie my o tym decydujemy – i z tym nie ma co walczyć, ani się spierać, ale ważne, albo nawet najważniejsze, jest to, żeby tę rolę odegrać dobrze.”*

Dawno nie czytałam powieść, w której wszystko byłoby tak dopracowane. Dlatego też nie mogę nie polecić pozycji, której autor włożył wiele pracy w jej tworzenie. Ta książka z pewnością różni się od innych, należących do tego gatunku. Jednak odmienność nie oznacza, że coś jest złe i niegodne uwagi. Szczerze zachęcam do lektury, byście sami rozstrzygnęli po czyjej stronie leży wina, a kto został ukarany.

Cytaty pochodzą z książki „Polichromia”, kolejno ze stron: 52, 41, 110, 280.

PS. Zaczynam przygotowania do pierwszych zaliczeń, ale postaram się umilić Wam tą drugą połowę stycznia. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, pojawią się wkrótce nie tylko recenzje (zaległe i bieżące), ale też stosów kilka oraz inne ciekawe posty :)

2 komentarze:

  1. Ciekawa propozycja, nawet wcześniej o niej nie słyszałam. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią widziałabym u siebie książkę Jodełki. Zainteresowała mnie.

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)