Wydawnictwo
Otwarte
Kraków
2013, 320 s.
Ocena:
8/10 Bardzo dobra
Ziemianinie,
jeśli to czytasz, oznacza, że jesteś w gronie wtajemniczonych.
Nasz sekret, który jeszcze tylko przez ułamki sekund pozostanie
utajony, dotyczy książki niezbędnej prawidłowej egzystencji
emocjonalnej. Choć zapewne nic nie rozumiesz z moich słów, tak jak
ja nie rozumiałam sensu powstania Numeru 21, nie przerywaj lektury.
Nie podłapało mnie psychiczne rozchwianie, ani nie zamieniłam się
w robota zaprogramowanego przez NASA albo inną podobną jej
organizację. Dopuściłam się jedynie pewnych działań w mojej
kapsule mieszkalnej na Ziemi – zajrzałam do „Niezbędnika
obserwatorów gwiazd”...
Rozpoczynając
lekturę tej nietypowej powieści, wkraczamy do świata pełnego
przemocy i przemilczeń. Świata, w którym tak naprawdę nie można
żyć pełnią życia. Nie są w nim ważne marzenia i talent, ale
praca i przystosowanie się do panujących warunków. Zwłaszcza,
jeśli tak jak Finley jesteś jedynym białym w drużynie
koszykarskiej. Człowiekiem, za którym ciągnie się przeszłość
wypierana mimowolnie ze świadomości.
Pan
Matthew to amerykański pisarz, który światowy rozgłos uzyskał z
publikacją swojego debiutanckiego dzieła pt. „Poradnik
pozytywnego myślenia”. Powieść zyskała aprobatę nie tylko w
wersji pisanej, ale również jej ekranizacja ściągnęła tłumy
ludzi do kin, także w Polsce. Autor ma za sobą kolejne powieści,
które zaraz po premierze, zapragnięto przenieść na duży ekran.
Niekiedy
życie przysparza nam wielu trosk, smutków i łez. Czasem jednak
gorycz skrywa się głęboko w sercu, nie chcąc by rozum przyjął
do wiadomości traumatyczną sytuację. Słone krople, które wcale
nie spływała po twarzy, zalegają gdzieś wewnątrz, jakby
oczekiwały na właściwy moment, na odpowiednią osobę, przed którą
nie będzie nam wstyd płakać. Bo przecież tylko prawdziwy
przyjaciel potrafi wylewać łzy razem z nami, sprawiając tym ulgę.
„Prawie
wszystko można zniszczyć. Wszystko jest kruche. Tymczasowe.”*
Czytając
całą książkę, czułam się niczym Russ – zawieszona w
przestrzeni. Moim kosmosem stała się rzeczywistość literacka, tak
inna, ale bardzo podoba do otaczających mnie zjawisk. Nie mogłam
przestać trwać w tym stanie, chcąc rozszyfrować reguły rządzące
kosmosem, zasady wyznaczające bieg rzeczywistości. Zbliżając się
do końca, wszystko zaczynało się klarować. Przyjaźń, rodzina,
miłość – od zawsze uważałam, że to najwyższe wartości.
Cieszę się, że ktoś, w tak sprawny sposób postanowił pokazać
młodszym, jak i starszym czytelnikom, co powinno wieść prym w
życiu.
„Zabawne,
jak jedno brutalne zdarzenie może sprawić, że spojrzysz na świat
inaczej.”*
Tak
jak Finley'a, cały czas dręczyły mnie myśli dotyczące Numeru 21.
Ciągle był gdzieś we mnie nieuzasadniony niepokój, lęk przed
tym, co pisarz mógł zapisać dalej. Z każdą kolejną stroną
dochodziło do mnie, że Pan Quick nie pisze powieści
science-fiction, ale odtwarza realne życie – traumę pourazową,
która dotyka tak wiele dzieciaków w moim wieku, a także osoby
starsze. Jak ja zachowałabym się w obliczu utraty rodziny? Na
dodatek tak niespodziewanej straty w zaskakujących okolicznościach?
Czy moja psychika byłaby w stanie wytrzymać tak ogromny ciężar?
Matthew Quick [źródło] |
Mój
ziemski przewodnik Finley – te słowa szczególnie zapadły mi w
pamięć. Ileż to ludzi, którzy tak jak Finley wyciągnęli pomocną
dłoń, pojawiło się w naszym życiu? Przyglądając się doskonale
wykreowanym postaciom dwóch rozgrywających i Erin, odkrywałam w
nich te cechy, które często mogłabym przypisać moim przyjaciołom.
Zapis relacji, jakie istniały między nimi zdecydowanie stanowi
odzwierciedlenie przyjaźni czy miłości, jakie doświadczamy w
życiu. Pan Matthew spisywał to, co „leżało mu na serduchu” -
a to jest najczęściej najwłaściwsza droga, by stworzyć coś
niepowtarzalnego.
„Spoglądam
w oczy Russella. Próbuje powstrzymać łzy. Zastanawiam się, czy
naprawdę myśli, że jego rodzice są na statku kosmicznym, czy też
używa kosmosu jako pewnego rodzaju tarczy – warstwy słów, dzięki
którym może się swobodnie i szczerze wyrażać, prawie jak w
przebraniu, choć brzmi to bardzo dziwnie.”*
Bardzo
podoba mi się, że pisarz, tak często poruszał wagę literatury w
życiu młodego człowieka. Pojawił się tak mój ukochany „Mały
Książę”, świetnie odzwierciedlający zagubienie Russella w
otaczającym go świecie. W powieści nie zabrakło także wzmianki o
kultowej, głównie wśród młodzieży, ale także i dorosłych,
serii o Harrym Potterze. Klub czytelniczy był strzałem w dziesiątkę
jak dla mnie, mola książkowego. Jeśli jednak o niego chodzi, mimo
że niezwykle intrygowały mnie główne postacie, raczej nie
mogłabym do niego dołączyć. Niemniej jednak przyznam, ze przez
kilka sekund niedostępnym umysłom ziemskich istot, zaczęłam
zastanawiać się, czy aby ponownie nie spróbować wgłębić się w
pierwszą część tej poczytnej serii :)
Ciekawym
motywem w życiu bohaterów była koszykówka. Nie stanowiła ona dla
nich tylko i wyłącznie gry – czasem stawała się sensem życia,
możliwością ucieczki, pokazania swojej siły. Każdy z innych
pobudek zaczął grać, posiadał inne wspomnienia związane z
tablicą, o którą nierzadko uporczywie trafiała piłka, nie chcąc
wpaść do kosza. Pan Matthew sprawia, że dyscyplina pozornie nic
nie znacząca dla czytelników nie zainteresowanych tym sportem,
staje się czymś więcej niż jedynie jedną z wielu gier
zespołowych.
„[...]
koszykówka może was dużo nauczyć i że te lekcje są ważniejsze
niż zwycięstwa i przegrane, indywidualne statystyki, ważniejsze
nawet niż sama gra, bo na parkiecie uczycie się życia i to
najcenniejsza rzecz, jaką wyniesiecie z tego doświadczenia”*
W temacie gwiazdozbiorów - Wielka Niedźwiedzica [źródło] |
„Za
każdym razem, kiedy myślę sobie, że świat jest paskudny, że
życie nie ma żadnego znaczenia, przypominam sobie, że to tu jest i
zawsze na mnie czeka – mówi Russ. – Zawsze mogę spojrzeć w
kosmos i się zachwycić, bez względu na to, co się dzieje. A gdy
spoglądam w górę, moje problemy robią się takie małe. Nie wiem
czemu, ale zawsze czuję się wtedy lepiej.”*
„Niezbędnik
obserwatorów gwiazd” to książka dla każdego, kto chce na chwilę
się zatrzymać. Idąc przez życie, niczym ciemną noc, w której
nie możemy być niczego pewni, stanąć i spojrzeć w niebo pełne
gwiazd. To, co ponad horyzontem, jest tym co jest przed nami –
niepewną przyszłością. Pan Matthew pokazuje, że ogromnie ważną
prawdę życia. Stara się pouczyć swoich czytelników, by nie być
jedynie dla siebie, ale żyć w poczuciu, że nasze poczynania mogą
pomóc innym. Każdy z bohaterów jego książki żyje i kroczy
krętymi ścieżkami rzeczywistości dzięki komuś. Powieść ta
jest wskazówką, by nie cofać dłoni, gdy ktoś nam bliski,
potrzebuje ucieczki z jednej wielkiej czarnej dziury.
*Cytaty
pochodzą z książki „Niezbędnik obserwatorów gwiazd”, kolejno
ze stron: 149, 158, 88, 19, 180.
Właśnie chciałabym przeczytać, zimę już mam zaplanowaną, ale może wiosną się uda ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją już jakiś czas temu ale tak jak na Tobie tak i na mnie wywarła spore wrażenie i do teraz trzyma. Numer 21 to naprawdę istny Mały Książę, ale szczerze - bardziej przejmowałam się Finem i strasznie było mi go szkoda...
OdpowiedzUsuńNumer 21 był niezwykłą postacią. Również ja silnie emocjonalnie podchodziłam do jego problemów i stanu psychicznego. To zdecydowanie powieść młodzieżowa na wysokim poziomie. W końcu zaczęto pisać dla młodych ludzi o czymś więcej niż nastoletnich miłościach.
UsuńJedna z najczęściej omawianych na blogach powieści ostatniego roku :D Aż wstyd się przyznać, że się nie czytało. Tak ciepło i pozytywnie o niej piszecie, że trzeba się w końcu zabrać za lekturę :)
OdpowiedzUsuńSama długo należałam do grona tych, którzy jej nie czytali. Teraz chciałabym jeszcze tylko mieć własny egzemplarz. I oczywiście poznać pozostałe publikacje Quicka :)
UsuńLubię książki tego autora, więc z pewnością kiedyś przeczytam i tę:)
OdpowiedzUsuńPo opiniach stwierdzam, że jest to pisarz rzeczywiście na wyższym poziomie, który w bezbłedny sposób potrafi opisać różne problemy społeczeństwa jak w "Poradniku pozytywnego myślenia". Bardzo chciałabym przeczytać tą książke, nie tylko przez treść ale także przez przepiekną okładke i niezwykły tytuł (kocham kiedy książka ma niebanalny tytuł). Nie moge sie doczekac aż zapoznam sie z tą historią :D
OdpowiedzUsuńhttp://papierowa-kraina.blogspot.com/
Muszę przeczytać tą powieść. Od jakiegoś czasu mam na nią ogromną ochotę. Chciałabym też w końcu poznać styl Matthew Quick :)
OdpowiedzUsuńJestem w dalszym ciągu tą osobą, która na nią poluje. Na inne książki autora też
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś swoje wrażenia po tej lekturze. Zwłaszcza ostatni akapit przemówił do mnie. Od dawna nosiłam się z zamiarem poznania 'Niezbędnika...'', ale zawsze coś innego absorbowało moją uwagę. Ale teraz postanowiłam sobie, że przy najbliższej wolnej okazji przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńAutora znam z "Poradnika..." i nie mogę się doczekać, aż poznam inne jego książki.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę - jest wzruszająca, piękna i mądra, czyli zawiera wszystko to, czego szukam w literaturze. :)
OdpowiedzUsuń