czwartek, 5 lutego 2015

Matthew Quick „Niezbędnik obserwatorów gwiazd”


Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2013, 320 s.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra 

Ziemianinie, jeśli to czytasz, oznacza, że jesteś w gronie wtajemniczonych. Nasz sekret, który jeszcze tylko przez ułamki sekund pozostanie utajony, dotyczy książki niezbędnej prawidłowej egzystencji emocjonalnej. Choć zapewne nic nie rozumiesz z moich słów, tak jak ja nie rozumiałam sensu powstania Numeru 21, nie przerywaj lektury. Nie podłapało mnie psychiczne rozchwianie, ani nie zamieniłam się w robota zaprogramowanego przez NASA albo inną podobną jej organizację. Dopuściłam się jedynie pewnych działań w mojej kapsule mieszkalnej na Ziemi – zajrzałam do „Niezbędnika obserwatorów gwiazd”...

Rozpoczynając lekturę tej nietypowej powieści, wkraczamy do świata pełnego przemocy i przemilczeń. Świata, w którym tak naprawdę nie można żyć pełnią życia. Nie są w nim ważne marzenia i talent, ale praca i przystosowanie się do panujących warunków. Zwłaszcza, jeśli tak jak Finley jesteś jedynym białym w drużynie koszykarskiej. Człowiekiem, za którym ciągnie się przeszłość wypierana mimowolnie ze świadomości.

Pan Matthew to amerykański pisarz, który światowy rozgłos uzyskał z publikacją swojego debiutanckiego dzieła pt. „Poradnik pozytywnego myślenia”. Powieść zyskała aprobatę nie tylko w wersji pisanej, ale również jej ekranizacja ściągnęła tłumy ludzi do kin, także w Polsce. Autor ma za sobą kolejne powieści, które zaraz po premierze, zapragnięto przenieść na duży ekran.

Niekiedy życie przysparza nam wielu trosk, smutków i łez. Czasem jednak gorycz skrywa się głęboko w sercu, nie chcąc by rozum przyjął do wiadomości traumatyczną sytuację. Słone krople, które wcale nie spływała po twarzy, zalegają gdzieś wewnątrz, jakby oczekiwały na właściwy moment, na odpowiednią osobę, przed którą nie będzie nam wstyd płakać. Bo przecież tylko prawdziwy przyjaciel potrafi wylewać łzy razem z nami, sprawiając tym ulgę. 

„Prawie wszystko można zniszczyć. Wszystko jest kruche. Tymczasowe.”*

Czytając całą książkę, czułam się niczym Russ – zawieszona w przestrzeni. Moim kosmosem stała się rzeczywistość literacka, tak inna, ale bardzo podoba do otaczających mnie zjawisk. Nie mogłam przestać trwać w tym stanie, chcąc rozszyfrować reguły rządzące kosmosem, zasady wyznaczające bieg rzeczywistości. Zbliżając się do końca, wszystko zaczynało się klarować. Przyjaźń, rodzina, miłość – od zawsze uważałam, że to najwyższe wartości. Cieszę się, że ktoś, w tak sprawny sposób postanowił pokazać młodszym, jak i starszym czytelnikom, co powinno wieść prym w życiu.

„Zabawne, jak jedno brutalne zdarzenie może sprawić, że spojrzysz na świat inaczej.”* 

Tak jak Finley'a, cały czas dręczyły mnie myśli dotyczące Numeru 21. Ciągle był gdzieś we mnie nieuzasadniony niepokój, lęk przed tym, co pisarz mógł zapisać dalej. Z każdą kolejną stroną dochodziło do mnie, że Pan Quick nie pisze powieści science-fiction, ale odtwarza realne życie – traumę pourazową, która dotyka tak wiele dzieciaków w moim wieku, a także osoby starsze. Jak ja zachowałabym się w obliczu utraty rodziny? Na dodatek tak niespodziewanej straty w zaskakujących okolicznościach? Czy moja psychika byłaby w stanie wytrzymać tak ogromny ciężar?
Matthew Quick [źródło]

Mój ziemski przewodnik Finley – te słowa szczególnie zapadły mi w pamięć. Ileż to ludzi, którzy tak jak Finley wyciągnęli pomocną dłoń, pojawiło się w naszym życiu? Przyglądając się doskonale wykreowanym postaciom dwóch rozgrywających i Erin, odkrywałam w nich te cechy, które często mogłabym przypisać moim przyjaciołom. Zapis relacji, jakie istniały między nimi zdecydowanie stanowi odzwierciedlenie przyjaźni czy miłości, jakie doświadczamy w życiu. Pan Matthew spisywał to, co „leżało mu na serduchu” - a to jest najczęściej najwłaściwsza droga, by stworzyć coś niepowtarzalnego.

„Spoglądam w oczy Russella. Próbuje powstrzymać łzy. Zastanawiam się, czy naprawdę myśli, że jego rodzice są na statku kosmicznym, czy też używa kosmosu jako pewnego rodzaju tarczy – warstwy słów, dzięki którym może się swobodnie i szczerze wyrażać, prawie jak w przebraniu, choć brzmi to bardzo dziwnie.”* 

Bardzo podoba mi się, że pisarz, tak często poruszał wagę literatury w życiu młodego człowieka. Pojawił się tak mój ukochany „Mały Książę”, świetnie odzwierciedlający zagubienie Russella w otaczającym go świecie. W powieści nie zabrakło także wzmianki o kultowej, głównie wśród młodzieży, ale także i dorosłych, serii o Harrym Potterze. Klub czytelniczy był strzałem w dziesiątkę jak dla mnie, mola książkowego. Jeśli jednak o niego chodzi, mimo że niezwykle intrygowały mnie główne postacie, raczej nie mogłabym do niego dołączyć. Niemniej jednak przyznam, ze przez kilka sekund niedostępnym umysłom ziemskich istot, zaczęłam zastanawiać się, czy aby ponownie nie spróbować wgłębić się w pierwszą część tej poczytnej serii :)

Ciekawym motywem w życiu bohaterów była koszykówka. Nie stanowiła ona dla nich tylko i wyłącznie gry – czasem stawała się sensem życia, możliwością ucieczki, pokazania swojej siły. Każdy z innych pobudek zaczął grać, posiadał inne wspomnienia związane z tablicą, o którą nierzadko uporczywie trafiała piłka, nie chcąc wpaść do kosza. Pan Matthew sprawia, że dyscyplina pozornie nic nie znacząca dla czytelników nie zainteresowanych tym sportem, staje się czymś więcej niż jedynie jedną z wielu gier zespołowych.

„[...] koszykówka może was dużo nauczyć i że te lekcje są ważniejsze niż zwycięstwa i przegrane, indywidualne statystyki, ważniejsze nawet niż sama gra, bo na parkiecie uczycie się życia i to najcenniejsza rzecz, jaką wyniesiecie z tego doświadczenia”*

W temacie gwiazdozbiorów - Wielka Niedźwiedzica [źródło]
Początkowo byłam bardzo zawiedziona tym dziwnym, a nawet nieco irracjonalnym zakończeniem. Z czasem jednak zrozumiałam, że to właśnie koniec jest wisienką na torcie, idealnym podsumowaniem całego odrealnienia publikacji. Moment nieuchronnej decyzji Finley'a, jego rozmowę z Russem, czytałam ze łzami w oczach. Pięknym było zobaczyć w literaturze ludzi, dla których przyjaźń, wzajemna akceptacja i niejako milczenie, stało się deską ratunku – kołem, rzuconym, gdy wir wciągał go w swoje czeluście.

„Za każdym razem, kiedy myślę sobie, że świat jest paskudny, że życie nie ma żadnego znaczenia, przypominam sobie, że to tu jest i zawsze na mnie czeka – mówi Russ. – Zawsze mogę spojrzeć w kosmos i się zachwycić, bez względu na to, co się dzieje. A gdy spoglądam w górę, moje problemy robią się takie małe. Nie wiem czemu, ale zawsze czuję się wtedy lepiej.”* 

„Niezbędnik obserwatorów gwiazd” to książka dla każdego, kto chce na chwilę się zatrzymać. Idąc przez życie, niczym ciemną noc, w której nie możemy być niczego pewni, stanąć i spojrzeć w niebo pełne gwiazd. To, co ponad horyzontem, jest tym co jest przed nami – niepewną przyszłością. Pan Matthew pokazuje, że ogromnie ważną prawdę życia. Stara się pouczyć swoich czytelników, by nie być jedynie dla siebie, ale żyć w poczuciu, że nasze poczynania mogą pomóc innym. Każdy z bohaterów jego książki żyje i kroczy krętymi ścieżkami rzeczywistości dzięki komuś. Powieść ta jest wskazówką, by nie cofać dłoni, gdy ktoś nam bliski, potrzebuje ucieczki z jednej wielkiej czarnej dziury.

*Cytaty pochodzą z książki „Niezbędnik obserwatorów gwiazd”, kolejno ze stron: 149, 158, 88, 19, 180.

12 komentarzy:

  1. Właśnie chciałabym przeczytać, zimę już mam zaplanowaną, ale może wiosną się uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam ją już jakiś czas temu ale tak jak na Tobie tak i na mnie wywarła spore wrażenie i do teraz trzyma. Numer 21 to naprawdę istny Mały Książę, ale szczerze - bardziej przejmowałam się Finem i strasznie było mi go szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Numer 21 był niezwykłą postacią. Również ja silnie emocjonalnie podchodziłam do jego problemów i stanu psychicznego. To zdecydowanie powieść młodzieżowa na wysokim poziomie. W końcu zaczęto pisać dla młodych ludzi o czymś więcej niż nastoletnich miłościach.

      Usuń
  3. Jedna z najczęściej omawianych na blogach powieści ostatniego roku :D Aż wstyd się przyznać, że się nie czytało. Tak ciepło i pozytywnie o niej piszecie, że trzeba się w końcu zabrać za lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama długo należałam do grona tych, którzy jej nie czytali. Teraz chciałabym jeszcze tylko mieć własny egzemplarz. I oczywiście poznać pozostałe publikacje Quicka :)

      Usuń
  4. Lubię książki tego autora, więc z pewnością kiedyś przeczytam i tę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po opiniach stwierdzam, że jest to pisarz rzeczywiście na wyższym poziomie, który w bezbłedny sposób potrafi opisać różne problemy społeczeństwa jak w "Poradniku pozytywnego myślenia". Bardzo chciałabym przeczytać tą książke, nie tylko przez treść ale także przez przepiekną okładke i niezwykły tytuł (kocham kiedy książka ma niebanalny tytuł). Nie moge sie doczekac aż zapoznam sie z tą historią :D

    http://papierowa-kraina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę przeczytać tą powieść. Od jakiegoś czasu mam na nią ogromną ochotę. Chciałabym też w końcu poznać styl Matthew Quick :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem w dalszym ciągu tą osobą, która na nią poluje. Na inne książki autora też

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie opisałaś swoje wrażenia po tej lekturze. Zwłaszcza ostatni akapit przemówił do mnie. Od dawna nosiłam się z zamiarem poznania 'Niezbędnika...'', ale zawsze coś innego absorbowało moją uwagę. Ale teraz postanowiłam sobie, że przy najbliższej wolnej okazji przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Autora znam z "Poradnika..." i nie mogę się doczekać, aż poznam inne jego książki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam tę książkę - jest wzruszająca, piękna i mądra, czyli zawiera wszystko to, czego szukam w literaturze. :)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)