Czerwiec,
nie oszukując się, był miesiącem ogromnego stresu. Myślę, że
moje gadanie „nie zdam” dawało się we znaki całej rodzinie, a
słowo „Wesele” było powodem nerwów mojej przyjaciółki Ety.
Wyłączeniu myśli zdecydowanie pomagała literatura, mniejsze oraz
większe podróże i od dawien dawna wyczekiwany przeze mnie Mundial
2014. Nowi ludzi, rozmowy i przyroda działały kojąco na moje
zmysły. 27 czerwca okazało się, że zdałam (!!!), a Pan
vice-dyrektor wydając mi wyniki pogratulował matematyki, bo
przecież dla wielu humanistów okazała się ona zmorą...
Czerwcowe
czytanie zaczęłam „Żółtą sukienką”, od której z kolejnymi
stronami nie mogłam się oderwać, a jej recenzję pisałam
niezwykle emocjonalnie – część fragmentów powstała w trakcie
lektury. Z radością zaczytywałam się w „Słodkich snów, Anno”,
kiedy tylko otworzyłam paczkę, którą jak zwykle listonosz
przyniósł mi z wielkim uśmiechem. Nie mogłam przestać przewracać
kolejnych stron, odkrywać kolejnych tajemnic.. Ach, ta publikacja
jest... niezwykła. W połowie czerwca wyruszyłam w podróż do
wuja. Odkrywałam malownicze okolice Chodzieży, wsłuchiwałam się
w ulubione melodie zespołu Natanael, podziwiałam niezwykle
zapadające w pamięć obrazy Tytusa oraz rozmawiałam i miło
spędzałam czas (także oglądając mecze!) z niezwykle
wartościowymi ludźmi, z którymi mogłam dyskutować na przeróżne
tematy od literatury, przez kino, kabarety i muzykę, po malarstwo. W
torbę zapakowałam dwie książki „Dom nad smutnym jeziorem” i
„Szansę na życie”, których nie skończyłam podczas pobytu,
ale stanowiły znaczną cześć mojego czerwcowego czytania
(pozostało mi jeszcze kilkadziesiąt stron). Po powrocie i Bożym
Ciele czekała mnie lektura poruszającej powieści „Drzewo
migdałowe”, którą przedstawię Wam jeszcze w tym tygodniu.
Kiedy
myślę o lipcu, zdecydowanie spoglądam na „Natalii 5” Olgi
Rudnickiej i „ARS Dragonia” Joanny Jodełki, które wypożyczyłam
w zeszłym tygodniu z biblioteki, w dzień przed największą
atrakcją Dni Obornik (przynajmniej dla mnie) – koncertem
happysadu. Było przegenialnie ;) Co nieco napisałam o nim na stronie mojej miejscowości, na którą serdecznie Was zapraszam (choć
jeszcze nie wszystko wygląda idealnie) ;) Prócz tych dwóch
powieści czekają mnie książki z moich półek. Na co w tym
miesiącu pragnę zwrócić swoja szczególną uwagę, pokażę Wam,
prezentując w pierwszych dniach lipca niewielki stos. Tymczasem
zabieram się za ostatnie strony do przeczytania w czerwcu ;)
Polecam Natalii 5, rewelacyjna prześmieszna pozycja z nutka dreszczyku :)
OdpowiedzUsuńTeż się nieźle "nastresowałam" w czerwcu. Tyle, że ja czekałam na wyniki egzaminu końcowego z języka francuskiego po klasie wstępnej i ZDAŁAM :D. Czyli od września jestem dumną uczennicą klasy dwujęzycznej ;). I gratuluję tej matematyki! :)
OdpowiedzUsuńJęzyk francuski? Jestem pod wrażeniem i gratuluję.Uwielbiam jego melodyczność, jednak dla mnie to nadal nieodkryta tajemnica ;P
UsuńMam wielką ochotę na "Natalii 5", więc czekam na opinię :))
OdpowiedzUsuńBęde wię oczekiwać na recenzje, głównie książki Rudnickiej.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zdałaś. Moje gratulacje!!
OdpowiedzUsuńCiekawe książki czytasz. Będę czekać na recenzje, szczególnie „ARS Dragonia” Joanny Jodełki, bo mnie intryguje.
Rudnicka jest super :)
OdpowiedzUsuńPowodem nerwów "Wesele? A, skąd. Jak z Twoich ust padało "Ta matura z polskiego..." to dostawałam szału kobieto, bo ile można słuchać wciąż tej samej płyty? xd
Gratulacje! :) Miłego czytania w następnym miesiącu i zero stresu. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję i czekam na nowe wpisy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Gratulacje :)) Też mam „Natalii 5” wypożyczone z biblioteki. Muszę wreszcie przeczytać, bo tylko przedłużam termin oddania książki :))
OdpowiedzUsuńna Rudnickiej na pewno się nie zawiedziesz. jej książki są fantastyczne!
OdpowiedzUsuń