Wyd.
SQN
Kraków
2014, 392 str.
Ocena:
10/10 Perełka
Niezłomność,
wytrwałość, poświęcenie... Czasem mimo wszystkich trudności,
częściej przeciw oczekiwaniom rodziny i racjonalnemu spojrzeniu
otaczających go ludzi. Niesamowita odwaga stojąca w oporze do
dyskryminacji ze względu na narodowość, poglądy czy religię.
Hektolitry wylanych łez, nigdy nie upadających na palestyńską czy
amerykańską ziemię, lecz kolejne strony opowiadanej bez ogródek
czy zbędnych słów historii. Opowieści Ahmada, który zza gałęzi
drzewa migdałowego spoglądał na utraconą przeszłość, w nadziei
na lepsze jutro. Jutro, które nie wiadomo co przyniesie...
Jeden
wybór, jedna ulotna chwila sprawia, że życie ulega diametralnej
zmianie. Egzystencja, która i tak nie była lekka wśród krwi
niewinnych i niesprawiedliwych sądów, trafia na pełną kamieni,
raniących stopy, drogę. Dwunaste urodziny Ahmada stają się
początkiem dorosłości, a końcem dzieciństwa. Ojciec trafia do
więzienia, dom zostaje zrównany z ziemią, a siostra umiera.
Chłopiec ma świadomość, że wszystko, co nastąpiło jest jego
winą. Nie ma wyboru - musi zaopiekować się rodziną, utrzymać ją
i odnaleźć przysłoniętą mglistym widmem lepszą przyszłość.
Tylko czy szczęśliwe życie jest jedynym celem, do którego zmierza
Hamid obdarzony matematycznym geniuszem, zdającym się nie być
ograniczony żadnymi limitami?
Pani
Michelle, która z niezwykłym kunsztem spisała swoim piórem
fascynującą historię Palestyńczyka, to Amerykanka z
żydowsko-polskimi korzeniami. Rodzinne przywiązanie do tradycji i
mocno podkreślane więzi z Izraelem, towarzyszyły jej przez całe
młodzieńcze życie. Chęć zwrócenia uwagi na dramatyczny los i
niejednokrotnie niepotrzebnie utracone szczęście stąpania po
świecie Palestyńczyków, zrodziła się podczas studiów na
Uniwersytecie Hebrajskim. Jednak, tak jak dojrzewają owoce
tytułowego „Drzewa migdałowego”, tak w kobiecie ukształtować
musiał się dystans, pozwalający w pełni przekazać emocje i
pragnienia dwudziestoparolatki. Jak twierdzi, jej książka, która
jest owocem to manifest nadziei na zgodne życie Izraela i
Palestyny.
„Przeszłość
jednak zawsze znajdzie sposób, by o sobie przypomnieć.”*
Choć
każdy ma świadomość istnienia konfliktu palestyńsko-izraelskiego,
wielokrotnie mijany jest on z niekłamaną obojętnością i
zatrważającym znieczuleniem. W relacjach telewizyjnych, artykułach
prasowych brakuje pierwiastka prawdy i realności, który pozwoliłby
się na moment zatrzymać, zastanowić, skierować wzrok na to, co
trudne i chwilami nawet nierealne. Człowiek chciałby przetrzeć ze
zdziwienia oczy, jak gdyby zobaczył senną marę, która zniknie,
gdy zamkniemy i przysłonimy na ułamek sekundy oczy. Pani Michelle
przychodzi jednak z książką, by zatrzymać rękę dążącą ku
zbyt mocno zamglonemu spojrzeniu, pozwalając odnaleźć w
literaturze prawdę o tym, czego doświadcza człowiek kilka tysięcy
kilometrów dalej. Choć czy faktycznie jest to tak odległe miejsce
dla serc niejednego mieszkańca nawet naszego kraju, którego
korzenie nadal trzymają się kurczowo zniszczonej cierpieniem
palestyńskiej ziemi?
„Ich
siła tkwi w korzeniach, tak głębokich, że nawet po ścięciu pnia
wypuszczały młode pędy, z których wyrastały nowe pokolenia.
Zawsze wierzyłem, że siła mojego narodu, tak jak drzew oliwnych,
bierze się z naszych korzeni."*
Każde
kolejne zdanie pozwala otworzyć serce, czasem zamknięte w bańce
nierealnych historii z happy endem, które serwuje czytelnikowi ba
(!) polski, ale nawet światowy rynek książki. Amerykańska pisarka
daje możliwość oswojenia się z tym, co trudne i bezlitośnie
niesprawiedliwe. Jednocześnie ukazując w innej, niż tej, do której
dotąd przywykliśmy, scenerii rodzinę i podstawowe wartości,
którymi kierują się ludzie. Postacią, do której maksym
najbardziej się przywiązałam i osobą, której chłonęłam
obecności w życiu rodzinnym Ahmada był Baba. Jego wrażliwość, a
jednocześnie inteligencja wynikająca nie z kolejno zdobywanych
pokładów wiedzy, a ze zwykłej ludzkiej mądrości, niejednokrotnie
pozwalały mi dłużej zatrzymać się nad stroną, kontemplować, w
choćby wewnętrznej ciszy z trudem utrzymywanych na wodzy emocji,
każde kolejne słowo.
„Moim obowiązkiem jako ojca jest cię chronić. - Klepnął się w pierś. Na jego rękach dostrzegłem ślady po przypaleniach papierosami. - Mężczyzna jest nikim, jeśli nie chroni swojej rodziny. Obiecaj mi, że zrobisz dobry użytek ze swojego życia. Nie wdawaj się w tę walkę. Spraw, że będę z ciebie dumny. Nie pozwól, żeby moje aresztowanie zniszczyło ci życie.”*
Spotkania
z Babą z czasem nie miały jedynie wielkiej wartości dla Ahmeda
próbującego odnaleźć receptę na ujarzmienie myśli idących z
nim od pewnej ciemnej nocy, ale także dla mnie, szukającej jakże
znacznych wskazówek. Nie były to tyle drogowskazy, przez które
wyznaczona droga, okazała by się drogą do sukcesu. Były to raczej
myśli, które pozwalają mi cały czas wierzyć w własną siłę i
szansę odkrycia przeze mnie tego, co w życiu jest najpiękniejsze.
Czego? Miłości, kolorów, nieodkrytych miejsc, rodziny, słów?
Piękno tkwi w najbardziej zaskakujących rzeczach, i mam nadzieję,
że przyjdzie mi je stopniowo odkrywać.
„Starałem
się przestrzegać rad Baby. Zanim ocenisz człowieka, spróbuj sobie
wyobrazić, jak sam byś się czuł, gdyby to samo przytrafiło się
tobie.”*
Publikacja została podzielona na cztery części – kolejne okresy w życiu
najpierw chłopca, potem młodzieńca, aż w końcu ojca. Z każdym
kolejnym etapem na linii wyznaczanej przez egzystencje Ahmada
przyglądamy się innym rozterkom i wahaniom. Razem z młodym
geniuszem odkrywamy świat znajdujący się poza dobrze znanymi
terenami, a czasem i normami społecznymi. Ryzykujemy, próbujemy
walczyć z samym sobą. Jednocześnie nie pozwalamy tłamsić
potrzeby dobra dla drugiego człowieka. Choć Hamid poznaje gorycz
porażek, podnosi się. Razem z jego upadkiem i siłą, pozwalająca
podnieść zranione ciało z ziemi, uświadamiamy sobie, że to nie
sukces buduje geniuszy i spełnionych marzycieli. To właśnie
powstanie po niepowodzeniu stanowi o wielkości człowieka.
„Miarą
sukcesu nie jest to, ile niepowodzeń nas spotkało, ale to, w jaki
sposób na nie reagujemy.”*
Historia
Ahmada, pachnie nie tylko migdałami zbłąkanymi wśród liści, jak
wielu tamtejszych ludzi, w otaczającej rzeczywistości. Jak każdy
maleńki owoc spadający z migdałowca obok drzew oliwnych niosących
nadzieję, tak codziennie upada wielu, znikając wśród twardej
ziemi okalającej każdy centymetr dopiero co żywego ciała.
Sylwetki, z której z jedną miną, strzałem, krzykiem uszła jedna
z wielu dusz. Dusz, w których były emocje, pragnienia, marzenia i
zwyczajne chwile najdrobniejszych radości w tak okrutnej
rzeczywistości. A co najważniejsze była w nich niesamowita siła i
potrzeba miłości, brakującej wielu osobom, które mijamy w
ferworze chodnikowych zawirowań codzienności.
„Wspiąłem
się na drzewo. Nazywaliśmy je z Abbasem 'Szahid', czyli ;świadek',
bo spędzaliśmy na nim tyle czasu, obserwując Arabów i Żydów, że
było dla nas niczym towarzysz zabaw zasługujący na własne imię.
Drzewo oliwne po lewej stronie Szahida nazwaliśmy Amal, 'nadzieja',
a po prawej – Sa`ada, 'szczęście'.*
Książka
zdecydowanie uczy. I nie mam tu na myśl zawiłych matematycznych
zagadek, które każdorazowo wywoływały na mojej twarzy zaskakujący
uśmiech. Ahmad i jego postawa pokazują, że nie należy tracić ani
chwili w życiu, które i tak biegnie zbyt szybko. Czy tak prędko
jak chłopiec z okładki dążący ku... wyzwoleniu? Przebaczeniu?
Marzeniom? Nie wiem, nie mam pojęcia. Sądzę jednak, że każdego z
nas ludzi, niezależnie od narodowości, pochodzenia czy koloru skóry
stać na próbę podjęcia walki. Batalii o siebie, rodzinę,
zupełnie obcych ludzi. Co czeka na końcu drogi? To już zależy od
konkretnej jednostki, jej wytrwałości, a czasem też uporu. Czy uda
się nam zgromadzić w sobie tak wielkie pokłady odwagi jak
Ahmedowi? Czy zdołamy dobiec w kierunku, w którym wyruszył wątły
dwunastolatek o niecodziennej, jak na swój wiek, sile ducha? Tylko
gdzie dotarł główny bohater, jak potoczyła się jego wędrówka
przez odrapane dzielnice, piękne domostwa i zaskakujące swoim
rozmachem budynki? Myślę, że wobec tylu pytań, które stawiam,
trudno będzie nie poczuć wzmożonej chęci poznania wnętrza
„Drzewa migdałowego”. Dziś, jutro, a może za kilka lat...
Nigdy przecież nie jest za późno, by otworzyć serce na prawdę.
Książkę
miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa
SQN, za co serdecznie dziękuję ;)
*Cytaty pochodzą kolejno ze stron: 388 (podziękowania), 228, 64, 202, 233, 37
Łał, muszę ją upolować. :o
OdpowiedzUsuńWspaniała książka
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej lektury i widzę, że warto skusić się na nią
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy w sieci krąży bardzo dużo pochlebnych recenzji tej książki i widzę, że twoje odczucia po tej lekturze również są jak najbardziej pozytywne. Zresztą w powyższej recenzji zawarłaś wszystko to, co chciałam wiedzieć na jej temat. I aż mi się serce raduje, że to taki dobry debiut. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak koniecznie rozejrzeć się za ''Drzewem migdałowym'' i szybciutko wziąć się za jego czytanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ostatnio czytam same pozytywne recenzje tej książki. Muszę ją mieć, koniecznie.
OdpowiedzUsuńWiele o niej dobrego słyszałam. Temat jak najbardziej mój, więc przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba okładka, a sama książka też musi być niczego sobię. Zresztą Twoja recenzja potwierdza, że to musi być bardzo dobra książka. :)
OdpowiedzUsuńDobrze się ciebie czyta :)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale niewiele wiem o tym konflikcie i o tych ludziach, z pewnością więc o nich poczytam, najpierw chyba jakieś artykuły, literaturę faktu, żeby ułatwić/uprzyjemnić sobie lekturę tej książki. :)
PS "pierwiastka prawy i realności" - Prawdy?
"wątły dwunastolatek o niecodzienna, jak na swój wiek, sile ducha?" - Niecodziennej?
Bardzo się cieszę, że dobre czyta się to, co piszę ;) Dziękuję za ten komplement i wskazówki o pominiętych błędach - tak to jest, jak pisze się na Wordzie i autokorekta poprawia ;) Wszystko już sprawdzone i naprawione :D
UsuńCzasami myślę, że autokorekta najchętniej sama napisałaby jakiś poemat, tylko ja jej w tym przeszkadzam. ;) Nigdy nie zapomnę, jak (jako klasowy skarbnik) musiałam przygotować listę osób, które opłaciły ubezpieczenie i zmieniło mi nazwisko Burdas na Brudas.
UsuńKurcze, mam mieszane uczucia... Jeśli trafię na nią w bibliotece, to raczej się skuszę :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńFajne migdałowe zdjęcia. :D
OdpowiedzUsuńA samą książkę ogromnie, ale to ogromnie, chciałabym przeczytać. :)