Wydawnictwo
Filia,
Poznań
2014, 392 str.
Ocena:
9/10 Niecodzienna
Początkowo
dwa, a potem już trzy trupy, których nikt tak naprawdę ze sobą
nie wiąże. Pierwszego zapewne zamordowano, jednak policji nie są
znane personalia sprawców i ich motyw. Drugi – pijany, pomylił
szczere pole ze stacją, na której wysiada od lat (przecież to
takie oczywiste...). Ostatni był wiekowym mężczyzną, którego
życie zakończył zawał. Nic podejrzanego w oczach policji.
Wystarczy szybko spisać protokoły, zakończyć śledztwa i po
sprawie – pojawią się przecież kolejne, ważniejsze, nie
cierpiące zwłoki. Tylko młoda Rogozińska nie ma czasu się
zastanawiać – nadchodzą kolejne maile, śmierć czeka kolejne
osoby.
„Nie
mogła oprzeć się wrażeniu, że ostatnio na jej skrzynkę
e-mailową przychodziły wiadomości absurdalne i logiczne
jednocześnie. Przy pierwszym czytaniu sprawiały wrażenie nic nie
znaczącego bełkotu, jednak przy drugim słowa zyskiwały tajemniczy
blask sprawiający, ,ze ich znaczenia trzeba było szukać gdzieś
między literami, spacjami i wersami. Jakby pisane były jakimś
szyfrem, którego nie jest w stanie złamać osoba niepowołana.”*
Pani
Joanna to osoba, która swoją przygodę literacką zaczęła od
książki „Kto wyłączy mój mózg?” Tą szczerą powieścią
przekazała obraz rzadkiej choroby, która ją dotknęła i dała
świadectwo potrzebującym wsparcia. Trudno było jej się rozstać
ze spisywaniem słów w historie – nie wyobrażała sobie życia
bez pisania i tak pozostało jej do dziś. Na rynku wydawniczym
pojawiło się już pięć książek opatrzonych nazwiskiem Pani
Opiat-Bojarskiej, a ku uciesze stałych czytelników to jeszcze nie
koniec śmiałych i niezwykle inteligentnych powieści poznańskiej
pisarki.
„Dziewczyna
nie jest ładna. Nie, nie jest też brzydka. Jej urodę można
określić jako coś zwyczajnie przeciętnego. Typ piękna, którego
można nie zauważyć na ulicy, minąć, wlepiając wzrok w kosz na
śmieci. Ale ma w sobie coś niesamowitego. Bijącą wewnętrzną
poświatę.”*
Anka
Rogozińska to atrakcyjna, trzydziestoparolatka będąca dziennikarką
TV. Kobieta jest żądna sukcesu, chciała by zaistnieć w
ogólnokrajowej telewizji. Kiedy trafia na trop afery lekarskiej,
czuje, że za chwile może mieć asa w rękawie. Już oczyma
wyobraźni widzi siebie na wielkim ekranie. Koniecznie musi odkryć
prawdę, nawet jeśli ma ucierpieć na tym jej życie prywatne. Razem
z Łukaszem – kolegą ze studiów ruszają śladami dwóch lekarzy,
próbując przypisać do historii ostatnio zabitych ludzi. Kiedy
jednak umiera starszy człowiek, wszystko przestaje o siebie pasować,
a niezwykle tajemnicze maile, prowadzą Annę ku zaskakującej
historii sprzed lat.
Kolorowa zakładka ;) |
Muszę
przyznać, że nie znam (póki co) żadnego innego pisarza, który
tworzy takie, jak Pani Joanna, wysublimowane zakończenia. Zazwyczaj
współczesna literatura ma to do siebie, iż na ostatniej stronie
powieści zastajemy happy end. Niby częste, nawet trochę oklepane,
ale jakże pożądane przez czytelników! Poznańska pisarka stawia
na słodko-gorzki wariant, który nie tylko częściowo zaspokaja
pragnienia czytelnika w związku z pozytywnym rozwiązaniem akcji,
ale również otwiera on możliwości przed samym autorem. W głowie
tworzy się, literka po literce, myśl: „A może...” - przecież
życie Anki nie skończyło się, coś jeszcze musi się wydarzyć.
„Kochaj
siebie (…). Nie ma znaczenia jak wyglądasz, ważne jest tylko to,
jak siebie widzisz.”*
Wielkim
atutem jest postać głównej bohaterki, której kreacja została
dopięta na ostatni guzik. Anka Rogozińska to silna kobieta, w
której życiu czasem brak czasu na takie wartości jak miłość czy
rodzina. Nie ma takich marzeń, jak większość kobiet w jej wieku –
zamiast dziecka, pragnie sukcesu zawodowego. Świadomość własnej
atrakcyjności i kobiecych atutów dodaje jej pewności siebie,
sprawiając, iż mogłaby góry przenosić. Wnętrze, idealnie
wykreowany portret psychologiczny pokazują jednak, że nawet
najsilniejsza osoba ma w sobie kruchą dziewczynkę, która od czasu
do czasu przysiada na kanapie z kubkiem gorącej czekolady z
pianką..
Postacią,
która oczarowała mnie swoim zewnętrznym opanowaniem, a
jednocześnie niesamowitą emocjonalnością był ojciec Anny –
Stanisław. Kiedy pojawiały się fragmenty związane z jego
znieczulaczem pozwalającym uśmierzyć ból wrytej głęboko w serce
niepewności, byłam oczarowana. Choć wokół panowała względna
cisza, słyszałam delikatne i mocniejsze takty muzyki klasycznej,
którą niejednokrotnie poznawałam po przeczytaniu rozdziału, bądź
wspominałam z uśmiechem.
„Gdy
Stanisław Rogoziński zamknął za sobą drzwi gabinetu, poczuł się
bezpieczniej. Założył na uszy bezprzewodowe słuchawki i podszedł
do półki szczelnie wypełnionej płytami CD. Na chybił trafił
wybrał jedną z nich, włożył do odtwarzacza i wdusił niewielkie
przyciski 'random' oraz 'play'. Czekając na pierwsze takty losowo
wybranego utworu, opadł na fotel i zamknął oczy.”*
Z pianką... - według przepisu Anki Rogozińskiej ;) |
Uwielbiam
prozę, jaką tworzy Pani Joanna. Niezwykle cenię sobie w tym, co
pisze, iż wszystko zostało dokładnie przemyślane, a kolejno
następujące po sobie sceny nie są zabiegiem losowym, lecz w pełni
zaplanowanym. Czytając z taką świadomością kolejno stawiane
słowa czułam się jakby pisarka stała nieopodal mnie, uśmiechając
się z każdym grymasem na mojej twarzy zwiastującym burzę emocji
rozgrywają się w moim wnętrzu. Nie mogłam jej jednak zobaczyć,
była niewidzialnym świadkiem moich wzlotów w odkrywaniu prawy i
upadków, kiedy okazywało się, iż nie miałam racji z moimi
przypuszczeniami. Wydawać by się mogło, ze to uporczywe spojrzenie
denerwuje, ale nie – każde zdanie sprawiało, że niepisana walka
na linii pisarz – bohater – czytelnik była fascynująca.
„Bądź,
kim się zdajesz lub, jeśli wolisz prościej: nie myśl sobie, że
nie jesteś kimś innym, niż mogłoby się wydawać inny, że będąc,
kim jesteś lub mogłabyś być, nie byłabyś kimś innym, niż
byłabyś, gdybyś wydawała im się kimś innym.”*
Dawno
nie czytałam kryminału, który toczyłby się tak niespiesznie jak
„Słodkich snów, Anno”. Co ciekawe pozycja sprawiała
jednocześnie, że czytelnik gnał do przodu, nie patrząc na mijane
strony, rozdziały i godziny. I nie trzeba było do tego hektolitrów
krwi czy wyrafinowanych morderstw. Pisarka genialnie pokazała, iż
minimalizm również się opłaca. Świetnie rozegranie kontaktu na
linii zabójca – dziennikarz jak najbardziej sprzyjało treści,
nadając jej tajemniczości i zagadkowości. Na dodatek z każdą
kolejna wiadomością od Bezdennego Kapelusznika miałam ochotę jak
najszybciej chwycić w swoje dłonie „Alicję z Krainy Czarów”,
która po dziś dzień chodzi mi po głowie ;)
„Sprawdzenie
(…), czy jest na tyle bystra, by rozwiązać zagadkę i znaleźć
się we wspomnianych przez Bezdennego Kapelusznika trzech procentach
populacji, stało się dla niej wyzwaniem.” *
Myślę,
że niejeden czytelnik powie, iż poznańska pisarka idealnie
odnajduje się w tej formie, dając Polakom przyjemność wypływającą
z lektury jej dzieł. W moich oczach jej proza wypadła znacznie
lepiej w przypadku „Słodkich snów, Anno”, niżeli „Blogostanu”.
Książki z pewnością dzieli nie tylko czas i kolejne
doświadczenia, jednak myślę, że wszystko zmierza w dobry
kierunku, by Wielkopolska była utożsamiana z takimi autorami jak
Pani Opiat-Bojarska.
Trudno
nie polecić tak wciągającej, niczym w wir, powieści poznańskiej
powieściopisarki. Muszę powiedzieć, że dawno nie spotkałam się
z prozą o zacięciu kryminalno-detektywistycznym, której mogłabym
nic nie zarzucić. Z uśmiechem patrzę na okładkę od kilkunastu
dni, próbując ubrać w słowa to, jakiego apetytu na kolejną część
z Anką narobiła mi Pani Joanna. Wiem, że pewnie nie stanęłam na
wysokości zadania, ale musicie sami przekonać się dlaczego tyle
emocji wzbudziła we mnie ta niepozorna niemal czterystostronnicowa
publikacja. A dla samej Autorki mam jedno konkretne życzenie: Pani
Joanno koniecznie proszę pisać tylko i wyłącznie takie obyczajowe
kryminały. ;)
Książkę
miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa
Filia, za co serdecznie dziękuję ;)
Cytaty
pochodzą kolejno ze stron: 279, 129, 73, 146, 314, 345.
Coż ja mogę napisać. Narobiłaś mi takiej chęci, że chyba umrę, jak nie będę jej miała. To moje klimaty.
OdpowiedzUsuńCzytam wszystkie książki autorki więc i tej nie odmówię :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zachęciłaś i z ogromną chęcią przeczytam kryminał autorki, której jeszcze nie znam. :)
OdpowiedzUsuńJa już czekam niecierpliwie na kontynuację, ciekawe co tym razem wymyśli autorka, bo "Słodkich snów, Anno" jest rewelacyjna! ;)
OdpowiedzUsuńIrenko, czekam razem z Tobą! ;D
UsuńJaka niecodzienna recenzja. Wspaniale przelałaś swoje emocje i wrażenia z lektury "Słodkich snów, Anno". Jestem pod wrażeniem. Książkę oczywiście czytałam i podzielam twoje zdanie. To niezwykły kryminał, na długo pozostanie w mej pamięci.
OdpowiedzUsuńHm, książka niewątpliwie ciekawa, zwłaszcza, że kryminał, ale najpierw zajmę się czytaniem Rudnickiej (jeśli w bibliotece znajdę coś z jej powieści) :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że bardziej zainteresowała mnie książka, którą tylko przytaczasz: „Kto wyłączy mój mózg?” Najpierw sięgnę po nią, a potem po ten niecodzienny, dosłownie, kryminał :)
OdpowiedzUsuńSama chciałabym przeczytać książkę "Kto wyłączył mój mózg?", więc nie jesteś jedyną, którą i ta pozycja zainteresowała ;)
Usuńjestem uczulona na słodkie zakończenia, stąd rozwiązanie p. Joanny bardzo mi się podoba. plus, autorka jest moją imienniczką :)
OdpowiedzUsuńWysoka ocena, a książka jak najbardziej dla mnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Patrząc na okładkę spodziewałam się, że może to będzie jakiś przesłodzony romans, ale jestem pozytywnie zaskoczona :) poza tym nie lubię happy endów, także plus dla autorki za to, że zastosowała inny wariant :)
OdpowiedzUsuń