Wyd.
Replika
Zakrzewo
2012, 308 str.
Ocena:
7/10 Dobra
Prowadzenie
bloga w dzisiejszych czasach jest niezwykle popularne nie tylko wśród
młodszych użytkowników internetu, ale również wśród tych
starszych. W sieci spotkamy się ze stronami na tematy motoryzacyjne,
sportowe, literackie, fotograficzne czy po prostu stanowiące swoisty
pamiętnik osób siedzących po drugiej stronie ekranu. W ostatnim
przypadku śmiało można stwierdzić, że współcześnie znacznie
łatwiej jest ludziom podzielić się swoimi problemami i troskami z
kimś zupełnie obcym, najlepiej takim, kto nigdy nie widział nas na
oczy.
Pani
Joanna to osoba emanująca ciepłem i życiowym entuzjazmem. Z jej
oczu biją wręcz iskierki, kiedy opowiada o tworzeniu i swoich
powieściach. Choć wydawać by się mogło, że to typowa
humanistka, jest umysłem ścisłym. Ukończyła Akademię
Ekonomiczną w Poznaniu i od wielu lat działa na rynku
nieruchomości. Jej pisanie rozpoczęło się tuż po jakże trudnych
przeżyciach spisanych na kartach „Kto wyłączył mój mózg?”.
Pani Opiat-Bojarska wspomniała, że pisarstwo miało być początkowo
jednorazowym działaniem, jednak teraz nie wyobraża sobie życia bez
pisania. Ma na swoim koncie pięć powieści ocierających się o
niezwykle różne gatunki. „Blogostan” jest jej drugą powieścią,
po której nie mogła już utrzymać na uwięzi siedzących w jej
głowie słów ;)
Od
początku wiedziałam jak zakończy się książka – to właśnie
od jej zakończenia powstał pomysł na stworzenie „Blogostanu”,
jak opowiadała Pani Joanna na spotkaniu. Bodźcem do jego powstania
był wpis na jednym z blogów, że jego autorka kończy z sobą.
Potem zrodziła się idea pełnego wątku głównej bohaterki, mająca
dać do myślenia czytelniczką książki. Aż w końcu wszystko
zostało zebrane, słowa spisane, a powieść oprawiona w okładkę w
pastelowych kolorach, którą do rąk może chwycić czytelnik...
Centralną
postacią powieści, osobą prowadzącą potajemnie bloga jest
Sylwia. Internet staje się dla niej ucieczką od problemów z
ukochanym, szefem zalegającym z comiesięczną wypłatą i ojcem,
którego nigdy nie było, a który nagle umiera. Dodatkowym ogniwem
układanki życiowej jest matka nadal walcząca z zadrą w sercu po
zdradzie Wiesława, która na nieszczęście Sylwii, niezbyt przepada
za specyficznym Patrykiem, (nie)będącym chłopakiem głównej
bohaterki.
„(...)
autor bloga pisze swego rodzaju pamiętnik. Publikuje go w sieci.
Każdy może wejść, przeczytać jego wpisy, skomentować. I to
wszystko anonimowo. Dzięki temu blog ot miejsce, w którym można
zobaczyć kawałek prawdziwego życia, prawdziwych emocji.
-
Tak Big Brother, ale do czytania? - Jarek nadal nie mógł
zrozumieć.”
-
Dokładnie. Lecz wciąga dużo bardziej...
-
To już rozumiem. - Jarek ucieszył się. - Wy po prostu lubicie
podglądać ludzi!”
Pozycję
nabyłam z wymiany tuż przed Wiosennym Piknikiem z książką w
obornickiej bibliotece. Dotarła ona jednak nie w porę – już po
spotkaniu, a potem podczas przestawiania mojego książkowego
dobytku, znalazła się w niezbyt widocznym zakamarku, przez co
zupełnie zapomniałam o jej lekturze. Ostatnio znów robiłam
porządki (moja siostra uwielbia przestawiać meble) i tak trafiłam
na „Blogostan”, za którą to publikacje zabrałam się zaraz po
maturze z historii. Podczas czytania po raz pierwszy zaopatrzyłam
się w karteczki, na których skrzętnie zapisywałam swoje uwagi, o
których chciałabym Wam wspomnieć. Prócz tego tradycyjnie fiszki
i... można było czytać. W pociągu, autobusie, na dworcu i w
galerii. Trochę w łóżku, przy biurku, a nawet na trawie.
Toksyczna
miłość to motyw, który chyba po raz pierwszy spotkałam w książce
aż na taką skalę. Czasem bywało, że autorzy traktowali to
pobieżnie, tu jednak stało się to tematem przewodnim. Sposób w
jaki pisarka postarała się ukazać negatywne skutki uczucia na
kartach powieści zdecydowanie stanowi o sukcesie. Pani
Opiat-Bojarska zdecydowanie, krok po kroku utwierdza w przekonaniu
swoich czytelników, że z takim związkiem po prostu trzeba
skończyć. Co niezwykle mi się podoba – ma ona świadomość, że
nie jest to łatwe. Podsuwając pod nos bohaterki kolejne teksty z
blogów, umila nie tylko lekturę, ale i stara się przekazać prawy
życiowe niezwykle przystępnie.
„Większość
problemów damsko-męskich powstaje właśnie dlatego, że facet jest
twardzielem lub go dobrze udaje.”
Prócz
świetnego tekstu o toksycznym związku, zbudowanego na pięciu
krokach umożliwiających powrót do „normalności”, serwuje
świetne rozważania na temat równouprawnienia w kwestii „dzwonić?
Nie dzwonić? Kobieta czy mężczyzna?”. Z wielkim uśmiechem
czytałam dyskusje jaka wywiązała się pod dość spontanicznie
rzuconym pytaniem przez Sylwię. Bardzo spodobała mi się idea bloga
jako pogotowia ratunkowego przedstawiona przez pisarkę. W końcu czy
z nami, blogerami (nawet piszącymi o książkach!) nie jest czasem
tak, że radzimy się siebie wzajemnie w problemach z przeglądarką,
programem do pisania, blogrollem czy innymi funkcjami?
„Zadowolona
kliknęła przycisk 'zapisz zmiany'. Momentalnie jej ciemny, smutny
blog zmienił się w ocean – ocean jej piekących emocji,
skrywanych marzeń i wstydliwych lęków.”
Najsłabszym
punktem powieści są rozważania „rybki” na tematy
nieruchomości. Wydawać by się mogło, że znacznie uwiarygodnią
one postać i całą pozycję, jednakże czasem ciągnące się przez
całą stronę monologi głównej bohaterki działają nieco nużąco.
Z czasem już nawet mnie denerwowało, gdy autorka bloga, zamiast
pisać swoim jakże barwnym i przystępnym językiem teksty na tematy
wybitnie antropologiczne, zagłębiała się w swoje gdybanie o
karierze „w akwarium”.
Zdecydowanym
plusem powieści, o którym koniecznie muszę wspomnieć jest warstwa
językowa. Genialnie zostały podzielone kompetencje narratora i
Sylwii piszącej bloga. Pani Joanna zadbała o to, by styl tych dwóch
ogniw powieści nie pokrywał się. Stanowiło to ciekawe
urozmaicenie lektury zwłaszcza, że i blogowe wpisy, jak i właściwa
treść książki stworzone zostały z niesamowitą lekkością,
tworząc spójną i klarowną całość.
„Ruch
na jej blogu zmniejszył się gwałtownie, dyskusje przycichły,
liczba gości malała. Sylwii zrobiło się smutno. Czuła się,
jakby impreza, którą zorganizowała, przygotowując ciastka,
kanapki, sałatki i napoje, nagle padła, a goście zaczęli się
masowo ewakuować.”
Wydawać
by się mogło, że znając zakończenie, nie czeka mnie nic
nieprzewidywalnego. Choć mniej więcej wiedziałam co się wydarzy,
Pani Opiat-Bojarska zaimponowała mi tym, jak skończyła powieść.
W pierwszej chwili czytelnikowi wydaje się, że to już koniec,
niestety tym razem bez happy endu. Jednak po chwili na namysłu zdaje
sobie sprawę, że nic nie zostało powiedziane wprost, a on wręcz
oczekiwałby wyjaśnienia (?). Tu także pisarka zdążyła się
popisać – losy Sylwii możemy dalej śledzić w „Klubie Wrednych
Matek”.
Moje
pierwsze spotkanie z prozą jakże sympatycznej poznanianki oceniam
na plus, choć jeszcze jestem chłonna pełnego oczarowania jej
prozą. Skrycie mam nadzieję, iż lepiej odnajdę się w jej
kryminalnych powieściach. Liczę też, że w kolejnych przeze mnie
czytanych powieściach Pani Joanny odkryję też więcej moich
rodzinnych stron, gdyż z „Blogostanu” pozostało mi jedynie
nieznacznie wspomniane Junikowo. Cieszę się, że ktoś postanowił
w jakimś stopniu ujarzmić w ramy słowne jakże rozległą
blogosferę. Podziwiam samą idee i chęć podjęcia się tego, nieco
trudnego mimo wszystko zadania. Myślę, że „Blogostan” jak
najbardziej jest godną uwagi pozycją, którą w szczególności
należy polecić osobą zainteresowanym wątkiem toksycznego związku.
Poprowadzony on został znakomicie drogie Panie i Panowie, także...
do czytania! :)
*Cytaty
pochodzą z książki „Blogostan”; kolejno strony: 11, 121, 104,
279
Mam tę książkę w swojej biblioteczce. Niedługo przeczytam, mam nadzieję, że się nie zawiodę tak jak i ty.
OdpowiedzUsuńnie wiem, na razie średnio jestem przekonana. choć bardzo ciekawy jest ten wątek blogowania, coś tak przecież nam bliskiego :)
OdpowiedzUsuńChyba wystarczy mi samo prowadzenie bloga :) Forma jak najbardziej zacna, ale ostatnio chyba mam dość całej tej blogowej otoczki :(
OdpowiedzUsuńJa, niewierna córa blogspota, powinnam to przeczytać :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Poluję od dawna, na pewno przeczytam jeśli ją gdzieś dorwę :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam
OdpowiedzUsuńPrzeczytam mimo tych niezbyt ciekawych wtrąceń o nieruchomościach :)
OdpowiedzUsuńTa książka ogromnie mi się podobała. Było t pierwsze spotkanie z Joanną Opiat- Bojarską i tak rozpoczęło się moje uwielbienie autorki :) Teraz w ciemno wybieram książki Pani Joanny :)
OdpowiedzUsuńMoże dam jej szansę jeszcze w te wakacje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!