wtorek, 8 września 2015

Michał Mazurek "Bałkany zebrane z asfaltu"

Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2015, 242 s. + zdjęcia
Podróże są sensem życia wielu ludzi. Lubimy podziwiać, zachwycać się i z aprobatą patrzeć na to, co przed laty stworzyli nasi przodkowie. Podczas podróży nie tylko zabytki i pozostałości szeroko pojętej kultury zapierają dech w piersiach. Niesamowite są te widoki, dotąd mijane w pośpiechu, które łakniemy spragnieni nienaruszonej natury. Dla takich krajobrazów warto bowiem wsiąść na motocykl..

Michał Mazurek to człowiek który kocha. Tym wyjątkowym uczuciem darzy nie tylko kobietę, ale swój motocykl. Każdy kolejny, który towarzyszył mu podczas innych wojaży, pozostawia wspomnienie. Nie raz bardziej mgliste, innym razem wyraźniejsze. Na tym pojeździe przebył już niejedną drogę, poznając ciekawe zakątki świata. Jego motor, jakimkolwiek by nie jechał, jest jednak czymś więcej niż środkiem lokomocji za sprawą którego pokonuje kolejne odległości. Te dwa kółka są dla niego wszystkim - ogromną pasją i nieopisywalną przyjemnością.

Za pośrednictwem motoru mężczyzna przemierza tysiące kilometrów dróg asfaltowych oraz nie mniejszą ilość ścieżek polnych czy wiejskich dróżek. Przejeżdża przez duże miasta, maleńkie miasteczka i miejsca, których niekiedy nie ma na mapie. Niemalże płynie z wiatrem okalającym jego sylwetkę przez gęste lasy, pomiędzy suchymi polami i ścierniskami. Zapuszcza się w góry, przecina granice kolejnych państw. Nie tylko tych, które nie mogą narzekać na brak dobrobytu. Dociera też do miejsc obarczonych znamionami wojny i regionów zniszczonych mijanymi latami. Wszystko po to, by odkryć miejsca i ludzi, o których nie wspomina się w przewodnikach turystycznych.

Wspominając jedną z ciekawszych podróży, Michał Mazurek postanawia we wspomnieniach powrócić do znanych miejsc już nie sam. Zabiera w tą niekiedy sentymentalną, ale zawsze pełną piękna podróż swoich czytelników. Jest to nie tylko eskapada po mniej znanych zakątkach Europy, na Bałkany, ale również wycieczka kulturowa, podczas której natkniemy się na ludność różnej rasy, na wszelakie osobowości i zwyczaje. Autor powraca pamięcią do wielu wydarzeń, ale wszystko jest tak wyraźne jak za pierwszym razem. Bowiem wspólnemu odkrywaniu nieznanych czytelnikowi miejsc towarzyszą liczne wspomnienia, fascynacja pojazdem na dwóch kółkach i barwne zdjęcia. Wszystko sprawia, że podróż nabiera zapachów, smaków i dźwięków.

To przestała być jazda na motocyklu. A jeśli jeszcze była, to do mnie docierała po transformacji. Wąskie koła na styku z asfaltem bardziej poczęły przypominać palce stóp baletnicy. Muskanie drogi zamiast walcowania. Pędziliśmy w naszym rozumieniu do celu, ale przecież prędkość bardziej przypominała spacer. Taniec, w którym prowadziłem raz ja, a raz ta zwiewna maszyna, ku spełnieniu się na krańcu Europy[1].

Inspirujące zdjęcia, co prawda - na mapie Polski...

Kiedy spoglądam na okładkę publikacji, będącej relacją z podróży Mazurka, myślę o tym, że kiedy pasja wyznacza nowe cele podróży granice zostają zatarte. Autor tegoż swoistego pamiętnika pokazuje Nam, że marzenia nigdy nie mogą być ograniczane, zwłaszcza te bezpośrednio związane z tym, co pasjonuje człowieka. Motocykl i podróże to dwie nierozłączne rzeczy w życiu autora. Mimo nieskrywanej fascynaci dwoma kółkami, które napędza silnik spalinowy, opowieść Mazurka nie jest przesycona pojęciami i opisami zrozumiałymi jedynie dla posiadaczy takich "cacek". Tworząc kronikę swoich podróży Pan Michał idealnie wyważył każde słowo, historię, opis, by czytelnik się nie nudził. W tym wypadku świetnie sprawdziły się obfite rozdziały podzielone na mniejsze części składowe opatrzone osobnym tytułem. Znacznie ułatwiało to orientacje w terenie.

Czytając relacje Pana Michała z podróży po Bałkanach miałam wrażenie, że mężczyzna nie rozstawał się podczas drogi z notatnikiem i długopisem. Momentami wydawało mi się, że część zdań została zapisania wcześniej - jeszcze tam, na asfalcie - podczas wojaży. Ta myśl spowodowała, że zaczęłam zastanawiać się jak autor stworzył tak rozległą opowieść, w której nie zabrakło emocji. Czy może na kanwie kilkudziesięciu zdań spisanych każdego dnia stworzył rozbudowaną historię? Nie wiem, ale nieodparte poczucie teraźniejszości rozgrywających się wydarzeń towarzyszyło mi przez całą lekturę. Obecnej chwili, która wydawała być się w ciągłej korelacji z przeszłością...

Zadziwiający był dobór zwrotów, słów, a czasem nawet metafor, jakimi posługiwał się autor. Zdecydowanie było widać po tym, że to człowiek, który wiele widział i równie dużo wie o świecie, jego przeszłości i obyczajach ludzi, których napotykał na swojej drodze. Pozytywnie zaskoczył mnie też sposób, w jaki Mazurek snuł opowieści o kolejnych zabytkach i niezapomnianych "Ladszaftach". Dla osoby, która od lat uczy się niemieckiego pisownia słowa, albo wręcz jego spolszczenie pojawiające się kilkakrotnie było i będzie niezatartym wspomnieniem związanym z pozycją motocyklisty. Nieco denerwującym, ale niezapomnianym. Ale wracając do sedna myśli - Michał Mazurek to zdecydowanie gawędziarz, który jak mało kto potrafi czarować historiami, w których z rzadka pojawiają się dialogi. 

Czasem ten plastyczny język przeradzał się w coś zgoła odmiennego - w swoim wygłosie przypominał nieco gwarę uliczną. Zadziwiającym było dla mnie jak Michał Mazurek, który sprawiał wrażenie człowieka nieco rozmarzonego i w pełni pochłoniętego przez świat podróży i motocykli, mógł w tak prosty i bezceremonialny opisywać rzeczywistość. Płynne przechodzenie od języka pełnego metafor do kolokwializmów i wyjątkowej potoczności mowy działało na mnie jak terapia wstrząsowa. Zadziwiające sformułowania sprawiały, że zastanawiałam się jak podróżnik, który tak umiejętnie wplata fakty historyczne (zdecydowany plus), a momentami nawet wkracza na ścieżki filozoficznych rozważań może łączyć w swojej relacji dwa, tak odmienne style. Z czasem jednak przywykłam, że nie jest on typowym podróżnikiem, tylko skupia w swoim słowie dwie natury - pasjonata i człowieka niezwykle prostego, ale inteligentnego, który odnajdzie się w każdym towarzystwie. 


Przeglądając i porządkując te historie, patrzę na wszystko z kilku różnych stron. Przestała się liczyć kolejność zdarzeń. Chronologia uciekła. Odparowała, pozostawiając esencję doznań. Wagi nabrały przeżycia. Nie mam już żadnego z motocykli wspomnianych [...] do końca kart opowieści [...]. W garażu stoi po prostu kolejny. Jeszcze inny, choć jak zawsze jest to rodzaj kombajnu do zbioru doświadczeń[2].

Ogromną zaletą podczas lektury tej nietypowej książki podróżniczej są zdjęcia. Z chęcią przeglądałam je kilkakrotnie podczas czytania. Część z nich znalazła swoje miejsce między rozdziałami, co było doskonałym pomysłem wydawcy. Po lekturze każdego rozdziały odtwarzałam sobie wydarzenia z minionych stron. Fotografie nie wyróżniały się artyzmem czy ukrytym przesłaniem - wyglądały na zwykłe zdjęcia z podróży, które mógł zrobić każdy. To też nieco przybliżało atmosferę i klimat, jaki towarzyszył podczas mijanych kilometrów. Koniec opowieści (a o dziwo następuje dość szybko, bo czytanie pochłania od pierwszego do ostatniego słowa) osłodziły pozostałe kadry z miejsc, w których był Michał Mazurek. Warto i na nie poświęcić chwilę czasu.

Bałkany zebrane z asfaltu nie są zwykłą książką o podróżowaniu, jakich dużo. Z grona wielu podobnych wyróżnia ją niewątpliwa pasja autora, która niemalże "przelewa" się na każdej stronie. Michał Mazurek pisząc o tym co kocha, zaraża nie tylko pozytywną energią, ale i chęcią do poznawania świata oraz podjęcia takiej ekspedycji na motocyklu. Nawet tych, którzy takiego pojazdu nie posiadają. Szczerze polecam tę publikację zarówno tym, którzy kochają podróże; jak i tym, kochającym odgłosy silnika.

[1] Mazurek Michał, Bałkany zebrane z asfaltu, Gdynia 2015, s. 25;
[2] Tamże, s. 105.

5 komentarzy:

  1. Ja raczej nie czytuję takich książek, ale zdjęcia bym chętnie obejrzała. :D
    Piękne jest to, że autor ma tak wspaniałą pasję i jeszcze potrafią to wszytko tak ciekawie opisać <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam takich ludzi, a zdjęcia muszą być cudowne.Jeśli będę miała okazję to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. rzadko mam okazję czytać takie książki, więc może warto sięgnąć :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  4. Lektura jak najbardziej dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam książki podróżnicze, nie mam wątpliwości, że przeczytam wkrótce i tę :)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)