Wydawnictwo SOL
Warszawa 2011, 320 s.
Ocena: 7/10 Dobra
Zimowe krajobrazy zwykle zapierają dech w piersiach. Natura, zwłaszcza na wsi bądź niewielkiej mieścinie, okryta białym puchem wydaje się tak niewinna, jakby nigdy wcześniej nie została dotknięta ręką człowieka. Nawet domy, na których dachach zalega ciężki śnieg, wydają się częścią, dopełniającą pełnie ujmującego prostotą widoku. Mimowolny spokój ogarnia ciało i ducha, zapewniając poczucie bezpieczeństwa w tej nieco bajkowej krainie. Tylko czy Grzmoty są częścią optymistycznej opowiastki?
Pisarkę, która lata temu zapuściła swoje korzenie w Poznaniu, rozpoczynając tutaj studia na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, nie mogłam chociażby nie kojarzyć. Byłam ogromnie ciekawa twórczości kobiety, która imała się tak różnych zajęć. Była w końcu kwiaciarką, dziennikarką i urzędnikiem, a to zgoła nietypowe połączenie. Doświadczona, że z najbardziej zaskakujących profesji wyrasta ogromny życiowy bagaż, z ciekawością przejrzałam publikacje Magdaleny Kawki, obiecując sobie, że wkrótce chwycę za choćby jedną. Moje "wkrótce" jednak znacznie się oddaliło.
Pisarkę, która lata temu zapuściła swoje korzenie w Poznaniu, rozpoczynając tutaj studia na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, nie mogłam chociażby nie kojarzyć. Byłam ogromnie ciekawa twórczości kobiety, która imała się tak różnych zajęć. Była w końcu kwiaciarką, dziennikarką i urzędnikiem, a to zgoła nietypowe połączenie. Doświadczona, że z najbardziej zaskakujących profesji wyrasta ogromny życiowy bagaż, z ciekawością przejrzałam publikacje Magdaleny Kawki, obiecując sobie, że wkrótce chwycę za choćby jedną. Moje "wkrótce" jednak znacznie się oddaliło.
Małgorzata Zawiastowska - znana pisarka, która nie może opędzić się od natrętnych dziennikarzy, postanawia przenieść się do Grzmotów, by tam pracować nad nową powieścią. Kiedy jednak zbliża się termin ustalony z wydawcą, kobieta jakby "rozpłynęła się w powietrzu". Laptop na biurku, rzeczy osobiste, a nawet telefon - wszystko to znajduje Tamara w całkowicie pustym domu matki. Gdzie jest? Co się stało? Czy możliwe, że wyszła i nie wróciła? A może została porwana? - mnogość pytań nie ułatwia, a próba poszukiwań kieruje do sprawy, której rozwikłanie zostało porzucone w połowie...
Kawka to jedna z pisarek, na której prozę miałam ogromną ochotę. Oddając tabun lektur i wypożyczając kolejne, natknęłam się powieść, której okładka swoją prostotą przykuwała wzrok. Szybko przeczytałam opis z tyłu okładki i spojrzałam na hipnotyzujące zdjęcie autorki. Do domu wróciłam z dwoma nadprogramowymi publikacjami "na później", w tym właśnie z "Rzeką zimną", która intrygowała tajemniczością kolejnych szczegółów: tytułem, nietypową historią i bohaterami.
Początek, przedstawienie francuskiej rzeczywistości Tamary i jej życia z dala od Polski, został bardzo dokładnie przemyślany. Kawka umiejętnie pokazuje nam codzienność kobiety, rodzinę jej męża i kwiaciarnie, która prowadzi. Każdy z tych elementów buduje jej osobowość i wizerunek kobiety przedsiębiorczej i kochanej. Tamara jednak nie do końca potrafi tworzyć z mężem - Cyrylem - rodzinę. Jej obawy są silniejsze od posiadania potomstwa. Dlaczego? Pozornie nie mamy szansy się dowiedzieć, gdyż kobieta po telefonie Weroniki - przyjaciółki matki - wyjeżdża, po latach wracając do Polski.
Akcja powieści toczyła się w zmiennym tempie. Niekiedy brak postępów w śledztwie Tamary, wydawać by się mógł irytujący, ale takim nie jest. Wtedy bowiem wkraczamy w klimat gawędy snutej przez narratora obserwującego wszystko z boku. Kiedy popadamy w ten nieco sielankowy i zimowy klimat, naraz wydarzenia zaczynają następować po sobie w zdumiewająco szybkim tempie. Nie ma ani chwili na oddech, porzucenie książki, herbatę. W momencie kiedy prędkość opowiadanej historii zostaje niemalże potrojona, trudno rozstać się z bohaterami, którzy znajdują się co raz bliżej rozwiązania zawiłości życia w Grzmotach.
Relacja matka - córka, która rysuje się nieco poza bieżącymi wydarzeniami, pozostawia ogromny oddźwięk. W zachowaniu Tamary początkowo wyczuwamy ogromną niepewności - kobieta nie jest pewna, czy jest właściwą osobą, by szukać matki, z którą nie miała dobrego kontaktu. Nie zna jej przyzwyczajeń i przyjaciół, a już w zupełności - jej życia w Grzmotach. Jest bezradna. Mimo to, jakaś część w niej postanawia się przełamać i nie przerywać poszukiwań matki, która, jak się później okazuje, była w różnych relacjach z mieszkańcami miasteczka.
"Ludzie przeminęli, odeszli w zapomnienie razem ze swoimi planami i marzeniami, a pozostały po nich banalne krzesła, komody [...]"*
"Rzeka zimna"... |
Początek, przedstawienie francuskiej rzeczywistości Tamary i jej życia z dala od Polski, został bardzo dokładnie przemyślany. Kawka umiejętnie pokazuje nam codzienność kobiety, rodzinę jej męża i kwiaciarnie, która prowadzi. Każdy z tych elementów buduje jej osobowość i wizerunek kobiety przedsiębiorczej i kochanej. Tamara jednak nie do końca potrafi tworzyć z mężem - Cyrylem - rodzinę. Jej obawy są silniejsze od posiadania potomstwa. Dlaczego? Pozornie nie mamy szansy się dowiedzieć, gdyż kobieta po telefonie Weroniki - przyjaciółki matki - wyjeżdża, po latach wracając do Polski.
Akcja powieści toczyła się w zmiennym tempie. Niekiedy brak postępów w śledztwie Tamary, wydawać by się mógł irytujący, ale takim nie jest. Wtedy bowiem wkraczamy w klimat gawędy snutej przez narratora obserwującego wszystko z boku. Kiedy popadamy w ten nieco sielankowy i zimowy klimat, naraz wydarzenia zaczynają następować po sobie w zdumiewająco szybkim tempie. Nie ma ani chwili na oddech, porzucenie książki, herbatę. W momencie kiedy prędkość opowiadanej historii zostaje niemalże potrojona, trudno rozstać się z bohaterami, którzy znajdują się co raz bliżej rozwiązania zawiłości życia w Grzmotach.
Relacja matka - córka, która rysuje się nieco poza bieżącymi wydarzeniami, pozostawia ogromny oddźwięk. W zachowaniu Tamary początkowo wyczuwamy ogromną niepewności - kobieta nie jest pewna, czy jest właściwą osobą, by szukać matki, z którą nie miała dobrego kontaktu. Nie zna jej przyzwyczajeń i przyjaciół, a już w zupełności - jej życia w Grzmotach. Jest bezradna. Mimo to, jakaś część w niej postanawia się przełamać i nie przerywać poszukiwań matki, która, jak się później okazuje, była w różnych relacjach z mieszkańcami miasteczka.
"Od pierwszego spotkania wyczuwała, że Tamara nie należy do najbardziej spontanicznych osób na świecie i potrzebuje dużo czasu, żeby się otworzyć i obdarzyć kogoś zaufaniem. Bardzo w tym wszystkim przypominała swoją mamę, choć z całych sił robiła, co mogła, żeby nie być do niej podobną."*
Ciekawym ogniwem w amatorskim śledztwie Tamary jest Weronika. Muszę przyznać, że początkowo podchodziłam do tej bohaterki dość nieufnie, jednak ta kobieta po przejściach emanuje ogromnym spokojem i życiową mądrością, mimo swojego niewyparzonego języka. Czułam, że z dnia na dzień stała się przyjaciółką nie tylko zaginionej Małgorzaty, ale i głównej bohaterki. Ich relacja, czasem nabierała kolorytu zwykłego koleżeństwa, ale miałam poniekąd wrażenie, że Weronika jest swoistą opiekunką Tamary. Bardzo ją polubiłam.
Wybuchowa mieszanka, jaką są mieszkańcy Grzmotów została stworzona w sposób godny podziwu. Magdalena Kawka bezproblemowo poradziła sobie ze stworzeniem zamkniętej społeczności, w której każdy niemal wszystko o sobie wie, ale nikt nic nie chce mówić. Z zafascynowaniem śledziłam, jak kolejno były odkrywane karty, jak bohaterzy byli demaskowani przy pomocy kota - Bufeta, sąsiadki - Pani Agady i Elizy i Pawła Bogusza.
Egzemplarz z biblioteki czytany inaczej :) |
Zaletą powieści jest niewątpliwie fakt, że Grzmoty nie stanowią jednej z miejscowości, w której panuje wszędobylska sielskość i radość. Pisarka śmiało pokazuje życie bohaterów, którzy codziennie muszą zastanawiać się, czy będą mieli co włożyć do garnka. Jednocześnie nie zapomina, że i w nich obecne jest przeświadczenie, by czynić to, co jest najlepsze dla dziecka, nie dla nich. Kawka, pokazując moc miłości rodzicielskiej, podpowiada, że i ta może balansować na niebezpiecznej krawędzi.
Nie mogę oczywiście pominąć szalenie ciekawej przestrogi przekazywanej sobie przez sąsiadów. Duch myśliwego, który ze strzelbą na ramieniu i krążącym wokół niego psem przechadzał się torami, na których przed laty zginął... - to było dopiero coś! Sama najchętniej przyglądałabym się rzeczywistości za oknem z Tamarą, gdybym tylko mogła. Zjawa, która niekiedy traciła przymioty mary materializując się pod postacią jednego z sąsiadów idealnie dopełniała bajowy i czarodziejski klimat, który Kawka zgotowała w niewielkiej miejscowości pod Szczecinem.
"Podobno jak człowieka śmierć zaskoczy niespodzianie, to dusza do nieba trafić nie może i błąka się po ziemi, nie wiedząc, że już do żywych nie przynależy."*
Magdalena Kawka pokazuje, że swojskim klimatem, jego zagadkowością i tajemniczością można czarować nawet w polskich realiach. Nie potrzebne są rozległe lasy, sekretne miejsca i nierealne krainy, by stworzyć iluzje pięknie przekazywanej gawędy rozgrywającej się we współczesnym świecie. Mimo nagromadzenia wątków obyczajowych, splątania ich z kryminalnymi, zakończyłam lekturę, nie kończącą się do końca happy endem, z uśmiechem na ustach. Ogromnie zachęcam do zapoznania się z prozą tej polskiej pisarki - to kawał, od początku, do końca przemyślanej, literatury :)
Cytaty pochodzą z książki Magdaleny Kawki pt. "Rzeka zimna", kolejno ze stron: 11, 206, 87.
Nigdy o niej nie słyszałam. Bardzo ciekawie ją opisałaś, czasami ten swojski klimat jest ciekawszy niż wymyślanie na siłę :)
OdpowiedzUsuńAutorka świetnych książek :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam, coraz bardziej przemawia do mnie twórczość polskich autorów.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to kolejna autorka, która dowodzi swoją prozą, iż polskich pisarzy po prostu warto czytać :)
UsuńBardzo intrygująca fabuła, do tego wielość wątków - coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twórczość naszych rodzimych pisarzy, dlatego nie mogę odmówić sobie przyjemności poznania kolejnej polskiej pisarki, która na dodatek, twoim zdaniem pisze znakomicie. Zatem będę miała na uwadze ''Rzekę zimną''.
OdpowiedzUsuńMyślę, że książka na pewno by mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs!
http://cienwlasnychmysli.blogspot.com/2015/03/wielki-konkurs.html#more
Tak na prawdę to nie wielkiej różnicy między polskimi pisarzami i zagranicznymi, sugerujemy się tylko nazwiskiem. Chętnie sięgnę po tą książkę :)
OdpowiedzUsuń