czwartek, 24 lipca 2014

[151] Rachel Hauck „Suknia ślubna”


Wyd. Święty Wojciech,
Poznań 2013, 384 str.
Ocena: 10/ 10 Perełka

Ślub w życiu kobiety jest chyba drugim najważniejszym wydarzeniem zaraz obok narodzin upragnionego dziecka. To dzień, w którym z twarzy kobiety nie powinien schodzić uśmiech, w którym powinna czuć się najszczęśliwszą osobą na świecie. Stanowi uwieńczenie wielkotygodniowych, a czasem nawet wielomiesięcznych przygotowania, wśród których niezwykle ważnym punktem jest wybór sukienki ślubnej. Wygoda, klasa, piękno i pewna iskierka magii to niezbędne cechy tej jedynej sukni. Wydawać by się mogło, że to ubranie stworzone wyłącznie dla nas, nawet jeśli nie kupujemy jej, specjalnie uszytej wedle wymiarów u krawcowej. Jednak czy suknia mająca sto lat i zachowana w nienagannym stanie mogła być noszona tylko przez jedną pannę młodą?

Książki Pani Rachel Hauck, której dorobek literacki jest już dość potężny, trafiły na księgarniane póki w Polsce za sprawą wydawnictwa Święty Wojciech. Prócz publikacji przeze mnie czytanej światło dzienne ujrzała powieść „Był sobie książę...”. Obie te lektury były rewelacją w kraju pisarki i otrzymały ogromną szansę by zagościć w domach Polek i Polaków. Dotąd nieznana autorka za pomocą słów otwiera umysł i rozmraża serca na podstawowe wartości: WIARĘ, NADZIEJĘ i MIŁOŚĆ.

„(...) kiedy człowiek traci rozum, to dopiero wtedy naprawdę widać jego serce.”*

Jedni są wspaniałymi piekarzami, inni potrafią z pomysłem budować domu. Każdy z nas jest w czymś mistrzem. Charlotte – główna bohaterka – ma talent do wyszukiwania odpowiednich, a zarazem niezwykłych sukien dla panien młodych. Kobieta prowadzi elegancki salon mody ślubnej w Birmingham. Kiedy jednak zostaje narzeczoną, nie potrafi znaleźć sukni swoich marzeń. Z czasem zaczyna się zastanawiać czy wina tkwi w nieumiejętności czy niechęci. Nękające ją wątpliwości zaczynają podpowiadać, że być może wina tkwi w niewłaściwym (?) mężczyźnie. Szukając pożądanych odpowiedzi, wybiera się na wzgórze, gdzie, ku swojemu zaskoczeniu kupuje kufer. W środku znajduje suknię sprzed stu lat! Emily w 1912 roku. Mary Grace w 1939. Hillary w 1968. Charlotte w 2012. Co łączy cztery kobiety i dlaczego suknia trafiła właśnie w jej ręce?

Kiedy wielkimi krokami zbliżał się koniec szkoły, jak co roku przyszło mi wybrać książkę – nagrodę do świadectwa. Idąc po schodach liczyłam, że znajdę jakąś ciekawą i dość grubą powieść, która umili mi przedmaturalne wieczory. Po dwukrotnych oględzinach wybór padł na pozycje Rachel Hauck. Choć początkowo znacznie większą ochotę miałam na jej drugą, z dwóch wydanych w Polsce publikacji, nie żałuję, iż w moje ręce wpadła niezwykle poruszająca opowieść z historią w tle - „Suknia ślubna”

„Suknia pasowała na każdą z nich, jakby była dla niej przeznaczona. Żaden szew nigdy nie był poprawiany. Nie znać na niej zniszczeń. Nigdy nie poszarzała ani nie pożółkła. (…) Jest jak Ewangelia Jezusa. Zawsze pasuje. Nie wymaga zmian. Nigdy nie niszczeje i, powiadam wam, zawsze jest w modzie.”*

Największym atutem są zdecydowanie przeplatające się losy temperamentnej, jak na swoją epokę Emily i pełnej rozterek Charlotte. Zdecydowanie działa to na korzyść powieści dodając jej szczypty tajemnicy, a nawet magii. Były momenty, kiedy wręcz oczekiwałam zmiany bohaterek, chcąc się dowiedzieć co dalej wydarzy się w życiu obu kobiet.

Z prześliczną zakładką ;)
Pani Rachel genialnie uchwyca różnice w życiu kobiet XXI wieku i XX w. Zwraca ona uwagę na uwierające konwenanse, zależność dziecka od rodzica, a także opinii publicznej. To, co dla nas może się wydawać nieco nierealnym, dawniej było na porządku dziennym. Dawniej dwoje ludzi brało ślub nie z miłość, znacznie częściej z obowiązku wynikającego z pozycji w drabinie społecznej. Małżeństwo często było ruchem, posunięciem pionka na polu biznesowym czy chęcią zdobycia uznania i poważania osób z wyższych sfer. Oddając rękę córek ojcowie nierzadko liczyli na zyski finansowe, a matki – społeczne. Nie było w tym nic dziwnego, a bunt wobec decyzji rodziców był zjawiskiem nie tyleż jedynie niepożądanym, co szybko tłumionym. Tak też miała w zamiarze zrobić matka Emily – wybić jej z głowy nierozważne pomyły.

„Im gość ma więcej na koncie bankowym, tym jego narzeczona jest urodziwsza. Tak już ten świat jest zbudowany.”*

Prócz zależności społeczno-biznesowych warto wspomnieć o utartych schematach i nietolerancji na tle rasowym, o którym również pisarka nie wahała się nie wspomnieć. Od „kolorowych” jednoznacznie należało się trzymać z daleka. To oni ciężko pracowali przy robotach drogowych. To z ich rąk zwisały ciężkie, czasami aż nazbyt, łańcuchy. Kiedy ktoś, kto nie powinien znaleźć się w ich dzielnicy, wkroczył tam, od razu uprzejmi powiadamiali zainteresowanych. Zwłaszcza, jeśli tym kimś jest Emily – narzeczona Phillipa Saltonstalla. Tylko czy dziewczyna na pewno go kocha? Jeśli tak, to dlaczego nadal w jej głowie krząta się miłość ze szkolnych lat – Daniel Ludlow?

„Małżeństwo to coś więcej niż tylko szkolne wspomnienia. Więcej niż wspólne śmianie się i młodzieńcze uczucie.”*

Akcja powieści rozkręca się dość wolno, a czytelnik musi nieźle naczekać się, aż Charlotte otworzy kufer i wpadnie w wir poszukiwań mających na celu odkrycie historii sukni. Mimo, że wszystko dzieje się niespiesznie, lektura nie nuży – na początku możemy się spotkać ze znacznie większą liczbą migawek z życia Emily, niżeli właścicielki salonu sukni ślubnych. Zabieg ten podsyca jeszcze bardziej ciekawość czytelnika, sprawiając, że od powieści nie można wręcz oderwać się do wyczekiwanych momentów.

Pisarka zwraca uwagę nie tylko na to, co było istotnie dla ludzi przed laty. Pokazuje również współcześnie bliskie sercom ludzi miejsca. Prócz zwyczajowych kawiarenek czy sklepów pojawia się tor, bez którego Tim nie wyobraża sobie życie. W końcu to miejsce, gdzie adrenalina buzuje, a emocje i doznania posiadają niepoliczalną mnogość. Dla Char niezwykłym miejscem przemyśleń jest wzgórze za posiadłością Ludlowów, w którym mieści się teraz fundacja. To właśnie tutaj często przebywały z matką, choć tak naprawdę nie wiedziała dlaczego.

Charlotte jednocześnie jest niezwykłą i jedyną w swoim rodzaju kobietą z darem oraz typową, pełną niepewności przed nadchodzącymi chwilami dziewczyną. Nie można scharakteryzować jej jednoznacznie. Pracując jest pewna siebie, jednak w zderzeniu z otaczającą rzeczywistością traci czasami swoją moc, stając się niepewną istotą. Char spotkała się z ogromną sympatią z mojej strony, choć czasami jej niezdecydowanie mogło działać na nerwy. Postać, którą wykreowała pisarka była niewątpliwie krucha, a jednak pokazywała siłę „małego człowieka” odkrywając kolejne karty historii czterech kobiet.

„To chyba instynkt, szósty zmysł. Po prostu wiem – odpowiedziała Charlotte, zatrzymując się w drzwiach. - Myślę, że Bóg mówi do mnie, kiedy pracuję i pomagam pannom młodym.”*

Kremowo i subtelnie...
Same opowieści o szczęśliwych pannach młodych, które nosiły suknie z kufra są wzruszające, mimo że wszystko wydaje się całkowicie normalne, a jednocześnie niezwykle w swej prostocie. Sama suknia to zmaterializowane marzenie każdej dziewczyny. Czytając kolejne fragmenty o jej fasonie, materiale i złotym poblasku, co raz bardziej zakochiwałam się w tytułowej sukni ślubnej ;)

Kolejnym, ale jakże znaczącym miejscem w życiu bohaterów jest kościół. Wizja niedzielnej mszy przypomniała mi o cotygodniowym obrazie tegoż dnia, wielu znajomych i sąsiadach, którym z uśmiechem mówię dzień dobry. Bardzo spodobała mi się ta, jakże realna scena, pokazująca, że Bóg odgrywa wielką rolę. Wielu z bohaterów na co dzień kroczyło obok niego, choć sami nie byli idealni. Wierzyli jednak, że Bóg jest blisko i kiedy zajdzie potrzeba, przypomni o swojej obecności.

„Czasem los sam prowadzi człowieka we właściwe miejsce we właściwym czasie. Czasem robi to dobry przyjaciel. Ale jeszcze częściej, zamyślił się Daniel, jest to działanie Opatrzności Bożej i Jego nieskończonej łaski.”*

Wydawać by się mogło, że gdy nastąpią dwa niepozorne wyrazy rozstrzygające część zagadek skrywających się na kartach powieści Pani Hauck, chęć dotarcia do ostatnich stron nie będzie już tak wielka. Podając na tacy fragment rozwiązania akcji niemal sto stron przed końcem publikacji, pisarka przechytrza jednak czytających. Kolejno stawianymi słowami sprawia, że w obliczu nowych faktów, wszystko jest jeszcze bardziej ubarwione, a czytelnik jeszcze bardziej rozemocjonowany. W ten sposób ani może myśleć o porzuceniu chwilami wzruszającej lektury.

Muszę powiedzieć, iż „Suknia ślubna” to niezwykła i wzruszająca powieść. Nigdy nie spodziewałam się, że pod tą różową, nieco cukrową, a jednak niezwykle piękną okładką odnajdę jeszcze piękniejszą treść. Kolejne słowa składające się w opowieść sprawiały, że w moich oczach powoli zbierały się łzy. Wszystkim tym, którzy również chcieli poznać smak szczerej i czystej miłości oraz odkryć tajemnicę sukni sprzed wieku szczerze polecam powieść Pani Rachel Hauck.

* Cytaty pochodzą kolejno ze stron: 357, 375, 200, 39, 63, 204.

13 komentarzy:

  1. Wspominałaś, że to świetna książka. Może kiedyś pożyczę od Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba będzie to kolejna książka, o której będę mówić, że przeczytałam ją dzięki Tobie. Fascynująco o niej piszesz, a już porównanie do pionka na polu biznesowym jest tak trafne, jak żadne inne. Ujęłaś mnie tym tekstem, ot co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudyna, kolejna książka? Jestem ciekawa co już przeczytałaś dzięki mnie :) Cieszę się, że udało mi się o niej ciekawie napisać, gdyż przez dłuższy czas trudno mi było ubrać w słowa emocje, które zagościły po lekturze.

      Usuń
    2. Np. 'Król Złodziei': http://www.kreatywa.net/2011/03/krol-zodziei-cornelia-funke.html

      Cały czas myślę ciepło o tej książce, a wtedy również o Tobie :))

      Usuń
    3. "Król Złodziei" to jedno z lepszych wspomnień z lat gimnazjalnych ;)

      Usuń
  3. Pomimo tegi, że akcja rozkręca się powoli, czuję, że ta książka mogłaby mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale przepięknie opisałaś swoje wrażenia po lekturze ''Sukni ślubnej''. Widać, że wzbudziła w tobie wiele emocji. Ja miałam okazję poznać twórczości tej autorki podczas czytania „Był sobie książę...”. który wspominam nadzwyczaj entuzjastycznie, dlatego chętnie zapoznam się z tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tę książkę w planach, trzeba wybrać się do biblioteki i brać się za czytanie, zachęciłaś mnie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Patrząc na to, jak bardzo ją zachwalasz, z pewnością prędzej czy później się na nią skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale wysoka ocena i piękna recenzja. Okładka też. Nie pozostaje nic innego jak przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej! Bardzo bym chciała przeczytać tą książkę... szczególnie po takiej recenzji. Śliczna okładka! *_*

    OdpowiedzUsuń
  9. O tak, o ślubie marzy każda kobieta :) Ja się już nie mogę doczekać swojego, który będzie za rok! Sama książka... tak pięknie o niej napisałaś, że z pewnością ją przeczytam. Smutne jest to, że przedtem nie brało się ślubów z miłości, dobrze, że o tym wspomniałaś. Dobrze, że mówi się o tych różnicach, bo lepiej można przyglądać się epokom, które minęły.

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka może być interesująca i zaskakująca, a Twoja recenzja robi swoje i jest doskonale napisana. :)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)