Styczeń
to miesiąc, który chcąc nie chcąc nieco mi się skrócił. Z
trzydziestu jeden dni zrobiło mi się nieco ponad piętnaście. W
pierwszej jego połowie szpitale polubiły moją rodzinę, przez co
nie raz, nie dwa musiałam odłożyć książkę ze względu na
obowiązki. Ostatni, nieco już spokojniejszy tydzień minął mi na
gorączkowych przygotowaniach do Studniówki – z pewnością
niezapomnianego wydarzenia, a jednocześnie „znaku”, że matura
co raz bliżej...
Mimo
trudności czytelniczo ten miesiąc nie wypadł wcale tak źle,
patrząc na moje poprzednie „dokonania”. Wiadomo – zawsze
chciałoby się lepiej, ale póki co trzeba się cieszyć z tego, co
udaje się osiągnąć ;) Na listę przeczytanych lektur mogę wpisać
siedem pozycji. Już w pierwszych dniach stycznia udało mi się
przemęczyć „Szewców” oraz skończyć „ABBA. Fenomen i
legenda”. W tymże miesiącu udało mi się też wrócić do
Lewisa, a także zasmakować trochę polskiej, współczesnej poezji.
Najbardziej zapadającymi w pamięci mimo wszystko będą lektury
spod pióra Pana Borowskiego, do których powrócę także w lutym :)
A
co w lutym? Właśnie zaczęłam ferie i przede wszystkim mam zamiar
nadrobić nieprzeczytane lektury szkolne, a w następnej kolejności
chwycić za pozycje, które od dawna leżą na moich półkach.
Ambicje mam wielkie, czasu wyjątkowo też dużo – nic, tylko
czytać :D
Szczerze podziwiam Cię za czytanie lektur! Jestem już po etapie szkolnictwa i nawet teraz z niesmakiem spoglądam na ściankę z lekturami (nie wliczając Hobbita bo go uwielbiam)
OdpowiedzUsuńMuszę jednak przyznać, że w pamięci zachowały mi się lektury historyczne, typu Medaliony.
To chyba przez sceny tam opisywane i dosyć rozgadaną na ich temat nauczycielkę :)
U mnie już po feriach, ale tobie życzę miłego odpoczynku przy pasjonujących lekturach.
OdpowiedzUsuńJa też jestem w trakcie ferii i lektur na razie nie mam zamiaru czytać. :)
OdpowiedzUsuńStudniówka :3 było super :D ja aktualnie porzuciłam lektury na rzecz Muminków :)
OdpowiedzUsuń