wtorek, 23 lipca 2013

[128] Agnieszka Lingas-Łoniewska „W szpilkach od Manolo”

Wyd. Novae Res
Gdynia 2013, 240 str.
Ocena: 7/10 Dobra

Ze szpilkami jest tak, że jedne je kochają i dałyby sobie uciąć rękę za parę z najnowszej kolekcji, inne uważają je za niewygodne, a ze znacznie większym entuzjazmem wybierają buty na płaskim obcasie. Wiele pań twierdzi, że dodają one kobiecości i sprawiają, że czują się piękniejsze. Z kolei o romansach dużo osób na zdanie, że to pozycje o znikomej wartości, bo o ile opisują piękno uczucia, o tyle w życiu nie bywa to tak jak w książkach. Romans i wysokie buty jednak nie wydają się zbyt nowatorskim połączeniem. A może jednak mogą być czymś więcej?

Liliana to trzydziestoparolatka, która kocha koty, wysokie obcasy. Prócz kilku dziwnych obsesji ma wybujałą wyobraźnię i cięty język. Od lat pracuje w korporacji, choć tak naprawdę ma dość wyścigu szczurów i nieznośnej przełożonej, która razem z dziewczynami, z którymi współpracuje, nazywają Lejdi. Kobieta nie spodziewa się jednak, że w jej życiu szykują się nie małe zmiany, a wszystko zacznie się od miejsca parkingowego. Na dodatek nie tylko to będzie męczyć jej myśli, ale również pewien socjopata, który nie wiedzieć czemu, poluje na nią. Gdyby tylko wiedziała, że tajemnicze kartki z numerkami nie były ulotką, którą jak zwykle wepchnęła do torebki...

Pani Lingas-Łoniewska to wrocławianka, która pisze książki łączące w sobie sensację z nutką romansu. W 2009 roku zaczęła swoją pisarską przygodę od opowiadań fan fiction, które publikowała w internecie, pod pseudonimem Agnes_scorpio. To właśnie pozytywne komentarze internautów były bodźcem do tego, by zająć się pisaniem na poważnie. Laureatka konkursu na kryminalne opowiadanie z Dolnym Śląskiem w tle ma na swoim koncie takie powieści jak „Bez przebaczenia”, „Zakręty losu”, „Zakład”, „Szósty” czy „W zapomnieniu”. Każdorazowo premiera jej powieści spotyka się z entuzjazmem czytelników w całej Polsce.

Kiedy chwytałam w dłonie kolejną książkę Pani Agnieszki, wiedziała, że będzie kipiała ona emocjami, tak, jak to było w przypadku wcześniejszych publikacji pisarki, które czytałam. Jedak coś więcej niż emocjonalność podczas lektury, przyciąga mnie do pozycji Pani Lingas-Łoniewskiej. Mimo że wiele osób twierdzi, że w romansach nie można odnaleźć nic prócz ckliwych słów, zawsze próbuję odnaleźć w nich drugie dno. W przypadku tej autorki póki co – udawało się to. A jak było tym razem?


Choć książka od dawna leży na moim biurku przeczytana, trudno mi było zebrać się na napisanie jej recenzji. Książki Pani Agnieszki już nie raz wywoływały we mnie ogrom emocji, który na długo pozostawał. Byłam ciekawa czy tym razem pozostanie na dłużej, czy może uleci. Po trudnych kilku dniach, kiedy moje myśli męczyło coś zupełnie innego niż najnowsza publikacja, zebrałam się w sobie, by opowiedzieć o książce, która pokazuje, że czytając romanse możemy mieć nie tylko romantyczny nastrój, ale i uśmiech od ucha do ucha i zaciekawienie, kiedy na kartach powieści pojawiają się tropy pachnące kryminałem.

"Bogata wyobraźnia i dobra pamięć nie zawsze są błogosławieństwem."

Przyznam, że ciężko było mi sobie wyobrazić pozycję Pani Agnieszki, która mogłaby być komedią. W końcu to właśnie ona zauroczyła mnie swoimi romansami, które często były podszyte wątkiem kryminalnym. Ale nigdy nie myślałam, że przy książkach Pani Lingas- Łoniewskiej mogłabym tyle razy się zaśmiać, choć wokół mnie byli ludzie, którzy nie rozumieli mojego rozbawienia i patrzyli wręcz z przymrużeniem oka. Wielu pisarzom zarzuca się, że ich książki zbyt odstają od rzeczywistości, a niekiedy frazy zapisane na stronach tworzące literacki wymiar, zbyt odstają od tego, co otacza Nas na co dzień. W przypadku dzieł Pani Agnieszki te stwierdzenie jest zawsze błędnym – tym razem czytając niektóre rozmowy Liliany i jej koleżanek, miałam wrażenie jakbym widziała niektóre wymiany zdań moje i moich przyjaciółek. Każda kolejna taka konwersacja sprawiała, że zaczynałam utożsamiać się z bohaterami i wczuwać w ich sytuacje. Najbliższa mi była właśnie główna bohaterka, chyba dlatego, że tak jak ona bardzo lubię koty ;)

Nie wiem, kim jest ten facet, ale chyba musi być wyjątkowy, skoro tak cię odmienił.”

Jak zwykle bohaterzy pojawiający się na kartach powieści Lingas-Łoniewskiej są tak wykreowani, że od razu przypadają do gustu czytelnikowi, a nawet sprawiają wrażenie jakby mieli kilka naszych cech. W Lilianie najbardziej podobała mi się jej stanowczość i niezależność, a zarazem delikatność, z jaką lokowała swe uczucia. Choć wydawała się twarda zewnętrznie, od wewnątrz była wulkanem emocji, który dotknięty, w każdej chwili może wybuchnąć. Z kolei Michała polubiłam za to, że mimo iż był przystojnym mężczyzną, pod tą skorupą skrywała się wrażliwość. Zewnętrznie dobrze zbudowany i wysportowany facet, a wewnątrz kruchy gość, który także potrzebuje ciepła, miłości i stałości w uczuciach. Bardzo polubiłam też charyzmatyczne przyjaciółki Liliany. Znały się szmat czasu i wiedzę na swój temat potrafił wykorzystywać tak pięknie, jak wtedy gdy po ślubie z jednej z nich zabrzmiał mój Happysad ;)

Każda z nas szuka swojego księcia z bajki, który pewnego dnia nadjedzie, wypatrywany od lat, na białym koniu. Choć książęta już dawno wyginęli, miłość może spotkać Nas w najmniej spodziewanym momencie, a mężczyzna, którego przypadkowo spotykamy, tak jak ten, który staje na drodze Liliany, może być właśnie tym, który potem okaże się naszym wymarzonym. Książka Pani Agnieszki wskazuje nam wręcz, że nie należy się za nim rozglądać, bo miłość nadchodzi w tak niespodziewanej chwili jak wtedy na parkingu. I pamiętajcie – miejsce parkingowe w korporacji to rzecz święta ;)

W każdym razie musiałam poukładać sobie w głowie, co tak naprawdę czuję do tego faceta, bo teraz jedyne, co we mnie wzbudzał, to okropny chaos – i w głowie, i w sercu. A tego bardzo nie lubiłam.”

Nie przepadam za tym, by w tekście pojawił się nadmiar wulgaryzmów, bo przecież dawniej literatura była zachwycająca bez tego i jestem zdania, że powinno tak pozostać, bo wszystko w naturze ma swoje miejsce. Pani Agnieszka, mimo że ich używała, nie przedobrzyła i zachowała równowagę. Język powieści był dzięki temu lekki i przystępny, choć nie rzadko pisarka przekazywała nam, że tak powiem „twarde” prawdy.

Nie patrz na to przez pryzmat waszych byłych związków. (…) To nigdy tak nie działa, a może wiele popsuć. Uważasz, że nie możesz wykonać kolejnego kroku, bo ostatnio gdy go zrobiłaś, wpadłaś w czarną dziurę. To wielki błąd, można wiele stracić.”

Jednak... najnowsza publikacja Pani Lingas-Łoniewskiej nie wywarła na mnie tak wielkiego wrażenia, jak jej poprzednie pozycje. Po lekturze pozostały we mnie charakterystyczne zdania, które nie raz nie dwa, podczas ich czytania, sprawiały wrażenie, iż mogą być mantrą dla wielu kobiet, którym brakuje pewności siebie i odwagi, by zdecydować się na trwanie w uczuciu.

Pokiwałam głową, starając się zrozumieć to, co do mnie powiedział. Ale nie kolejna rewelacja o siostrze, niewiernej żonie, nie to mną wstrząsnęło. On zwrócił się do mnie 'kochanie'. Moją duszę zalało takie ciepło, taka tkliwość, że poczułam przerażenie. Nie chciałam znowu... zbierać mojego roztrzaskanego serca z podłogi.”

Podsumowując muszę przyznać, że choć książka nie powaliła mnie na kolana, z pewnością zapewniła multum rozrywki i dodała pozytywnej energii i wiary nie tylko mi, ale i osobą, którym czytałam poszczególne frazy wprost z lektury. To lekka i zabawna powieść romantyczna, którą z każdą stroną wprowadzany zaskakujący swym rozwiązaniem wątek kryminalny, tylko ubarwił i uatrakcyjnił. Pozycje chciałabym polecić kobietą, którym brak odwagi nawet w najlepszych szpilkach i mężczyzną, którzy patrzą sercem tak jak Michał ;)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res, za co serdecznie dziękuję ;)

12 komentarzy:

  1. Od dawna interesuje mnie twórczość tej autorki, ale jeszcze nie udało mi się przeczytać żadnej powieści, która wyszła spod jej pióra. Prawdopodobnie będę miała okazję (w końcu!) zapoznać się z "W szpilkach od Manolo" - może ta książka zapoczątkuje moje uwielbienie do powieści pani Lingas-Łoniewskiej? Kto wie, kto wie... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć Agnieszka Lingas-Łoniewska jest tak popularna wśród blogerów, jakimś cudem nie miałam okazji przeczytać ani jednej z jej książek. Ale jeśli kiedyś wpadnie mi w ręce kilka powieści jej autorstwa, pewnie zacznę właśnie od "Szpilek", a te bardziej powalające na kolana tytuły zostawię sobie na później. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jedna z moich ulubionych polskich pisarek i jak do tej pory nie zawiodłam się na żadnej książce, która wyszła z pod jej pióra.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pożyczysz mi "Szpilki" ;) Albo nawet sama je sobie zabiorę, kiedy wpadnę do Ciebie ^^ "Nie wiem, kim jest ten facet..." - ten cytat mi coś mówi... ;) No i... TWÓJ Happysad? ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałem jeszcze żadnych książek tej autorki, więc może zacznę od tej. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hmm, może przeczytam :)

    zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam w planach poznanie twórczości tej autorki. Jestem ciekawa czy przypadnie mi do gustu

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio mam ochotę na właśnie tego typu książki. Nie miałam też jeszcze okazji czytać powieści tej autorki. To już dwa powody, żeby sięgnąć po tę powieść;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie mogę przekonać się do książek tej autorki, więc na razie sobie odpuszczam. Ale kto wie, może kiedyś :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś miałam w planach jakąś książkę tej pani, ale w końcu stwierdziłam, że to nie literatura dla mnie. Tej pozycji też raczej nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejna znakomita książka tej autorki. ;)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)