piątek, 5 lipca 2013

Meme podsumowuje - Czerwiec 2013

Czerwiec mimo zatrważająco niskiej aktywności blogowej, będzie istniał w mojej pamięci jako czas niezwykle płodny twórczo, a także jako pamięć niesamowitego tygodnia w Bieszczadach, który zmienił moje życie. Mam nadzieję, że powrócę jeszcze kiedyś w tamte malownicze, a jednocześnie niejako „oczyszczające duszę” strony. Czerwiec to też jednak miesiąc zakończenia roku i punkt, od którego co raz bliżej mi do matury, po zakończeniu klasy drugiej (z wyróżnieniem nawet) ;)

Ten miesiąc jednak nie zapisał się chlubnie w archiwum bloga i pamięci czytelników. Więcej mnie nie było, niż byłam, choć obiecywałam sobie za wszelką cenę zmienić to, czego nie udało mi się dokonać w maju. Brak chęci do pisania został przełamany dopiero podczas bieszczadzkiego tygodnia. Niezapomniane chwile na Małej Rawce czy Krzemieńcu na długo pozostaną w mojej pamięci, nie tylko z racji iż wiele z nich, utrwalone zostało na zdjęciach. Kartki mojego notesu zapełniały się na szczytach w zaskakująco szybkim tempie, a każdy kolejno zdobyty metr był dla mnie ogromną przyjemnością. W Bieszczadach zyskałam nie tylko wenę na kolejne recenzje, opowiadania, a może i coś więcej, ale także wiarę w to, że mogę nawet góry przenosić, że mogę wszystko, cokolwiek zapragnę, jeśli tylko bardzo w to uwierzę ;)

Czternastogodzinna droga pociągiem (w jedną stronę!) upłynęła nie tylko na rozmowach ze znajomymi i krótkich drzemkach, ale także na czytaniu „Nadziei” wśród wielu, jakże miłych pytań „Co czytasz? A o czym to jest? A co polecisz mi z tego i tamtego gatunku?” A książka Pani Michalak... Z pewnością zaskoczyła, ale niestety nie dorówna „Rokowi w Poziomce”, który na stałe znalazł sobie miejsce w moim sercu.

A jak czerwiec wygląda czytelniczo? Co prawda przeczytałam jedynie 3 lektury, jednak można by powiedzieć: „Dobre i to”, po tym nieco długim kryzysie. Z wielkim entuzjazmem ostatnie popołudnia po szkole spędzałam z „Tylko się nie zakochaj” w dłoni, a stygnącą herbatą na parapecie, gdyż nie szło tej książki ot tak odłożyć. Ostatnią szkolną lekturą było natomiast „Wesele” autorstwa patrona moje szkoły , które spotkało się nie tylko z moim, ale i klasowym entuzjazmem. Na deser kontrowersyjna „Nadzieja” podczas podróży.

A lipiec? Nie chciałabym nic mówić, wybiegać w przyszłość, ale skrycie liczę, że kryzys pozostawiłam za sobą. Pierwsza lipcowa pozycja już za mną, z kolejną też zbliżam się ku końcowi. Na dodatek – w głowie świta kilka ciekawych pomysłów na opowiadanie, a także chęć zmian na blogu. Myślę, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

7 komentarzy:

  1. Widzę, że obie będziemy przeżywać maturę w nadchodzącym roku ;)
    Lipiec na pewno będzie lepszym miesiącem! Notabene - ważne, że odpoczęłaś. My z kolei poczekamy na recenzje ;)
    Pozdrawiam,
    Mai

    OdpowiedzUsuń
  2. Maturą będziemy martwić się w maju :D A teraz czas myśleć o wakacjach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maturą będziemy martwić się w maju :D A teraz czas myśleć o wakacjach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. też w czerwcu przeczytałam tylko 3 książki, ale kryzysem bym tego nie nazwała, bo ostatnio u mnie to jest norma :) cieszę się, że podobało Ci się w Bieszczadach- to moje rodzinne strony :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też w przyszłym roku mam maturę. A taki wynik w czerwcu jest zrozumiały :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chociaż czerwiec nie był może dla ciebie najlepszy pod względem czytelniczym, to jednak dobrze, że był w innej dziedzinie udany.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Maturę idzie przeżyć ;) Uczyłam się tylko w maju i jestem zadowolona z wyników. Na studia spokojnie się dostanę. Więc nie jest to takie straszne jak wszyscy mówią :)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)