niedziela, 3 czerwca 2012

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie #11

CUDZE chwalicie, SWEGO nie znacie to najnowszy, cotygodniowy (każdej NIEDZIELI) cykl na blogu Meme, podczas którego będziemy mówić o polskiej literaturze – Poetach na miarę Leopolda Staffa, kryminałach, które mogą równać się z powieściami Agaty Christie, seriach, których pozazdrościłby Nam sam Harry Potter- bohater książek J.K. Rowling czy powieściach obyczajowych, przy których wylejemy nie tylko łzy, ale również będziemy się śmiać.

Wybierając osobę do pierwszego cyklu czerwcowego długo nie musiałąm się zastanawiać. Postanowiłam wtbraż autorkę, której dzieła towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo i zawsze wywoływały uśmiech, kiedy mama lub tata mówili: „Dziś przeczytam Ci...” - do stołu zapraszamy Panią Marię Kownacką ;D

 
Maria Ludwika Kownacka (ur. 11 września 1894 w Słupie, zm. 27 lutego 1982 w Warszawie) – polska pisarka, tłumaczka z jęz. rosyjskiego, autorka "Dziennika Dziecięcego" redagowanego w czasie powstania warszawskiego, sztuk scenicznych i słuchowisk radiowych dla dzieci. Współpracowała z czasopismem "Płomyk", na łamach którego debiutowała w 1919 roku. Na wniosek dzieci została Kawalerem Orderu Uśmiechu. W roku 1979 w plebiscycie czytelników "Płomyka" otrzymała "Orle Pióro". Przed II wojną światową pisarka sprowadziła się do Warszawy na Żoliborz, na ulicę Słowackiego 5/13 m 74, gdzie obecnie znajduje się Izba Pamięci Marii Kownackiej, oddział Muzeum Książki Dziecięcej. W 1939 nabywa plac pod dom letniskowy w Łomiankach przy ul. Szpitalnej, jednak wybuch wojny i lata powojenne nie sprzyjały wzniesieniu tu domu. Dopiero w 1958 powstał tu domek letniskowy Plastusiowo, gdzie pisarka oddawała się swoim hobby – tkaniu gobelinów, wytwarzaniu miedzianej biżuterii, wyrobowi domowych przetworów, a także obserwacji ptaków, o których posiadała dużą wiedzę. W tym domu powstały m.in. Na tropach węża Eskulapa, czy Za Żywopłotem. Pisarka jest pochowana na Starych Powązkach w Warszawie.*

Moją ukochaną lekturą autorstwa tejże pisarki jest „Plastusiowy Pamiętnik”. Nawet teraz, mając naście lat zaczytuję się w niego bez opamiętania ;) Mam już swego rodzaju rytuał – raz w roku w wakacje czytam tą pozycję. Dlatego, kiedy znalazłam poniższy tekst (o TUTAJ) nie mogłam go nie zamieścić.

Jak powstał "Plastusiowy pamiętnik"?

Było to bardzo dawno temu. Wasze mamusie nosiły wówczas jeszcze krótkie sukienki, a czesały się warkoczyki z kokardkami albo obcinały włosy "na poleczkę". Redaktorka "Płomyczka" umyśliła sobie wtedy, żebym koniecznie pisała opowiadanie o szkole, które ciągnęłoby się w pisemku przez cały rok, a bohaterem opowiadania miał być taki ludzik z drzewa czy też z gałganków.
A ja wcale nie miałam ochoty o tym pisać!
- To będzie bardzo nudne! - powiedziałam.
Ale jak redaktorka coś postanowi, to na to nie ma sposobu!... Co tu począć? Od czego jednak człowiek ma przyjaciół?!... Miałam taką siedmioletnią przyjaciółkę, Krysię. Nie czesała się ani w warkoczyki z kokardkami, ani "na poleczkę”, tylko nosiła czuprynę jak chłopak i palce miała zawsze pomalowane atramentem, bo właśnie przestała pisać ołówkiem i zaczynała gryzmolić pierwsze kulfony piórem! A oprócz tego opowiadała i ozdabiała wspaniałymi rysunkami dziwne i piękne historie. Nieraz naradzałyśmy się z Krysią, o czym by tu ciekawym do "Płomyczka" napisać.
Myślę, więc sobie: ”Pójdę do Krysi, ona na pewno poradzi!"
Krysia wysłuchała mnie poważnie i mówi: Masz rację, jeżeli "on" będzie z drzewa albo gałganków, to do niczego! Wyjdzie nudziarstwo!... Ale czekaj, siądziemy na ławce, może się coś wymyśli.
Więc usiedliśmy na ławce pod krzakiem jaśminu – miś Krysi, Krysia i ja. Popodpieraliśmy głowy - miś łapką, a
my - rękami... Myślimy... Myślimy...
I nic... Nikt z nas jakoś ani rusz - nic nie możemy wymyślić...
Ale Krysia mnie pociesza: - Czekaj, nic się nie martw, to się samo znajdzie!
I rzeczywiście. W dwa dni potem do moich drzwi – buch!... Buch!... Buch!...Ktoś gwałtownie zakołatał. Biegnę, co
tchu otworzyć - we drzwiach stoi Krysia.
Oczy jej płoną, spod beretu wygląda wiecheć czupryny, tornister przerzucony przez jedno ramię.
- Już mam!... Już wiem!... - Krzyczy od progu.
- Co masz, co wiesz, Krysiu?!...
- Wiem, z czego "on" będzie!...
I Krysi zdziera z pleców tornister, z tornistra wyjmuje piórnik, a z piórnika, moi kochani – tyciusieńkiego ludzika
jak ziarenko fasoli, z perkatym nochalkiem i odstającymi uszami. Stawia go sobie na dłoni i woła: - Widzisz!...
Teraz rozumiesz, z czego "on" będzie?!...
Kiwnęłam głową w zachwycie.
-Rozumiem. Z plasteliny!...
-A na imię będzie mu Plastuś! Takeśmy sobie z Tosią umyśliły! Bo to Tosia go ulepiła na lekcji!
-A któż to jest ta Tosia?
- Tosia to moja koleżanka. Ona jest najlepsza ze wszystkich. Musisz koniecznie napisać o Tosi i Plastusiu!...
Rozumiesz, można mu będzie dolepić uszy, jakie się chce, rozwałkować nos jak trąbę słoniową, no i będzie mieszkał
stale u Tosi w piórniku!
- A może i o tobie napisać?
- Nie, o mnie nie pisz, ja jestem zawsze rozczochrana i palce mam zawsze uwalane atramentem!
- To wiesz, może ten Plastuś będzie wojował atramentem, żeby dzieciom palców nie brudził?
- Tak... Tak... Niech wojuje i niech ma tysiąc przygód! A o Tosi, jaka ona jest, to już ja ci opowiem i przyprowadzę
ją do ciebie!

Maria Kownacka



Dzieci kochają Panią Kownacką nie tylko za niesamowite książki, ale również za charakterystyczne wierszyki:


SŁONECZNIKI

Urosły słoneczniki niczym przetaki.
Latają wkoło pszczoły, bąki i ptaki.
Wróble narobiły krzyku:

– Daj nam ziarnek, słoneczniku!…
A słonecznik:
– Jedzcie, proszę,
dam wam ziarnek cztery kosze!

Przyszły do słonecznika Kasia i Irenka.
Ukłoniły się ślicznie, proszą o ziarenka.
A słonecznik:– Jedzcie, proszę,
dam wam ziarnek cztery kosze!...

DYNIA


Przewróciło się raz w głowie dyni:
myśli, że gospodyni!…
Rozparła się na zagonie.
Krzyczy:
– Wszystkich stąd wygonię!
Wygnała na dróżkę
Marchewkę, pietruszkę,
cebulkę, buraczki
wypędziła w krzaczki,
kapustę w bruzdę zepchnęła
i pod boki się ujęła.
Na zagonie się rozparła, nos do
góry zadarła.
Nawet osty i pokrzywy
patrzą na nią okiem krzywym!…

KRASNOLUDKI


Do naszego ogródka księżycową nocą
przychodzą krasnalki i okropnie psocą!
Zakradły się właśnie dzisiaj –
wózeczkiem woziły misia,
sypały piasek na uliczki,
poprzestawiały z kwiatami doniczki,
wyciągnęły z domku Plastusia i lalki…
Mama się na nas gniewa –
a to nie my, to krasnalki! 
 
Książki autorstwa Pani Kownackiej

Na koniec chciałabym się do czegoś przyznać. Pewnego dnia, będąc paroletnią dziewczynką zobaczyłam pozycję, która miała nader ciekawą okładkę. Był na niej stworek na długiej czerwonej nóżce z ogromnym czerwonym dziobem. Pamiętałam wtedy, z opowiadań dziadka, że takie zwierze to bocian. Zajrzałam do książeczki i zobaczyłam masę literek. Po kolei zaczęłam odczytywać znaczki. I tak „Kajtkowie przygody” zostały pierwszą książka, którą przeczytałam SAMODZIELNIE ;D

Dziś cykl krótki, ale myślę, że interesujący, jak sama autorka i jej GODNA UWAGI twórczość ;D Słowem zakończenia mogę tylko powiedzieć, że z książek Pani Marii po prostu się nie wyrasta i w każdym z Nas pozostaje do końca życia trochę z dziecka ;)

6 komentarzy:

  1. "Kajtkowe przygody"wciaz gdzies mam, Maria Kownacka to jedna z pisarek mojego dziecinstwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Kajtkowe przygody" to była chyba pierwsza lektura, którą przeczytałam do szkoły :D haha ach te wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wiele książek tej autorki. Kajtkowe przygody, Plastusiowy pamiętnik i wiele innych. Bardzo mi się podobały

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam, jak dawno temu czytałam "Plastusiowy pamiętnik", baaardzo mi się ta książeczka podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie słyszałam o tej autorce O.o
    Jak na razie nie mam czasu na dodatkowe lektury, ale czytam Jeżycjadę Musierowicz, do której mnie zachęciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, uwielbiam "Plastusiowy pamiętnik" i wszystkie wiersze tej autorki *.*

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)