Dawno
nie pamiętam miesiąca, w którym mogłam po prostu tak zwyczajnie
na chwilę się zatrzymać, trochę odpocząć. Takim „darem od
losu” okazała się część lutego, w której miałam ferie zimowe
i w końcu mogłam się wyspać, a co najważniejsze dla mnie jako
książkoholika – mogłam czytać do późnych godzin nocnych. Choć
nie ominęła mnie choroba, a i na pierwszy tydzień przypadło mi
kilka zajęć fakultatywnych przed maturą, a także konsultacje z
języka polskiego, nie pamiętam kiedy ostatnim razem mogłam oddać
się lekturze z niekłamaną przyjemnością i brakiem pośpiechu.
Genialną
sprawą podczas ferii było oczywiście pierwsze zagłębianie się w
mój temat maturalny, który dotyczy tematu pochłaniającego mnie
bez reszty, czyli gwary mojego regionu :) Z wielkim namaszczeniem i
ogromną radością wertowałam nowo przybyłą do mnie książkę
Pani Moniki Gruchmanowej czy publikację Zenona Sobierajskiego.
Niezwykle
ważnym aspektem w moim małym odkrywaniu przyjemności codzienności,
którego dostąpiłam w ferie, były zdecydowanie ponowne odkrywanie moich ukochanych utworów jak i odkrycia muzyczne zupełnie nowych, w których zatracałam się z kolejnymi
dźwiękami. Dawid Podsiadło, Happysad, Myslovitz, Edyta
Bartosiewicz czy Three Days Grace to artyści, w których piosenki
zasłuchiwałam się z radością, jak dawniej. Z kolei Christina
Perri i Skillet to wykonawcy, których w pewnym stopniu odkrywałam w
lutym, nierzadko nie rozstając się z ich muzyką podczas czytania.
Za
sobą mam lekturę sześciu utworów literackich. Nie jest to może
apogeum moich możliwości (zwłaszcza zważywszy na ilość wolnego
czasu), ale jestem szczególnie dumna z tego, iż przeczytałam dwie
niesamowite i zdecydowanie godne uwagi powieści, które przychodzi
znaleźć uczniom na listach pozycji obowiązkowych. Mowa oczywiście
o fenomenalnym dziele Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”, jak
również o jednej z najprawdziwszych opowieści z okresu wojennego -
„Innym Świecie” Herlinga-Grudzińskiego. Obie te publikacje były
niezwykłe i zdecydowanie na zawsze zagościły w mojej pamięci.
Poza tym nic nie pobije połączenia czytania tychże pozycji
równolegle z oglądaniem Igrzysk Olimpijskich, którymi zachwycałam
się na Fanpage KSIĄŻEK-MEME :)
Jeśli
chodzi o marcowe plany czytelnicze – chciałabym z pewnością
przeczytać choć jedną pozycję z półki, jak również oddać się
czytaniu ostatnich lektur szkolnych. Najważniejszymi pozycjami marca
będą oczywiście podręczniki od historii i wszelkie repetytoria –
w końcu matura z tegoż przedmiotu zbliża się wielkimi krokami.
Ponadto największa radość – studiowanie pozycji
dialektologicznych. Co poza tym? Poczekam, będę patrzeć pozytywnie
w niedaleką przyszłość i przekonam się, co przyniesie czas...
Ładnie zaprezentowałaś swoje podsumowanie czytelnicze. Trzymam także w kciuki za twoje plany marcowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Zyczę by plany się urzeczywistniły :)
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać "Mistrza i Małgorzatę" bo chyba naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam zarówno Mistrza i Małgorzatę jak i Inny świat :)
OdpowiedzUsuńŻyczę, aby wszystko się ładnie ułożyło i więcej czasu na lekturę :)
OdpowiedzUsuńMistrza i Małgorzatę mam w planach na wakacje :)
OdpowiedzUsuńRównież przede mną matura i mimo ferii w lutym, dochodziły zajęcia fakultatywne, również zabrałam się wtedy za pracę maturalną i doczytywałam Sapkowskiego, więc chwil na zwykłe wieczorne czytanie dowolnej książki było mało..
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, aby udało Ci się zrealizować plany marcowe :)
OdpowiedzUsuń