Wyd. Literackie
Październik 2005, 408 str.
Ocena: 10/10 Perełka
O czym:
Gdy Maryla i Mateusz Cuthbertowie decydują się przygarnąć chłopca z sierocińca, nie mają pojęcia, że od tej pory ich życie wypełnią niespodzianki. Zaczyna się od tego, że na Zielone Wzgórze w Avonlea przybywa nie chłopiec, lecz jedenastoletnia rudowłosa dziewczynka. Ania to osóbka o nieprzeciętnym temperamencie i wybujałej fantazji. Jej obecność wywróci życie mieszkańców Avonlea do góry nogami, a Zielone Wzgórze nigdy nie będzie takie jak dawniej.
Moje zdanie:
Książka ta to moje najlepsze wspomnienia ze szkoły podstawowej. Pamiętam jak szłam do biblioteki szkolnej wypożyczyć ją, pełna obaw, gdyż była to jedna z pierwszych takich grubych książek jaką miałam wtedy czytać. Ale gdy usiadłam do lektury spodobało mi się, nie mogłam się powstrzymać i przeczytałam ją w zaledwie kilka dni. To piękna opowieść o małej dziewczynce, która przypadkiem znajduje się na Zielonym Wzgórzu . Ta niesforna i porywcza istota, bezdomne, samotne, spragnione miłości dziecko, które w pierwszą noc na Zielonym Wzgórzu do snu kołysze gorzki płacz, zostało wprowadzone do literatury ponad wiek temu. I od tego czasu jest ikoną. Anię poznajemy jako 11-letnią sierotę z domu dziecka. Bohaterka od pierwszych stron książki ujmuje nas swoją gadatliwością i wesołym usposobieniem. Ania. Ania Shirley. Ania! Nie Andzia/Anna! To podstawowe informacje jakie powinniśmy wiedzieć o naszej bohaterce. Jest rozgadana, ale za to bardzo rozeznana w literaturze. Nienawidzi też swoich rudych włosów i piegowatej twarzy, zwłaszcza noska. Chudziutka Ania łączy w sobie te wszystkie dobre cechy, które się w ludziach ceni, i te złe, które może wybaczyć każdy, nawet najbardziej surowa Maryla. Dziecko, którego mieszkaniem staje się Zielone Wzgórze, pokazuje światu, że życie ma o wiele więcej barw i odcieni, niż się może komukolwiek wydawać. Ania potrafi rozweselić Mateusza, a także stateczną Marylę. Ja sama śmiałam się z wielu zabawnych przygód jakie na swej drodze życia napotkały Anię. Do dziś pamiętam jak Ania myli walerianę z zapachem do ciast czy znajduje mysz w sosie do puddingu. Książka ta była i zawsze będzie dla mnie takim „Biletem wstępu do krainy marzeń i wyobraźni”, gdyż pobudza naszą wyobraźnie, a Ania pokazuje nam jak to powinno się robić. Wyobraźnia dziewczynki nie sięgała granic. Ania wymyślała nazwy nowo poznanych miejsc i pisała niezwykłe opowiadania. Do dziś pamiętam jak wraz z koleżankami odgrywała jedną ze scen poematu. Jak weszła do łódki i udając nieżywą płynęła przez rzekę. Jak łódka zaczęła przeciekać i uratował ją Gilbert… Każda ta historia wydaje mi się niezwykle zabawna i porusza moje serce. Ania była wyjątkową dziewczynką - radziła sobie z każdym problemem począwszy od P. Barry, a skończywszy na Gilbercie. Pomagała tym, którzy przeżywali rozterki. Mimo to jej pomysłowość nie zawsze była doceniana. Spełniła swoje marzenia zamieszkując na Zielonym Wzgórzu. Wniosła w ten dom promyk słonecznej radości oraz dziecięcą miłość i wrażliwość. Kto raz przeczyta tą książkę, nigdy jej już nie zapomni. Ja odnalazłam w Ani cząstkę siebie. Nauczyła mnie patrzeć na świat z innej perspektywy. Dzięki niej nauczyłam się używać wyobraźni i teraz tak jak ona rozmyślam nad różnymi rzeczami i łatwiej jest mi coś napisać czy narysować, gdy wyobrażę sobie oczekiwany efekt. Uwielbiam tę małą dziewczynkę, która na lekcji Algebry czyta książkę, która kłóci się z Gilbertem a nawet tą, która upija Dianę. Wiele by tu wymieniać tych przypadków Ani Shirley. Należy jednak wypowiedzieć się jeszcze o stylu i języku autorki. Jest on bardzo zrozumiały i jasny, nie jest nasycony archaizmami, dlatego też książkę czyta się niezwykle szybko. Lucy Maud Montgomery stworzyła niepowtarzalny i nieomal sielankowy świat, w którym na pierwszym miejscu są postawiane tak ważne wartości, jak miłość, przyjaźń i dobro. Bardzo spodobały mi się postaci, które zachwycają naturalnością. Czasami złoszczą, czasami śmieszą, ponieważ jak każdy człowiek posiadają wady i zalety.
Autorka wykazała się także niezwykłą barwnością opisów i świetną kreacją bohaterów, którzy ożywają w wyobraźni czytelnika i nabierają realnych kształtów. Uważam, że jest to najciekawsza książka, jaka kiedykolwiek powstała. Może czytać ją każdy, zarówno dziecko, które ledwo co nauczyło się czytać, jak dorosły już człowiek. Roli też nie gra płeć. Mam nadzieję, że na mnie Ania "nie zakończy", bo rezygnacja z niej byłaby wielką szkodą dla następnych pokoleń . Sądzę, że po te książkę powinien sięgnąć każdy - młodszy, by zyskać nową przyjaciółkę, starszy, by przypomnieć sobie jak to było, kiedy jako znak zainteresowania chłopcy ciągnęli dziewczyny za warkoczyki...
Ulubione cytaty :
„Szkoda, że tylu ludzi jeszcze się nie urodziło i nie będą mieli okazji zobaczyć, jak dzisiaj jest pięknie. W ich życiu na pewno również trafią się wspaniałe dni, ale ten jest już dla nich stracony.”
„Po cóż kochać coś, z czym trzeba się wkrótce pożegnać? A trudno powstrzymać się od kochania, prawda?”
„Przypominam sobie spojrzenie, jakie mi rzucił odchodząc. Wyrażało wszystko to, co przemyślał ostatniej nocy. Wolałabym, żeby był taki jak inni mężczyźni i potrafił wygadać, co go w środku dręczy. Wtedy można by mu odpowiedzieć i wyperswadować niejedno. Ale co zrobić z mężczyzną, który tylko patrzy?”
To az wstyd przyznac ale nigdy tej książki nie czytalam mimo, ze filmami bylam wręcz zauroczona. Trzeba to nadrobic
OdpowiedzUsuńOj wracam do niej jak mała dziewczynka, czytałam ja ki8lka razy i mysle ,że jeszcze kilka razy będzie czytana :)
OdpowiedzUsuń"Ania" należy to książek, do których się powraca w różnych chwilach. Kocha ją ^^
OdpowiedzUsuńChyba jestem jakaś nienormalna, ale ja w podstawówce nie przebrnęłam przez "Anię...". Nawet później nie miałam ochoty do niej zaglądać. Wiem, że to dobra książka i pewnie kiedyś do niej zajrzę i wciągnę się na tyle, by ją przeczytać od deski do deski, ale pewnie będzie to dopiero, gdy będę ją czytała z moją córeczką :-). Póki co podziwiam wszystkich, którzy ją przeczytali i zachwycili się twórczością Lucy Maud Mondgomery.
OdpowiedzUsuńA dzisiaj widziałam następną część w księgarni :) Przeczytałam ją już kilka lat temu, najbardziej kilka faktów utkwiło mi w pamięci: przefarbowanie sobie włosów na zielono, rozbicie tabliczki na głowie Gilberta, pogodzenie się z Gilbertem i jeszcze kilka innych. Może za jakiś czas znowu ją przeczytam? Kto wie...
OdpowiedzUsuńKocham całą tę serię, historie Ani, później jej dzieci, no i ostatnia o Rillii... Wszystkie cudowne :)
OdpowiedzUsuńRównież czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza". Tylko dopiero na studiach :D. I żałuję, że tak późno... Chyba również będę musiała sięgnąć po kolejne części ;)
OdpowiedzUsuńDługo się przed nią wzbraniałam, ale kiedy w kocu mnie wciągnęło nie mogłam się oderwać. :)
OdpowiedzUsuńTak ja też miło wspominam tą książkę. I gdybym miała czas to w sumie w któryś z długich zimowych wieczorów mogłabym do niej wrócić.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie interesuje opinia na temat książki, którą aktualnie czytasz - Cień Wiatru. Jak opublikujesz kolejny post to koniecznie poinformuj :)
pozdrawiam
atramentoweserce-inkheart
Kurczę aż mi wstyd się przyznać, ale nie czytałam Ani... muszę to kiedyś zmienić:P
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś się spiąć i przeczytać całą serię, bo zatrzymałam się chyba na trzeciej książc:P
OdpowiedzUsuńO tak, panienka Shirley była po prostu rewelacyjna. Czytałam panią Montgomery wiele razy i z wieloma jej książkami miałam do czynienia, ale "Ania z Zielonego Wzgórza" była chyba najlepsza. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całą serię i byłam zachwycona. Najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa są związane właśnie z tą książką
OdpowiedzUsuń"Anię" czytałam jakoś w II klasie podstawówki z wypiekami na twarzy. A później pochłonęłam wszystkie następne części. Przez długi czas to były moje ulubione książki. Teraz nadal mam do nich ogromny sentyment, ale wolę inne powieści Montgomery - "Błękitny zamek" lub "Dzban ciotki Becky".
OdpowiedzUsuńJa też jeszcze bardzo dobrze pamiętam tę książkę. Bardzo mi się podobała i pewnie jeszcze nie raz do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie moja ulubiona lektura ;) Przeczytałam jeszcze tom drugi i niewykluczone, że sięgnę po resztę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Anię z Zielonego Wzgórza"! A opisy Montgomery to jest to, co tygrysy lubią najbardziej ;).
OdpowiedzUsuńzapraszam na NN :*
OdpowiedzUsuńatramentoweserce-inkheart
bardzo miło wspominam z lat dziecięcych i takiego mi narobiłaś apetytu, że chyba sobie ją powtórzę! ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Anię! Chciałabym żyć w takim świecie...
OdpowiedzUsuńJestem już babcią dorosłej i malutkiej wnuczki,ale "Anię z Zielonego Wzgórza"czytałam wielokrotnie,film oglądam zawsze jak mi smutno.Ta książka to lekarstwo na samotność,rozterki,bezduszność dzisiejszego świata."Ucieczka na Zielone Wzgórze"pomaga w dalszym zmaganiu się z życiem wyzwalając przy tym wszystkie dobre uczucia i myśli.To piękna opowieść.
OdpowiedzUsuńmiałam lekturę z ani zielonego wzgórza
OdpowiedzUsuń