środa, 28 lipca 2010

[22] Karen Liebreich „List w butelce”

Wyd. Dolnośląskie
Sierpień 2007, 192 str.
Ocena: 9/10 Niecodzienna

O czym:

Plaża w hrabstwie Kent, butelka w kształcie łzy, a w środku tajemniczy list. Wbrew pozorom nie jest to historia o piratach, ale fabularyzowane wspomnienie poszukiwań autorki listu - kobiety opłakującej śmierć syna. Karen Liebreich, poruszona jej losem, rozpoczyna regularne śledztwo. Bada dowody materialne, sprawdza statystyki samobójstw, przeszukuje kroniki policyjne i archiwa. Angażuje nawet do współpracy Interpol, wróżkę i prywatnego detektywa. Żadna z osób, którą prosi o pomoc, nie odmawia. Ale czy uda się rozwikłać zagadkę? Czy uda się dotrzeć do kobiety, która swym listem poruszyła tyle serc?
  Moje zdanie:

List w butelce, poszukiwania, tajemnica, zagadka – o tak. Ta książka jest wspaniała. Otrzymałam ją jako nagrodę w konkursie. Widząc tytuł myślałam, że będzie to ckliwy romans, który może nie przypaść mi do gustu. Jednak gdy przeczytałam opis z tyłu książki byłam pewna, że to coś dla mnie.

Czytają książkę, a zarazem śledząc poszukiwania Karen czułam się jakbym sama szukała tej kobiety, jakbym sama była detektywem. Bardzo spodobał mi się ten zagadkowy klimat oraz poszukiwania u wielu wybitnych osób. Szczególnie zainteresowała mnie wróżka i specjalistka od włosów. Całe opisane odwiedziny u wróżki, wydawały się być nie tylko emocjonalnym wydarzeniem nie tylko dla Karen, ale także dla tej  niezwykłej specjalistki. To jak ona dochodziła tożsamości kobiety od listu, jak bolała ją głowa było bardzo ciekawe. Nawet mimo, iż nie odnalazła tej niezwykłej Francuzki.

Zainteresowałam mnie także specjalistka od włosów, gdyż wydawała się najbardziej możliwym środkiem odnalezienia matki Maurice’a. Chociaż jej także się nie udało bardzo zaciekawiła mnie jej praca i ogromne możliwości odnalezienia człowieka za pomocą cebulki włosa.

Zafascynowała mnie jeszcze ta niezwykła butelka. Bardzo różniła się od butelek jakie kiedykolwiek widziałam. Ciągle przyciągała moje zainteresowanie. Szczerze powiedziawszy sama taką chciałabym mieć. Ta historia pokazała, nie tylko nieszczęście kobiety, która straciła syna czy nieudane poszukiwania Karen, ale także to, że na plaży można znaleźć wiele niezwykłych rzeczy nie tylko muszelki. Ja osobiście nigdy nie znalazłam butelki, jedynie kluczyki , jednak postanowiłam, że kiedy następnym razem będę nad morzem porządnie się rozejrzeć w poszukiwaniu czegoś niezwykłego.

Zmierzając dalej muszę także powiedzieć o tym co nie spodobało mi się. Jedyną rzeczą jaka nie przypadła mi do gustu było to, że panią , która odnalazła na plaży butelkę autorka wciąż nazywa „ Kobietą spacerującą z psami”. Wydawało mi się to być bardzo dziwne, gdyż autorka czasie trwania akcji wspominała, ż ów kobieta jest jej przyjaciółką. Dlaczego nie nazywała ją po imieniu?? Niestety, nie dowiemy się.

Zmierzając ku końcowi książki jedno zastanawia - czy znajdzie kobietę czy nie, ale wtedy ktoś zrozumie że nie jest ważne to co znajdzie ale jej poszukiwanie. Szczerze powiedziawszy zawiodłam się, że Karen nie odnalazła tej zrozpaczonej Francuzki. Nie spodziewałam się akurat takiego zakończenia, i takich wniosków jakie wysnuwa Karen.... Jednak po głębszy zastanowieniu stwierdziłam, że jej opowieść, że cała książka ma sens. Bo może matka Maurice’a przeczyta tę książkę i zgłosi się do autorki???

Książka jest prawdziwą historią kobiety szukającej innej kobiety i odbiciem miłości, straty i macierzyństwa. To także bardzo ciekawa książka, pełna emocji, napięcia i tajemnicy. Wzruszająca i pełna ciepła. Do samego końca trzyma w napięciu. Z książki trzeba wyciągnąć jedno – że zawsze tak jak Karen musimy nie poddawać się i brnąć do celu.

Ulubione cytaty :

"Bieg życia niektórych ludzi zatacza idealne koło, ale są inni, których koleje są nieprzewidywalne, czasem nie do pojęcia. To, co było w moim życiu smutkiem utraty, nauczyło mnie poznawać to, co najcenniejsze, tak jak nauczyło mnie tej miłości, za którą mogę być wdzięczna."

„Do wszystkich statków na morzu, do wszystkich portów, gdzie da się zawinąć, do mojej rodziny, do wszystkich przyjaciół i nieznajomych. To jest przesłanie , modlitwa. Przesłanie, które mówi, że cierpienia nauczyły mnie wielkiej prawdy.”

13 komentarzy:

  1. Hm... Pożyczysz mi to ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł kojarzy mi się ze Sparksem, ale jak czytam post to chyba nie ma z nim wiele wspólnego. Wydaje się ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje pierwsze skojarzenie - Sparks :) Podobnie jak Yoanna :)
    Intrygująca lektura, wpisuję na listę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo spodobała mi się recenzja. Niby romans, a jednak coś więcej...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam to kiedyś w bibliotece i może nawet się skuszę. Z tym, że było inna okładka... Ale mam nadzieję, że to to samo

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam, że to książka Sparksa, a tu nie. A czy przeczytam to się zastanowię

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje się całkiem ciekawa no i jeszcze te morskie klimaty ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam na liście, ponieważ kiedyś na nią wpadłam, jak chciałam się coś dowiedzieć o Sparksie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dołączam do grona osób mających sparksowe skojarzenie :)

    Nie znam jeszcze tej książki, ale już wielokrotnie o niej słyszałam i wydaje się być idealna dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że to również coś dla mnie. Jak znajdę w bibliotece, to przeczytam :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Mi również skojarzyła się ze Sparksem. Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  12. jest wspaniała! polecam

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)