poniedziałek, 6 stycznia 2014

[134] Ewa Stachniak „Ogród Afrodyty”

Wyd. Znak literanova
Kraków 2013, 512 str.
Ocena: 9/10 Niecodzienna

Afrodyta nie tylko posiadała nieprzeciętną urodę, ale i była od dawien dawna pożądaną przez wszystkich. Piękna bogini nie raz miała swój odpowiedni wśród kobiet, którym przyszło stąpać po ziemi. Zjawiskowe, powabne, pełne zdecydowania, a często i sprytu – mężczyźni nie potrafią przejść obok nich obojętnie. Jednak czy urodziwa, ale biedna dziewczyna może stać się ulubienicą salonów, arystokratką, a co dopiero przyjaciółką króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i księcia Potiomkina?

Autorka powieści, w którą postanowiłam się zagłębić, to rodowita wrocławianka, która od ponad trzydziestu lat mieszka w Kanadzie. Pani Stachniak to przede wszystkim absolwentka anglistyki Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu McGill w Montrealu. Twórczość Pani Ewy była początkowo publikowana wyłącznie w kanadyjskich magazynach literackich. Choć mieszka za oceanem, jej książki zostały wydane w ojczystym kraju. Są to cztery powieści, wśród których znajduje się czytana przeze mnie - „Ogród Afrodyty”. Prócz tego spod pióra pisarki polskiego pochodzenia wyszły: „Konieczne kłamstwa”,”Dysonans” oraz „Katarzyna Wielka. Gra o władzę”. Pani Stachniak zdobyła uznanie nie tylko wśród polskich czytelników, ale i książkoholików z całego świata.

Zofia ma tylko jedną szansę, by odmienić swój los i z ubogiej Greczynki przeistoczyć się w kobietę opływającą w luksusach. Wszystko zależy tylko od tego, jak wykorzysta swoja nieprzeciętną urodę i zawładnie męskimi pragnieniami by zdobyć to, czego pragnie dla niej matka.

Każda kobieta umie rozłożyć nogi, ale nie każda potrafi się nauczyć, jak nie zanudzać.”

Kiedy po raz pierwszy przeczytałam opis książki, wiedziałam, że nie będę mogła przejść obok niej obojętnie. Tło historyczne, osiemnastowieczna Europa i możliwości snucia fikcji literackiej, jakie jawiły się przed Panią Ewą kusiły za każdym razem, gdy ponownie mój wzrok padał na okładkę czy zapowiedzi na którejś z kolei stronie. W końcu, mimo obaw, że nie sprostam lekturze, zdecydowałam się by przeczytać historię, którą na kanwie autentycznych wydarzeń, stworzyła polska pisarka. Teraz, już dość długo po lekturze muszę powiedzieć, że nie zawiodłam się, a książka choć minęło sporo czasu od zakończenia jej lektury, nadal pozostała w pamięci i zadomowiła się w szufladce opatrzonej napisem „pozytywne wrażenia” ;)

Muszę przyznać, iż nie pamiętam kiedy ostatnim razem czytałam książkę tak długo jak „Ogród Afrodyty”, choć ta niezwykle przypadła mi do gustu. Pozycja Pani Stachniak wpadła w moje ręce już w maju, jednak na długie wakacyjne miesiące wylądowała na półce i przeleżała tam do października, mimo że błogie leniuchowanie zakończyłam miesiąc wcześniej. Jednak za każdym razem gdy spoglądałam na regał, coś „wierciło mnie od środka”. I tak, przy wolnej chwili nie odmówiłam sobie, przesiedziałam z książką, i już zimną herbatą do późnych godzin nocnych, i do końca przeczytałam historię Zofii stworzoną piórem Pani Ewy.

Tak wygląda śmierć, pomyślała. Moment straty zbyt przejmujący, aby go pojąć. Chwila złączenia bólu z miłością. Chwila bez 'jestem' i bez 'będę'. Tylko wspomnienia, rozpraszane i zacierane przez czas.”

Czytając... :)
Co bardzo mi się spodobało od samego początku – Autorka postawiła na akcję rozgrywającą się dwutorowo. Czytelnik miał okazję jednocześnie poznawać losy młodej Zofii, jak i już dojrzałej, ale schorowanej - na łożu śmierci. Z każdą kolejną stroną obserwujemy nie tylko chorobę, która co raz bardziej pochłania kobietę, ale i perypetie dziewczyny, która z biednej Greczynki przeistoczyła się w ulubienicę salonów osiemnastowiecznej Europy. Powrót do wspomnień zagnieżdżonych w otchłaniach duszy Zofii stanowi niejako rozrachunek z życiem, w którym nie zawsze postępowała zgodnie z moralnym punktem widzenia. Przypomina sobie ludzi, których nie tylko zraniła, ale i tych których kochała i przez których była uwielbiana.

Życie poszczególnych ludzi jest ze sobą złączone, związane na różne, najbardziej tajemnicze sposoby. Tak, życie to łańcuch zdarzeń, które wtórują sobie jak echo. Ich znaczenie jest ukryte do czasu, aż ujawni je jakiś neutralny czynnik, na przykład przypadkowe spotkanie czy nagłe olśnienie.”

Wydaje mi się, że obok dwutorowości powieści największym atutem jest właśnie tło, o którym wspominałam. Historia jest moim konikiem i uwielbiam się wczytywać w publikacje, w których autorzy opierają na niej fabułę choć w niewielkiej, ale odgrywającej pewną rolę, części. Buzia śmiała mi się sama za każdym razem, gdy kojarzyłam historycznych bohaterów czy miejsca, w których rozgrywały się kolejne wydarzenia. Jeszcze więcej radości dawało mi poznawanie, tego, co nieznane za każdym razem, gdy wpisywałam hasło w wyszukiwarkę, czytałam opis lub oglądałam zdjęcia, by później powrócić do lektury mając w głowie inny i zdecydowanie mniej rozmazany obraz rzeczywistości, w której w danej chwili przychodziło żyć postaciom „Ogrodu Afrodyty”.

Sama bohaterka, choć miejscami początkowo mnie irytowała, została ukazana jako silna kobieta, której nie zabrakło zdecydowania, w najważniejszych momentach. Bywała nie tylko przedstawiana jako pełna kobiecości i seksualności przedstawicielka płci pięknej, ale przede wszystkim jako inteligentna i sprytna dziewczyna, która nie dała przyzwolenia na to, by żyć wg z góry określonych konwencji, a spełnić swe pragnienia. Zofia nie tylko nie siedzi cicho i jest gotowa, by wyrażać swoje zdanie w pełni zdecydowanie, ale także budzi podziw mężczyzn i jest adorowana, co z kolei sprawia, iż wiele Szlachcianek czuje do niej po prostu nienawiść i jest zazdrosna o kobietę, która w taki sposób potrafi wykorzystywać swoje atuty.

Bóg jest Wielkim Inżynierem ludzkiego losu, posyłając nas na szachownicę życia i dając nam do ręki narzędzia, które mają pomóc w naszej ziemskiej wędrówce. Gdy krzyżują się nasze losy, gdy okoliczności stykają ze sobą dwie dusze, trzeba skłonić głowę przed Wielkim Planem Istnienia.”

Po lekturze nadchodzi mnie jedno fundamentalne pytanie – Czy Zofia zaznała szczęścia? Czy można zaznać je cały czas za czymś goniąc lub uciekając przed opiniami innych w ochronie dobra własnej rodziny? Nie mi to oceniać, jednak myślę, że trudno było złapać radość z codzienności, najdrobniejszych spraw i znamiennych wartości jakie niosło za sobą kochanie. Tylko czy Zofia kiedyś w pełni kochała? Czy tylko „skakała z kwiatka na kwiatek” w poszukiwaniu pełni, jakiej oczekiwała od życia? Myślę, że największą miłością, na którą się zdobyła było uczucie, jakim darzyła własne dzieci, choć nie zawsze to okazywała, starała się dla nich o to, co najlepsze.

(...) szczęście to delikatna roślina, która wymaga słońca i deszczu, aby rosnąć, która zwiędnie i uschnie w ukryciu.”

Podsumowując, muszę powiedzieć, że dawno nie miałam okazji czytać powieści, która usatysfakcjonowała by mnie, mimo tego, ze jej czytanie nie było błyskawiczne. Wręcz przeciwnie – chwilę, gdy mogłam trzymać książkę otwartą przed sobą o jeszcze jeden tydzień dłużej, były chwilami radości w poznawaniu historii Zofii napisanej (uwaga!) przyciągającym czytelnika, niczym magnes, stylem Pani Ewy. Myślę, że autorka dopuściła się nie małego mistrzostwa, bo nie oszukujmy się – do historycznych wydarzeń, która nierzadko nudzą wielu, nie łatwo jest zachęcić, a z pewnością mogę powiedzieć, iż jej książka przypadnie do gustu nie tylko pasjonatom historii :)

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak literanova, za co serdecznie dziękuję ;)

9 komentarzy:

  1. Świetna opowieść i aż nie chce się wierzyć, że wydarzyła się naprawdę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? ;) Pani Ewa świetnie usnuła historię Zofii.

      Usuń
  2. Nie myślałam, że ta książka może być aż tak dobra. Widać moje założenia były mylne i bardzo dobrze. Świetna, entuzjastyczna recenzja. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak rozejrzeć się za ową pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja może od Ciebie sobie to pożyczę, ale jak będę miała więcej czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ferie? Wakacje? Książka będzie czekać na Ciebie na mojej półce :D

      Usuń
  4. tyle osób poleca Ogród, że musi w nim być naprawdę coś dobrego. sama jestem raczej nieufna tego typu historią, jednak z tą chyba zaryzykuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako że tytuł nawiązywał do antyku, a tę epokę wybiorę na moją specjalizację, od razu spojrzałam na to. Zastanawiam się, czy nie przeczytać teraz; czy może lepiej poczekać na bardziej klimatyczny czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę warto przeczytać, więc zachęcam kiedy tylko będzie na to czas i ochota :)

      Usuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)