niedziela, 20 października 2013

[131] Karen Wheeler „Samo szczęście”

Wyd. Pascal
Bielsko-Biała 2013, 352 str.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra

Wydawać by się mogło, że wymarzone miejsce na ziemi i osoba, którą kochamy u boku może stanowić pełnie szczęścia. Jednak los czasami bywa przewrotny, a cios zostaje zadany w najmniej możliwym tego momencie. Szczęście Karen zostaje zachwiane. Jednak czy oznacza to koniec świata? Czy człowiek może podnieść się? Czuć, znów pokochać? Czy może najpierw warto by rozliczyć się z przeszłością?

Karen, będąca zarówno autorką jak i bohaterką powieści to była redaktorka działu mody "Mail on Sunday". Aktualnie współpracuje z czasopismami "Financial Tims How t Spend It" i "Daily Mail". Publikuje także na łamach "Evening Standard", "You" i "Sunday Times Style". Ponadto jej artykuły pojawiają się w wielu magazynach wydawanych poza Wielką Brytanią. „Samo szczęście” jest już trzecią książką Pani Wheeler opublikowaną w Polsce.

Francja, do której zawitała główna bohaterka i w której zadomowiła się na dłużej, była dla niej miejscem pełni szczęścia. Miała przy sobie ukochanych przyjaciół, z którymi zawsze mogła porozmawiać. Idealny układ w nowym świecie londyńskiej fashionistki uzupełniał mały, wiejski domek i latynoski kochanek. Dni ubarwia pachnący croissant o poranku i plotki dobiegające spod kawiarni. Jednak jej świat okazuje się nie tak piękny, jak wymarzony – Karen przyłapuje swojego narzeczonego na zdradzie. Wszystko, co zbudowała w Francji zaczyna upadać niczym domek z kart. Lecz życie przygotowało jeszcze niejedną niespodziankę...

Cała historia zaczyna się jak wiele zupełnie zwykłych obyczajówek, które mogą zachwycić jedynie na chwilę, nie zagrzewając stałego miejsca w pamięci czytelnika. Pani Wheeler odbiega od zwyczajowego 'zakątka na końcu świata' i 'płomiennej miłości'. Poddaje analizie duszę człowieka, duszę kobiety, która utraciła szczęście. Stworzona na bazie autobiograficznych przeżyć pisarki powieść to historia o walce kobiety porzuconej z samą sobą i powracającym uczuciem w rytm codziennie płynącego do przodu życia. Starania Karen, jej uporczywa walka o miłość zdają się wydawać momentami aż nierealnymi. Jednak bohaterka jest jak wiele kobiet, które uporczywie poszukują miłości, z którą często bywa tak, iż nadchodzi gdy człowiek przestaje jej wyglądać. Tworząc psychologiczny portret bohaterki, sprawia, że mogą utożsamiać się z nią osoby, które tak jak i ona doznały zawodu, i starały się walczyć. Choć może ta walka była bezskuteczna..

Całkiem jakby los doprowadził do spotkania dwóch zranionych dusz, żeby mogły sobie współczuć i pocieszać się nawzajem.”

Moją sympatię zyskał sobie Arnaud – sąsiad Karen, który swoim entuzjazmem i rezolutnością zjednywał sobie nie tylko wszystkich mieszkańców Villiers, ale i czytelnika. Myślę, że za jedną z jego zasług można by uznać pomoc w wyjściu Karen z życiowego dołka. Zaraz obok Travisa był dla niej przyjacielem. Było mi szczerze szkoda, że jego dalsze losy sprawiły, że stał się człowiekiem, o którym może łatwiej byłoby po prostu nie pamiętać. Ważną postacią była też Magda, która każdorazowo dodawała do życia bohaterki kolorytu i sprawiała, że jej zasięg wzroku nie był już zwężony do samej siebie i swojego cierpienia, ale mieścił rzeczy naprawdę istotne.

(...) być przydatnym innym, próbować ich podnieść, kiedy upadają przygnębieni – tak jak tylu ludzi próbowało ostatnio mi pomóc – to chyba najwyższy cel życia. Jedyna sprawa, która gwarantuje, że będzie się lepiej czuło z samym sobą na dłuższą metę.”

Pani Wheeler z Biffem [źródło]
Wiele radości sprawiło mi to, że na kartach powieści pojawiło się zwierzę. Był nim Biff – ukochany pupil Karen. Pies sprawiał, że nie tylko na twarzy poszczególnych postaci pojawiał się uśmiecha, ale także i na mojej. Żywiołowy pieszczoch wprowadzał na kolejno przewracane strony wiele radości i swą obecnością pozwalał zwrócić uwagę, że warto cieszyć się z najprostszych i najbardziej niepozornych rzeczy.

Przekonałam się, że kiedy jest źle, trzeba iść naprzód w nadziei, że szczęście czeka tuż za rogiem. I tak zamierzam zrobić: 'iść przed siebie.'”

Książka jest jakby pisana zupełnie niezgodnie z tytułem. Na kartach powieści pozornie nie odnajdujemy „Samego szczęścia”, o którym mowa już na okładce. Razem z bohaterką odkrywamy nie tylko mniej słodkie, ale i te gorzkie strony życia. Wspólnie wylewamy łzy, choć wokół panuje nieład. Można by też powiedzieć, że razem z bohaterką czytelnik może dojść do wielu ważnych wniosków, które sprawią, że nasza egzystencja zyska głębszych wartości.

Bóg dał ci życie i ono jest najcenniejsze. Nie wolno ci mówić, że chcesz je odrzucić, kiedy w tej chwili ktoś gdzieś o nie walczy (...)”

Główna bohaterka nie potrafi się tak po prostu odkochać. Mężczyzna, który zawsze był gdzieś obok, z którym dzieliła swoje dni, nagle miał stać się obcym? Odejść w niepamięć? Wydaje mi się, że każdej kobicie nie łatwo byłoby po prostu zapomnieć. Zawsze znajdą się rzeczy, które będą Nam przypominać o drugiej osobie – zdjęcie, miejsce, piosenka..

Delphie mówi coś, co mnie zdumiewa. - Kiedy poczujesz , że toniesz, wyciągnij rękę, a ja ja chwycę – Zupełnie jakby odczytała moje najczarniejsze myśli. - Nie pozwolę Ci utonąć Ka-renne. Ani ja, ani twoi przyjaciele.”

Jednak i złamane serce i smutek trzeba czasem uciszyć, zając ręce i myśli czymś innym. Nie warto się obwiniać, zastanawiać się co ta druga osoba myśli, co robi, czy pamięta, że zależy jej na niej. Nie warto też próbować jej pokazać, że żyjemy już obok kogoś innego, zwłaszcza, gdy prawda jest zupełnie inna. Mimo to kobieta nie raz nie dwa zachowuje się właśnie tak, jak nie powinna. Myśli, kalkuluje, zastanawia się, jednym słowem „kombinuje”. A może warto by było spróbować zamiast tego poświecić czas przyjaciołom czy zawalczyć o swoje marzenia?

Tak jak wspominałam - momentami pozycja Pani Wheeler mogłoby się wydawać od tak – zwykłą gawędą o ludzkim życiu, o czymś, co może się przytrafić wielu kobietom. Jednak książka nie okazuje się taką banalną, jak można by się spodziewać po przeczytaniu ponad stu stron. Przewidywalność początkowych rozdziałów mydli oczy czytelnika, który zupełnie nie spodziewa się dalszego rozwoju akcji. Ten niespodziewany można by rzec nawet zwrot akcji sprawia, że perypetie bohaterów zostają postawione w innym świetle.

Często ludzie czegoś żałują, bo zakładają, że gdyby postąpili inaczej, skutek byłby lepszy, milszy dla nich. A prawda jest taka, że mogłoby być znacznie gorzej.”

Podsumowując, muszę powiedzieć, że publikacja Pani Wheeler choć mogłaby się nie wydawać literaturą niskich lotów, jest książką niezwykle ważną. Co mam na myśli? Mianowicie poprzez historię pisarki zdajemy sobie sprawę, że każdy rozdział w naszym życiu prędzej, czy później zostanie zamknięty. A osoby, które kochaliśmy czy kochamy, dobrze będą wiedzieć, że zależy Nam na nich, chociaż nie zdobyliśmy się na przeprosiny tego drugiego człowieka, mimo że w głębi duszy zależało Nam na nich. A potencjalnym czytelnikom „Samego szczęścia” mogę dodać tylko jedno ze zdań, które zapisano na okładce powieści: „Będziecie się śmiać, potem płakać, a potem powiecie 'Ach!'”

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Pascal, za co serdecznie dziękuję ;)

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa recenzja:) Dziękuję Ci za nią. Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie to wszystko opisałaś. To właśnie twoje recenzje pełne pasji i zaangażowania sprawiły, że rozpoczęłam przygodę z książkami tego wydawnictwa. Jak dotąd nie zawiodłam się na żadnej. Co do powyższej pozycji nie wiedziałam, że autorka jest zarówno bohaterką tej książki, czyli w sumie to taka autobiograficzna historia. W każdym razie zarys fabuły mnie zaciekawił i ty również podsyciłaś mój czytelniczy apetyt na nią, więc poszukam jej w wolnej chwili i przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię książki tego typu. Myślę, że lektura tej powieści będzie przyjemna;)

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)