niedziela, 23 września 2012

[101] Kaja Platowska „Po prostu mnie przytul”

Wyd. Novae Res,
Gdynia 2012, 232 str.
Ocena: 6/10 Niezła

Czasami bywa tak w życiu, że człowiek ma gorsze i lepsze dni. Kiedy to się zdarza czujemy się, jakby cały ciężar świata i ludzkich smutków opadł na nasze barki. Jednak ten stan mija, a na naszej twarzy pojawia się uśmiech, zwiastujący, że życie może być naprawdę piękne. Ale co począć, gdy to nie tylko chwilowe przygnębienie, ale codzienne borykanie się nie tylko z problemem samoakceptacji, poczucia wyobcowania i nieustającego smutku, ale przede wszystkim z niemożnością normalnego funkcjonowania w społeczeństwie?

Choć o autorce wiadomo niestety niewiele – to dwudziestoośmioletnia debiutująca pisarka, która w 2005 r. została laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Odmienny Świat?". Z niezwykle krótkiej notki o Pani Kai, którą odnalazłam w sieci, można również dowiedzieć się, że jej debiutancki utwór jest opowieścią opartą na faktach.

„Po prostu mnie przytul” to niejako pamiętnik pisany przeżyciami i uczuciami młodziutkiej Anety, która zmaga się z depresją. Bohaterka walczy z własną niemocą, bezsilnością, ograniczeniami wynikającymi zarówno z choroby, jak i niedojrzałej jeszcze osobowości. Czytelnik przygląda się jej próbom zmagań z przeciwnościami, a także ma możliwość przyjrzenia się”z bliska” momentom słabości” dziewczyny, w których ucieka się do niezwykle bolesnych sposobów – autoagresji, objawiającej się samookaleczeniem, głodzeniem się i próbami samobójczymi. Jak tak wątła psychicznie nastolatka może poradzić sobie z przypadłością? Czy ktoś jest w stanie pomóc Anecie?

Decydując się na publikację „Po prostu przytul” byłam w pełni świadoma, że nie będzie to prosta, literacka podróż, jednak wierzyłam, że uda mi się dzięki tej pozycji poznać zakamarki nawet najbardziej przygnębionej duszy ludzkiej i przekonać się o możliwości pomocy takim osobą. Przyznaję, że sama jestem nie tylko bardzo uczuciowym i wrażliwym człowiekiem, ale również nie umiem obojętnie patrzeć na ludzkie cierpienie, kłopot, bezsilność. Dlatego też bardzo, ale to bardzo chciałam przeczytać pozycję Pani Platowskiej.

„Depresja jest jak cegła umieszczona na czubku głowy. Ciężar przytłacza myśli i zamienia je w sztabki ołowiu.”

Kiedy zaczynałam czytać tą nietypową książkę, liczyłam, że główny temat zostanie ukazany jak w „Szarej tęczy”, tyle że z większą dawką emocji i odczuć głównej bohaterki. To co zastałam, zupełnie odbiegło od mojej wizji tejże lektury. Dlaczego? Początkowo trudno było mi się wczytać w niezwykle ciężkie i przepełnione żalem i bólem opowiadanie pisane słowami młodej dziewczyny pogrążonej w depresji. Wydawało mi się to tak nierzeczywiste, choć znałam osoby, które również borykały się z przypadłościami dotyczącymi własnej psychiki, iż traktowałam pozycję z niemałą rezerwą. Choć były momenty, kiedy chciałam odłożyć dzieło Pani Kai na półkę, aby choć na chwilę odpocząć od tych przytłaczających wypowiedzi, nie mogłam. Z każdą kolejną stroną zaczynałam rozumieć, że życie nie zawsze jest białe, biało-czarne, ale nawet kruczoczarne. Ten niewątpliwy przełom w moim czytaniu nastąpił, kiedy dobrnęłam do drugiej, z pewnością pisanej lepszym językiem, części.

„Czuję się jak ktoś pobity od środka na śmierć, nie jak ktoś żywy, ale jak nie-trup.”

Główna bohaterka – Aneta – boryka się z depresją. Wiele ludzi nadal uważa, że osoby zmagające się z tą chorobą to desperaci, którzy chcąc zwrócić na siebie uwagę „tną się”, jednocześnie pokazując światu, jacy to oni nie są. Przykre. Ale czy tak naprawdę choć część społeczeństwa wie, kim są tacy ludzie? Jak można im pomóc?

„Schwytana w sidła własnych niepokojących myśli, upadająca, zupełnie sama, bezbronna, raniona, nieufna, chora, cierpiąca, pragnąca śmierci, uwięziona w błędnym kole depresji, torturowana przez własny umysł. Oto ja.”

Dzięki Pani Platowskiej poznajemy jakoby dwa światy – rzeczywistość Anety oraz realia ukazujące możliwości podania pomocnej dłoni chorym, takim jak dziewczyna. Autorka wpadła na świetny pomysł podziału pozycji początkowo zrzucając emocje na czytelnika, a potem „ściągając je warstwami”. Taki zabieg może pozwalać zrozumieć wielu Polakom, czym tak naprawdę jest depresja i jak pomóc cierpiącym od wewnątrz.

Szczególnie spodobał mi się (jeśli można tak powiedzieć) opis przeżyć dziewczyny w szpitalu psychiatrycznym. Za sprawą Pani Kai mogłam przekonać się, że nie zawsze człowiek jest traktowany jak istota ludzka, tylko dlatego, że jest inny, nie taki jak reszta, chory. Przykre, ale niestety prawdziwe.

„Coaxil, Estazolam i Dormicum. Wrzucają ci to do buzi jednym sprawnym ruchem i potem patrzą, czy połknęłaś, gmerając w ustach brudnymi paluchami. Czujesz się kompletnie odczłowieczona iz niewolona. Nikt nie ma do ciebie szacunku i nikt nie próbuje nawet dostrzec w tobie czującej istoty ludzkiej.”

Autorce udało się również niezwykle lekko, a zarazem wyraziście ukazać pierwsze próby powrotu do życia Anety. Kiedy czytelnik czytał jej słowa, mógł poczuć się, jakby oglądał maleńkie dziecko stawiające pierwsze kroki. Takim właśnie niewielkim stworzeniem była wtedy główna bohaterka.

„Zwycięzcą nie zawsze jest ten najlepszy, który zdobywa główną nagrodę. Zwycięzcą może być człowiek, który próbuje coś zmienić w sobie, swoim życiu i podejściu do otaczającego świata, pomimo wszelkich trudności. Człowiek, który robi pojedyncze, powolne kroki, przekraczając własne lęki i ograniczenia, podczas gdy inni bez trudu biegną.”

Choć pomysł jest naprawdę błyskotliwy, trochę gorzej o wykonanie. Moje wahania co do tego, czy przeczytam całość książki, wynikały również z tego, że Pani Kaja nie za bardzo popisała się od językowej i stylistycznej strony utworu w pierwszej części, stosując wręcz nagminnie powtórzenia. „Pierwsze koty za płoty” - Pani Platowskiej udało się (na szczęście) zrehabilitować drugą, znacznie lepszą częścią, która była nie tylko atrakcyjniejsza pod względem gramatycznym i estetycznym języka, ale również została zabarwiona takim uczuciami jak współczucie, chęć pomocy, wzajemne zrozumienie.

Podsumowując, muszę przyznać, że mimo początkowych potknięć, Pani Kai udało się zaliczyć całkiem niezły debiut, głównie za sprawą empatycznego ujęcia drugiej części - „Reanimacji”. Wielki plus , który kieruję w jej stronę za poruszenie ważnego, ale często mało dostrzegalnego tematu, z pewnością zachęci do lektury nie tylko osoby wrażliwe na ludzkie cierpienie i krzywdę, ale także ludzi, którzy chcą dowiedzieć się czegoś na temat choroby w większości charakteryzowanej stereotypami. Wierzę też, że ta publikacja mogłaby pomóc personą cierpiącym tak, jak główna bohaterka „Po prostu przytul”.

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

-------------------


Wielu z moich stałych czytelników z pewnością zauważyło, że nieco znikłam z blogowego środowiska na ponad dwa tygodnie. Choć nie jest to do końca prawda, bo zaglądałam w miarę możliwości na Wasze blogi, przyznaję, że brakowało mi czasu by w pełni oddać się blogowaniu. Przysłużyła się temu nie tylko szkoła, kartkówki, sprawdziany i powrót do rutyny, ale przede wszystkim ogrom uroczystości rodzinnych począwszy od osiemnastek, a skończywszy na czterdziestkach i weselach. Mój czas pochłonęły też pierwsze szkolne lektury i przygotowania do Olimpiady historycznej. W tym roku szkolnym postanowiłam także zacząć aktywniej działać w szkole poprzez samorząd szkolny. Obiecując poprawę chciałabym pochwalić się owocem dwutygodniowego zaangażowania – moim pierwszy artykułem na stronę eoborniki.pl .W najbliższych dniach postaram się postaram się opublikować kilka recenzji m.in "Życzenia" Ewy Waluk" oraz wywiad z Panem Jackiem Getnerem. Z cyklem powrócę od nowego miesiąca ;)

6 komentarzy:

  1. bardzo ciekawa tematyka i chętnie zapoznam się z książką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zaciekawiła mnie ta książka, ciekawe czy pojawi się w mojej bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę powodzenia na Olimpiadzie i wytrwałości z szkole! Książka na razie nie, ale może kiedyś. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Po raz kolejny - wracaj szybko :)

    Co do książki - nie mam czasu. Ja również mam pełno sprawdzianów i kartkówek, a w swoim życiu też muszę choć trochę uczestniczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze jestem otwarta na wszelkie debiuty pisarzy, dlatego bardzo chętnie dam szansę tej książce, jak tylko trafi się ku temu okazja.

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)