środa, 20 kwietnia 2011

[55] Eric-Emmanuel Schmitt „Trucicielka”

                                                                Wyd. Znak literanova
Kraków 2011, 246 str.
Ocena: 8/10 Bardzo dobra

Nie pierwszy raz miałam do czynienia z Panem Schmittem, przeciwnie była to już 4 przygoda, którą mogłam dzięki niemu przeżyć. Eric-Emmanuel Schmitt urodził się 28 marca 1960 roku w Sainte-Foy-les-Lyon w rodzinie sportowców. Wychowywał się w rodzinie ateistycznej. Kiedy rozpoczął studia filozoficzne, porzucił ateizm dla gnozy, którą zamykał w formule: nie wiem. Jednak w każdym dłuższym wywiadzie pisarz powraca do wydarzenia, które nieodwracalnie zmieniło jego życie duchowe – wydarzenia, w które wszedł jako niewierzący, a z którego wyszedł jako wierzący. Sześć lat po studiach Schmitt wybrał się wraz ze znajomymi na pustynię Hoggar. Wszedłszy z grupą na szczyt góry Tahar, zdecydował, że będzie wracać samotnie. Szedł bardzo szybko, a im szybciej szedł, tym bardziej czuł się zagubiony. Gdy zapadła noc, zrozumiał, że zabłądził. Schował się za skałą, aby ochronić się przed wiatrem, i przysypał piaskiem, by nie marznąć. Kiedy przebywał na pustyni, towarzyszył mu nie strach, ale niezwykła siła, której – do dziś jest o tym przekonany – on sam nie mógł być źródłem. Schmitt nazywa noc na pustyni doświadczeniem Absolutu, doświadczeniem, którego żadna religia nie powinna przywłaszczać, doświadczeniem Boga bez właściwej Mu religii. Była to noc, której Bóg mówił do niego, że istnieje. To właśnie wydarzenie zmotywowało go do lektury świętych tekstów wielkich religii – buddyzmu, judaizmu, islamu i chrześcijaństwa – które już znał, lecz które czytał jako filozof, jako sceptyk, jako butny dwudziestolatek. Eric-Emmanuel Schmitt to nie tylko doktor filozofii, autor naukowej rozprawy o Diderocie, poczytnych powieści i oglądanych przez szeroką publiczność sztuk. To także – a może przede wszystkim – człowiek nieustający w rozwoju, baczny obserwator życia i świata. Do jego najbardziej znanych dzieł możemy zaliczyć m.in. znakomitą powieść „Oskar i Pani Róża” czy „Przypadek Adolfa H.”. 

Już od jakiegoś czasu miałam chrapkę na tę publikacje, gdyż przeczytałam wiele pochlebstw na jej temat. Poza tym Pan Schimitt był mi dobrze znany i czułam, że gdybym chwyciła za tę książkę nie zawiodłabym się. Często zastanawiałam się czy samej sobie jej nie sprezentować , jednak i bez tego udało mi się ją przeczytać – wszystko za sprawą wydawnictwa Znak literanova, od którego otrzymałam te dzieło w ramach współpracy. „Trucicielka” Erica- Emmanuela Schmitta to zbiór czterech wyjątkowych opowiadań, w których autor porusza kwestie poszukiwania miłości, nadziei, zwątpienia, ale tym razem wzbogaca je o coś nowego. O namiętność, analizę naszych najskrytszych pragnień, emocji. Uczuć, które w jednej chwili mogą nas wyzwolić lub doprowadzić do zbrodni.
 
Nietuzinkowi i często budzący zdziwienie bohaterowie utrwalają się w pamięci czytelnika nie pozwalając o sobie zapomnieć nawet przy czytaniu kolejnej historii. Czy ów lektura mi się spodobała ? Myślę, że tak pomimo że nie czytuje zbyt wielu opowiadań ( najczęściej na lekcjach języka polskiego) pozytywnie oceniam lekturę . Ale historii był aż cztery, więc nasuwa się kolejne pytanie – Która jest według mnie najlepsza? Teraz z kolei odpowiedź jest trudniejsza. Według mnie, każda z nich miała w sobie to coś.

W pierwszej, której główną bohaterką jest Trucicielka swoich trzech mężów, kobieta bezwzględna, ale wyrachowana. Ta opowiastka uwiodła mnie tym, że człowiek pod wpływem różnych osób może się zmienić (choćby na jakiś czas) diametralnie. Jedynym minusem było dla mnie to, że Marie ostatecznie nie przyznała się do winy i po wyjeździe księdza Gabriela żyła tak jak przed ich wielokrotnymi rozmowami – sama z swym kłamstwem skrytym głęboko w jej sercu, o którym wiedziała tylko starsza pani i duchowny. Czy w dzisiejszym świecie nie ma także osób, które żyją same w swoim kłamstwie? Osób, które tak jak Marie mogłyby się otworzyć i naprawić błędy swojej przeszłości? Myślę, że Pan Schmitt świetnie pokazał przez swoją historię, że człowiek może zmienić swój żywot i odwrócić księgę życia na nową niezapisaną kartkę, która może zostać zapisana zupełnie innymi słowami niż poprzednia strona.

Z kolei drugi tekst opowiadający o Gregu pływającym w dalekie morskie podróże zaczarował mnie swoją prostotą. Informacja o śmierci jednej z jego córek pozwoliła mu przekonać się, że tak naprawdę wszyscy potomkowie są dla niego równie ważni. Mężczyzna zdał sobie także sprawę, że za mało czasu poświęca swojej rodzinie i musi to zmienić po powrocie. Autor po raz kolejny przedstawia bardzo rzeczywistą sytuację, która może przede wszystkim pouczać. W XXI w. ludzie są coraz bardziej zabiegani, zapominają o tym co najważniejsze – o rodzinie. A ona jest przecież tak ważna – z niej wynosimy wiele ważnych wartości i to ona buduje naszą osobowość.

Trzecie opowiadanie pozostawiło we mnie ogromne wrażenia, których w stanie nie była poskromić żadna rzecz. Pozornie niewinny i nic nie zapowiadający tytuł - „Koncert Pamięci anioła” - jest nie tylko idealny, ale i mylący dla czytelnika. Chris i Axel to dwie przeciwności. Chris – zawistny i samolubny, Axel – sympatyczny i delikatny. Pod wpływem pewnych wydarzeń ich role się zmieniają, a pragnienie zemsty staje się czymś co Axel poszukując Chrisa chce zaspokoić. Ta poruszająca historia pokazuje nam, że to wydarzenia, w których uczestniczymy kształtują naszą psychikę i oddziaływają pozytywnie lub negatywnie na naszą przyszłość. A wystarczyło, żeby Kain lub Abel wyciągnął rękę na zgodę i zrozumiał, że zemsta nie jest właściwą rzeczą.

Ostatnia z zapisek Schmitta mówi o parze prezydenckiej. Na pozór wzorowa miłość przeżywa kryzys, aż do tego stopnia, że mąż nawet zleca wypadek żony. Dopiero choroba rozkłada na łopatki Catherine. Po jej śmierci okazuje się jednak co tak naprawdę łączyło Parę prezydencką – nie nienawiść ( jak myślał Henri) tylko wielka gorąca miłość. Myślę, że miało to nam pokazać, że mimo załamań każdego związku jest on zawsze tak samo silny i pełen uczucia jak na początku, nawet jeżeli niszczy je sława czy kłótnie.

Po tych jakże długich rozważaniach stwierdzam, że moim faworytem jest opowiadanie pt.” Koncert Pamięci anioła”. Ono poruszyło mnie najbardziej i pozostawiło rysę w pamięci, którą trudno będzie wybawić podczas czytania innych dzieł. Poza tym przypadł mi o gustu rozdział zatytułowany „Pamiętnik autora”. Pierwszy raz spotkałam się z takim czymś, dlatego też myślę, że świetnie wzbogaca to publikację i ukazuje prozę autora w jeszcze lepszym świetle. Lekko i zrozumiale piszący Schmitt nie zawiódł mnie i z chęcią chwycę za jego inne dzieła ;)

Podsumowując stwierdzam, że autor bestselerów pisząc życiowe lektury, ukazuje dobre i złe strony człowieczeństwa i to co mogłoby ulec korekcie. Na koniec chciałabym przytoczyć największe słowa wypowiedziane o człowieku, które tak jak zbiór opowiadań Schmitta mają kształtować naszą postawę jako istoty ludzkiej zapisującej czyste kartki w księdze swojego życia – wypowiedź Jana Pawła II : „Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.”.

Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak literanova


----------------------------
Kochani! Niezmiernie się cieszę, gdyż mogę Wam powiedzieć, że WRÓCIŁAM, i to na stałe ;) Wiem, ze mam ogromnie zaległości i muszę przeczytać Wasze recenzje – postaram się to zrobić jak najszybciej. Poza tym mam dla Was wiele nowych przemyśleń na temat książek, które przeczytałam, gdy przez 4 tygodnie nie było komputera. Chciałabym też w najbliższym czasie przedstawić m.in. stosik po urodzinowy ;) Mam nadzieję, że w miarę zręcznie uda mi się wszystko załatwić. Pozdrawiam ;D

18 komentarzy:

  1. Recenzja zachęcająca, więc będę musiała znaleźć czas, aby ją niedługo przeczytać:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak będę mieć okazje przeczytam ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę czytałam, bardzo mi się podobała ;) Z niecierpliwością czekam na dalsze recenzje i stosik ;:) Oraz spóźnione wszystkiego naj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieczęsto czytam opowiadania, ale ponieważ Schmitta polubiłam po przeczytaniu "Oskara i pani Róży", to myślę, że kiedyś sięgnę po "Trucicielkę".

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę! Podobno to jedna z najlepszych książek Schmitt'a :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Od dłuższego czasu mam wielką ochotę przeczytać 'Trucicielkę', więc może wkrótce mi się to uda :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jutro zabieram się za jego Historie miłosne. Na Trucicielkę też mam chrapkę ;)

    Witaj z powrotem! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przepadam za takimi książkami i raczej tego nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spotkałam się już z wieloma pochlebnymi recenzjami tej pozycji, więc chętnie po nią sięgnę, mimo, że rzadko mam styczność z opowiadaniami :)
    Witam z powrotem ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Również przeczytałam "Trucicielkę" i tak jak chyba większość jestem zachwycona tą pozycją :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ogromną ochotę z końcu coś przeczytać tego autora, jednak jakoś nam nie po drodze. ;x Muszę to zmienić, a "Trucicielka" wydaje się być kapitalna. Też chcę, o.

    [okiem-recenzenta.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  12. Dużo już o niej słyszałam i mam zamiar w niedalekiej przyszłości ją przeczytać. ;>

    OdpowiedzUsuń
  13. Słyszałam dużo i zastanawiam się teraz czy też przypadkiem nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Od dawna mam ochotę na "Trucicielkę". Mam wielką nadzieję, że wkrótce będę mogła po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mogłam ją mieć, ale skusiłam się na "Wyspę Kanibali". Teraz żałuję, że jednak nie wybrałam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  16. bardzo podobają mi się Twoje recenzje! Widzę, że masz 15 lat, a piszesz ciekawie i doroślej :) Będę tu zaglądać. I zapraszam do moich recenzji na: http://czytambo-lubiee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziś już odwiedziłam bloga z recenzją tej książki ; ) I powtarzam się mówiąc, że bardzo lubię Schmitt'a i chcę przeczytać jak najwięcej jego książek, dlatego tej również nie zabraknie ; )

    OdpowiedzUsuń
  18. Pamiętnik autora to część tej książki, która najmniej mnie zaciekawiła Chyba najbardziej podobała mi się tytułowa Trucicielka. Te relacje między starszą panią a młodym duchownym.

    OdpowiedzUsuń

Mały ślad po Tobie = Wielki uśmiech na mojej buzi ;)